„Zamówiłam gofra z jagodami. Dostałam rachunek na 52 zł i numer od kelnera, który zmienił moje życie”
„Od tego czasu przez następnych kilka dni aż do mojego wyjazdu widywaliśmy się codziennie. Pożegnanie było dużo trudniejsze, niż myślałam. Całą drogę w pociągu myślałam o nim i o naszych spotkaniach. Jak nastolatka przerabiałam w myślach każdą rozmowę. Było mi szkoda, że nasza przygoda musiała się skończyć”.

- Listy do redakcji
Nadeszły moje pierwsze wakacje od czasu, jak rozstałam się z moim facetem. Te miały być zupełnie inne, bo mam czternastomiesięcznego syna, Adama. Zeszłoroczne, gdy był malutki, a jego tata był z nami, były koszmarne. Czemu? Jego tata ma ogromne problemy z alkoholem. Ja nie wiem, gdzie miałam oczy i czemu nie odeszłam wcześniej. Nie żałuję, że mamy Adasia, ale gdybym jakoś przejrzała na oczy wcześniej, nigdy by go nie było. To też prawda – a już na pewno nie z tym tatusiem.
Tak czy owak, nie można było tego ciągnąć. Nie chciałam, by syn wychowywał się przy kimś, kto niemal codziennie robi awantury. To nie jest środowisko dla dziecka. Daruję sobie opowiadanie o ostatnich szansach, których nawet nie umiem policzyć, ale było ich bez liku.
Obecnie byliśmy sami z moim małym chłopcem od kilku miesięcy. Chciałam jednak, by wakacje były prawdziwe i przyjemne dla nas obojga. Postanowiłam więc, że pojedziemy nad morze. Nie byłam tam od kilku lat, a czułam ogromną potrzebę zmiany i zrobienia czegoś dla siebie i dziecka.
Mój były oczywiście dostał szału, jak usłyszał, że tegoroczne wakacje będą bez niego. Może i się rozstaliśmy, ale ma prawo spędzać z dzieckiem urlop – usłyszałam. No może i ma, ale musiałby być trzeźwy, a ja kolejnego takiego, gdzie boję się zostawić z nim dziecko, nie chciałam.
Wyjazd był droższy, niż planowałam
I tak to już chyba jest z wakacjami. Wynajęłam nam pokoik w agroturystyce z jednym łóżkiem, bo mały i tak śpi ze mną. Była tam możliwość korzystania ze wspólnej kuchni, więc trochę udawało się przyoszczędzić na żywieniu, ale wiadomo… przecież nikt nie będzie sobie też wszystkiego odmawiał.
Zresztą Adaś już miał rozszerzaną dietę, więc warto byłoby, żeby nad morzem miał możliwość spróbowania ryby. No i to jest coś, czego nie zrozumiem. Niby tam na miejscu łowione, więc nie ma kosztów transportu itp., a jednak nie ma droższej ryby niż nad morzem. Nie wiem, czemu jest taka prawidłowość, ale jest.
No i kolejna rzecz, która od zawsze mi się z morzem kojarzyła to gofry z owocami. Gdy szliśmy na plażę czy plac zabaw, po drodze codziennie kupiłam jakiś inny. Mały nie powinien jeść dużo słodkiego, ale są przecież wakacje, a poza tym owoce są zdrowe – tłumaczyłam sobie wyrzuty sumienia.
Czasem na jakiś posiłek szliśmy do baru, ale któregoś dnia zdecydowałam się na obiad w restauracji. Mijała nam już połowa urlopu, więc uznałam, że możemy sobie pozwolić na bardziej ekstrawagancką wyprawę. Ryba oczywiście swoje kosztowała, ale była absolutnie pyszna. Pewnie dlatego skusiłam się na deser – oczywiście gofra z owocami. Także i on był zdecydowanie lepszy od tych kupowanych w budkach, gdzie bita śmietana jest wyciskana z tubki. Gdy jednak przyszło do płacenia rachunku, dostałam prawie zawału. Wyszło ponad sto pięćdziesiąt złotych, z czego nasz deser kosztował pięćdziesiąt dwa złote.
Pomyślałam, że to pomyłka
Zawołałam kelnera.
– Niestety, taka jest cena – powiedział i podał menu.
– Nie wiem, czemu zakładałam, że kosztuje podobnie jak wszędzie… – niemal wyszeptałam, a gdy zwracałam mu kartę, wsunął mi do dłoni małą kartkę.
– To i tak bez znaczenia, bo jak się pani przyjrzy, rachunek jest opłacony.
– Jak to ? – zapytałam głupkowato i zamrugałam z niedowierzaniem.
Absolutnie nie spodziewałam się czegoś takiego i nie zauważyłam, że napisano: zapłacono. Rozejrzałam się nerwowo po sali, ale nie było tam nawet jednej znajomej twarzy. Czyżby mój były tu dojechał i liczył, że tak wkupi się w łaski? Potem spojrzałam znowu na kelnera, który stał obok, widocznie rozbawiony i puścił mi oczko. Wtedy przypomniałam sobie, że w dłoni mam jakiś liścik.
Otworzyłam go, a tam był numer telefonu i imię: Łukasz. Poczułam się trochę jak nastolatka, ale z drugiej strony zapłacił za mój obiad i deser. Dobrze byłoby chociaż podziękować – pomyślałam, ale i tak trudno mi było się zebrać, żeby zadzwonić. Czułam się jakoś dziwnie z tą myślą. W końcu się przemogłam i zadzwoniłam następnego dnia po południu i umówiliśmy się na spacer po molo i kawę.
Spotkanie mnie zaskoczyło
Dalej czułam się jak uczennica. Na spotkanie szłam z drżącymi dłońmi. Zobaczyłam go już w oddali, jak siedział na ławce przy molo z piękną, ogromną różą i cudownym uśmiechem, od którego serce zabiło mi szybciej. Uspokój się, to tylko wakacje – pomyślałam.
Gdy tylko ruszyliśmy na spacer, powiedziałam:
– Czuję się trochę niezręcznie, z tym że zapłaciłeś za mnie rachunek.
– Ale tylko tak mogłem mieć nadzieję, że spotkasz się ze mną, żeby pogadać, chociażby o zwrocie kasy – powiedział ze śmiechem. – Żeby było jasne – nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy. Masz dość wydatków przy dziecku, a dla mnie to była przyjemność.
– I tak nie mogłeś mieć pewności, że zadzwonię – powiedziałam.
– Kto nie ryzykuje, nie pije szampana – powiedział i puścił do mnie oko.
– Ze mną to raczej kefir.
– Może być kefir – roześmiał się serdecznie.
Spacerowaliśmy tak jeszcze chwilę. Adaś bardzo pozytywnie na niego reagował i szukał możliwości interakcji, podając mu zabawki z wózka.
Okazało się, że Łukasz sam jest świeżo po rozwodzie, a mężem był raptem przez pół roku. Byłby jeszcze krócej, gdyby dowiedział się wcześniej, że żona zdradziła go w dzień wesela z jego najlepszym przyjacielem. Historia jak z filmu, ale nie dziwiłam się, że złamało mu to serce i nie umiał wybaczyć.
Byłam szczera
Dwa dni później, gdy spotkaliśmy się na plaży i Adaś ładnie bawił się w piasku, postanowiłam poruszyć pewien temat, który nurtował mnie w sumie od początku.
– Łukasz… jestem matką z dzieckiem… nie jestem zainteresowana przygodnym seksem…
Popatrzył na mnie i zamrugał widocznie zdziwiony, co mnie bardzo zaskoczyło – oczywiście pozytywnie.
– Skąd pomysł, że po to zacząłem tę znajomość?
– No bo czego można oczekiwać po turystce i takim spotykaniu się? To chyba klasyka…
– Być może, ale ja po prostu chciałem pogadać, spotkać się z kimś życzliwym, a że mi się podobasz… to jednak nie znaczy, że spotykam się z tobą w jednym celu.
Od tego czasu przez następnych kilka dni aż do mojego wyjazdu widywaliśmy się codziennie. Pożegnanie było dużo trudniejsze, niż myślałam. Całą drogę w pociągu myślałam o nim i o naszych spotkaniach. Jak nastolatka przerabiałam w myślach każdą rozmowę. Było mi szkoda, że nasza przygoda musiała się skończyć.
Ten telefon zmienił moje życie
Po wakacjach wróciłam do codziennego życia, choć nie było to łatwe. Chyba nigdy po urlopie nie jest. Od czasu do czasu pisaliśmy do siebie smsy, ale miałam wrażenie, że rozmowa się nie klei. I tak minęło kilka tygodni. Któregoś dnia zadzwonił.
– Daleko masz do dworca?
Powiedzieć, że to pytanie mnie zaskoczyło, to niedomówienie. Przez chwilę milczałam, po czym powiedziałam, że jakieś trzydzieści minut autem.
– OK, to czekam – powiedział i się rozłączył. Popatrzyłam na telefon z niedowierzaniem. Poczułam, że tętno mi przyspiesza. Zadzwoniłam do mamy i zapytałam, czy mogę jej podrzucić Adasia na parę godzin, bo coś mi nagle wypadło. Babcia jak to babcia, szczęśliwa, że zobaczy wnuka, oczywiście się zgodziła. To szczęście mieć dziadków w zasięgu ręki.
Weszłam na dworzec, który nie był wielki, a na środku stała fontanna i on tam był. Siedział obok. Nie mogłam w to uwierzyć. Ruszyłam w jego stronę i zatopiłam się z jego ramionach.
– Co tu robisz?
– Szukam pracy, wynająłem jakąś kawalerkę na jakiś czas.
– Ale… czemu tu?
– W moim rodzinnym mieście nic mnie już nie trzyma, jak sama wiesz, a tu… jesteś ty – powiedział i znowu mnie pocałował, a ja poczułam, że moje ciało płonie.
Od tego czasu minął już rok. Czuję się szczęśliwa i zakochana. Oczywiście mam problemy z ojcem Adasia i inne, ale odkąd mam koło siebie Łukasza, czuję, że poradzę sobie ze wszystkim. Czasem warto przepłacić za gofra.
Alicja, 33 lata
Czytaj także:
- „Kochanka męża uratowała mnie po 15 latach gnicia w małżeństwie. Jeden SMS w jego telefonie szybko otworzył mi oczy”
- „Tomek oświadczył się, a potem zmusił mnie do podpisania intercyzy, której nie rozumiałam. A niby tak mnie kochał”
- „Zasuwałam na dwa etaty, żebyśmy mieli, za co żyć. A mąż tylko spał, jadł i wyciągał rękę po moje pieniądze”

