„Z zemsty na niewiernym mężu poszłam w tango z innym. To miał być plan idealny, ale 1 rzecz poszła zupełnie nie tak”
„W tamtej chwili w mojej głowie zrodziła się myśl, która nabierała coraz ostrzejszych kształtów: jeśli on mógł mnie zdradzić, ja też mogę zniszczyć jego świat. Może właśnie w zemście znajdę siłę, której teraz mi brakowało”.

- Redakcja
Miałam trzydzieści pięć lat i byłam przekonana, że mam wszystko, czego kobieta mogłaby chcieć: męża, dom, stabilne życie. Zawsze mówiłam, że Jacek to moja „skała” – pewny, ambitny, taki, który nigdy mnie nie zawiedzie. Wierzyłam w naszą codzienną rutynę: poranną kawę, krótkie wiadomości w ciągu dnia, wieczorne rozmowy, które ostatnio jednak coraz częściej kończyły się ciszą.
Przez długi czas tłumaczyłam jego chłód i spóźnienia. „Dużo pracy”, „trudny projekt”, „ważny klient” – sama usprawiedliwiałam jego nieobecność, choć serce podpowiadało mi coś innego. Kiedy odkryłam prawdę, miałam wrażenie, że grunt usuwa mi się spod nóg. Zdrada. Najprostsze słowo, a czułam, jakby ktoś wypalił je żelazem na mojej skórze. Nie mogłam uwierzyć, że ten, z którym dzieliłam życie, potrafił spojrzeć mi w oczy i jednocześnie całować inną.
– Wanda, nie możesz tak siedzieć i płakać – Sylwia przyciągnęła mnie do siebie, gdy opowiedziałam jej wszystko. – On cię zranił, a ty wciąż go bronisz.
– Nie umiem inaczej – wyszeptałam. – Cały czas mam przed oczami to, co znalazłam w jego telefonie.
– A może zamiast się użalać, powinnaś pomyśleć o… zemście? – rzuciła ostro. – On musi poczuć to samo, co ty.
– Zemście? – powtórzyłam z niedowierzaniem.
– Tak. Skoro on zniszczył wasze małżeństwo, nie udawaj, że nic się nie stało. Masz prawo odebrać mu spokój.
Te słowa utkwiły we mnie jak kolec. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ta myśl zacznie kiełkować, aż w końcu doprowadzi mnie do czegoś, czego sama po sobie bym się nie spodziewała.
Jakbym zrywała plaster
Czekałam, aż wróci do domu. Siedziałam na kanapie, ze złożonymi rękami, jakby tylko to mogło mnie powstrzymać przed rzuceniem mu się do gardła. Usłyszałam klucz w zamku. Wszedł spokojny, jakby nic się nie stało, z tą swoją pewną siebie miną.
– Cześć, kochanie – rzucił, odkładając teczkę.
– Nie mów do mnie „kochanie” – syknęłam. – Jacek, powiedz mi, kim ona jest.
Zamarł. Widziałam, jak blednie, jakby ktoś nagle wyłączył w nim całe życie.
– O czym ty mówisz? – próbował grać niewiniątko.
– Nie udawaj! – wrzasnęłam. – Widziałam wasze wiadomości. Zdjęcia! I co? To była chwilowa zabawa?
Podszedł, wyciągnął ręce w moją stronę.
– Wandziu, proszę… To nic nie znaczyło. Zdarzyło się raz, dwa razy… To była słabość.
– Słabość?! – zaśmiałam się gorzko. – Od ilu miesięcy trwa ta twoja „słabość”? Od ilu kłamstw kładziesz się obok mnie do łóżka?
Jacek spuścił wzrok. Nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.
– Praca, presja… Ona była obok. To nic nie zmienia między nami.
– O, właśnie! – przerwałam mu ostro. – Nic nie zmienia, bo między nami już od dawna nie ma niczego!
Wtedy pierwszy raz wykrzyczałam coś, co od dawna we mnie siedziało:
– Nie zamierzam być drugoplanową rolą w twoim życiu, Jacek. Mam dość!
Cisza zawisła w pokoju. On stał jak zbity pies, a ja czułam, jak gniew miesza się we mnie z pustką. To nie był tylko krzyk – to była decyzja, choć jeszcze sama jej nie rozumiałam.
W tamtej chwili w mojej głowie zrodziła się myśl, która nabierała coraz ostrzejszych kształtów: jeśli on mógł mnie zdradzić, ja też mogę złamać jego świat. Może właśnie w zemście znajdę siłę, której teraz mi brakowało.
Nagle wpadłam na pewien plan
Poznałam Pawła przypadkiem na imieninach znajomej, na które poszłam bo… nie potrafiłam zostać w domu i udawać, że nic się nie stało. Sylwia ciągnęła mnie na siłę, mówiła, że powinnam zobaczyć innych ludzi. Paweł usiadł obok mnie przy stoliku z takim uśmiechem, że natychmiast poczułam, jak miękną mi kolana – przynajmniej udawałam, że tak jest. To miał być jednorazowy ruch na szachownicy: rozstawić pionek, sprawdzić ruch przeciwnika i odejść.
– Cześć, jestem Paweł – przedstawił się spokojnie, podając rękę. – Słyszałem, że jesteś duszą towarzystwa.
– Dusza to trochę za dużo – odpowiedziałam chłodno, choć wewnątrz mnie coś zaczęło brzęczeć. – Wanda.
Rozmawialiśmy długo, tak naturalnie, jakbyśmy znali się od lat. Paweł miał ten rodzaj spokoju, który koił. Mówił o pracy, o książkach, o drobiazgach, które wydawały się mu ważne. Był uważny – patrzył tak, jak nikt patrzył na mnie od dawna.
– A ty? – zapytał nagle, przechylając głowę. – Co cię tu sprowadza tak naprawdę?
– Potrzebowałam powietrza – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ale w głowie już miałam plan. – Może też rozrywki.
Uśmiechnął się bez nachalności. Zanotowałam każdy drobny gest i każdą frazę, jakby to były punkty w scenariuszu. Miałam w głowie jasny cel: sprawić, żeby Jacek poczuł zazdrość, żeby zrozumiał, że nie byłam towarem do odłożenia. Paweł wyglądał jak idealne narzędzie – ciepły, bezpretensjonalny, gotów poświęcić uwagę.
– Może spotkamy się kiedyś przy kawie? – zaproponował nieśmiało.
– Dlaczego nie – odpowiedziałam, choć plan w głowie brzmiał: „tylko na chwilę”.
Tego wieczoru jeszcze powtarzałam sobie w myślach: to gra. Zabawka do wyjęcia z pudełka. Tylko że każde jego słowo zostawiało we mnie ślad, miękki, nieoczekiwany. Nie potrafiłam na razie przyznać przed sobą, że narzędzie zaczyna się zmieniać w coś, czego nie przewidziałam.
Mówił to, co chciałam słyszeć
Z początku to miało być niewinne. Spotkania w kawiarniach, krótkie rozmowy, wymiana uśmiechów. Tyle. Paweł traktował mnie z taką delikatnością, że czułam się, jakbym po raz pierwszy od lat była naprawdę widziana. Ale wciąż powtarzałam sobie: to tylko gra, tylko zemsta.
Któregoś wieczoru, gdy siedzieliśmy nad herbatą, nachylił się i powiedział:
– Masz w oczach coś smutnego. Takiego, co trudno ukryć.
– Wydaje ci się – rzuciłam, odwracając wzrok. – Po prostu źle spałam.
– Nie, to nie to. Wyglądasz, jakbyś niosła coś ciężkiego, a ja chciałbym chociaż kawałek tego wziąć na siebie.
Te słowa rozbroiły mnie bardziej niż wszystkie tłumaczenia Jacka. Niby drobiazg, a w środku poczułam coś, co dawno umarło – ciepło.
Wróciłam tego wieczoru do domu i zadzwoniłam do Sylwii.
– Wiesz, spotykam się z nim coraz częściej – przyznałam cicho.
– Wanda… ty wiesz, co robisz? – jej głos zabrzmiał poważnie. – To niebezpieczne. Miał być narzędziem, a ty się angażujesz.
– Nie, ja mam kontrolę.
– Tak? – przerwała mi ostro. – Bo brzmisz, jakbyś powoli ją traciła.
Milczałam. Nie potrafiłam jej zaprzeczyć.
Coraz częściej czułam, że zacierają się granice między moim planem a prawdziwymi emocjami. Paweł traktował mnie poważnie. Nie jak przelotną znajomość, nie jak grę. On naprawdę mnie słuchał, pytał, pamiętał każde słowo. A ja… zaczynałam pragnąć jego obecności.
Nie była to już zemsta. To była sieć, w którą sama wpadłam – i nie wiedziałam, czy chcę się z niej wyplątać.
Nie tak to miało wyglądać
Pewnego wieczoru Jacek wrócił wcześniej niż zwykle. Nie było w nim tej wyniosłości, którą znałam od miesięcy. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole, jakby szykował się do spowiedzi.
– Wanda… musimy porozmawiać – zaczął, a w jego głosie słyszałam drżenie. – Wiem, że zawaliłem. Wiem, że skrzywdziłem cię najbardziej, jak można skrzywdzić kobietę. Ale błagam… daj mi szansę.
Spojrzałam na niego, spokojniejsza niż kiedykolwiek. On mówił, a ja widziałam tylko puste echo.
– Moglibyśmy zacząć od nowa – ciągnął z desperacją. – Przysięgam, że to się nie powtórzy. Zrozumiałem, co straciłem. Ty jesteś moim domem, moim życiem.
Jeszcze kilka tygodni wcześniej marzyłabym o takich słowach. Czekałam na nie przez długie, samotne noce. Ale teraz… teraz brzmiały obco.
– Jacek – powiedziałam chłodno – już za późno.
– Nie mów tak. Proszę, błagam. Zrobię wszystko. Wyjedźmy gdzieś, odpocznijmy, zapomnijmy o tym.
– A myślisz, że zdradę można wymazać urlopem? – przerwałam ostro. – Przez lata uczyłam się wierzyć w nas. A ty roztrzaskałeś to w kilka chwil.
Jego ręce drżały, gdy próbował mnie dotknąć. Cofnęłam się instynktownie.
– Jeszcze niedawno oddałabym wszystko, żeby usłyszeć, że mnie potrzebujesz – dodałam, wbijając wzrok w blat stołu. – Ale teraz już nie.
W głowie miałam obraz Pawła. Jego spokojne oczy, szczere słowa. To do niego rwało się moje serce, nie do męża, który teraz siedział przede mną i błagał o wybaczenie.
Wtedy zrozumiałam – naprawdę nie było powrotu. Nie chciałam już ratować czegoś, co umarło.
Potrafił mi wybaczyć
Spotkaliśmy się w małej kawiarni, tej samej, w której widywaliśmy się na początku. Siedziałam naprzeciwko Pawła, a serce waliło mi jak młot. Wiedziałam, że muszę powiedzieć prawdę, choć bałam się, że stracę go na zawsze.
– Paweł… muszę ci coś wyznać – zaczęłam, bawiąc się łyżeczką. – To, co było na początku… to nie było szczere.
Zmarszczył brwi.
– Jak to? – spytał cicho.
– Kiedy cię poznałam, byłam zraniona. Zdradzona. I… chciałam się zemścić na mężu. Ty miałeś być tylko narzędziem. Chciałam, żeby on poczuł, że też mogę mieć kogoś.
Widziałam, jak blednie, jak chowa dłonie pod stolik, żeby ukryć drżenie.
– Czyli wszystko to było udawane? – zapytał, a w jego głosie zabrzmiało coś między gniewem a bólem.
– Nie! – wyrwało mi się gwałtownie. – Tak było na początku. Ale później… coś się zmieniło. Ty się zmieniłeś. A raczej ja się zmieniłam. Paweł, dziś to nie jest gra. Ty jesteś jedyną prawdą w moim życiu.
Milczał długo. Chciałam wstać i uciec, ale wtedy spojrzał na mnie tym swoim spokojnym wzrokiem.
– Wanda – powiedział cicho – to mogłoby mnie złamać. Ale jeśli coś się między nami narodziło naprawdę, to nie chcę tego stracić.
– Nawet po tym, co zrobiłam?
– Liczy się to, co teraz. Nie to, co było na początku.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie zasługiwałam na jego dobroć, a jednak on wyciągał do mnie rękę. Poczułam, że nie mogę już wrócić do starego życia. Zostawiłam je za sobą.
Wszystko się zmieniło
Leżałam tej nocy bezsennie, wpatrując się w ciemny sufit. Wiedziałam, że podjęłam decyzję, z której nie ma odwrotu. Zostawiłam za sobą małżeństwo, które kiedyś wydawało mi się nienaruszalne, a które rozpadło się jak domek z kart. Jacek, ze swoimi obietnicami i fałszywą skruchą, nie był już częścią mojego świata.
Czułam winę – bo Paweł poznał mnie od najgorszej strony. Byłam kobietą, która przyszła do niego z kłamstwem na ustach i planem zemsty w sercu. A jednak… on został. Nie odwrócił się, nie zniknął, choć miał do tego pełne prawo. To bolało jeszcze bardziej, bo uświadamiało mi, jak bardzo Jacek mnie zniszczył – i jak bardzo Paweł był jego przeciwieństwem.
Przez chwilę zastanawiałam się, kim się stałam. Zemsta miała być moją tarczą, a okazała się bronią, którą zraniłam również samą siebie. Ale w tej ranie zaczęło kiełkować coś nowego. Może wolność? Może początek miłości, która nie rodzi się z poczucia obowiązku, lecz z prawdziwej potrzeby serca.
Patrząc w przyszłość, nie miałam pewności, dokąd zaprowadzi mnie ta droga. Wiedziałam tylko jedno: nie wrócę już do starego życia, do roli żony, która milczy i usprawiedliwia. Mogłam stracić część siebie w tym wszystkim, ale w zamian zyskałam coś, czego nigdy wcześniej nie miałam – świadomość, że potrafię walczyć o własne szczęście.
Zemsta miała być grą, a stała się początkiem czegoś prawdziwego. Nie było w tym prostego szczęśliwego zakończenia. Była za to trudna wolność – i cicha nadzieja, że tym razem wybieram inaczej.
Wanda, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po śmierci żony myślałem, że już nigdy nie zaznam bliskości. Nie mogę znieść, że syn poucza mnie jak nastolatka”
- „Mąż wrócił z delegacji po tygodniu i śmierdział tanimi perfumami. Od razu wyczułam, że kupił je ktoś bez grama gustu”
- „Wyszłam za mąż, bo skusiło mnie jego mieszkanie. Miałam żyć jak królowa, ale nagle zrozumiałam, że popełniłam błąd”

