„Z konta firmy znikały pieniądze, a ja nie wiedziałem, kto mnie okrada. Okazało się, że dobrze znam tego złodzieja”
„Nie mogłem przestać myśleć o tych przelewach. Nie miałem zbyt wielu podejrzanych, bo tylko ja i Marek mieliśmy dostęp do kont firmy. Tak mi się przynajmniej wydawało. Po dzisiejszym dniu niczego nie byłem już pewien”.

Zawsze myślałem, że prowadzenie firmy z przyjacielem to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłem. Marek, mój kolega z dzieciństwa, był człowiekiem, któremu ufałem bezgranicznie. Razem przeszliśmy przez wiele, od czasów szkolnych aż po wspólne studia. Nasza firma zaczęła odnosić sukcesy, co przełożyło się na spokojne życie, jakiego zawsze pragnąłem.
Miałem Kasię, inteligentną i zorganizowaną żonę, która była dla mnie ostoją. Dom w pięknej okolicy, przyjaciele, plany na przyszłość – wszystko wydawało się idealne. Aż do dnia, kiedy podczas przeglądania firmowych dokumentów finansowych zauważyłem coś, co zburzyło mój spokój. Regularne przelewy na nieznane konto nie dawały mi spokoju. W głowie rodziła się tylko jedna myśl – ktoś nas okrada.
Oburzyło mnie oskarżenie przyjaciela
Nie mogłem przestać myśleć o tych przelewach. Nie miałem zbyt wielu podejrzanych, bo tylko ja i Marek mieliśmy dostęp do kont firmy. Nie chcąc wierzyć w najgorsze, postanowiłem porozmawiać z nim osobiście. Nasza rozmowa od samego początku była napięta.
– Marek, musimy pilnie pogadać. Znalazłem coś, co mnie niepokoi – zacząłem, próbując utrzymać spokój.
– Coś się stało, Adam? – zapytał, ale w jego oczach dostrzegłem cień niepokoju.
Rzuciłem na stół wydruki przelewów.
– Co to jest? Dlaczego pieniądze znikają z konta?
Marek spojrzał na dokumenty, a potem na mnie z zimnym spokojem. Musiałem go o to zapytać:
– To ty? Kradniesz dochody z naszej firmy? Myślałem, że możemy sobie ufać!
Jego reakcja była zaskakująco opanowana. Zamiast się bronić, tylko wskazał na podpisy na dokumentach.
– Sprawdź lepiej, kto ostatnio podpisywał przelewy – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Jego sugestia zaszokowała mnie bardziej niż same przelewy. Zostawiłem go samego w biurze z jeszcze większym zamętem w głowie niż przed rozmową.
Prawda mnie zmroziła
Wróciłem do biura, gdzie wziąłem się za przeszukiwanie dokumentów. Moje ręce drżały, gdy przewracałem kolejne strony, w nadziei, że nie znajdę tego, co zaczynało mnie niepokoić. Jednak prawda była nieuchronna. Kiedy w końcu dotarłem do odpowiednich papierów, zobaczyłem coś, co mnie zszokowało – imię i nazwisko Kasi. Moja żona?
Z każdą sekundą moja pewność siebie topniała. Jak to możliwe? Dlaczego? Zacząłem analizować, co się działo przez ostatnie miesiące. No tak, Kasia zawsze miała dostęp do firmowych finansów. Wielokrotnie ostrzegała mnie, że Marek nie jest godny zaufania. Czyżby próbowała go wrobić?
Wszystko zaczęło się składać w logiczną całość, ale wciąż czułem się zagubiony i zdradzony. Serce waliło mi jak młot, a w głowie krążyły niekończące się pytania. Nie mogłem zrozumieć, jak osoba, którą kochałem, mogłaby zrobić coś takiego.
Kiedy wróciłem do domu, wciąż nie byłem pewien, jak powinienem się zachować. Musiałem to z nią przedyskutować.
Przycisnąłem ją do muru
Kasia siedziała w salonie, gdy wszedłem do domu. Wydawała się spokojna, a ja zaś czułem, że w środku wszystko we mnie wrze. Postanowiłem nie czekać i od razu przejść do rzeczy.
– Kasia, możesz mi to wytłumaczyć? – zapytałem, starając się utrzymać normalny ton głosu.
– A co się stało? – odpowiedziała z uśmiechem, ale w jej oczach dostrzegłem cień niepewności.
Usiadłem obok niej, kładąc na stole dokumenty, które wciąż trzymałem w rękach.
– Co to ma znaczyć? To ty podpisywałaś te przelewy? – zapytałem, próbując zrozumieć, co się dzieje.
Żona spojrzała na dokumenty, a jej twarz natychmiast pobladła. Mimo to szybko się opanowała.
– Ja wcale nie… Słuchaj, Adam, to nie tak... – zaczęła mówić, ale ja nie chciałem słuchać żadnych wymówek.
– No to mi to wytłumacz! Czyli to jednak Marek miał rację? – rzuciłem z rozpaczą w głosie.
Kasia spuściła wzrok.
– Ale nie zrobiłam tego dla siebie... – jej głos był cichy, prawie niesłyszalny.
– Jak to? A dla kogo? – zapytałem, ale odpowiedzi nie usłyszałem.
Cisza, która zapadła między nami, była nie do zniesienia. Wiedziałem, że muszę zrozumieć jej motywy, ale jednocześnie czułem się zdradzony i zagubiony.
Wyznała mi prawdziwy powód
Kiedy cisza w końcu stała się nie do wytrzymania, Kasia wreszcie podniosła głowę. Jej oczy były pełne łez, ale wyraz twarzy sugerował determinację, by w końcu wszystko wyjaśnić.
– Adam, musisz coś zrozumieć. Wiedziałam, że Marek od dłuższego czasu kradnie pieniądze z firmy – zaczęła, a ja poczułem, jak moje wnętrze skurczyło się z przerażenia. – Próbowałam go powstrzymać, ale kiedy zagroził, że zniszczy wszystko, co razem zbudowaliśmy, nie miałam wyjścia.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytałem, starając się nadążyć za jej słowami.
– Postanowiłam po cichu przejąć kontrolę nad pieniędzmi, zanim Marek to zrobi – wyznała. – Chciałam chronić naszą firmę, nasze życie.
Byłem w szoku. Część mnie rozumiała jej motywy, ale jednocześnie czułem gniew i zdradę. Dlaczego mi nie powiedziała? Dlaczego podjęła tak ryzykowną decyzję bez konsultacji ze mną?
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? Mogliśmy to razem rozwiązać – wyrzuciłem z siebie z bólem.
Żona przyznała, że bała się, że stanę po stronie Marka, nie wierząc w jej słowa. Jej brak zaufania bolał mnie niemal tak samo jak zdrada samego Marka.
Nie wiedziałem, komu ufać
Po rozmowie z Kasią czułem się, jakby mój świat przewrócił się do góry nogami. Musiałem spotkać się z Markiem i skonfrontować się z nim i z prawdą. Nie chodziło już tylko o pieniądze, ale o zdradę przyjaźni, którą zawsze tak bardzo ceniłem.
Kiedy wszedłem do jego biura, czułem mieszankę gniewu i rozczarowania.
– Musimy to wszystko wyjaśnić – powiedziałem, zamykając za sobą drzwi.
Marek siedział za biurkiem, wydawał się spokojny, ale jego oczy zdradzały niepokój i irytację.
– O co chodzi, Adam? – zapytał, choć raczej wiedział, co mam na myśli.
Podszedłem bliżej, kładąc na biurku dowody, które zgromadziłem.
– Wiem już wszystko. To ty okradłeś mnie i naszą firmę – oznajmiłem bez owijania w bawełnę.
Marek westchnął, odchylając się w fotelu.
– Nie kradłem. Po prostu brałem to, co mi się należało – jego głos był spokojny, niemal obojętny.
Nie mogłem uwierzyć w jego słowa.
– Należało?! O czym ty mówisz? – zapytałem z niedowierzaniem.
– Ty miałeś wszystko: dom, żonę, stabilność. Ja miałem tylko tę firmę. Więc brałem to, co uważałem za sprawiedliwe – odpowiedział, unikając mojego wzroku.
Słysząc jego wyznanie, poczułem, jak wszystko we mnie pęka.
– Jesteś skończony – powiedziałem, wiedząc, że nasza przyjaźń właśnie dobiegła końca.
Opuszczając jego biuro, byłem zdeterminowany, aby wymierzyć sprawiedliwość. Zbierałem dowody i wiedziałem, że ostatecznie muszę złożyć zawiadomienie na Marka.
Straciłem zaufanie do nich obojga
Marek w końcu został pociągnięty do odpowiedzialności, a nasza firma zaczęła się powoli odbudowywać po tej zdradzie. Jednak w sercu czułem ciężar, którego nie potrafiłem się pozbyć. Zdrada przyjaciela, a jeszcze bardziej – ukrywanie prawdy przez Kasię, pozostawiły blizny, które trudno było zignorować.
Razem z żoną postanowiliśmy pracować nad odbudową naszego małżeństwa. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe, ale oboje chcieliśmy spróbować. Jednak nie mogłem przestać się zastanawiać, czy kiedykolwiek zdołam zaufać komuś tak bezgranicznie, jak dotąd ufałem Markowi. Każde spojrzenie na żonę przypominało mi o miesiącach niepewności i kłamstw.
Wspólne chwile spędzone z Kasią były pełne rozmów i prób zrozumienia siebie nawzajem. Staraliśmy się nie patrzeć w przeszłość, ale iść naprzód, chociaż bagaż doświadczeń, który niosłem na barkach, był ciężki. Wiedziałem, że czeka nas jeszcze długa droga.
Czasami, gdy siedzieliśmy razem, zastanawiałem się, co było dla mnie większym ciosem – zdrada przyjaciela, który był jak brat, czy to, że moja żona, której ufałem bezgranicznie, ukrywała prawdę. Zrozumiałem jednak, że życie nie jest czarno-białe, a ludzie – nawet ci, których kochamy – czasami postępują nieprzewidywalnie, myśląc, że robią to dla naszego dobra.
Mimo że sytuacja wymknęła się spod kontroli, wciąż wierzyłem, że możemy to naprawić. Czas pokaże, czy nasze starania przyniosą efekty. W końcu każdy zasługuje na drugą szansę.
Adam, 34 lata

