Reklama

Na kuchennym blacie leżał list zaadresowany do mnie.

– Posłuchaj Aniu, nadszedł czas, żebyś dowiedziała się prawdy o tym, skąd pochodzisz – odezwał się tata drżącym głosem, podczas gdy mama objęła jego ramię, dodając mu wsparcia. – Musisz wiedzieć, że nie urodziłaś się w naszej rodzinie. Zaopiekowaliśmy się tobą, gdy pewna młoda kobieta nie była w stanie się tobą zająć.

Nie chciałam słuchać dalej

Mama ostrożnie ujęła moją rękę w swoją.

– Nie miała męża – powiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Z tego powodu twoja mama została odrzucona przez bliskich. Musisz wiedzieć, że dawniej samotne macierzyństwo było powodem do wstydu na wsi. Twoja mama bardzo cię kochała i pragnęła zapewnić ci dobre dzieciństwo. Niedawno skontaktowała się ze mną i poprosiła o twoją fotografię.

– Jesteś dla nas wszystkim, sama to wiesz, ale musimy być z tobą szczerzy – wtrącił tata. – Istnieje kobieta, która cię urodziła i wciąż nosi w sercu.

Nie mam ochoty o tym rozmawiać – rzuciłam zszokowana.

Wyszłam z pokoju, mocno zatrzaskując za sobą drzwi.

Kompletnie nie mogłam pojąć sensu tej informacji. Na początku wydawało mi się, że to po prostu jakaś dziwna historyjka, tym bardziej że moi rodzice zachowywali się wobec mnie dokładnie tak jak zawsze. Nigdy później nie wracaliśmy już do tej sprawy w naszych rodzinnych rozmowach.

Nie byłam wtedy gotowa na poznanie prawdy. Nie potrafiłam zaakceptować faktu, że moi rodzice nie są tymi, którzy dali mi życie. Na szafce, gdzie zostawialiśmy pocztę, pojawiały się koperty z moim imieniem. Te listy przychodziły jakby z innego świata – takiego, do którego nie chciałam należeć. Odwracałam od nich wzrok. Zostawały na blacie przez kilkanaście dni, po czym ktoś je zabierał.

Prosiła mnie o jedno

Kilka lat później mama poważnie zachorowała – wykryto u niej raka. Leżała w szpitalu, bliska śmierci. Nagle poprosiła, żebym skontaktowała się z kobietą, która mnie urodziła.

– Proszę, mamo, nie chcę o tym rozmawiać – zaprotestowałam. Nie miałam ochoty słuchać o tej, która mnie zostawiła.

– Posłuchaj, Aniu – wyszeptała z trudem mama. – To niesprawiedliwe z mojej strony. Powinnam była wcześniej cię namówić albo zmusić do poznania prawdy, ale bałam się, że stracę cię na zawsze. Byłam samolubna. Cieszyło mnie, że nie chcesz wiedzieć. Dlatego teraz proszę cię o jedno – przeczytaj listy od twojej biologicznej matki. Będzie to dla mnie najwspanialszy dowód wdzięczności za miłość, jaką cię darzyłam. Musisz mi to przyrzec.

Nie mogłam jej odmówić. Po powrocie zastałam w domu paczkę z listami. Przygotował ją dla mnie ojciec. Spędziłam całą noc na ich czytaniu. Okazało się, że to jedna z tych zwyczajnych, życiowych historii.

Kazimiera – tak nazywała się moja prawdziwa mama – przyszła na świat w niewielkiej wiosce, jeszcze zanim wybuchła wojna. Kiedy skończyła 16 lat, moja babcia wysłała ją do stolicy, gdzie znalazła pracę u bogatych ludzi. Zajmowała się tam obowiązkami domowymi – gotowaniem, robieniem zakupów i utrzymywaniem porządku.

Ich syn powrócił do domu z zagranicznych studiów po trzech latach nieobecności. Zdobył tytuł inżyniera w Berlinie. Rozpromieniona matka zaczęła urządzanie spotkań towarzyskich, licząc na to, że Wacław znajdzie wśród gości swoją przyszłą żonę. Niestety, młodzieniec zapatrzył się w młodziutką, bo zaledwie dziewiętnastoletnią, pokojówkę.

Zaszła z nim w ciążę

Młody inżynier zakochał się w służącej i planował małżeństwo, lecz jego mama kategorycznie się temu sprzeciwiła. Natychmiast odprawiła dziewczynę ze służby, a swojego syna odesłała do krewnych ojca mieszkających na prowincji.

Moja prawdziwa matka schroniła się w domu opieki, prowadzonym przez zakonnice. Po moich narodzinach siostry pomogły znaleźć mi nowy dom. Para, która chciała mnie adoptować, miała już dwóch synów, ale bardzo pragnęli córeczki. Niestety nie mogli już mieć własnych dzieci.

Kazimiera polubiła tę rodzinę i postanowiła im mnie powierzyć, choć wiedziała, że wkrótce wyjeżdżają – tata dostał pracę w Wielkiej Brytanii na rok. Mama wierzyła, że po ich powrocie będzie mogła mnie widywać, bo tak jej przyrzekli. Niestety, wszystko pokrzyżował wybuch wojny. Rodzice zostali w Anglii na stałe i tam spędziłam całe swoje dzieciństwo.

Kiedy czytałam kolejne listy, w których mama w prosty sposób opisywała swoją tęsknotę, osamotnienie i uczucia do swojego dziecka, łzy same napłynęły mi do oczu. Rozpaczałam nad losem zarówno kobiety, która mnie urodziła, jak i tej, która spędziła ze mną całe życie, a teraz odchodziła, cierpiąc. W dniu pogrzebu, stojąc nad trumną, poprzysięgłam w duchu, że spełnię to, o co mnie prosiła.

Napisałam list, kierując go pod adres, który znalazłam na kopercie. Do listu dodałam fotografie i spytałam panią Kazimierę, czy mogłabym ją zobaczyć. Czekałam miesiąc na jej odpowiedź: „Kochana córeczko. Nie wiem, czy wypada mi tak do ciebie mówić, ale jeśli zdecydujesz się przyjechać i porozmawiać ze mną twarzą w twarz, będę dziękować Bogu do ostatnich chwil życia”. Nic więcej – krótko i bez zbędnych ozdobników.

Lepiej nie burzyć szczęścia innych

Czułam niepokój przed pierwszym spotkaniem, lecz strach rozpłynął się w momencie, gdy zobaczyłam drobną kobietę z siwymi włosami i przenikliwym spojrzeniem brązowych oczu.

Jestem Kazimiera... – głos jej się załamał i nie była w stanie dokończyć.

Stojąc przede mną, nieśmiało rozpostarła ramiona. Na jej twarzy malował się strach przed możliwym odtrąceniem. W tej chwili poczułam mocne ukłucie w sercu, a do oczu cisnęły mi się łzy, gdy bez wahania przytuliłam swoją prawdziwą matkę.

Byłyśmy razem blisko dwa tygodnie, wymieniając się historiami i zanosząc się śmiechem. Na dwa dni przed moim wylotem z powrotem do Wielkiej Brytanii moja mama opowiedziała mi, jak przypadkowo spotkała mojego prawdziwego ojca parę lat wcześniej. Natknęli się na siebie przypadkiem – szedł z jakąś kobietą i dwójką dzieci. Wyglądało na to, że zmierzali do swojego domu, bo właśnie otwierał zamek swoimi kluczami. Zapamiętała dokładnie, gdzie to było.

– Odezwałaś się wtedy do niego?

Nie chciałam wprowadzać zamieszania w jego życie – odpowiedziała, próbując się uśmiechnąć, choć widać było jej smutek. – Po co burzyć czyjeś szczęście.

Słychać było w jej słowach ogromną tęsknotę... było jasne, że nadal darzyła go uczuciem.

Poznałam jego adres i kolejnego dnia postanowiłam go odwiedzić. Sama nie wiedziałam, czego się spodziewam. Nie miałam żadnej konkretnej strategii – po poznaniu prawdziwej mamy przyszła kolej na konfrontację z ojcem.

Kiedy stanął w drzwiach, odniosłam wrażenie, że patrzę na siebie. W tym momencie poczułam silną potrzebę wyjawienia mu prawdy.

– Jestem Anna i jestem pańską córką, którą ma pan z Kazimierą. Proszę się nie martwić, nie chcę robić zamieszania, ani mówić o tym pańskiej rodzinie – po prostu uznałam, że powinien pan wiedzieć o moim istnieniu.

Zawsze kochał ją i mnie

Nagłe emocje wstrząsnęły mną tak bardzo, że nie mogłam przestać się trząść. Miałam zamiar się wycofać, ale poczułam jego uścisk na moim nadgarstku i szarpnięcie w jego stronę. Trzymał mnie z całej siły. Zauważyłam, że też się trzęsie. Po jakimś czasie, gdy piliśmy kawę, opowiedział mi wszystko o sobie.

Informacja o narodzinach córki dotarła do Wacława dopiero gdy rozpoczęła się wojna. Od razu wyruszył z posiadłości stryja prosto do stolicy. Niestety, spóźnił się – zdążyłam już wyjechać z przybranymi rodzicami na Wyspy Brytyjskie, a wojenna zawierucha przekreśliła jego szanse na odnalezienie ukochanej.

– Zaangażowałem się w konspirację i musiałem się ukrywać. Kiedy wojna się skończyła, szukałem twojej mamy, ale nie udało mi się jej znaleźć.

– Założyłeś rodzinę? Powiedz, czy mam siostry albo braci?

Zaprzeczył ruchem głowy.

– Po odejściu ojca pomagałem rodzinie mojej przybranej siostry. Nic więcej.

Los bywa przewrotny i lubi płatać figle – wdowa z dziećmi i samotny facet.

Gdy wracałam do Wielkiej Brytanii, biologiczni rodzice razem odwieźli mnie na lotnisko. Płakaliśmy, ściskając się we trójkę. Później zostały nam tylko listy, bo w tych czasach zdobycie pozwolenia na wjazd do Polski graniczyło z cudem.

Po wielu latach udało mi się z nimi zobaczyć, gdy byli już naprawdę starzy. Przez ostatnie dwie dekady żyli wspólnie w szczęściu. Odnaleźliśmy się nawzajem tylko dlatego, że moja przybrana matka kazała mi przysiąc, że ich poszukam.

Anna, 85 lat

Czytaj także:
„Poświęciłam życie córce, a ona woli jechać na urlop, niż odwiedzić starą matkę. Wstydzę się tego, jak ją wychowałam”
„Teściowa nie odpuściła mi złośliwości nawet, gdy byłam w ciąży. Z jej ust ciągle sączy się jad”
„Odkryłam zdrady zięcia i zalałam się łzami. Litowałam się nad córką, ale od niej usłyszałam coś jeszcze gorszego”

Reklama
Reklama
Reklama