Reklama

Mam przechlapane. Jak znam życie, to moja żona nie odezwie się do mnie przez kilka następnych tygodni. I to tylko dlatego, że próbowałem jej wytłumaczyć, dlaczego jej idealna przyjaciółka jest skazana na staropanieństwo…

Reklama

Zacznę od tego, że moja Kasia jakiś czas temu spotkała po latach swoją szkolną koleżankę, Magdę. W liceum były jak papużki nierozłączki, ale potem ich drogi się rozeszły. Teraz wpadły na siebie przypadkiem na jakiejś babskiej imprezie i zaprzyjaźniły się na nowo. I pewnie nic złego by się nie stało, gdyby moja pani nie zaczęła bawić się w swatkę. Okazało się, że Magda jest jeszcze panienką i Kaśka postanowiła koniecznie wydać ją za mąż.

– Kochanie, może zorganizowalibyśmy u nas jakieś malutkie przyjęcie… Zaprosiłbyś któregoś ze swoich samotnych kolegów. Magda jest taka cudowna, ale jakoś nie może poznać nikogo wartościowego – poprosiła.

Od razu uprzedziłem, że to nic nie da, bo jak do tej pory nie znalazła amatora, a ma już 33 lata, to coś w tym musi być. Ale moja się uparła. Zaprosiłem. Nawet trzech. Nie na raz oczywiście. Po kolei. W pierwszej chwili wszyscy byli zachwyceni Magdą, bo kobieta faktycznie wygląda jak milion dolarów.

Ekstra figura, super ciuchy i makijaż

Po przyjęciu u nas nawet na randki się z nią z wielką ochotą umawiali. Ale po dwóch, trzech spotkaniach uciekali w siną dal. Od żony dowiedziałem się, że wykręcali się brakiem czasu albo po prostu przestawali dzwonić.

Kaśka była niepocieszona, a Magda załamana. Po kolejnym niepowodzeniu przyszła do mojej żony wypłakać się jej w mankiet. Akurat byłem wtedy w domu. Siedziałem w drugim pokoju i oglądałem mecz, ale rozmawiały głośno, więc słyszałem każde słowo.

– Kaśka, powiedz, co ze mną jest nie tak… Faceci uciekają ode mnie jak od jakiejś trędowatej. Może ja rzeczywiście do niczego się nie nadaję, a przecież tak się staram... – chlipała.

Moja żona próbowała ją pocieszać. Tłumaczyła, że z nią wszystko w porządku, że jest piękna, zadbana, wykształcona, świetnie zarabia, i w ogóle jest idealna pod każdym względem. Tylko faceci są idiotami i nie potrafią docenić jej zalet. A już po moich kolegach to się wszystkiego najgorszego można spodziewać. Nie powinna się przejmować, tylko szukać dalej.

Trzeba było w ogóle się nie odzywać!

Słuchałem tego wszystkiego, słuchałem, i coraz bardziej śmiać mi się chciało. Wygadywały same bzdury! Za takie mądralińskie się uważały, a kompletnie nie rozumiały mężczyzn. Kiedy Magda wyszła, postanowiłem to swojej żonie uświadomić. Nie wiem, co mnie podkusiło.

Chyba męska solidarność. Lubię swoich kolegów i wcale nie uważam, żeby byli jakimiś głupcami. Zresztą ogólnie nie cierpię, jak się baby o mężczyznach z takim lekceważeniem wyrażają. Zwłaszcza, jak nie mają racji. Poza tym w trakcie oglądania meczu wypiłem cztery piwa, a alkohol zawsze dodawał mi odwagi. Kiedy więc sędzia odgwizdał koniec spotkania, wparowałem do salonu.

– Wiesz co, ta twoja przyjaciółka to raczej męża sobie nie znajdzie. Beznadziejna sprawa – zagadnąłem.

– A to niby dlaczego? – zdziwiła się.

– Dlatego, że ona odstrasza mężczyzn – wzruszyłem ramionami.

– Zwariowałeś? Przecież ona jest piękna, inteligentna, mądra, niezależna – zaczęła wyliczać jednym tchem.

Na własne życzenie rozpętałem piekło

– No właśnie dlatego! To, co wy uważacie za zaletę, w rzeczywistości jest wadą. Zastanów się przez chwilę! Przeciętny chłop jak usłyszy, że ona ma dwa doktoraty, zna pięć języków, jest taka dzielna, samodzielna, a do tego zarabia sześć średnich krajowych na miesiąc, to pomyśli sobie – nic tu po mnie. No bo czym ma jej zaimponować? – tłumaczyłem cierpliwie.

– Czy ty chcesz powiedzieć, że faceci boją się mądrych kobiet i wolą takie, które tylko potrafią rzęsami trzepotać, ale nie mają mózgu? – dopytywała się.

– Może to zbytnie uproszczenie, ale w zasadzie tak – przytaknąłem.

– I tylko z takimi się żenią? – świdrowała mnie wzrokiem.

– Zdecydowanie tak! – odetchnąłem, bo wreszcie załapała, o co chodzi.

Przez chwilę w salonie zapanowała złowieszcza cisza. A potem rozpętało się piekło. Żona w ryk, że nie jest jakąś tam słodką idiotką, że nie pozwoli się tak obrażać, i w ogóle nie wiedziała, że mam o niej takie niskie mniemanie.

A skoro tak, od dzisiaj śpię na kanapie w salonie i sam sobie gotuję. No i teraz siedzę i myślę, jak to wszystko odkręcić… Chyba pobiegnę po kwiaty, padnę przed nią na kolana i powiem, że faceci nie lubią mądrych kobiet, ale ja jestem wyjątkiem. Chociaż, prawdę mówiąc, czasem mam wrażenie, że ona nie odróżnia kierunkowskazów, a koła w samochodzie to już na pewno nie umie zmienić…

Reklama

Czytaj także:
„Mąż i dzieci są na mnie obrażeni, bo nie przeszłam na emeryturę. Już myśleli, że będą mieć darmową niańkę i gosposię”
„Do 40-stki nie wiedziałam, że jestem córką innego mężczyzny. W dzieciństwie mama odebrała mnie ojcu i odeszła do byłego”

„Nie kochałem i nigdy nie pokocham żony. Nasze małżeństwo to tylko formalność, która się skończy, gdy odzyskam Justynę”

Reklama
Reklama
Reklama