„Zaplanowałem 33. urodziny mojej żony, żeby podreperować nasze małżeństwo. A ona w prezencie zrujnowała mi życie”
„Przyjechałem do restauracji ponad godzinę wcześniej. Chciałem mieć pewność, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Tort był w lodówce, tak jak ustaliliśmy. Czekałem na gości przed lokalem i wtedy to zobaczyłem”.

- Redakcja
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz Daria się do mnie przytuliła tak naprawdę. Tak od serca, bez pośpiechu i bez patrzenia na telefon. Od kilku miesięcy wszystko między nami było jakieś... nijakie. Cisza przy kolacji, chłodne „dobranoc”, spojrzenia raczej gdzieś obok niż na siebie. I mimo że nic się oficjalnie nie wydarzyło, ja czułem, że coś między nami się kończy. Powoli, cicho, niezauważalnie.
Dlatego postanowiłem zorganizować jej niespodziankę na urodziny. Z rozmachem, ale romantycznie. Żeby przypomnieć jej – i sobie – że jeszcze jest coś, co można uratować. Pomógł mi Kacper, kolega z pracy. Ekstrawertyk, złoty chłopak, zawsze chętny do pomocy. Razem zarezerwowaliśmy stolik w restauracji, ustaliliśmy menu, dekoracje, muzykę. Wszystko.
– Zrobimy jej wieczór życia, stary – powiedział Kacper przy kawie w biurze. – Zasługuje na to.
– Mam tylko nadzieję, że jeszcze jej zależy – mruknąłem bardziej do siebie.
W dniu jej urodzin dostałem od niej SMS-a:
„Kochanie, dziś wrócę później. Lekcje się przeciągają. Nie czekaj z kolacją”.
Uśmiechnąłem się. Idealnie. Nie wiedziała, że za parę godzin czeka ją niespodzianka. Nie wiedziałem, że to ja będę zaskoczony. I że tamtego wieczoru moje życie się rozpadnie.
Też sprawiła mi niespodziankę
Przyjechałem do restauracji ponad godzinę wcześniej. Chciałem mieć pewność, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Kelnerzy kończyli ustawianie świec na stolikach, kwiaty dotarły przed chwilą. Tort był w lodówce, tak jak ustaliliśmy.
– Ma pan pewność, że żona nic nie podejrzewa? – zapytał z uśmiechem kierownik sali.
– Nic. Myśli, że siedzę w domu z pizzą i serialem – odpowiedziałem półżartem.
Wyszedłem na zewnątrz, żeby złapać trochę świeżego powietrza. Wtedy to zobaczyłem. Daria szła chodnikiem... uśmiechnięta. Obok niej Kacper. Ich ręce się stykały. Na moment stanęli przy bocznym wejściu. Coś do siebie powiedzieli, a potem... ona się do niego przytuliła. I pocałowała go. Nie w policzek. W usta. Powoli, świadomie, bez cienia skrępowania.
Zamarłem. Instynktownie cofnąłem się do wnętrza lokalu i ukryłem za zasłoną. Serce waliło mi jak szalone. Myślałem, że może źle widzę. Że to jakiś koszmarny przypadek. Ale nie. To była moja żona. I mój przyjaciel.
Usiadłem w pustym kącie restauracji. Dłonie mi drżały. W głowie dudniły mi tylko dwa słowa: „To niemożliwe”. A potem kolejne: „To przecież dziś jej urodziny”. Usłyszałem ich rozmowę, gdy wchodzili, przyciszone głosy.
– Nie powinniśmy tu być...
– Spokojnie, nikt się nie dowie. Wiktor przyjdzie za godzinę.
Uciekłem tylnym wyjściem. Bez słowa. Zostawiłem za sobą tort, świece, kwiaty. I własne serce.
Próbowała zrzucić winę na mnie
Nie spałem tej nocy ani minuty. Leżałem na kanapie, w ubraniu, z pustym spojrzeniem w sufit. Próbowałem zrozumieć. Może to był moment słabości? Może Kacper ją zmanipulował? A może... może już od dawna nic nie było między nami?
Rano Daria wróciła jak gdyby nigdy nic. Wzięła szybki prysznic, zaczęła parzyć kawę.
– Jak minął wieczór? – zapytała z uśmiechem, nie patrząc mi w oczy.
– Widziałem was – powiedziałem cicho.
Zamarła. Ręka z kubkiem zatrzymała się w połowie drogi do ekspresu. Powoli się odwróciła.
– Słucham?
– Wczoraj. W restauracji. Ciebie i Kacpra. Widziałem, jak się całujecie.
– Zwariowałeś? Co ty w ogóle wygadujesz?
– Nie kłam. Stałem dosłownie kilka metrów dalej – podszedłem bliżej. – To miała być niespodzianka. Twoje urodziny. Miałem cię zaskoczyć. A zobaczyłem... to.
– Wiktor, to nie tak... – zaczęła, ale jej głos się załamał. – Ty przez ostatnie miesiące byłeś nieobecny. Martwy emocjonalnie. Nie widziałeś mnie. Nie słyszałeś.
– I dlatego się z nim przespałaś? Bo nie zrobiłem ci herbaty wieczorem?
– Nie spałam z nim! – wrzasnęła. – To był tylko... moment. Potrzebowałam czułości. I tak, to twoja wina. Zamieniłeś nasze życie w rutynę. Zgasłeś!
– Ja zgasłem? A ty po prostu się odwróciłaś i poszłaś w cudze ramiona?
Wzięła płaszcz i wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami. Zostałem sam. I po raz pierwszy poczułem, że naprawdę wszystko się sypie.
Myślałem, że to przeze mnie
Zadzwoniłem do Oliwii wieczorem. Wiem, że siostra Darii raczej nie wtrącała się w nasze sprawy, ale potrzebowałem z kimś pogadać. Z kimś, kto znał ją lepiej niż ja sam w tej chwili.
Spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko jej pracy. Przyszła w płaszczu, z włosami spiętymi w niedbały kok, jak zawsze opanowana.
– Źle wyglądasz – powiedziała zamiast „cześć”.
– Bo właśnie mi się życie rozpadło – odparłem i wziąłem łyk zimnej już kawy.
– Daria ci powiedziała?
– Nie. Widziałem. Ich. Wczoraj. W restauracji.
Zamilkła. Przez chwilę tylko patrzyła na mnie, bez słów.
– Wiktor... Ja coś podejrzewałam. Ona ostatnio... była inna. Nerwowa. Nieobecna. Unikała rozmów. Ale nie myślałam, że to poszło tak daleko.
– Kacper. Rozumiesz? Mój znajomy. Pomagał mi wszystko zorganizować. A równocześnie...
– Zdrady się nie usprawiedliwia. Nigdy. Nawet jeśli między wami coś się wypaliło.
– Może to ja ją do tego doprowadziłem? Wpadłem w rutynę, zasiedziałem się w pracy. Zamykałem się w sobie.
– Możesz być zmęczony, możesz być zamknięty, możesz być nawet czasem cholernie nudny. Ale nikt nie zasługuje na to, żeby go okłamywać. Zresztą... – pochyliła się nad stołem – Ona to wybrała. Nikt jej nie zmuszał.
– Chciałem jej dać miłość. A dałem ciszę.
– Może. Ale zdrady nie da się wytłumaczyć brakiem czułości. Albo się z kimś rozmawia. Albo się odchodzi. Ale nie tak.
Po tej rozmowie nie byłem spokojniejszy. Ale przynajmniej przestałem się obwiniać. Przynajmniej trochę.
Potrzebowała czegoś więcej
Wróciła późnym wieczorem. Bez zapowiedzi, bez słowa. Po prostu przekręciła klucz i weszła. Usiadła przy stole, zdjęła płaszcz. Nie patrzyła na mnie. Usiadłem naprzeciw niej. Nie miałem siły na krzyki. Zresztą... wszystko już zostało powiedziane. To, co najważniejsze, wydarzyło się bez słów.
– Musimy jeszcze pogadać – powiedziałem cicho, zmęczony.
Daria skinęła głową. Milczała chwilę, po czym powiedziała:
– Nie planowałam tego. Naprawdę. To miało się skończyć, zanim się zaczęło.
– A zaczęło się kiedy?
Zawahała się. Popatrzyła na mnie – pierwszy raz od tygodni prosto w oczy.
– Kilka miesięcy temu. Spotkaliśmy się przypadkiem poza waszą pracą. Rozmawialiśmy. Było miło. Potem... jakoś tak. Wiesz, jak to działa.
– Wiem, jak to działa. Tylko nie wiem, jak się to czuje, kiedy zdradzasz kogoś, kto codziennie myśli, że ci ufa.
Daria spuściła głowę. Przez moment myślałem, że zacznie płakać, ale nie. Była lodowato spokojna.
– On nie znaczy więcej niż ty. Ale był... uważny. Słuchał mnie.
– A ja byłem kim? Meblem?
– Byłeś wszystkim. A potem... nie wiem. Przestaliśmy się spotykać. Byłeś, ale jak cień. A ja... potrzebowałam kogoś, kto mnie zobaczy.
– To dlatego postanowiłaś się schować za jego plecami?
– Nie chciałam, żebyś się dowiedział.
– To dlaczego to zrobiłaś?
– Bo czułam się samotna. A on był... tam.
Nie odpowiedziałem. Wstałem. Wziąłem tylko klucze i wyszedłem. Nie trzaskałem drzwiami. Nie miałem już siły nawet na złość.
To było nawet gorsze
Czekałem na niego pod biurem. Wyszedł jak zawsze – nonszalancki, z torbą przewieszoną przez ramię, słuchawkami w uszach. Zatrzymał się, gdy mnie zobaczył. Wyjął jedną słuchawkę.
– Wiktor... – zaczął ostrożnie. – Posłuchaj, ja...
– Pogadajmy.
Skinął głową. Poszliśmy do kawiarni obok. Usiadł naprzeciwko mnie, wyraźnie spięty. Patrzył wszędzie, tylko nie na mnie.
– Zniszczyłeś wszystko – powiedziałem bez emocji.
– Nie planowałem tego. To po prostu się stało.
– Tak się mówi, jak się coś rozleje na koszulę. To była twoja decyzja.
– Wiktor, przysięgam ci, to nie było celowe. Daria... Ona była nieszczęśliwa. Próbowałem jej pomóc. Rozumiesz? Byłem blisko. Az zbyt blisko.
– Pomóc? Świetnie ci wyszło. Naprawdę. Wiesz, co jest najgorsze? Że ja ci ufałem. Ty nie byłeś tylko znajomym. Byłeś jednym z niewielu ludzi, których uważałem za przyjaciół.
– Nadal jestem tym samym człowiekiem.
– Nie. Jesteś tchórzem. Przyjaciel nie śpi z żoną przyjaciela. I nie patrzy mu w oczy dzień po dniu, planując za jego plecami jego własne upokorzenie.
Zamilkł. Wiedział, że nie ma co odpowiedzieć. Wstałem. On został przy stoliku, zgarbiony, mniejszy niż kiedykolwiek.
– Życzę ci, żebyś kiedyś poczuł się tak jak ja wtedy, w tej restauracji.
Nie spojrzałem za siebie, wychodząc. Nie było już nic do dodania. Ani jemu, ani sobie.
Nie jestem bez winy
Wróciłem do mieszkania, które już nie było moim domem. Niby wszystko wyglądało tak samo – kubki w szafce, nasze zdjęcie na komodzie, koc przewieszony przez kanapę. A jednak... cisza, jaka tam panowała, nie była już tylko chwilowym milczeniem. Była końcem czegoś. Może nas.
Tort stał w lodówce. Ktoś dostarczył go z restauracji. Nie miałem siły go wyrzucić. Otworzyłem butelkę wina, którą miałem otworzyć po kolacji w restauracji. Usiadłem na kanapie z kieliszkiem w dłoni i patrzyłem w ciemność. W głowie krążyło mi jedno pytanie, które wracało jak bumerang: kiedy to się tak naprawdę zaczęło?
Nie tego wieczoru. Nie w pocałunku. Może wtedy, gdy przestałem pytać, jak ona się czuje. Gdy uznałem, że wystarczy, że jestem. Może wtedy ona zaczęła znikać – kawałek po kawałku. Może oboje znikaliśmy. Tyle że ona szybciej.
Nie wiem, co będzie jutro. Nie wiem, czy ją zostawię. Nie wiem, czy będę umiał znów jej zaufać. A może... po prostu już nie ma komu ufać. Tak nagle skończyło coś, czego nie umiem nawet nazwać. I nic nie boli tak, jak świadomość, że nie zauważyłem momentu, w którym przestałem być dla niej kimś, a stałem się tłem.
Wiktor, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Od początku nie chcieliśmy dzieci. Teraz żona jest w ciąży i każe mi wybierać, bo jej się odwidziało”
- „Chciałam się rozwieść, ale bałam się wziąć winę na siebie. Postanowiłam zaryzykować i znaleźć mojemu mężowi kochankę”
- „Wszyscy mówili mi, że facet po rozwodzie jest jak odgrzewany kotlet. Rzeczywistość szybko pokazała, że to prawda”

