Reklama

Lubię swoje życie. Mam własne mieszkanie, konto oszczędnościowe, znajomych, którzy mnie inspirują. Czasem tylko wieczorem, kiedy wracam z pracy i wszystko milczy, zaczyna mnie gryźć pytanie: „Czy to wszystko ma sens, jeśli nie ma się z kim tego dzielić?”.

Tomek miał być odpowiedzią. Byliśmy razem dwa lata. Delikatny, uważny, zakochany – przynajmniej na początku. Z czasem coraz mniej planował. Ja robiłam kolejne kroki w karierze, on mówił: „Ty to jesteś taka ogarnięta”. Ale ja nie chciałam, żeby mnie podziwiał. Chciałam, żeby był obok. Jako partner. Mężczyzna, z którym można coś budować. Pokazywałam mu pierścionki w witrynach, mówiłam pół żartem, pół serio, że „gdyby coś planował, to rozmiar mam 12”. Śmiał się. A kiedy zaprosił mnie na kolację, byłam pewna. Myślałam: to dziś. To się dzieje. Że wreszcie przestaniemy być tacy „bezpieczni”. Ale zamiast pierścionka dostałam coś, co pachniało tanio.

Nie na taki prezent czekałam

Gdy weszłam do restauracji, on już tam był. Siedział przy naszym stoliku przy oknie, lekko zdenerwowany, jakby coś ukrywał. Uśmiechnął się na mój widok, a ja – mimo że serce biło mi jak szalone – odpowiedziałam najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było mnie stać. Miałam na sobie czerwoną sukienkę, tę samą, w której byłam, kiedy pierwszy raz powiedział mi, że mnie kocha.

Wyglądasz obłędnie – powiedział, odrywając wzrok od talerza.

– Ty też niczego sobie – rzuciłam, starając się utrzymać luz, chociaż denerwowałam się.

Wszystko wskazywało na to, że to TEN wieczór. Zachowywał się inaczej, jakby coś planował. Nerwowe spojrzenia, poprawianie koszuli, kilka razy sięgał do kieszeni, po czym szybko zabierał rękę. Kiedy kelner przyniósł deser, spojrzał mi w oczy i powiedział:

– Mam coś dla ciebie.

Serce mi zamarło. I wtedy wyciągnął małe, owinięte w złoty papier pudełko. Dłonie zaczęły mi drżeć. Rozrywałam opakowanie powoli, jakby to była najważniejsza chwila mojego życia. W środku leżał… flakonik tanich perfum.

– To… to wszystko? – zapytałam, czując, jak coś we mnie pęka.

– Wiem, że to może nie to, czego się spodziewałaś, ale… zapach od razu skojarzył mi się z tobą.

– A mnie to się kojarzy z promocją w dyskoncie – wypaliłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.

Zapadła cisza. Spojrzał na mnie jak zbity pies, a ja czułam, jak fala gorąca zalewa mi policzki. Wyszłam szybko z restauracji. W drodze powrotnej do domu chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie. Nie chodziło o pieniądze. Chodziło o to, że on nawet nie wiedział, czego pragnę.

Może nie pasujemy do siebie?

– Mówiłam ci. Mówiłam, że on cię nie rozumie – Natalia nawet nie próbowała być delikatna.

Siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni, tej z dużymi oknami i pistacjową kawą, którą zawsze zamawiała. Ja dłubałam łyżeczką w lodach, które zdążyły się już roztopić. Wieczór wcześniej wciąż dudnił mi w głowie, a perfumy – te cholerne perfumy – leżały na blacie w kuchni, jak wyrzut sumienia.

– Może on po prostu się boi. Może chciał dobrze… – próbowałam go bronić, ale to brzmiało głupio nawet dla mnie.

– Julka. Ty naprawdę myślisz, że facet, który kocha, daje ci perfumy, kiedy ty od miesięcy mówisz o zaręczynach? – spojrzała na mnie ostro. – Może po prostu nie stać go na ciebie. I nie chodzi mi o pieniądze.

Zamarłam.

– A o co?

– O ciebie, Julka. Ty lecisz do przodu, a on drepcze w miejscu. Ty wiesz, czego chcesz, on czeka, aż życie samo się ułoży. Sorry, ale to nie jest partner. To pasażer.

Słowa Natalii cięły jak noże. Była brutalna, ale miała rację. Ja ciągle coś planuję, marzę, walczę o więcej. A Tomek? On żyje z dnia na dzień. Bez planu, bez wizji. Bez odwagi.

– Ale przecież… ja go kocham. Myślałam, że on też.

Miłość to nie wszystko, Julka. Serio. Miłość bez działania, bez decyzji, bez zaangażowania to tylko pusty gest. Jak te perfumy.

Wróciłam do mieszkania rozbita. Siadłam na kanapie i znów spojrzałam na flakonik. Stał niewinnie, pachniał ładnie, ale tanio. Tak właśnie zaczynałam czuć się w tym związku – ładnie, ale tanio. Nie chodziło o to, że oczekiwałam brylantu. Chciałam tylko wiedzieć, że on też to widzi: nas, wspólne życie, przyszłość.

Nic nie rozumiał

– Musimy pogadać – powiedziałam, ledwo przekroczyłam próg jego mieszkania.

Tomek uniósł brwi, zaskoczony. Przez dwa dni nie zadzwonił. Zero pytań, zero przepraszam. Jakby naprawdę nie rozumiał, że coś pękło.

– Okej… – powiedział ostrożnie i wskazał na kanapę. Usiadłam. On naprzeciwko mnie.

– Tomek, ja nie chcę robić z tego afery. Ale potrzebuję wiedzieć jedno. Czy ty… kiedykolwiek planowałeś się oświadczyć?

Zamilkł. Patrzył na mnie długo. Za długo.

– Nie wiem… Może… kiedyś… jak będzie lepszy moment…

– Ten moment nie przyjdzie sam, Tomek. Trzeba go stworzyć. A ty nic nie tworzysz. Ty tylko bierzesz, co daje dzień. Jakby wszystko miało się jakoś samo ułożyć. A nie ułoży się.

– Julka, ale… przecież nie chodzi o rzeczy. To był tylko prezent.

– Właśnie! Tylko prezent. Tylko dwa lata. Tylko życie. A ja już nie chcę żyć na „tylko”. Mam 26 lat, nie chcę budować relacji na chwilę.

Patrzył na mnie z mieszaniną żalu i strachu. Ale nie powiedział nic, co by mnie zatrzymało.

Wstałam. Zabrałam kurtkę. Nie chciałam robić scen. Ale kiedy zamykałam za sobą drzwi, miałam wrażenie, że zamykam coś więcej niż ten związek. Zamykam jakąś naiwną wersję siebie.

Po powrocie do domu płakałam długo. W ciszy. To nie był krzyk, to był cichy żal. Za tym, kim chciałam być z nim, a kim naprawdę byłam – kobietą, która dojrzała szybciej niż jej własny chłopak.

Wyżaliłam się mamie

– No cześć, córeczko – mama uśmiechnęła się, otwierając mi drzwi.

Stała w fartuchu, pachniało jabłecznikiem i herbatą malinową. Zawsze tak pachniał mój dom. Nie mówiłam, że przyjadę. Wsiadłam w pociąg spontanicznie – chciałam być gdzieś, gdzie mnie nikt nie pyta, czy wszystko okej. Gdzie mogę się rozpaść bez świadków.

– Przyjechałam na chwilę – mruknęłam, wchodząc do środka.

Mama spojrzała uważnie, jak zawsze. Nie pytała. Dała mi czas. Wieczorem usiadłyśmy w kuchni – ona na taborecie, ja z herbatą w dłoniach, które się wciąż lekko trzęsły.

Pokłóciliście się? – zapytała w końcu.

– Nie. Po prostu… zobaczyłam prawdę.

– O nim?

– O nas. Że nic z tego nie będzie. Że ja czekam na coś, co nigdy nie przyjdzie. A on… daje mi perfumy z przeceny i uważa, że to wystarczy.

Mama kiwnęła głową. Długo milczała. Potem powiedziała spokojnie:

– Dobrze, że się budzisz teraz, a nie po ślubie z dwójką dzieci. Lepiej się rozczarować wcześniej niż żyć w rozczarowaniu przez resztę życia.

– Ale ja naprawdę chciałam z nim przyszłości – szepnęłam.

– Przyszłość zbudowana na iluzji zawsze się wali, Julka. Ty zasługujesz na coś więcej niż czekanie.

W tamtej chwili zrozumiałam, że to nie jest moja porażka. To jego niedojrzałość. To jego strach. Ja byłam gotowa. On nie. W nocy długo nie spałam. Ale czułam się lżej. Jakbym pierwszy raz od dawna naprawdę oddychała.

Rozstaliśmy się

Spotkaliśmy się w parku, po pracy. Nie było łez ani wielkich słów. Słońce chyliło się ku zachodowi, a liście szurały pod stopami. Tomek przyszedł pierwszy. Usiadłam obok niego na ławce, w kurtce zapiętej pod szyję – nie z zimna, z zamknięcia.

– Dzięki, że przyszłaś – powiedział cicho.

– Chciałam zamknąć to jakoś… spokojnie. Bez fochów, bez znikania.

Skinął głową, a potem długo patrzył w ziemię, jakby szukał słów między kamieniami.

Wiem, że cię zawiodłem. Że… to wszystko wyglądało inaczej w twojej głowie. W mojej też, na początku.

– Tomek, ja nie chcę cię zmieniać. Serio. Ale ja już nie mogę na ciebie czekać. Nie mogę być jedyną, która coś planuje. Ja idę dalej. Tylko w innym kierunku.

Przełknął ślinę.

– Czyli… to koniec?

Popatrzyłam na niego i nagle zobaczyłam chłopaka, który nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Po prostu – niedojrzałego. I to bolało chyba najbardziej.

– To początek, Tomek, ale osobno.

Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie wyszło. Przytulił mnie lekko. Bez nacisku, bez błagania. Taki pusty gest. Odeszłam pierwsza. Z każdym krokiem czułam coraz większy ból... i coraz większy spokój.

Julia, 26 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama