„Wyszłam za zamożnego faceta, rezygnując z szansy na wielkie uczucie. Okazało się, że pieniądze nie dały mi szczęścia”
„Zauważyłam, że Romek już nie patrzy na mnie tak jak kiedyś. Nasze wspólne wieczory nie sprawiają mu już radości, a przebywanie ze mną najwyraźniej go męczy. Łudziłam się, że pojawienie się dziecka na świecie coś zmieni w naszej relacji, ale niestety się myliłam”.

Podczas moich studenckich lat spędziłam wspaniałe momenty w podkarpackiej miejscowości Chotów. Te chwile zapadły mi głęboko w serce i nie mogę o nich zapomnieć. Wtedy patrzyłam na świat przez różowe okulary, wierząc, że wszystko, co nadejdzie, będzie cudowne.
Niedawno postanowiłam znów zajrzeć w te strony. Częściowo ze względu na sentyment do minionych dni, ale przede wszystkim chciałam ponownie poczuć ten wyjątkowy stan radości i optymizmu, którego kiedyś tam zaznałam.
Zaczęłam mieć problemy zdrowotne
Trafiłam tam z powodu zaleceń medycznych. Rok maturalny, stres związany z końcowymi egzaminami i porażka przy rekrutacji na matematykę mocno nadszarpnęły moje zdrowie mentalne. Zaczęłam mieć różne problemy zdrowotne. Zaprzyjaźniony lekarz rodzinny stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie dla mnie odpoczynek w Chotowie. To miejsce przyciągało wielu kuracjuszy, głównie ze względu na znajdujące się w okolicy lecznicze źródła mineralne.
– Najważniejsze to się teraz porządnie wyspać i zregenerować siły – powiedział, wciskając mi do ręki skierowanie na leczenie uzdrowiskowe. – Chotów to idealne miejsce. Tam naprawdę czuć boską obecność i dobrą energię.
Do Chotowa dotarłam w ostatnich dniach listopada. Początkowo dopisało mi szczęście – przez tydzień mogłam podziwiać przepiękne barwy jesieni. Potem pogoda się załamała, świat stał się pochmurny i przygnębiający, ale w moim sercu zagościła radość. Wszystko dzięki jednemu człowiekowi – miał na imię Jurek.
Miał nieco więcej lat niż ja i wydawał się bardzo poważnym mężczyzną. Skończył studia ekonomiczne i pełnił funkcję wicedyrektora w ośrodku. Od pierwszego momentu coś między nami zaskoczyło. Bo która dziewczyna nie marzy o kimś, kto będzie z nią chodzić na długie przechadzki, spoglądać na nią z zachwytem, czytać wiersze, a nawet tworzyć własne, choć może nie najwyższych lotów? Te wszystkie emocje – szybsze tętno, głębokie oddechy. A potem ten pierwszy, nieśmiały pocałunek. Taki jakbyśmy przez przypadek musnęli się ustami...
Ostatniego dnia mojego pobytu zdecydowaliśmy się odwiedzić mały kościół nieopodal. Tam, stojąc przed obrazem Matki Boskiej, złożyliśmy sobie nawzajem przyrzeczenia małżeńskie. To był nasz własny, intymny moment. Obiecaliśmy kochać się do końca życia, i choć można by to uznać za młodzieńczą egzaltację, szczerze wierzyliśmy w te słowa i chcieliśmy ich dotrzymać. Potem spacerem udaliśmy się w dół zbocza do miejsca, gdzie znajduje się Grota Matki Bożej ze słynnym, uzdrawiającym źródełkiem.
– Ten, kto się w nim umyje, poczuje przypływ mocy. Woda nie tylko wzmocni ciało, ale też rozjaśni umysł i przyniesie spokój ducha – powiedział mój najdroższy.
Pokazał mi swój rodzinny dom. Choć nie było nowy, emanował magiczną atmosferą.
– Popatrz dookoła: na ganek, poręcze i ozdobne okna. Wszystko to zostało wykonane przez mistrzów rękodzieła przed wiekiem... Zostań tutaj na stałe, zamieszkajmy razem – wypalił niespodziewanie.
– W jakim charakterze miałabym tu zostać?
– Chciałbym, żebyś została moją żoną.
– To nie wystarczy, potrzebuję czegoś więcej niż bycie tylko żoną. Muszę najpierw skończyć studia...
– I co będzie później?
– Kiedy już zdobędę dyplom, przyjadę do ciebie i weźmiemy ślub – zapewniłam go. – A teraz, podczas wakacji i ferii będziemy się spotykać tak często, jak tylko się da...
Studiowaliśmy na tym samym kierunku
Z takich bajek o miłości na odległość potrafią się cieszyć jedynie młode dziewczyny. Wydaje im się, że uczucie pokona każdą przeszkodę. Rzeczywistość jednak pisze własne scenariusze. W moim przypadku los zdecydował się połączyć mnie z Romkiem. Studiowaliśmy na tym samym kierunku. Wpadłam mu w oko od pierwszego wejrzenia. Ja początkowo nie byłam nim jakoś szczególnie zauroczona, ale wiecie, jak to jest – człowiek się przyzwyczaja. No i zanim skończył się pierwszy rok nauki, Roman zabrał mnie do swoich bliskich i poprosił o rękę.
No a Jerzy? Ktoś może pomyśleć, że wyleciał mi z pamięci. W życiu! Po prostu zostało mi po nim słodkie wspomnienie krótkiego romansu – zaledwie dwutygodniowej historii jak z bajki. Tymczasem rzeczywistość pędziła dalej swoim tempem, szara i przyziemna.
Życie u boku Romana, chłopaka z zamożnej rodziny, dawało mi dostęp do wszystkich luksusów. Cokolwiek zapragnęłam, mogłam mieć od ręki – bez wysiłku i starań z mojej strony. Tak mijały dni, a ja bezrefleksyjnie płynęłam z prądem codzienności.
Jerzy pojawiał się tylko w moich snach. Trochę jak niewidzialny opiekun – czujesz jego obecność, ale nie masz stuprocentowej pewności, czy naprawdę gdzieś tam jest.
Początkowo moje małżeństwo układało się świetnie. Jednak po tym, jak dowiedziałam się, że spodziewamy się dziecka, sprawy przybrały inny obrót. Okres ciąży okazał się dla mnie niezwykle trudny. Sporo wtedy przybrałam na wadze. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy około siódmego miesiąca Romek stwierdził, że ten stan źle na mnie wpływa. Sposób, w jaki wtedy na mnie spojrzał, był nietypowy – zupełnie różny od tego, do czego byłam przyzwyczajona.
Zauważyłam, że Romek stracił mną zainteresowanie. Wspólne wieczory już go nie cieszyły, a moje towarzystwo najzwyczajniej go znudziło. Myślałam, że urodzenie się dziecka coś zmieni w naszej relacji, ale myliłam się. W końcu przyszedł moment, gdy usłyszałam od niego słowa, które kompletnie mnie załamały.
Ponad rok próbowałam ratować nasze małżeństwo. W końcu byliśmy rodzicami. Na początku wydawało się, że moje wysiłki przynoszą rezultaty. Mój mąż jakby się opamiętał. Ponownie wyznawał mi miłość i przekonywał, że jego skok w bok był tylko chwilowym zauroczeniem. Twierdził, że po porodzie przestałam o siebie dbać. A potem całą uwagę poświęciłam dziecku, przez co poczuł się odrzucony.
Przyjęłam jego decyzję o rozwodzie
W trakcie wspólnego obiadu, po czterech latach, mój mąż wyznał mi, że zakochał się w innej i planuje z nią nowe życie... Ta sytuacja mocno mnie zraniła. Rozpadanie się małżeństwa to ogromny cios dla każdego. No ale tak już bywa. Zrozumiałam, że nic więcej nie da się zrobić. Przyjęłam jego decyzję o rozwodzie.
Wróciłam do tego małego miasteczka po długim czasie nieobecności. Pchały mnie tu dawne reminiscencje i potrzeba naładowania baterii przed nowymi wyzwaniami w życiu. Pierwsze kroki skierowałam do niewielkiej świątyni na Jasnej Górce, poświęconej Matce Boskiej Częstochowskiej. Tu kiedyś, stojąc przed obliczem Maryi, ślubowaliśmy z Jurkiem, że będziemy ze sobą na zawsze. Potem ruszyłam w stronę Groty Najświętszej Marii Panny, gdzie uklękłam przed wizerunkiem i rozpoczęłam modlitwę...
Każdego dnia wędrowałam leśnymi dróżkami między sosnami na Jasnej Górce, po czym spędzałam czas na modlitwie w sanktuarium Matki Boskiej. Może wydaje wam się, że właśnie wtedy natknęłam się na Jerzego? Nie ukrywam, że tego pragnęłam.
Wyobrażałam sobie, że on cierpliwie na mnie oczekuje, że los nas połączy i spędzimy razem szczęśliwe życie. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Zamiast tego otrzymałam coś o wiele wartościowszego. Odbudowałam swoją wiarę i pozwoliłam Bogu zagościć w moim sercu.
Patrząc wstecz na moje doświadczenia, traktuję je jako cenną naukę na przyszłość. Zrozumiałam, że nie wszystkie moje decyzje dotyczące wychowania dziecka były właściwe. Robiłam, co w mojej mocy, żeby mój syn wyrósł na odnoszącego sukcesy człowieka.
Moja teściowa miała bardzo podobne podejście do wychowania swojego chłopca. W konsekwencji Romek całe swoje życie poświęca na zarabianie pieniędzy. Był przekonany, że tylko w ten sposób udowodni, że jest coś wart. Nie zdawał sobie sprawy, że jego wartość została już dawno potwierdzona przez Stwórcę, który obdarował każdego z nas nieśmiertelną duszą. To właśnie w Chotowie na nowo odkryłam swoją wiarę. A wraz z nią receptę na prawdziwe szczęście.
Kornelia, 28 lat
Czytaj także:
„20 lat temu straciłam jedyną córkę. Wypięła sią na mnie, gdy dowiedziała się, co przed nią ukryłam”
„Macocha czyniła cuda, bym ją pokochała. Choćby dała mi gwiazdkę z nieba, ja i tak czekałam, aż mama się wyszaleje i wróci”
„Po ślubie musiałam walczyć z teściową o własnego męża. Tolerowałam kaprysy tej larwy, aż wreszcie się doigrała”

