„Zadurzyłam się po uszy w koledze z pracy, a on to wykorzystał. Gdy dostałam awans, szybko pożałował tego, co zrobił”
„Kiedy zaczęliśmy rozmawiać nie tylko o pracy, czułam, że to coś więcej. Napięcie między nami było tak gęste, że dałoby się je pokroić nożem. Michał nie mówił nic wprost, ale nie musiał. Widziałam, jak patrzył”.

- Redakcja
Kiedyś myślałam, że wszystko można wyliczyć. Że jeśli tylko będę pracować wystarczająco ciężko, trzymać się zasad i nie wychylać, życie odpłaci mi się przewidywalnością i nagrodą. Praca w dziale finansowym dawała mi to złudne poczucie – siedząc przy komputerze, wśród arkuszy Excela, miałam kontrolę. Liczby były uczciwe. Nie oceniałam, nie musiałam zgadywać. Wszystko się zgadzało albo nie – zero-jedynkowy świat.
Oczarował mnie
Zawsze byłam typem tej grzecznej. Ambitna, sumienna, punktualna. Nie byłam duszą towarzystwa, raczej obserwatorką. W firmie nie należałam do najbardziej lubianych, ale szanowano mnie.
Michał był moim przeciwieństwem – charyzmatyczny, z błyskiem w oku. Wszystkich potrafił rozśmieszyć, nawet szefa podczas prezentacji kwartalnych. Kiedy podszedł do mnie pierwszy raz z żartem o nerdach z działu analiz, tylko się uśmiechnęłam, ale serce zabiło mocniej.
Potem przyszły wspólne lunchy – niby przypadkiem siadaliśmy obok siebie w kantynie. Z czasem zaczęliśmy wymieniać ukradkowe spojrzenia w open space. Jego wiadomości po godzinach pracy były jak prezent po ciężkim dniu. „Hej, jak się trzymasz, Excelowa Królowo?” – potrafił napisać. Śmiałam się. Czułam się zauważona, doceniona.
Kiedy zaczęliśmy rozmawiać nie tylko o pracy, czułam, że to coś więcej. Napięcie między nami było tak gęste, że dałoby się je pokroić nożem. Michał nie mówił nic wprost, ale nie musiał. Widziałam, jak patrzył, dotykał mojej dłoni przy ekspresie do kawy. Byłam pewna, że to tylko kwestia czasu. Że oboje czekamy na odpowiedni moment.
Coś się zmieniło
Wtedy dostałam awans. Zostałam kierowniczką zespołu. Myślałam, że się ucieszy, że pogratuluje. Ale Michał od tego momentu jakby się wycofał. Unikał mnie. Patrzył inaczej – chłodno. Tłumaczyłam to stresem, reorganizacją, zmianą ról. Ale prawda była taka, że napięcie zamieniło się w ciszę. A cisza w przepaść.
Jeszcze miesiąc temu siadał na brzegu mojego biurka i mówił: „Anka, nie ogarniesz tych cyferek beze mnie, przyznaj się”. A ja się śmiałam i odpowiadałam, że on jest tylko od rozpraszania. Teraz był jakiś taki przezroczysty. Obecny, ale jakby go nie było.
Zebrałam się w sobie i podeszłam do niego z raportem. Musiałam wyjaśnić kilka rzeczy przed wysyłką do centrali. Michał spojrzał na mnie szybko, jakby nie chciał, żebym zdążyła mu się dobrze przyjrzeć.
– Masz chwilę? Potrzebuję twojej opinii – powiedziałam, starając się zabrzmieć swobodnie.
– Możesz to przesłać mailem? – rzucił sucho, bez uśmiechu, bez zawahania.
Zamarłam na sekundę, zaskoczona. Owszem, mogłam. Ale zawsze robiliśmy to razem. Przeglądaliśmy dokumenty przy jednym ekranie, rzucaliśmy żarty, przepychaliśmy się na klawiaturze. Teraz siedział w pozycji nie do ruszenia. Jego ton był formalny. Tak samo jak spojrzenie.
– Jasne – odpowiedziałam cicho, wracając do swojego biurka.
Zmienił się
Siadłam, wpatrując się w monitor, ale nie widziałam liczb. Zachowywał się, jakbyśmy nie byli kolegami z zespołu, nie ludźmi, którzy jeszcze niedawno dzielili się drobnymi sekretami, ale jakimiś przypadkowymi pracownikami w urzędzie, gdzie każdy mówi tylko to, co musi.
Zaczęłam analizować każdą jego reakcję. Czy był zirytowany? Czy robił to specjalnie? Czy może czuł się zraniony? Może myślał, że nie zasłużyłam na awans.
Któregoś dnia usiadłyśmy z Kasią w kantynie, z dala od reszty.
– I co z tym twoim Michałem?
Zawahałam się. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że nie wiem, o co jej chodzi. Ale wystarczyło spojrzenie, by zrozumieć, że nic jej nie umknęło.
– Zmieniło się – powiedziałam w końcu. – Po awansie… jakby przestał mnie znać.
– Może nigdy cię nie znał – mruknęła.
Wiedziałam, że ma rację
Westchnęłam. Ostatnio coraz częściej przypominałam sobie jego spojrzenia, te wiadomości, które kończyły się trzema kropkami, jakby nie wszystko chciał powiedzieć. Te drobne żarty w obecności innych, które kiedyś wydawały mi się urocze, a teraz brzmiały jak coś, z czego powinnam się otrząsnąć.
– Myślisz, że to była gra? – zapytałam cicho.
Kasia uniosła brwi.
– A nie była?
Spojrzałam na nią. Nagle zrobiło mi się zimno. Poczułam się głupio. Jakby ktoś podmienił wspomnienia na wersję, której nie chciałam znać.
Wyszłam z kuchni z kawą i zatrzymałam się w korytarzu, słysząc znajome głosy. Michał i Tomek z sąsiedniego zespołu. Rozmawiali głośno, pewni, że nikt nie słyszy. Albo że nikt, kto się liczy.
– Przespałem się z nią, a teraz mam za szefową. To się nazywa premia – rzucił Michał i parsknął śmiechem.
Nie mogłam uwierzyć
To było o mnie. Cofnęłam się po cichu. Wróciłam do swojego pokoju, usiadłam i patrzyłam w ekran. Palce na klawiaturze nie poruszyły się ani razu. W uszach pulsowało mi jedno zdanie. Przespał się ze mną dla premii.
Następnego dnia zaprosiłam go do gabinetu. Spojrzałam na niego krótko, bez emocji. Nawet nie próbowałam się uśmiechać.
– Usiądź – powiedziałam chłodno. – Chcę, żebyśmy zakończyli współpracę – powiedziałam prosto z mostu.
Uniósł brwi, zaskoczony. Przez chwilę szukał słów.
– Czekaj… to chyba jakiś żart? Jeśli chodzi o tamtą prezentację, mogę…
– Nie o prezentację chodzi – przerwałam. – Tylko o twoje poczucie humoru.
Zaskoczyłam go
Zbladł. Nie musiałam nic dopowiadać. Wiedział, co usłyszałam. Widział to w moim spojrzeniu.
– To był głupi żart – zaczął, zrywając się z krzesła. – Tomek… On wyciąga takie rzeczy…
– Nie chcę tego słuchać – weszłam mu w słowo. – Nie obchodzi mnie, czy to był żart, czy twoje prawdziwe zdanie. Nie chcę już mieć z tobą nic wspólnego. Ani zawodowo, ani prywatnie.
Stał przez chwilę, jakby miał jeszcze coś powiedzieć, ale się nie odezwał. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Zostałam sama. Siedziałam w milczeniu, a w środku czułam ulgę i żal. Straciłam więcej niż tylko iluzję relacji. Straciłam tę część siebie, która wierzyła, że wystarczy być szczerą i oddaną, by nie zostać zranioną.
Anna, 38 lat
Czytaj także:
- „Matka traktowała moją dziewczynę jak śmiecia, bo była słoikiem spoza Warszawy. Musiałem wybrać tylko jedną z nich”
- „Jestem nie tylko mamą i babcią, ale też kobietą i nie chcę dłużej więdnąć. Na przekór córce zawalczyłam o siebie”
- „Facet zabrał mnie na randkę do lasu, ale nie przewidział jednego. Nie planowałam zbierać patyków i spać w namiocie”

