Reklama

Rodzice nazwali nas nieodpowiedzialnymi smarkaczami i zarzekli się, że więcej nie możemy liczyć na ich pomoc. Zupełnie nie rozumiem, o co im chodzi. Dali nam te pieniądze, więc to chyba nasza sprawa, na co je wydaliśmy, prawda? Chcieli, żebyśmy wpłacili zadatek na mieszkanie. Ale my mieliśmy inny pomysł. Przecież kiedyś i tak będziemy mieli własne cztery kąty. Dlaczego więc mielibyśmy nie zaszaleć?

Reklama

Rodzice chcieli nam pomóc

– Co to za ważna sprawa, mamo? – zapytałem, gdy pewnego dnia rodzice wpadli do nas z zapowiedzianą wizytą.

Mama enigmatycznie spojrzała na ojca. Oboje pokiwali głową, jakby złapali telepatyczne porozumienie.

– Mamy dla was dobrą informację. Długo rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że nie możecie przez całe życie mieszkać w wynajętym mieszkaniu.

– Nie mamy innego wyjścia – zaśmiałem się. – Nie stać nas, żeby kupić coś swojego.

– Och, doskonale o tym wiemy. Ale z naszą pomocą będzie wam łatwiej.

– Co masz na myśli? – zdziwiłem się.

– Oszczędzaliśmy przez całe życie i uznaliśmy, że to dobry moment, by zrobić użytek z tych pieniędzy.

– Chcecie nam kupić chatę? – nie mogłem uwierzyć.

– Nie, skarbie. To znaczy bardzo byśmy chcieli, ale nie stać nas na to. Możemy jednak was wesprzeć w zakupie mieszkania.

– Odłożyliśmy sto tysięcy złotych. No, może trochę więcej – powiedział tata. – Te pieniądze są wasze. Chcemy, żebyście przeznaczyli je na wkład własny. Oboje pracujecie, więc z takim kapitałem bez problemu dostaniecie kredyt, którym pokryjecie różnicę w cenie.

To była świetna informacja. Co prawda wolałbym, żeby rodzice pokryli sto procent ceny zakupu, ale lepszy rydz niż nic.

Mieszkania były za drogie

Następnego dnia zaczęliśmy przeglądać oferty. Rynek pierwotny odpadał. Na jednym z nowych osiedli w naszym mieście, za dwupokojowe mieszkanie o przyzwoitym metrażu musielibyśmy zapłacić przynajmniej pół miliona. To góra forsy. Niestety, ku naszemu rozczarowaniu rynek wtórny też nie rozpieszczał cenami.

– Tylko popatrz, Marcin. To zapuszczone mieszkanie kwalifikuje się do kapitalnego remontu, a wołają za nie 350 tysięcy. To prezentuje się lepiej, ale trzeba wyłożyć na stół 70 tysięcy więcej – powiedziała Elwira, moja żona.

– Nie ma nic tańszego? – zdziwiłem się.

– Tylko kawalerki. Ale po co nam mieszkanie niewiele większe od schowka na szczotki? To ja już wolę zostać na wynajętym.

– Wiesz co? Chyba masz rację. To bez sensu. I tak musielibyśmy zadłużyć się na trzydzieści lat. Nie mam ochoty do starości męczyć się z kredytem, tym bardziej, że prędzej czy później i tak będziemy mieli swoją chatę.

– Jak to?

– Naprawdę muszę ci to tłumaczyć? Rodzice nie będą żyć wiecznie, a mieszkania nie zabiorą do grobu.

– Racja. W ogóle o tym nie pomyślałam.

– Nie mam rodzeństwa, ty też jesteś jedynaczką. Za jakiś czas odziedziczymy spadek, więc o nic nie musimy się martwić.

– A co z kasą, którą dostaliśmy? Oddamy?

– Oszalałaś? Pomyśl o tym w ten sposób. Dostaliśmy solidną premię, którą możemy wydać, na co tylko dusza zapragnie.

Zaszaleliśmy na zakupach

Wiem, rodzice dali nam te pieniądze na konkretny cel, ale co mi tam. Raz się żyje. Postanowiliśmy zaszaleć. Chcieliśmy choć przez chwilę poczuć się jak gwiazdy kina i inni bogacze, którzy nie mają finansowych ograniczeń. Wybraliśmy się na zakupy z mocnym postanowieniem, że nie będziemy na niczym oszczędzać.

Zaczęliśmy od wymiany garderoby. Najpierw odwiedziliśmy butik z odzieżą damską. Wydaliśmy tam osiemnaście tysięcy złotych. Ja zadowoliłem się skromniejszymi łupami. Na mnie poszło o sześć tysięcy złotych mniej.

– Marcin, spójrz tylko na tę bransoletkę – zawołała Elwira, wskazując na witrynę salonu jubilerskiego. Wchodzimy?

– No jasne!

Tam zostawiliśmy prawie czterdzieści tysięcy. Tym razem to ja wydałem więcej. Kupiłem piękny szwajcarski zegarek za 21 tysięcy. Elwira wydała niemal dziewiętnaście tysięcy na swoje świecidełka.

– Co teraz? – zapytała.

– Cóż, od dawna myślałem o wymianie komputera na nowy. Teraz nas stać.

Przepuściliśmy prawie wszystko

W sklepie z logo nadgryzionego jabłka 24 tysiące. Mój komputer kosztował osiemnaście tysięcy. Elwira wybrała dla siebie fajny smartfon.

– Ile nam zostało? – zapytała żona.

– Coś koło sześciu tysięcy.

– Co z tym zrobimy?

– Mamy wystrzałowe ciuchy i świecidełka, więc wypadałoby gdzieś się w tym pokazać. Co powiesz na weekend w górach?

– Świetna myśl.

Przepuściliśmy prawie całą kasę od rodziców, ale było warto. Nigdy wcześniej nie czuliśmy się tak dobrze. Fajnie jest móc zaszaleć, nie myśląc o konsekwencjach. Przesadziliśmy? Może trochę. W końcu sto tysięcy to kupa pieniędzy. Ale przecież raz się żyje.

Rodzice mieli do nas pretensje

Tydzień później rodzice znów wpadli do nas z wizytą.

– A co to za cudo na twoim nadgarstku, synu? – zapytał ojciec.

– Podoba ci się? To certyfikowany chronometr. Szwajcarski – powiedziałem z dumą i przetarłem szafirowe szkiełko nowego zegarka rękawem nowej koszuli.

– Na twojej ręce też widzę piękne cacko, Elwirko – zauważyła mama.

– Ach, takie tam świecidełko – odpowiedziała.

– A jak wam idzie poszukiwanie mieszkania, dzieci? – zapytał w końcu ojciec.

– Niezbyt dobrze – pokręciłem głową. – Wy wiecie, jak drogie są teraz nieruchomości?

– Zdajemy sobie sprawę. I dlatego was wsparliśmy. Na pewno macie już coś na oku. Pokażcie nam ogłoszenia, które wam się spodobały. Może będziemy mogli coś wam doradzić.

– Właściwie to nic nam nie wpadło w oko. Postanowiliśmy, że na razie wstrzymamy się z zakupem.

– Tak właśnie myślałem – powiedział ojciec zrezygnowanym głosem. – Te wszystkie zakupy, to za nasze, prawda?

– Właściwie to za nasze. Daliście nam te pieniądze, tato – zauważyłem.

– Synu, tylko nie mów, że przepuściliście wszystko. Coś wam zostało, prawda? – dopytywała mama.

– Parę stów – wzruszyłem ramionami.

– Czy ja się przesłyszałem? – oburzył się ojciec. – W kilka dni wydaliście pieniądze, które my odkładaliśmy całe życie?

– Na jakim świecie żyjesz, tato? Nie wiesz, ile teraz wszystko kosztuje? Sto tysięcy wcale nie ma tak dużej wartości.

Zawiedli się na nas

– Daliśmy wam nasze oszczędności w konkretnym celu. A wy ot tak wszystko przehulaliście. Jak mogliście tak postąpić?

– Nie rozumiem, o co cała sprawa. Przecież i tak będziemy mieli swoje mieszkanie.

– A niby skąd?

– No chyba rozumiesz, że każdy w końcu odchodzi z tego świata. Komu mielibyście zapisać chatę, jeżeli nie mi?

– Synu, po tym, co zrobiliście, prędzej zapiszę mieszkanie parafii albo jakiejś organizacji dobroczynnej, niż tobie.

– Nawet tak nie mów, tato.

– Ale tak właśnie jest. Zachowaliście się wyjątkowo nieodpowiedzialnie. Powinienem użyć bardziej dosadnych słów, ale nie chcę się wyrażać. Więcej nie możecie liczyć na naszą pomoc. Zapamiętajcie to sobie. Rozczarowaliście nas. Nawet nie wiecie, jak bardzo. Chodź, kochanie – zwrócił się do mamy. – Jeżeli szybko stąd nie wyjdę, powiem coś, czego będę żałował.

Gdy wyszli, ja i Elwira spojrzeliśmy po sobie.

– Chyba trochę narozrabialiśmy – powiedziała moja żona. – Mogliśmy schować biżuterię i założyć jakieś stare ubrania. Nie zorientowali by się.

– E tam – machnąłem ręką. – Po to się obkupiliśmy, żeby pokazywać się w nowych rzeczach.

– Ale twój tata był naprawdę wściekły.

– Trochę się pozłości i mu przejdzie.

Nie czuję się winny

Nie rozumiem, o co cała sprawa. Przecież to nie ich interes, na co wydaliśmy te pieniądze. Jestem im wdzięczny za pomoc, ale nie zamierzam wysłuchiwać tyrad. Czy ja mam osiem lat, żeby strofowali mnie jak smarkacza? Chcieliśmy zaszaleć. Chcieliśmy poczuć, jak to jest żyć pełnią życia i spełniliśmy to pragnienie.

A mieszkanie? Mamy gdzie się podziać. Jeżeli ojciec nie zapisze mi swoich czterech kątów, jest jeszcze chata mojej teściowej. Ona nie ma o co mieć do nas pretensji. Nie musimy martwić się o przyszłość. A że nie postąpiliśmy zgodnie z wolą rodziców? I co z tego? Pewnie i tak żaden bank nie pożyczyłby nam pieniędzy, więc uważam, że mam czyste sumienie.

Marcin, 28 lat

Czytaj także: „Pojechałam na ferie ze sprzętem na narty, a wróciłam z trumną męża. Z ośnieżonego stoku zjechał wtedy po raz ostatni”
„Córka z ferii wróciła z brzuchem. Nie chce nam powiedzieć, kto jest ojcem i myśli, że uwierzymy w niepokalane poczęcie”
„Po śmierci męża poczułam się, jakbym otworzyła jego komnatę tajemnic. Z komornikiem już prawie się zaprzyjaźniłam”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama