Reklama

Nigdy nie miałam najlepszych relacji ze swoją teściową. Jednak kiedy zaproponowała, że zabierze dzieciaki na wakacje, to poczułam radość i ulgę. Już od kilku tygodni zastanawiałam się, jak zorganizować im wakacyjny wypoczynek, a propozycja matki mojego męża spadła mi jak z nieba. Jednak szybko przekonałam się, że to nie był dobry pomysł.

Już w okolicach kwietnia zaczęłam zastanawiać się, jak zorganizować przerwę wakacyjną dla swoich dzieci. Do tej pory najczęściej zajmowała się nimi moja mama, ale w tym roku miała kłopoty zdrowotne i nie miała siły, aby opiekować się dwójką rozbrykanych dzieciaków.

– A może jakieś kolonie? – zaproponował mój mąż, gdy pewnego wieczoru siedzieliśmy i zastanawialiśmy się, jak zorganizujemy naszej dwójce wakacyjny wypoczynek.

– No nie wiem – zawahałam się.

Z jednej strony obawiałam się, że Adaś i Ewunia są jeszcze za mali na taki samodzielny wyjazd, a z drugiej martwiłam się, że taki sposób spędzenia przez nich wakacji wiązałby się z dość dużymi kosztami. A nam wcale się nie przelewało. Wprawdzie starczało nam na wszystkie niezbędne wydatki, ale coś takiego mocno nadwyrężyłoby nasz domowy budżet.

– To co proponujesz? – zapytał w końcu Tomek zniecierpliwionym tonem głosu. Wyraźnie było widać, że jemu też spędza to sen z powiek. Tym bardziej, że ani on, ani ja nie mogliśmy wziąć tak długiego urlopu, aby zaopiekować się dzieciakami.

– Coś wymyślimy – powiedziałam z przekonaniem. Problem jednak był w tym, że nie miałam żadnego pomysłu. A ze wzroku swojego męża wywnioskowałam, że on także ma z tym problem.

Teściowa zaproponowała wakacyjny wyjazd

Już następnego dnia zaczęłam przeglądać wakacyjne propozycje dla dzieci, które miały zostać latem w mieście. I owszem, sporo tego było, tylko co z tego, skoro my zdecydowaliśmy się zbyt późno.

Wszystkie miejsca są już zajęte – słyszałam za każdym razem, gdy dzwoniłam w sprawie kolejnych półkolonii. – Mogę zapisać panią na listę rezerwową – w niektórych miejscach proponowano mi tylko to. A ja – zła i zrezygnowana – uświadomiłam sobie, że będę miała spory problem.

– W ostateczności będą siedzieć w domu – powiedziałam do męża. I chociaż wiedziałam, że jest to fatalne rozwiązanie, to obawiałam się, że nie będziemy mieli innego wyjścia.

I wtedy z pomocą przyszła teściowa. Matka Tomka zadzwoniła do mnie pewnego ranka i powiedziała, że ma dla nas pewną propozycję.

– Wezmę dzieciaki na wakacyjny wyjazd nad morze – powiedziała. A kiedy zaczęłam dopytywać, czy to nie problem, to usłyszałam, że i tak się tam wybiera.

Powiedziałam, że się zastanowię. Tak szczerze powiedziawszy, to nie wiedziałam, czy to dobry pomysł. Ale czy miałam jakieś inne wyjście?

– Chyba nie mamy wyjścia – powiedział Tomek, gdy opowiedziałam mu o propozycji jego matki. I chociaż wiedział, że nigdy nie miałyśmy ze sobą zbyt dobrych relacji, to nie chciał dopuścić, to pogłębiania się moich wątpliwości. – Masz może jakiś lepszy pomysł? – zapytał cierpko. A ja musiałam przyznać, że nic innego nie przychodzi mi do głowy.

– Dobrze – powiedziałam tylko. A w głowie pojawiła mi się myśl, że popełniam spory błąd.

Wyjazd z teściową zmienił moje dzieci

Kiedy powiedziałam dzieciakom, że część wakacji spędzą nad morzem, to niemal oszalały z radości.

– Będziemy pływać – wykrzykiwał Adaś.

Będziemy lepić babki z piasku – ekscytowała się Ewa.

A ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Zawsze chciałam, aby moje dzieci miały ciekawe, fajne i niezapomniane wakacje. I dlatego postanowiłam schować głęboko swoje wątpliwości i cieszyć się razem z dziećmi z ich szczęścia.

– Tylko zachowujcie się grzecznie – przykazałam im przed samym wyjazdem. A one obiecały mi, że będą zachowywały się jak dwa aniołki.

– Akurat – roześmiał się Tomek. – Jeżeli dowiem się, że źle się zachowujecie, to wracacie do domu – żartobliwie pogroził im palcem.

A potem je uściskaliśmy i życzyliśmy dobrej zabawy. Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że z wakacji wrócą zupełnie inne dzieciaki. Dzwoniłam do nich każdego dnia. I początkowo wszystko wydawało się być w porządku.

– Byliśmy dzisiaj na plaży. A jutro jedziemy do oceanarium – słyszałam podekscytowany głos Ewy i Adama. A potem wysłuchiwałam ich radosnego szczebiotu i uśmiechałam się sama do siebie. „To był jednak dobry pomysł” – myślałam. I nawet nie przypuszczałam, że szybko pożałuję decyzji o oddaniu dzieci pod opiekę teściowej.

Wszystko zaczęło się zmieniać w drugim tygodniu pobytu dzieciaków nad morzem.

– Po co dzwonisz do nas tak często? – usłyszałam pewnego ranka zły głos Adama. A w tle usłyszałam Ewę, która mówiła, żeby kończył już tę głupią rozmowę. Byłam zaskoczona, bo moje dzieciaki zawsze były bardzo grzeczne.

Potem było jeszcze gorzej. Za każdym razem gdy dzwoniłam do syna i córki, to słyszałam naburmuszony głos i niezadowolenie, że im przeszkadzam. Skończyły się opowieści o tym, co widziały i gdzie były. Nie było też radości z tego, że mogą mi powiedzieć, co robiły danego dnia.

Co takiego się wydarzyło?

– Nie podoba mi się to – powiedziałam do męża pewnego wieczoru. Właśnie zakończyłam rozmowę z teściową, która wcale nie przebiegła po mojej myśli. Matka Tomka powiedziała mi, że dzieciaki nie chcą ze mną rozmawiać. A gdy zapytałam ją, czy jadły, to stwierdziła, że przy takiej ilości słodyczy od czasu do czasu można odpuścić sobie obiad.

– Nie przesadzaj – powiedział mąż. – To są wakacje – dodał i odwrócił głowę w stronę telewizora.

Ja jednak nie mogłam pozbyć się złych przeczuć. I okazało się, że miałam rację.

– Chcę czekoladę – powiedział Adaś, gdy postawiłam przed nim talerz zupy.

– A ja chce lody – dodała Ewa.

Dzieciaki wróciły do domu kilka dni wcześniej i od tamtego czasu zachowywały się jak dwa rozpieszczone bachory.

– Nie można jeść tyle słodyczy – próbowałam przemówić im do rozsądku. Od ich powrotu wiecznie słyszałam, że obiad jest niedobry.

– Można – odpowiedziały razem. – Babcia nie robiła problemu, że zamiast niedobrej zupy zjedliśmy pizzę lub słodycze – powiedział Adaś z butą w głosie.

– A w dodatku mówiła nam, że nie potrafisz gotować – dodała Ewa z chytrym uśmiechem. A we mnie aż się zagotowało. Już od kilku dni słyszałam same superlatywy na temat teściowej i dowiadywałam się, że ja nie jestem tak fajna.

A i tak nie to było najgorsze. Okazało się, że teściowa przez cały pobyt nad morzem otwarcie mnie krytykowała i wmawiała moim dzieciom, że jestem złą matką.

– Babcia mówiła, że nie potrafisz nas wychować – usłyszałam kiedyś od Adama. A Ewa przyznała się, że słyszała od teściowej, jak ta opowiadała komuś, że za niedługo Tomek ode mnie odejdzie.

Miałam tego dosyć.

– Jeżeli będziesz nastawiała dzieci przeciwko mnie, to więcej ich nie zobaczysz – powiedziałam teściowej. I to nie były żarty. Bo o ile mogłam znieść niechęć matki Tomka do mnie, to nie miałam zamiaru tolerować tego, że robi moim dzieciom wodę z mózgu.

Obiecała, że to się więcej nie powtórzy. Ale ja i tak nie zamierzam więcej oddawać dzieciaków pod jej opiekę.

Marta, 34 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama