„Żałuję, że tamtego dnia tak bardzo pokłóciłem się z ojcem. Teraz już nigdy nie dokończymy tej rozmowy”
„Droga do rodzinnego domu wydawała się nienaturalnie długa. Ściskało mnie w żołądku, dłonie drżały na kierownicy. Nie pamiętam, ile razy musiałem głęboko oddychać, żeby nie zawrócić. Bo jeśli tam dojadę, to wszystko stanie się prawdziwe”.

Z ojcem nigdy się nie dogadywałem. Nie pamiętam, kiedy to się zaczęło, ale chyba od zawsze byliśmy jak dwa różne bieguny. On – surowy, zdystansowany, wiecznie niezadowolony. Ja – ten, który nigdy nie spełniał jego oczekiwań. Karol, mój starszy brat, jakoś potrafił się w tym odnaleźć, a ja zawsze miałem wrażenie, że cokolwiek zrobię, i tak usłyszę tylko krytykę. Ostatnia kłótnia była najgorsza. W złości powiedziałem coś, czego teraz nie mogę cofnąć.
Nasza ostatnia kłótnia
– I co ty teraz zrobisz, co? – ojciec stał w kuchni, opierając się o blat, ręce miał skrzyżowane na piersi. – Myślisz, że możesz tak po prostu rzucić robotę i jakoś to będzie?
– Może właśnie tak! – odparłem ostro, czując, jak krew zaczyna mi wrzeć. – Mam dość tej pracy! Nie chcę spędzić reszty życia, robiąc coś, czego nienawidzę!
Ojciec westchnął ciężko i pokręcił głową.
– Jesteś naiwny. Życie to nie zabawa. Myślisz, że Karol zawsze miał ochotę na harówkę? Nie. Ale jest dorosły, więc robi, co trzeba. A ty? Wieczny dzieciak.
Zacisnąłem pięści. Zawsze Karol. Karol, który był ideałem. Karol, który robił wszystko „tak, jak trzeba”.
– Boże, tato, serio? Możesz choć raz nie porównywać mnie do Karola?!
– A daj mi powód, żebym nie musiał!
Jego ton był chłodny i pełen pogardy. Nie mogłem tego znieść.
– Wiesz co? Czasem żałuję, że jesteś moim ojcem!
Słowa padły, zanim zdążyłem się powstrzymać. Przez chwilę zapadła cisza. Ojciec spojrzał na mnie z czymś, czego nie potrafiłem odczytać. Może zdziwienie, może zawód. A może nic. Wyszedłem, trzaskając drzwiami.
Nie wiedziałem, że to była nasza ostatnia rozmowa.
Telefon, który wszystko zmienił
Obudziłem się później niż zwykle. Głowa mi pulsowała, jakby mózg wciąż przeżuwał wczorajszą kłótnię. Wciąż czułem gniew, ale gdzieś pod spodem kiełkowało poczucie winy. Może przesadziłem. Może powinienem porozmawiać z nim jeszcze raz, przeprosić. W końcu, mimo wszystko, był moim ojcem.
Sięgnąłem po telefon. Rozważając, czy napisać SMS-a, zobaczyłem nieodebrane połączenie od mamy. Dzwoniła kilka razy. Nim zdążyłem oddzwonić, ekran znów się rozświetlił.
– Halo?
Usłyszałem jej urywany, roztrzęsiony oddech.
– Michał… Tato… – głos jej się załamał.
Usiadłem na łóżku, serce waliło mi w piersi.
– Co się stało?
– On… miał zawał. Nie żyje.
Słowa uderzyły mnie jak cios w żołądek. Nie mogłem oddychać.
– Nie… – wydusiłem.
– Przyjedź… proszę.
Telefon wypadł mi z rąk. Pokój się zamazał. Wczorajsza kłótnia wróciła do mnie jak lawina. Ostatnie słowa, które do niego powiedziałem. „Czasem żałuję, że jesteś moim ojcem.” A teraz już go nie było.
Ta niedokończona rozmowa
Droga do rodzinnego domu wydawała się nienaturalnie długa. Ściskało mnie w żołądku, dłonie drżały na kierownicy. Nie pamiętam, ile razy musiałem głęboko oddychać, żeby nie zawrócić. Bo jeśli tam dojadę, to wszystko stanie się prawdziwe. Matka otworzyła mi drzwi zapuchniętymi oczami. Wyglądała na zupełnie przygaszoną, jakby coś ugasiło w niej życie.
– Dobrze, że jesteś – wyszeptała, a ja poczułem się jak intruz.
Wszedłem do środka i natychmiast uderzyła mnie cisza. Zawsze było tu jakieś życie, nawet jeśli oznaczało to jedynie przerzucanie stron gazety, którą ojciec czytał w fotelu. Teraz było martwo. Karol siedział przy stole, nerwowo stukając palcami o blat. Podniósł na mnie wzrok, ale nie było w nim oskarżenia. Może tylko zmęczenie.
– Chcesz go zobaczyć? – zapytała matka.
Nie odpowiedziałem. Po prostu pokiwałem głową. Pokój ojca wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałem. Koszule starannie poukładane, książki w równym rzędzie. Jakby miał zaraz tu wrócić. Ale nie wróci. Usiadłem na jego fotelu i ukryłem twarz w dłoniach.
– Przepraszam – wyszeptałem, choć nie było już nikogo, kto mógłby to usłyszeć.
Matka weszła cicho do pokoju i położyła mi dłoń na ramieniu.
– Wiesz… – zaczęła cicho. – On… był z ciebie dumny.
Prychnąłem ponuro.
– Chyba nie bardzo to okazywał.
Matka uśmiechnęła się smutno.
– Nie umiał inaczej.
Przełknąłem gulę w gardle. Nie chciałem tego słuchać. Bo to nie miało już żadnego znaczenia. Bo było za późno.
List, którego nigdy nie dostanie
Nie mogłem spać. Każda próba kończyła się tym samym – wpatrywaniem się w sufit i przypominaniem sobie każdego słowa, jakie wypowiedziałem do ojca tamtego wieczoru. Każdej miny, jaką zrobił. Każdego milisekundy ciszy, która zapadła po moim ostatnim zdaniu. O drugiej w nocy usiadłem przy biurku i chwyciłem długopis.
Tato, przepraszam. Nie wiem, czy kiedykolwiek bym ci to powiedział, gdybyś żył. Pewnie nie. Bo jesteśmy tacy sami – uparci, dumni, niezdolni do rozmowy o tym, co naprawdę ważne. Ale to nie znaczy, że nie chciałem. Chciałem. Po prostu…
Długopis zatrzymał się na kartce. Po prostu co? Po prostu bałem się, że mnie odrzucisz? Że wyśmiejesz? Że znowu spojrzysz na mnie tym swoim wzrokiem, jakbym był kompletnym rozczarowaniem? Przełknąłem ślinę i kontynuowałem.
Zawsze myślałem, że nie obchodzę cię tak, jak Karol. Że patrzysz na mnie i widzisz tylko błędy. Może miałem rację, a może byłem zbyt głupi, żeby zauważyć coś innego. Wiem tylko jedno – chciałem, żebyś mnie zaakceptował. A zamiast tego powiedziałem coś, czego nie mogę cofnąć. I teraz to wszystko nie ma już znaczenia, prawda?
Długopis wypadł mi z ręki. Patrzyłem na ten list i nagle poczułem wściekłość. Chwyciłem kartkę i zmiąłem ją w kulę, po czym rzuciłem do kosza. Bo co to zmieniało? Nic. Ojciec już nigdy tego nie przeczyta. Nigdy nie powie, czy naprawdę był dumny. Nigdy nie spojrzy na mnie inaczej niż tamtego wieczoru. Nigdy.
Podniosłem się, wyszedłem na zimny, nocny spacer, próbując uciec od tego wszystkiego. Ale prawda była taka, że przed tym nie dało się uciec.
To miało zostać ze mną na zawsze.
Ostatnie pożegnanie
Stałem nad trumną i nie wiedziałem, co powiedzieć. Ludzie wokół mnie szlochali, matka trzymała Karola za rękę, ale ja czułem się jak obcy. Jakbym w ogóle nie powinien tu być. Ksiądz mówił coś o ojcu – o jego uczciwości, o tym, jak ciężko pracował, jak dbał o rodzinę. Brzmiało to jak banał. Może dlatego, że to nie była cała prawda. Nie powiedział, jak bardzo ojciec potrafił ranić. Jak trudno było mu okazywać uczucia. Jak niszczące było jego milczenie.
– Dobrze się czujesz? – zapytał Karol, kładąc mi rękę na ramieniu.
Nie odpowiedziałem. Patrzyłem na trumnę i czułem pustkę. Po uroczystości podszedłem jeszcze raz. Chciałem zostać sam, zanim zakopią go na dobre. Wziąłem głęboki oddech.
– Przepraszam, tato – szepnąłem.
Głos mi zadrżał, więc zacisnąłem zęby. Nie wiem, czy to cokolwiek znaczyło. Nie wiem, czy on by to przyjął. Nie wiem, czy gdyby żył, w ogóle chciałby mnie wysłuchać.
– Miałem cię dość – przyznałem. – Ale nie chciałem, żeby to tak się skończyło.
Poczułem czyjąś obecność. Odwróciłem się i zobaczyłem Karola.
– Wiesz, że ojciec mówił o tobie więcej, niż myślisz? – powiedział cicho.
Zmarszczyłem brwi.
– Co masz na myśli?
– Nie był taki, jak byś chciał, ale nie myśl, że miałeś go gdzieś. Wiesz, ile razy mówił mamie, że się martwi o ciebie? Po prostu… był, jaki był.
Nie odpowiedziałem. A jeśli Karol miał rację? Ale co z tego? To i tak nic już nie zmieniało.
Muszę z tym jakoś żyć
Wróciłem do pustego mieszkania. Zamknąłem drzwi, rzuciłem klucze na stół i oparłem się o ścianę. Przez chwilę stałem tak w ciszy, jakbym czekał, aż coś się wydarzy. Aż przyjdzie jakaś ulga. Ale nie przyszła. Zdjąłem marynarkę, rzuciłem ją na fotel i przeszedłem do kuchni. Wyciągnąłem szklankę, nalałem wody i patrzyłem na nią, jakbym nie wiedział, co mam z nią zrobić.
Ojciec nie żył. Nie będzie już żadnych rozmów, żadnych kłótni, żadnych prób udowodnienia sobie nawzajem, kto ma rację. Nie będzie już tego jego spojrzenia, pod którym czułem się jak nic niewarty gówniarz. Ale nie będzie też żadnej szansy, żeby to naprawić. Usiadłem przy stole i przetarłem twarz dłońmi. Co ja miałem teraz zrobić? Jak miałem się z tym pogodzić? Czy w ogóle można się z czymś takim pogodzić?
Spojrzałem na telefon. Mogłem zadzwonić do Karola. Mogłem napisać do matki. Powiedzieć im, że to wszystko siedzi mi w głowie i nie chce się wynieść. Ale nie zrobiłem tego. Po prostu siedziałem w ciszy i słuchałem tykania zegara. Czas płynął dalej. Ja też powinienem. Ale jeszcze nie dziś.
Michał, 32 lata
Czytaj także:
„Tegoroczna wiosna rozkwitła nie tylko krokusami i bratkami. Ta miłość uleciała mi jednak szybciej niż zapach perfum”
„Teść zaprosił mnie na męski wieczór. Nie spodziewałem się, że w ten sposób będzie chciał przetestować moją moralność”
„Przez przystojnego przyjaciela męża przeżywam katusze zamężnej kobiety. Może nikt się nie dowie, jeśli raz się skuszę?”

