„Zaprosiłem dziewczynę na obiad z teściami. Odstawili przy stole taki kabaret, że nie wiem, jak spojrzę jej w oczy”
„Natalia była inna. Delikatna, cicha, uprzejma, ale też stanowcza. Przy niej nie musiałem grać. I po raz pierwszy poczułem, że chcę się nią pochwalić mojej rodzinie. Przedstawić nie jak egzamin do zaliczenia, ale jako kobietę mojego życia”.

- Redakcja
Nigdy nie byłem typem buntownika. Moje życie toczyło się pod linijkę – tak, jak sobie tego życzyli moi rodzice. Osiągałem dobre wyniki w szkole, unikałem kłopotów, a w niedzielę zawsze byłem punktualnie na obiedzie u mamy. To nie znaczy, że byłem szczęśliwy. W naszym domu nie rozmawiało się o uczuciach, nie przytulało się dzieci na dobranoc. Matka była surowa, oszczędna w emocjach, ojciec – cichy cień, który robił, co mu kazano. Jedyne, co od nich dostawałem, to lista oczekiwań.
Mieli wymagania
Najpierw miałem być najlepszy w klasie. Potem – dostać się na prawo. Gdy zrezygnowałem ze studiów i poszedłem do pracy w agencji kreatywnej, matka przez rok nie odezwała się do mnie słowem. Kiedy wreszcie odezwała się znowu, zaczęła sugerować, że powinienem sobie wreszcie kogoś znaleźć.
Znajdowałem kilka razy, ale zawsze coś było nie tak. Za głośna, za bezczelna, za mało kobieca… Nigdy nie sprostały wymaganiom.
Natalia była inna. Delikatna, cicha, uprzejma, ale też stanowcza. Przy niej nie musiałem grać. I po raz pierwszy poczułem, że chcę się nią pochwalić, pokazać ją mojej rodzinie. Przedstawić nie jak egzamin do zaliczenia, ale jako kobietę mojego życia.
Postanowiłem zaprosić ją na niedzielny obiad do domu rodziców. Bez uprzedzenia, bez przygotowań. Chciałem, żeby poznali ją taką, jaką jest. Jeśli mają ją zaakceptować, niech zrobią to od razu.
Stresowała się
Z duszą na ramieniu zatrzymałem się samochodem pod bramą mojego rodzinnego domu.
– Na pewno twoja rodzina nie będzie miała nic przeciwko? – zapytała Natalia.
– Będzie dobrze – odpowiedziałem, biorąc ją za rękę. – Po prostu bądź sobą.
Drzwi otworzyła mama. Natalia uśmiechnęła się do niej uprzejmie i wyciągnęła dłoń.
– Dzień dobry, jestem Natalia. Miło mi panią poznać.
Mama spojrzała na jej rękę przez moment, po czym w końcu ją uścisnęła. Krótko, chłodno, jakby dotykała papieru ściernego.
– Myślałam, że przyjedziesz sam – powiedziała, odwracając się na pięcie i prowadząc nas do salonu. – Stół już nakryty.
Tata podniósł wzrok znad gazety. Skinął mi głową i nawet coś na kształt uśmiechu przemknęło mu przez twarz, ale zaraz zgasł. Natalia powiedziała „dzień dobry”, a on odpowiedział niemal bezgłośnie, nie patrząc jej w oczy. Moja siostra Marta siedziała przy stole i przewijała coś w telefonie. Gdy nas zobaczyła, uniosła brew i uśmiechnęła się z tym swoim pasywno-agresywnym wdziękiem.
– No, no, braciszku, kto by pomyślał, że ty jeszcze kogoś zdołasz przyprowadzić. Miło cię poznać, Natalio. – Podeszła i ucałowała ją w policzek, ale coś w tym geście było zbyt teatralne.
Odgrywali szopkę
Zajęliśmy miejsca. Mama podała rosół. Natalia była uprzejma, rozmawiała z moją siostrą, próbowała znaleźć wspólne tematy z mamą, chociaż te rozmowy wyglądały raczej jak przesłuchania.
– Czym się zajmujesz? – zapytała mama, stawiając przed nią półmisek z mięsem.
– Pracuję jako tłumaczka – odpowiedziała spokojnie Natalia. – Głównie teksty specjalistyczne, medyczne i prawnicze.
– Czyli siedzisz w domu z komputerem. No, lepsze to niż nic – skwitowała mama.
Marta włączyła się z błyskiem w oku.
– A wcześniej robiłaś coś bardziej… stabilnego? Bo tłumaczenia to chyba nie dają zbyt dużego poczucia bezpieczeństwa, nie?
– Robię to od kilku lat i naprawdę dobrze sobie radzę – odparła Natalia z uśmiechem, ale widziałem, jak mocniej ścisnęła widelec.
Mama wciągnęła głośno powietrze przez nos, jakby właśnie zawyrokowała.
– Czasy się zmieniły. Kiedyś kobieta miała męża, dom, dzieci. Teraz wystarczy komputer i już jest się „spełnioną”.
Dokuczali jej
Przez chwilę było cicho. Marta przeciągnęła się teatralnie i zwróciła się do mnie:
– Pamiętasz Kasię? Ta to przynajmniej miała ambicje. A teraz Natalia. Inna bajka. Jakbyś na złość wybierał.
Widziałem, że Natalia twarz miała bladszą niż zwykle, ręce zaczęły jej się lekko trząść. Nagle odsunęła krzesło.
– Przepraszam, ja nie dam rady – powiedziała cicho i wstała.
Wyszedłem za nią, zostawiając talerz z niedojedzonym mięsem. Otworzyłem drzwi i odprowadziłem ją spojrzeniem, kiedy szła w stronę auta.
– Zabawna dziewczyna – powiedziała mama zza moich pleców, nie podnosząc głosu. – Trochę histeryczna, nie sądzisz?
Następnego dnia poszedłem znów do rodzinnego domu. W głowie kotłowały mi się myśli. Słowa, których nie powiedziałem w niedzielę, dławiły mnie od środka. Wiedziałem, że jeśli nie powiem ich teraz, nie powiem już nigdy.
Matka otworzyła drzwi jak zwykle – z miną, jakby czekała na inspekcję sanepidu, nie na syna.
– Coś się stało? – zapytała, nie ruszając się z progu.
– Chciałem porozmawiać – odpowiedziałem. – Możemy?
Było mi wstyd
Zawahała się tylko przez ułamek sekundy, ale to wystarczyło. Matka stanęła naprzeciwko, z założonymi rękami. Ojciec zniknął w korytarzu, a Marta oczywiście wszystkiego słuchała.
– Chciałem powiedzieć, że to, co się stało na obiedzie… to było po prostu okrutne – zacząłem, patrząc matce w oczy.
– Okrutne? Bo ktoś powiedział, co myśli?
– Ona była uprzejma, miła, a wy z niej zrobiliście ścierkę! Zaczęliście ją oceniać po minucie rozmowy. Nie daliście jej żadnej szansy.
– Bo to nie dziewczyna dla ciebie – odpowiedziała sucho. – Ty zawsze musisz mieć jakieś dramaty.
– Dramaty? Dramatem to jest ten dom! To, że wszystko tu musi być pod linijkę, bez emocji, bez prawdziwego kontaktu. Nawet nie zapytałaś mnie, czy jestem szczęśliwy.
– No weź, Karol – wtrąciła się Marta. – Nawet tata nie powiedział nic, i to był jego sposób, żeby ci pokazać, co myśli.
Okazali się bezduszni
Spojrzałem w stronę korytarza. Ojciec stał tam, oparty o framugę, z rękami w kieszeniach. Nie odezwał się ani słowem. Jak zawsze.
– To, że nic nie mówi, nie znaczy, że ma rację – syknąłem.
– To znaczy, że wie, kiedy milczeć – odpowiedziała matka. – Może powinieneś się tego od niego nauczyć.
Chciałem jeszcze coś dodać, jakieś mocne słowo na koniec, ale czułem, że nie potrafię już rozmawiać z nimi jak człowiek.
– To był ostatni raz, kiedy pozwolę wam traktować mnie jak projekt, który trzeba naprawić. Od teraz żyję po swojemu – powiedziałem.
Nie czekając na odpowiedź, wyszedłem, zamykając za sobą drzwi z takim impetem, że aż zadrżała szyba w kredensie. Nie zadzwoniłem do nich przez kolejne tygodnie.
Opamiętał się
Pewnego popołudnia, kiedy Natalia była na zakupach, zadzwonił telefon. Numer nieznany. Odebrałem bez przekonania.
– Karol? – rozpoznałem głos ojca od razu. Suchy, lekko zachrypnięty, jakby nie używał go od miesięcy.
– Tak, tato.
– Może wpadniecie kiedyś na kawę? – zapadła chwila ciszy. – Tylko we dwoje. Bez tamtego cyrku.
Usiadłem na kanapie, trzymając telefon przy uchu, jakby był zrobiony z lodu.
– Z Natalią?
– Tak – poprawił się cicho. – Przepraszam. Nie umiem z tymi kobietami czasem… Ale może spróbujemy od nowa?
– Nie wiem, tato – odpowiedziałem po chwili. – Ale dziękuję, że zadzwoniłeś.
Zakończyliśmy rozmowę bez planu. Nie było daty ani konkretnej propozycji. Tylko ten jeden gest – ledwie dostrzegalny, ale prawdziwy. Wieczorem opowiedziałem o tym Natalii. Słuchała uważnie, a potem tylko powiedziała:
– Zawsze można zacząć od nowa. Ale to musi być twoja decyzja.
Dałem mu szansę
Zajechaliśmy pod dom moich rodziców późnym popołudniem. Ojciec otworzył drzwi i uśmiechnął się lekko.
– Wejdźcie – powiedział tylko. – Kawa się parzy.
Nie było matki, nie było spiętych min ani złośliwych komentarzy Marty. Tylko my troje i cichy zegar na ścianie.
– Dobrze ci w tej pracy? – zapytał w końcu ojciec.
– Tak. Lubię ją. Lubię ludzi, z którymi pracuję – odpowiedziałem, nie do końca wiedząc, czy to pytanie miało znaczenie.
– A ty, Natalio? – przeniósł wzrok na nią. – Tłumaczenia, tak?
– Tak. Medyczne głównie. Trochę też prawniczych. Lubię precyzję języka.
Ojciec pokiwał głową, jakby właśnie przetwarzał informację o czymś bardzo skomplikowanym. Potem wyciągnął rękę i przysunął do Natalii talerzyk z ciastem.
– Spróbujcie. Wyszedł mi dziś trochę zbyt słodki, ale trudno – mruknął.
Natalia wzięła kawałek i podziękowała. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o pogodzie, o tym, że ogród w tym roku zarósł trawą, bo matka nie pozwalała mu kupić nowej kosiarki. O niczym istotnym. Ale ten brak spięcia, to że ojciec patrzył na nas, a nie przez nas, wystarczyło, żebym poczuł ulgę.
Karol, 33 lata
Czytaj także:
- „Na plaży w Mielnie spotkałem miłość życia. Widziałem, co błyszczy na jej palcu, ale facet nie ściana, da się przesunąć”
- „Przystojny amant z klubu seniora rozkochał mnie w sobie. Wykorzystał moje łase na miłość serce staruszki”
- „Brat oskarżył mnie o kradzież rodzinnych pamiątek. List od mamy sprawił, że zerwaliśmy kontakt na zawsze”

