Reklama

Po seansie zatrzymaliśmy się przed kinem, rozważając co dalej robić. Na zewnątrz zapadł już zmrok, ale latarnie skutecznie odpędzały ciemność swoim blaskiem.

Reklama

Może wyskoczymy na kawkę? – rzuciła pomysł Bianka.

– O tak, i zjemy coś słodkiego! – od razu ożywił się jej mąż. – Po tych wojennych filmach zawsze robię się okropnie głodny...

Spojrzeliśmy na siebie z Krzyśkiem znacząco. No w sumie czemu by nie? Tego dnia wyjątkowo synek został pod nadzorem babci i dziadka, więc mieliśmy całkowicie wolny wieczór tylko dla siebie. Może filiżanka pachnącej kawy, może słodka beza, albo nawet kieliszek winka?

Kiwnęłam głową z uśmiechem, ale zaraz, jak każda troskliwa matka, zaczęłam nerwowo szukać telefonu w torebce. W końcu przez ostatnie dwie godziny miałam wyłączony dzwonek! No i proszę –siedem nieodebranych połączeń. Wszystkie od matki...

Krzysztof spojrzał na mnie i wyciągnął komórkę.

– Mały jest cały i zdrowy – powiedział. – Coś się stało?

– To mama próbowała się połączyć – odpowiedziałam. – Idźcie do środka, a ja za moment przyjdę, jak tylko do niej oddzwonię.

Zawracała mi głowę

Zastanawiałam się, czy nie przydarzyło się coś złego. Na ostatnim spotkaniu moja mama oznajmiła, że przestaję być jej córką. Uznała, że jestem niewdzięczna i wolę teściową od niej, tylko dlatego, że ta wspiera nas finansowo przy spłacaniu kredytu na mieszkanie.

Wiedziałam, że dyskusja z nią nie ma najmniejszego sensu. Gdy coś sobie ubzdura, nie da się jej przekonać – trzeba po prostu odczekać, aż sama zmieni zdanie. Do pogodzenia się było zdecydowanie za wcześnie, więc to musiało być coś ważnego...

Poczułam się winna. „Kurczę, siedzę tu w kinie i relaksuję się filmem, podczas gdy moja mama..." – na samą myśl oblał mnie pot. Kiedy usłyszałam w słuchawce jej głos i narzekanie, że nikogo nie obchodzi jej los, poczucie winy urosło do rozmiarów Mount Everestu.

– Przestań tak mówić, oczywiście, że mnie obchodzisz –powiedziałam niepewnie. – Co się stało, mamo?

– A nic takiego, tylko ciśnienie podskoczyło! –pochwaliła się z nieukrywaną satysfakcją. – A tak przy okazji, chcę żebyś pamiętała, że jak umrę, to chcę zostać skremowana. No dobra, to tyle, baw się dobrze –zakończyła i przerwała połączenie.

Marzyłam o spokoju

„No to żegnaj, magiczna przygodo" – wypuściłam powietrze z płuc, rozdarta między chęcią ucieczki z tej szkodliwej relacji, a silną potrzebą niesienia pomocy, jakbym była jakimś odważnym wojownikiem, gotowym przepłynąć nawet najszersze morza.

Stałam przy szybie lokalu, patrząc na grupkę znajomych śmiejących się w środku. Jeszcze moment temu siedziałam razem z nimi. W myślach wróciłam do czasów, kiedy po dwóch wizytach zrezygnowałam z chodzenia do terapeuty. Miałam wtedy nadzieję, że pojawienie się dziecka pomoże mi uporać się ze szkodliwymi relacjami. Niedługo potem wróciłam do środka, by oznajmić wszystkim, że już wychodzę.

Może cię odwiozę do domu? – spytał Krzysiek, ale odmówiłam, mówiąc, że odezwę się, gdybym potrzebowała pomocy.

Niech chociaż on ma chwilę wytchnienia. W końcu matka od dłuższego czasu czuje do niego niechęć. Podczas jazdy do domu sprawdziłam kontakt do szpitalnego oddziału ratunkowego – zawsze trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. Słabo znałam się na wartościach ciśnienia krwi, ale dwieście wydawało się zdecydowanie za wysokie. Szybkie sprawdzenie w sieci potwierdziło moje obawy –to naprawdę dużo powyżej normy.

Pojechałam do matki

Zatrzymałam się pod blokiem mojej mamy i spojrzałam w górę na rozświetlone okna jej mieszkania. Żarówki świeciły się w każdym pokoju. Zapukałam do drzwi, które mama szybko otworzyła. Na mój widok tylko się odwróciła i ruszyła do salonu, gdzie usiadła przed włączonym telewizorem.

– Mamo, jak się czujesz z tym ciśnieniem? – zapytałam, nie ruszając się z przedpokoju. – Nadal pokazuje prawie dwieście?

– Co ty sobie wyobrażasz, że cały czas jest takie wysokie? – rzuciła mi pogardliwe spojrzenie. – Raz jest wyższe, raz niższe. Poczekaj, aż będziesz w moim wieku, sama zobaczysz. To u nas przecież rodzinnie – powiedziała z wyraźną satysfakcją.

Kolejny raz poczułam się jak worek treningowy.

Myślała, że namówię ojca do powrotu

Około sześć miesięcy wcześniej tata odszedł do swojej kochanki, z którą potajemnie się spotykał od lat. Odkąd pamiętam. Moja mama kompletnie się załamała, zachowywała się, jakby straciła coś najcenniejszego w swoim życiu. Z czasem sytuacja się uspokoiła i wszystko wskazywało na to, że czekają nas wreszcie lepsze dni niż dotychczas.

– Słuchaj kochanie, przyszło mi do głowy, że może warto byłoby z nim porozmawiać – odezwała się nagle, kiedy ostatnie sceny filmu zniknęły i zaczęły się napisy końcowe. – Wydaje mi się, że tylko tobie może udać się do niego przemówić.

– Raczej nie ma na to szans – na samo wspomnienie rozmowy z człowiekiem, który sprawił, że moje najmłodsze lata były prawdziwym koszmarem, zrobiło mi się niedobrze. – Naprawdę uważam, że to kiepski pomysł, mamo.

Z bezsilności mama złapała się za głowę, narzekając że nie daje już rady. Nie potrafi pojąć, czemu poświęciła wszystko wychowaniu dzieci, by teraz na emeryturze zostać samotną. Syn mieszka od lat w Anglii i ma wszystko w nosie, a o drugim dziecku, czyli o mnie, szkoda nawet gadać. Co to za wdzięczność ze strony własnych dzieci? To jest nie do pomyślenia! Przypadkowi przechodnie znaczą dla mnie więcej niż moi najbliżsi.

Lubiła mną manipulować

– Kiedy chodziło o twojego ojca, nigdy nie pozwalałam, żeby ktoś powiedział o nim złe słowo – rzuciła mama, wycierając mokre oczy i wyciągając papierosa. – Pamiętasz, Anetko?

– Słabo – mruknęłam, starając się nie rozsypać na kawałki. – Mówiłaś ciągle, że rodzice muszą być jednomyślni w sprawie wychowania. Brzmiało to prawie jak strategia wojenna!

Uniosła ramiona.

– Rezygnowałam ze swoich spraw – powiedziała z naciskiem. –Robiłam to wszystko z myślą o tobie, skarbie.

Ciekawe, że takie szczere zwierzenia nie poruszają mnie już tak mocno jak kiedyś. Odkąd sama zostałam matką, zajmowanie się swoim dzieckiem nie wydaje mi się jakimś szczególnym wyrzeczeniem.

Rozwód rodziców to pewnik

Mama chyba nie widzi, że to wszystko nie ma sensu. Non stop próbuje mnie przekonać, żebym pogadała z tatą i ustaliła warunki, na których mógłby wrócić do domu. Głównie chodzi o to, że musi rzucić picie, dbać o porządek wokół siebie i dokładać się do domowych wydatków. Ma płacić rachunki i kupować jedzenie – jak nie, to nie ma po co wracać. Takie opowieści to zwykłe bzdury, które co najwyżej rozbawią tatę.

– Mamo, nie można się z nim dogadać. Rozwód to jedyne rozwiązanie, musisz go całkowicie skreślić ze swojego życia.

– Ale to przecież mój małżonek! Przysięgaliśmy sobie być razem bez względu na wszystko!

– Powtarzam po raz kolejny – mogę ci tylko towarzyszyć przy rozwodzie. Nie będę z nim rozmawiać ani pertraktować, to nie moje małżeństwo, to nie mój problem.

– Więc kompletnie nie obchodzi cię los własnej matki?

– To ty sama się niszczysz wszystko, mamo.

Może to początek zmian

Wstałam z sofy, złapałam torebkę i skierowałam się do drzwi. Bo tam, poza tym domem, jest moje prawdziwe życie.

Nawet się tu więcej nie pokazuj! –krzyknęła mama ze swojego pokoju. –Przestaję cię uznawać za córkę!

Złapałam oddech dopiero, gdy doszłam do osiedlowego sklepu za rogiem. Przez łzy zalewające moje oczy wszystko stało się rozmazane. Nie mogłam powstrzymać tego potoku, który spływał po policzkach. Płakałam raz z powodu mamy, raz przez siebie, i znowu wracałam myślami do mamy. W środku zaczęło do mnie docierać coś, co będę musiała dźwigać: zostawiłam ją samą.

Aneta, 30 lat

Czytaj także: „Szwagierka zamiast dzieci robiła karierę. Nie wytrzymałam, gdy zaczęła traktować moją córkę jak zabawkę”
„Odkąd poznałam tajemnicę synowej, mam ochotę posłać ją do piekła. Jak mogła zrobić coś tak obrzydliwego?”
„Znudziło mi się bycie matką. Nie chce mi się już słuchać ciągłego jęczenia i marudzenia moich dzieci”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama