Reklama

Wiedziałam, że mężczyźni nigdy nie dorastają, ale myślałam, że ich dziecięca strona objawia się uwielbieniem do zabawek dla dużych chłopców, nie brakiem odpowiedzialności. Michał naraził naszego syna na wielkie niebezpieczeństwo. Gdyby coś stało się Piotrkowi, plułabym sobie w brodę do końca życia.

Reklama

Musiałam zostać w domu

Planowaliśmy ten wyjazd od kilku miesięcy. Piotrek, nasz dziesięciolatek, po raz pierwszy miał zobaczyć ośnieżone szczyty. Był niesamowicie podekscytowany, podobnie zresztą jak mój mąż. Mnie też cieszyła perspektywa wyjazdu, ale im bliżej było do ferii, tym bardziej mój zapał przygasał.

Miniony rok dał mi nieźle popalić. W pracy miałam wyjątkowo trudny okres. W dodatku Piotrek non stop chorował, a moja mama weszła już w wiek, w którym zaczęła coraz częściej wymagać pomocy. Byłam zmęczona, nawet bardzo. W górach miałam odetchnąć, ale wiedziałam, że czekają mnie tam te same zajęcia i obowiązki, co w domu. Przecież mieli jechać ze mną dwaj chłopcy – 10- i 44-letni.

Na kilka dni przed wyjazdem zmogło mnie zapalenie oskrzeli. Gorączkowałam i czułam się fatalnie.

– Trudno, odwołujemy wyjazd – stwierdził Michał.

– Nie możemy – zaprotestowałam. – Piotrek będzie rozczarowany. Jeżeli mu to zrobimy, długo nam nie wybaczy.

– Na Boga, kobieto! Wyglądasz jak śmierć. Jak niby chcesz jechać w tym stanie?

Miał rację. To był fatalny pomysł, bym pchała się w mroźne góry. Na pewno nie pomogłoby mi to w dojściu do zdrowia. Ale przecież moim chłopakom nic nie dolegało.

– Jedźcie sami – zaproponowałam. – Ja zostanę w domu.

– A kto się tobą zaopiekuje?

– Daj spokój. Przecież nie jestem małą dziewczynką, której trzeba wycierać nosek. Dam sobie radę. Zrobisz mi tylko zakupy na kilka dni, żebym mogła się wyleżeć i dojść trochę do siebie.

– Sam nie wiem. To chyba kiepski pomysł – oponował mój mąż.

– Michał, to jedyny słuszny pomysł. Piotrek ma dopiero dziesięć lat. Wyobraź sobie, że jesteś w jego wieku. Jak byś przyjął wiadomość, że ferie zostały odwołane?

Z tym argumentem Michał nie mógł polemizować. Postanowiliśmy, że pojadą sami, a ja poczułam się, jakby z serca spadł mi wielki kamień. „Wreszcie sobie odpocznę” – pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem.

Pojechali na męskie ferie

Pomogłam Michałowi spakować rzeczy Piotrka. Zanim wyjechali, udzieliłam mu kilku rad, a właściwie przybliżyłam zasady, których przestrzegania oczekiwałam.

– Pamiętaj, nic trudniejszego od oślej łączki. I nie karm go fast foodami! Ma jeść zdrowe śniadania, obiady i kolacje.

– Tak jest, mamusiu – przewrócił oczyma.

Jedźcie już i bawcie się dobrze. I koniecznie zadzwońcie, jak dotrzecie na miejsce.

Piotrek chciał mnie uściskać, a ja musiałam go powstrzymać.

– Nie, nie, kochanie. Zarazisz się od mamusi i spędzisz ferie w łóżku. Chyba tego nie chcesz, prawda?

– Nie – przyznał.

– Sprawuj się dobrze i słuchaj tatusia. Miłej zabawy. I pamiętajcie, dzwońcie.

Brak obowiązków mi służył

Gdy zamknęłam za nimi drzwi, od razu poczułam się lepiej. Przez tydzień miałam mieszkanie tylko dla siebie. Żadnych pobudek przed wschodem słońca, żadnego gotowania na zawołanie, żadnego prania, żadnego sprzątania. Tylko ja, seriale i upragniona chwila wolności i swobody.

Korzystałam, ile mogłam. Nie nastawiałam budzika w komórce. Wstawałam, o której chciałam. Zaparzałam kawę i włączałam telewizor. Wreszcie mogłam obejrzeć to, co chciałam. „Żadnych kreskówek w ciągu dnia i żadnych filmów akcji wieczorem” – cieszyłam się. Nawet nie musiałam się wysilać, by ugotować obiad dla siebie. Gdy byłam głodna, dzwoniłam po pizzę i pierwszy raz od niepamiętnych czasów mogłam zrobić to bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Choroba szybko przestała mi doskwierać. Najwyraźniej dłuższa chwila wytchnienia była mi bardzo potrzebna.

Brakowało mi synka i męża

Po kilku dniach zaczęłam jednak tęsknić za moimi chłopakami, mimo że dzwonili do mnie codziennie. Panująca w mieszkaniu pustka i cisza zaczęły mnie przytłaczać. Cóż, nie bez powodu mówi się, że „co za dużo, to nie zdrowo”. Najwyraźniej zregenerowałam już siły i potrzebowałam wrócić do codziennej rutyny.

Zaczęłam nawet myśleć, że dobrze byłoby do nich dołączyć. W końcu czułam się już wyśmienicie i bez problemu mogłam prowadzić, a pokój w hotelu był opłacony dla trzech osób. Porzuciłam jednak ten pomysł. „Zostały tylko dwa dni. Dam radę tyle wytrzymać” – postanowiłam.

Byłam szczęśliwa, gdy wrócili

Wreszcie nastał dzień ich powrotu. Wstałam przed szóstą, by dokładnie wysprzątać mieszkanie i ugotować obiad dla moich chłopców. Wprost nie mogłam się doczekać, kiedy uściskam syna.

Było przed szesnastą, gdy usłyszałam zgrzyt klucza w zamku.

– Jesteśmy – oznajmił Michał, a po chwili do salonu wparował Piotrek.

– Mamusiu – rzucił mim się na szyję z głośnym okrzykiem.

– Syneczku mój kochany – uściskałam go z wielką radością. Kilka chwil później dołączył do nas Michał i objął czule.

– Stęskniłem się – wyznał.

– Ja też – przyznałam zgodnie z prawdą. – Rozbierzcie się, a ja zaparzę herbatę. Obiad będzie gotowy za piętnaście minut.

Byłam w szoku

– A teraz opowiadajcie mi wszystko. Jak było? – zapytałam, gdy zjedliśmy.

– Mam dużo zdjęć – oznajmił Piotrek.

Syn pokazywał mi fotografie z wielką ekscytacją, a ja oglądałam je z zaciekawieniem. On na sankach, on z nartami na nogach podczas pierwszej nieśmiałej próby zjazdu z łagodnej górki, on w sali zabaw, on... zamurowało mnie. Na jednym ze zdjęć mój syn miał raki na nogach i górski kask założony na czapkę.

– A co robiliście tego dnia? – Zapytałam.

– Tata zabrał mnie na szlak. Wspinaliśmy się po górach. Było super, mamo!

– To dobrze, synku – powiedziałam i rzuciłam mężowi spojrzenie w stylu: „Masz kłopoty”.

– Tata obiecał, że za rok też pojedziemy.

– Zobaczymy, synku. A teraz idź do pokoju i odpocznij trochę po podróży.

Byłam zła na męża

Odprowadziłam Piotrka wzrokiem i gdy tylko zamknął drzwi swojego pokoju, od razu zwróciłam się do męża.

Zgłupiałeś? – musiałam się kontrolować, by nie wrzasnąć.

– Niby dlaczego?

– Zabrałeś na szlak dziesięciolatka, który pierwszy raz był w górach? Zimą?

– Skarbie, przecież on przesadza. Nie było żadnej wspinaczki.

– Wiem o tym, ale wiem też, jakie są tam trasy. Strome podejścia, ekspozycje, łańcuchy. Nawet latem nie jest tam łatwo, a co dopiero zimą!

Nie histeryzuj. Przecież był ze mną.

– I co z tego? Nawet doświadczeni ludzie ulegają wypadkom i często nie są w stanie pomóc sobie nawzajem. To cud, że nie doszło do żadnej tragedii. Wiesz co, Michał? Myślałam że jesteś bardziej odpowiedzialny, ale z tobą jak z dzieckiem.

Postanowiłam, że więcej nie puszczę ich samych. W tej drużynie przyda się ktoś, kto będzie głosem rozsądku. Mój mąż zachował się wyjątkowo nieodpowiedzialnie. Góry są niebezpieczne przez cały rok, a zimą mogą stać się prawdziwą pułapką, zwłaszcza dla niedoświadczonego dziecka.

Irena, 39 lat

Czytaj także: „Siostra zaprosiła nas do siebie na ferie. Liczyłam na zimowe szaleństwo, a nie na dziką harówkę”
„Cały rok odkładałam na ferie dla dzieci, a one wyśmiały moje plany. Wolały swój komputer, ale wzięłam je podstępem”
„Zapłaciłam za ferie syna, by spędził czas z ojcem. Drań zamiast zająć się dzieckiem, zwiedzał góry i doliny kochanki”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama