„Zamarłam, gdy w Zaduszki zobaczyłam, co siostra wyprawia nad grobem ojca. Nie wiedziałam, skąd w niej tyle złości”
„Zatrzymała się tuż nad grobem, spojrzała na wyryte nazwisko ojca. Nie modliła się. Nie zapaliła świeczki. Po prostu stała. A potem... zrobiła coś okropnego. Zamarłam. – Co ty robisz, Kinga...? – wyszeptałam. – Daję mu prezent, na jaki zasłużył – odpowiedziała”.

- Redakcja
Każdego roku to samo – te same znicze, ta sama chłodna mgła snująca się nad cmentarzem i ten sam dźwięk chrupiącego żwiru pod butami. 2 listopada. Dzień Zaduszny, w którym zatrzymuje się wszystko, oprócz wspomnień.
Zawsze przyjeżdżam pierwsza. Odkąd pamiętam. Najpierw do ojca, potem do babci, na końcu do wujka. Lubię być wcześniej. Wyciszyć się, poukładać znicze, zapalić świece. Tylko wtedy mogę naprawdę być sama z nim – moim ojcem. Tym, który uczył mnie porządku, obowiązku, dyscypliny. Zawsze był surowy, czasem oschły, ale... przecież tak się kiedyś wychowywało dzieci, prawda? Tak mi się wydawało.
Od jego śmierci wszystko się zmieniło. Kinga prawie się ze mną nie odzywa. Jakby odcięła się od całej rodziny. Tłumaczę to sobie różnicą charakterów. Ja jestem ta „ogarnięta”, stabilna, może trochę chłodna. Ona – emocjonalna, impulsywna. Ojciec zawsze nas porównywał, ale ja nigdy nie myślałam, że to aż tak ją bolało...
Byłam w szoku
Tego dnia, jak zawsze, przyszłam wcześniej. Rozłożyłam znicze przy granitowym nagrobku, poprawiłam sztuczne chryzantemy. Zadumałam się, gdy usłyszałam znajome kroki. Podniosłam głowę. Kinga. Podeszła wolno, z rękami w kieszeniach kurtki. Zatrzymała się tuż nad grobem, spojrzała na wyryte nazwisko ojca. Nie modliła się. Nie zapaliła świeczki. Po prostu stała. A potem... Splunęła. Długo i z pogardą. Wprost na napis „Kochający mąż i ojciec”.
Zamarłam. Jakby coś mnie wmurowało w ziemię.
– Co ty robisz, Kinga...? – wyszeptałam.
– Daję mu prezent, na jaki zasłużył – odpowiedziała zimno, bez cienia emocji w głosie.
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Siostra przesadziła
– Jak możesz?! – wybuchłam, zanim zdążyłam się powstrzymać. – To był nasz ojciec!
– Nie. Twój ojciec był dla ciebie autorytetem. Mój był kimś innym – Kinga nawet nie spojrzała na mnie. – Całe życie mnie upokarzał. Ty tego nie widziałaś? Czy tylko nie chciałaś widzieć?
Poczułam, jak coś się we mnie napina. Serce waliło jak oszalałe. Chciałam zaprzeczyć, zapytać, co ona wygaduje, ale głos uwiązł mi w gardle.
– On miał zasady – wyszeptałam w końcu. – Może był surowy, ale…
– Zasady? – przerwała mi z szyderczym śmiechem. – Kazał mi się odchudzać w gimnazjum, bo „takiej baby nikt nie będzie chciał”. Pamiętasz, jak wyśmiał moją prezentację na studiach? Bo mówiłam za szybko, bo się jąkałam ze stresu? „Z taką dykcją to co najwyżej na kasie” – to powiedział. Przypomnieć ci, jak mnie nazwał, gdy nie dostałam się na prawo?
Patrzyłam na nią w ciszy, jakby dopiero teraz słyszała jej głos naprawdę. „Rozczarowaniem.” Tak wtedy powiedział. Pamiętam. Ale wtedy wydawało mi się, że przesadza, że... dramatyzuje. U nas w domu nikt nie rozmawiał o uczuciach. Była dyscyplina. Był plan.
– Nie wiedziałam, że tak to odbierasz...
– Nie odbierałam. Ja tak żyłam – odpowiedziała ostro. – A ty stałaś z boku. Ułożona, cicha, idealna córka. Nigdy się nie wstawiłaś. Nigdy nie zapytałaś, czy mnie to boli.
Zacisnęłam dłonie, jakbym chciała coś w nich utrzymać. Może obraz ojca, który właśnie pękał jak znicz w przeciągu.
– Kinga… ja nie chciałam… – zaczęłam, ale ona już odchodziła.
Zostawiła mnie samą – przy grobie, który nagle przestał być miejscem pamięci, a stał się świadectwem bólu, którego nigdy nie zauważyłam.
Naprawdę byłam ślepa
Wróciłam do rodzinnego domu, gdy zaczynało się ściemniać. Matka jak zawsze siedziała w kuchni – w tym samym swetrze, z tym samym kubkiem herbaty. Czas się tu zatrzymał. Tylko we mnie coś pękało.
– Mamo, muszę zapytać. Czy to prawda, że tata… że ojciec tak traktował Kingę?
Unikała mojego wzroku. Zamiast odpowiedzieć, wstała i zaczęła bez sensu poprawiać ściereczkę na blacie.
– Twój ojciec… był trudnym człowiekiem – powiedziała w końcu cicho. – Ale też miał dobre intencje.
– To nie odpowiedź – podniosłam głos. – Kinga twierdzi, że ją psychicznie niszczył. Wyśmiewał, krytykował, zawstydzał. Ty nic nie zauważyłaś?
Znieruchomiała. Przez chwilę milczała, a potem westchnęła, jakby miała już dość całego świata.
– Z Kingą zawsze był problem… była wrażliwsza. On chciał ją zahartować. Życie nie oszczędza ludzi, mówił.
– A może po prostu ją łamał, a ty się tylko przyglądałaś?! – wybuchłam.
Matka spojrzała na mnie z wyrzutem, ale zaraz znowu spuściła wzrok. Jakby wiedziała, że mam rację, ale nie potrafiła się do tego przyznać.
– Nie chciałam wojny w domu, Natalia. Myślałam, że… że to minie.
– Nie minęło. Ona do dziś to pamięta. A ja nic nie widziałam. Bo byłam tą „bezproblemową”...
Nagle zrobiło mi się duszno w tej kuchni.
Siostra czuła się gorsza
Po rozmowie z matką nie mogłam zasnąć. Otworzyłam szufladę ze starymi papierami – tam, gdzie zawsze chowała wszystko, czego nie chciała wyrzucić, ale też nie miała odwagi przeczytać. Między rachunkami i zeszytami z podstawówki znalazłam pudełko po butach. W środku – kolorowe rysunki, stare zdjęcia… i notes zapisany niepewnym, pochyłym pismem. Poznałam je od razu. Kinga.
„Znowu powiedział, że jestem za głośna. Że nie umiem się wysłowić. Że Natalia by tak nie zrobiła. Jestem błędem w jego życiu. Nienawidzę siebie za to, że próbuję zasłużyć.”
Zamarłam. Serce mi przyspieszyło, jakby nagle miało do nadrobienia wszystkie te lata, kiedy nie słuchałam.
Następnego dnia pojechałam do Kingi. Nie zapowiadałam się. Drzwi otworzyła w dresie, bez makijażu. Spojrzała na mnie z obojętnością.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam. – Znalazłam coś.
Podałam jej notes. Wzięła go bez słowa. Usiadła na kanapie i czytała długo, choć znała każde słowo na pamięć.
– Dlaczego nigdy mi nic nie powiedziałaś?
– A co by to zmieniło? – uniosła wzrok. – Ty byłaś jego dumą. Ja – porażką. On cię stawiał za wzór, mnie jako ostrzeżenie.
Poczułam gulę w gardle. W końcu padło to, co było między nami od lat, tylko nikt nie miał odwagi tego nazwać.
Musiałyśmy szczerze pogadać
– Pamiętasz tamte święta, kiedy przyszli ciotka Ala i wujek Marian? – zaczęła Kinga, patrząc w okno. – Miałam może trzynaście lat. Ubrałam tę zieloną sukienkę, wiesz, tę z kokardą…
Skinęłam głową. Wydawało mi się, że to był miły wieczór. Śmiechy, kolędy, kompot z suszu.
– Wtedy ojciec, przy wszystkich, powiedział: „Z jedną córką byłoby łatwiej. Przynajmniej byłaby mądra.” – głos jej zadrżał. – A wszyscy się śmiali. Nawet ty.
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Pamiętałam ten śmiech. Pamiętałam, jak matka próbowała zmienić temat, a ja… też się zaśmiałam. Bo tak było łatwiej.
– A potem, kiedy miałam szesnaście lat i wygrałam konkurs plastyczny, nawet nie zapytał, co narysowałam. Powiedział tylko: „To nie sztuka, to bazgroły. Mogłaś się skupić na maturze.” – dodała, ściskając dłonie. – Wiesz, co najbardziej bolało? Że nawet nie musiał krzyczeć. Wystarczył jego wzrok.
Siedziałam cicho, słuchając. Wszystko, co mówiła, układało się w obraz, którego wcześniej nie widziałam. A może nie chciałam widzieć?
– Myślałam, że tylko taką miał manierę… że był po prostu wymagający – szepnęłam.
– Nie byłaś nigdy w jego oczach pomyłką. Ja byłam.
I choć nikt nie powiedział tego na głos, obie czułyśmy – to był pierwszy raz, gdy naprawdę się spotkałyśmy jako siostry.
Przeprosiłam ją
Wieczorem zaproponowałam spacer. Nie odpowiedziała, tylko włożyła płaszcz i wyszła pierwsza. Szłyśmy długo w milczeniu, przez park, który znałyśmy z dzieciństwa. Liście szeleściły pod butami, ale żadna z nas nie przerywała ciszy. W końcu usiadłyśmy na ławce.
– Przepraszam – powiedziałam w końcu. – Że niczego nie zauważyłam. Że byłam obok, ale nie z tobą.
– Nie oczekuję przeprosin – odparła. – Przez lata uczyłam się nie oczekiwać niczego.
– Ale ja naprawdę chcę to jakoś… – urwałam. Bo nie wiedziałam, co właściwie chcę. Naprawić? Cofnąć? Nie da się.
– Nie cofniesz czasu, Natalio. Ale możesz teraz być siostrą. Nie obserwatorką – spojrzała mi w oczy pierwszy raz od dawna.
– Na razie wystarczy, że mnie nie oceniasz – dodała po chwili ciszy.
To było więcej, niż się spodziewałam. Zrozumiałam, że nic nie naprawię jednym spacerem, żadnym gestem, ani nawet tysiącem słów. Ale ten wieczór był początkiem czegoś innego – może trudnego, może powolnego, ale prawdziwego. Wstała pierwsza i ruszyła ścieżką w stronę domu. Szłam za nią, z dziwnym ciężarem w piersi – jakby właśnie ktoś mi oddał coś, czego przez lata nie miałam: siostrę.
Natalia, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Kłóciłam się z siostrą o znicze i chryzantemy nad grobem matki. Wreszcie zrobiłam coś, co zamknęło jej usta na dobre”
- „Pogodziłam się z moim bratem dopiero na cmentarzu we Wszystkich Świętych. Jednego będę jednak żałować do końca życia”
- „Po śmierci mamy ojciec szybko się pocieszył. Kiedy przyprowadził kochankę nad jej grób, miarka się przebrała”

