Reklama

Każde lato spędzam jako opiekunka kolonii w mazurskim ośrodku. To właśnie tutaj, trzy lata temu, po raz pierwszy spotkałam Bartka. Wszedł do ośrodka z szerokim uśmiechem, pełen energii, gotów zaskarbić sobie sympatię wszystkich. Od razu poczułam, że ten chłopak wniesie coś nowego w moje życie. Od początku coś nas przyciągało, choć starałam się trzymać dystans.

Bartek był jak powiew świeżości w moim uporządkowanym świecie. Mimo że serce mówiło mi jedno, rozsądek przypominał o zasadach, ale i bolesnych doświadczeniach.

– Nie jesteś trochę zbyt surowa dla siebie? – zapytał Bartek pewnego dnia, patrząc mi prosto w oczy.

To był początek historii, która miała odmienić moje życie.

Serce zabiło mi szybciej

Pewnego wieczoru Bartek zaproponował spacer po ośrodku. Słońce powoli zachodziło, malując niebo odcieniami różu i pomarańczy. Wiedziałam, że wydarzy się coś, na co oboje czkaliśmy już od dłuższego czasu. Szliśmy ścieżką wzdłuż jeziora, rozmawiając o codziennych sprawach, gdy nagle Bartek zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy.

– Od jakiegoś czasu chciałem ci powiedzieć, że jestem w tobie zakochany. Wiem, że może to cię zaskoczyć, ale musiałem być szczery.

Te słowa sprawiły, że serce zabiło mi szybciej. Czułam, jak wszystko we mnie wibruje. W głębi duszy wiedziałam, że ten moment nastąpi, ale nie spodziewałam się, że wywoła we mnie tak silne emocje. Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać myśli.

– Też coś do ciebie czuję – przyznałam, walcząc z wewnętrznym lękiem. – Ale wiesz, jak ważne są dla mnie zasady. Nie chcę komplikować sobie życia.

Bartek uśmiechnął się do mnie.

– Może po prostu cieszmy się tym, co jest teraz? Być tu i teraz, bez zbędnych planów.

Z jednej strony coś we mnie krzyczało, by podążyć za sercem, ale z drugiej strony wciąż trzymały mnie moje własne zasady. To była walka pomiędzy sercem a rozumem. Wiedziałam, że decyzja, którą podejmę, zaważy na naszej przyszłości. Jednocześnie czułam, że ten zakazany romans może przynieść mi więcej, niż się spodziewam.

Bałam się miłości

Moja relacja z Bartkiem szybko przekształciła się w coś bardziej intensywnego, niż mogłam sobie wyobrazić. Spotykaliśmy się codziennie, starając się wykorzystać każdy wolny moment na wspólne chwile. Czasami chodziliśmy na długie spacery po lesie, odkrywając urokliwe zakątki ośrodka, innym razem siedzieliśmy przy ognisku, rozmawiając do późnych godzin nocnych. Z każdym dniem byłam coraz bardziej zaangażowana. Granice, które kiedyś wydawały mi się nieprzekraczalne, zaczynały się zacierać.

Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – powiedział Bartek pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy nad brzegiem jeziora. Po zakończeniu kolonii będziemy się kontaktować, prawda?

Uśmiechnęłam się, starając się ukryć wzruszenie.

– Oczywiście – odpowiedziałam.

W jego oczach pojawił się błysk pewności.

– To, co mamy teraz, jest prawdziwe. Nie chcę tego stracić.

W tamtym momencie w mojej głowie pojawiły się wątpliwości. Bałam się, że nasza miłość jest tylko iluzją. Mimo wszystko postanowiłam cieszyć się tym, co mamy teraz, bez nadmiernego rozmyślania. Każdy uśmiech, każdy gest Bartka utwierdzał mnie w przekonaniu, że decyzja, by dać sobie szansę, była słuszna.

Nie tego się spodziewałam

Lato dobiegało końca, a z nim nasz intensywny, pełen emocji czas w mazurskim ośrodku. Dzieci wyjeżdżały, a ja wracałam do swojej codzienności. Początkowo, wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z Bartkiem były magiczne. Jednak z każdym dniem pojawiały się cienie niepewności. Próbowałam skontaktować się z Bartkiem. Na początku brak odpowiedzi na wiadomości i nieodbierane telefony tłumaczyłam sobie natłokiem obowiązków. Jednak im dłużej trwała cisza, tym większy niepokój we mnie narastał. Pewnego dnia, kiedy wróciłam z pracy, w skrzynce pocztowej znalazłam list.

Poznałam jego charakter pisma od razu. Drżącymi rękami otworzyłam kopertę, mając nadzieję, że rozwieje on wszystkie moje obawy. Jednak zamiast jasnych odpowiedzi, list wzbudził jeszcze więcej emocji. Bartek pisał o swoich uczuciach, o tym, jak wiele dla niego znaczył ten czas. Nie było jednak ani słowa o planach na przyszłość, ani o powodach jego milczenia. Zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak. Moja intuicja, którą wcześniej tłumiłam, teraz krzyczała głośno. Zdecydowałam się na test ciążowy. Wynik okazał się pozytywny. Moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Uczucie szczęścia, które wcześniej mnie wypełniało, ustąpiło miejsca zagubieniu i lękowi o przyszłość. Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo. W jednej chwili musiałam zmierzyć się z nową rzeczywistością, która była nie do przewidzenia.

Poczułam się zdradzona

Po odkryciu, że jestem w ciąży, musiałam zmierzyć się z nową rzeczywistością. W pierwszej kolejności próbowałam skontaktować się z Bartkiem. Musiałam mu powiedzieć o naszym dziecku. Jednak każde moje próby kończyły się niepowodzeniem. Telefony pozostawały nieodebrane, a wiadomości bez odpowiedzi. Pewnego dnia, podczas rozmowy z jedną z naszych wspólnych znajomych z kolonii, dowiedziałam się, że Bartek wyjechał do pracy za granicę. Ta informacja była dla mnie szokiem. Poczułam się zdradzona i opuszczona. Jak mógł wyjechać, nie mówiąc mi o swoich planach? Z ciężkim sercem usiadłam na ławce w parku. Wpatrywałam się w taflę jeziora, próbując uporządkować myśli. Wtedy zadzwoniłam do swojej najlepszej przyjaciółki.

Potrzebuję się wygadać – zaczęłam, próbując utrzymać spokój w głosie.

– Oczywiście. Co się dzieje?

Opowiedziałam jej o wszystkim, o letnim romansie z Bartkiem, o jego wyjeździe i o tym, że jestem w ciąży. Czułam, jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach.

– Nie wiem, czy sobie z tym wszystkim poradzę – wyznałam przez łzy. – Boję się, że nie dam rady wychować dziecka sama. Przyjaciółka słuchała cierpliwie, dodając mi otuchy i wsparcia.

Jesteś silna. Pamiętaj, że masz mnie i innych przyjaciół, którzy ci pomogą. Zawsze możesz na nas liczyć.

Jej słowa przyniosły mi chwilową ulgę, ale w głowie miałam chaos. Zastanawiałam się, czy będę w stanie podołać nowym wyzwaniom, które przede mną stoją. Wiedziałam jednak, że muszę zacząć planować swoją przyszłość na nowo, niezależnie od tego, co się wydarzy.

Nie mogłam dłużej milczeć

Postanowiłam napisać do Bartka list, w którym mogłabym wyrazić wszystkie emocje, które od dłuższego czasu mnie przytłaczały. Chciałam, żeby wiedział, co się wydarzyło i jakie są moje oczekiwania wobec niego. Pisałam, drżącą ręką układając słowa na papierze. Nie mogłam dłużej milczeć. Nasze wspólne lato było dla mnie czymś wyjątkowym, ale to, co wydarzyło się po zakończeniu turnusu, całkowicie zmieniło moje życie. Każde zdanie przepełniało mnie uczuciami, które trudno było mi opisać. Czułam się oszukana, zdezorientowana i samotna, ale jednocześnie wiedziałam, że muszę się skonfrontować z rzeczywistością. Pisząc, zadałam mu najważniejsze pytanie: Co teraz? Czy zamierzasz wziąć odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, czy zostawisz mnie samą w tej sytuacji?

Bałam się, że Bartek nie odpowie. Co, jeśli nie poczuje się gotowy na takie zobowiązanie? Moje emocje były pełne gniewu, żalu i nadziei na odpowiedź, która może rozwiać część moich wątpliwości. Jednak gdy skończyłam pisać, czułam się trochę lżej. Przelanie myśli na papier dało mi poczucie, że zrobiłam wszystko, co mogłam. List stał się dla mnie symbolem zamknięcia jednego rozdziału i być może początkiem nowego.

Zostawiłam list na biurku, gotowa wysłać go następnego dnia. Wiedziałam, że niezależnie od tego, jaka będzie odpowiedź Bartka, musiałam się przygotować na życie samodzielnej matki, ale miałam też nadzieję, że los może jeszcze przynieść niespodziewane rozwiązanie.

Natalia, 27 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama