Reklama

Nasze życie jest pełne wyzwań, ale mamy swoje małe radości. Kiedy Piotr i ja postanowiliśmy zaprosić naszych krewnych na darmowe wakacje w naszym domu nad morzem, myśleliśmy, że będzie to okazja do zacieśnienia rodzinnych więzi.

Reklama

Liczyłam, że będzie miło

Pierwsze dni były naprawdę cudowne. Widok uśmiechniętych twarzy Marty i Emila cieszył nas niezmiernie.

– Piotrze, myślę, że to był dobry pomysł, aby zaprosić K. Wydają się być naprawdę szczęśliwi – powiedziałam do męża pewnego wieczoru.

– Też tak myślę, Aneta. To świetna okazja, aby spędzić razem czas – odpowiedział Piotr, uśmiechając się.

Jednak z każdym dniem zaczęłam dostrzegać, że coś jest nie tak. Marta i Emil zaczęli mieć coraz więcej wymagań. Pierwsza drobnostka, która zwróciła moją uwagę, to było niezadowolenie Emila z temperatury wody pod prysznicem.

– Aneta, ta woda jest ledwo ciepła. Czy możecie coś z tym zrobić? – narzekał Emil.

– Oczywiście, spróbuję to załatwić – odpowiedziałam, choć wewnętrznie czułam narastające napięcie.

Goście byli wymagający

Pierwsze dni wspólnych wakacji nad morzem były naprawdę obiecujące. Śmialiśmy się, spacerowaliśmy po plaży, a wieczorami grillowaliśmy na tarasie, patrząc na zachodzące słońce. Jednak radość szybko zaczęła ustępować miejsca coraz większemu napięciu.
Jednego wieczoru, kiedy dzieci były już w łóżkach, usiedliśmy z Piotrem na tarasie.

– Piotrze, zauważyłeś, jak Marta dziś mówiła do dzieci? Była taka opryskliwa – zaczęłam rozmowę, nie kryjąc swojego zaniepokojenia.

– Tak, widziałem. Emil też narzekał, że woda w prysznicu nie jest wystarczająco ciepła. To już przesada – odpowiedział Piotr, wzdychając ciężko.

– Zastanawiam się, jak długo jeszcze wytrzymamy z takimi wymagającymi gośćmi – westchnęłam, patrząc na spokojne morze. – Może powinniśmy z nimi porozmawiać, dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi.

Piotr przytaknął, ale widać było, że i jego dręczyły wątpliwości. Z każdą chwilą czułam, jak rośnie we mnie niepokój. Marta zaczęła być nie tylko opryskliwa wobec dzieci, ale również wobec mnie. Emil zaś narzekał na każdą drobnostkę – a to, że jedzenie jest za zimne, a to, że kawa za gorzka. Wszystko zdawało się być powodem do niezadowolenia.

Wieczorem, leżąc w łóżku, rozmyślałam o naszym zaproszeniu. Czy to był błąd? Czy te wakacje miały zamienić się w koszmar? Czy byliśmy na tyle naiwni?

Przeszkadzały im skromne warunki

Następnego ranka postanowiłam porozmawiać z Martą. Nie mogłam dłużej znieść tego napięcia i musiałam dowiedzieć się, co się dzieje. Wyszłam na taras, gdzie Marta piła poranną kawę, patrząc na morze.

– Marta, czy mogłabym z tobą porozmawiać? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.

– Oczywiście, Aneta. Co się stało? – odpowiedziała, choć jej ton był nieco obronny.

Wydajecie się być niezadowoleni. Czy coś się stało? – zapytałam, siadając obok niej.

Marta westchnęła głęboko, odwracając wzrok od morza.

– Nie, wszystko jest w porządku. Ale muszę przyznać, że nie spodziewaliśmy się, że tu będzie tak... skromnie – odpowiedziała, nie patrząc mi w oczy.

– Skromnie? – poczułam, jak rośnie we mnie złość. – Przepraszam, jeśli nasze warunki nie spełniają waszych oczekiwań, ale staraliśmy się, żebyście mieli wygodne i miłe wakacje.

Było mi przykro

Marta spojrzała na mnie z wyższością.

– Wiem, że się staracie, Aneta, ale to jest po prostu trochę inne niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni – powiedziała, z nutką wyższości w głosie.

Moje emocje rosły. Czułam się niedoceniona i zaniepokojona. Czy naprawdę to był problem? Że nie zapewniliśmy im luksusów, do jakich byli przyzwyczajeni?

– Marta, staraliśmy się jak mogliśmy, żebyście czuli się tu dobrze. Ale jeśli coś jest nie tak, powinniście nam powiedzieć od razu, a nie narzekać za naszymi plecami – starałam się być spokojna, choć w środku czułam się jak wulkan.

Moja cierpliwość się kończyła

Wieczorem, po kolejnej serii narzekań i niezadowolenia ze strony Marty i Emila, postanowiliśmy wybrać się na spacer po plaży, aby oczyścić głowy i przemyśleć sytuację.

– Piotrze, już dłużej tego nie wytrzymam. Marta i Emil są coraz bardziej nieznośni. Musimy coś zrobić – powiedziałam, wpatrując się w spokojne fale.

– Wiem, kochanie. Może porozmawiamy z nimi jeszcze raz jutro. Może potrzebują czegoś, czego nie rozumiemy – odpowiedział Piotr, próbując mnie uspokoić.

Kiedy wróciliśmy do domu, wszyscy już spali. Jednak nie mogąc zasnąć, postanowiliśmy napić się herbaty w kuchni. Wtem usłyszeli szeptane głosy dochodzące z pokoju gościnnego, gdzie spali nasi goście.

Podsłuchaliśmy rozmowę

– Nie mogę uwierzyć, że musimy jeszcze tydzień spędzić. W tej… oborze! – szeptała Marta.

– Zgadzam się, ja też uważam, że lepiej byłoby nam pod namiotem, ale nie możemy im tego powiedzieć wprost – zaśmiał się Emil.

Czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Postanowiłam działać natychmiast. Wyszłam z kuchni, pociągnęłam Piotra za sobą i otworzyłam drzwi do pokoju gościnnego.

– Słyszałam wszystko! Jak śmiecie z nas kpić i obmawiać za plecami?! – wybuchłam, stając w drzwiach.

Byliśmy oburzeni

Marta i Emil zamarli. Widać było, że są zaskoczeni i zakłopotani.

– Aneta, my... – zaczęła Marta, ale przerwałam jej natychmiast.

– Nie chcę słuchać żadnych wymówek. Jesteśmy gościnni, a wy w ogóle tego nie szanujecie. Wyśmiewacie nas.

Emil próbował ratować sytuację.

– Aneta, przepraszamy. Nie mieliśmy złych intencji. Po prostu myśleliśmy, że...

– Myśleliście? Naprawdę? – byłam wściekła. – Myśleliście, że możecie nas tak traktować? Jestem rozczarowana i zawiedziona.

Piotr, choć zazwyczaj spokojny, także nie krył oburzenia.

– Nie sądziłem, że możemy się doczekać takiego braku szacunku ze strony rodziny. Jutro rano musicie się spakować i wyjechać – dodał stanowczo.

Straciliśmy zaufanie do nich

Milczeli, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Atmosfera była napięta i pełna emocji. Marta próbowała ratować sytuację.

– Może nie zrozumieliśmy się na początku, może nasze oczekiwania były zbyt wysokie. Ale nie mieliśmy złych intencji – zaczęła Marta, starając się bronić.

Wzięłam głęboki oddech, próbując powstrzymać rosnące we mnie emocje.

– Przeprosiny to jedno, ale wasze zachowanie i brak szacunku to coś, co trudno nam zrozumieć. Byliście opryskliwi wobec naszych dzieci, narzekaliście na każdą drobnostkę. Jak mamy wam teraz ufać? – zapytał mąż.

Marta i Emil wymienili spojrzenia, widać było, że czują się nieswojo.

– Skoro tak stawiacie sprawą, to wyjeżdżamy – powiedziała Marta.

– Tak będzie najlepiej. Raczej więcej was nie zaprosimy – powiedziałam, nie kryjąc rozczarowania.

Emil i Marta zgodzili spakowali się szybko i opuścili dom nad morzem, zostawiając za sobą gorzki posmak i nieodwracalne szkody w rodzinnych relacjach. A miało być miło.

Aneta, 42 lata

Czytaj także: „Mam 3 dzieci z różnymi kobietami, ale nie narzekam na los. Wolę płacić alimenty, niż zmieniać cuchnące pieluchy”
„Oskarżyłam siostrę, że ukradła 2000 zł z budżetu na rodzinne wakacje. Lepkie ręce miał jednak ktoś inny”
„Mama przepisała mi w spadku naszyjnik z niespodzianką. Przez chwilę wierzyłam, że będę bogata”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama