Reklama

Gdyby ktoś zapytał mnie, czy jestem szczęśliwa, odpowiedziałabym: „raczej tak”. Mam dwójkę dzieci, stałą pracę w biurze, dom z ogródkiem i męża, z którym jestem od piętnastu lat. Nie mamy wielkich kłótni ani dramatów, ale coraz częściej mijamy się bez słowa. Zmęczenie, obowiązki, rutyna. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mnie przytulił bez powodu. Natalia – moja przyjaciółka od liceum – mówi, że to normalne. Że każdy związek z czasem stygnie. Była przy mnie zawsze – gdy urodziłam pierwsze dziecko, gdy płakałam po śmierci mamy. Zna mnie jak nikt inny.

To ona wpadła na pomysł, żebyśmy pojechali razem na tydzień nad morze: ja, Marek i ona. Dzieci zostały z dziadkami, a my mieliśmy odpocząć, „odbudować więź”. Pierwszy wieczór był spokojny. Wino, śmiech, wspomnienia. Natalia jak zwykle czarowała opowieściami, a Marek nawet się uśmiechał. Pomyślałam: może naprawdę uda się coś naprawić. Może ten wyjazd coś zmieni. Nie wiedziałam jeszcze, że właśnie wtedy wszystko się posypie.

Czułe rozmówki

Wieczorem trzeciego dnia coś się we mnie zagotowało. Natalia i Marek siedzieli na tarasie, gdy wychodziłam z łazienki. Zatrzymałam się w pół kroku, niezauważona. On nachylał się w jej stronę, dotykał lekko jej ramienia, a ona śmiała się tym cichym, niskim śmiechem, który znałam – ale nie słyszałam go od lat. W jego oczach zobaczyłam coś, czego dawno w nich nie było. Czułość?

Wyszłam z pokoju i trzasnęłam drzwiami szafki w kuchni.

– Coś się stało? – zapytała Natalia, podchodząc z kieliszkiem.

– A co to za czułe rozmówki z moim mężem? – rzuciłam zbyt ostro.

Zrobiła wielkie oczy.

– O czym ty mówisz?

– Nie udawaj. Widziałam, jak się mizdrzysz. Dotykałaś go. Tak się zachowuje przyjaciółka?

– Anita, serio? – zaśmiała się nerwowo. – Zwariowałaś?

Marek wszedł akurat w tej chwili. Patrzył to na mnie, to na nią.

– Co się dzieje?

– Twoja żona ma urojenia – rzuciła Natalia chłodno.

– Mam dość – warknęłam. – Jeśli mnie oszukujecie, to powiedzcie to wprost!

Marek uniósł ręce.

– Przestań. Robisz sceny. To żałosne.

– Żałosne? Żałosne to jest to, jak patrzysz na moją przyjaciółkę!

Wyszedł bez słowa, trzaskając drzwiami.

Zostałam sama. Zdrętwiała, z sercem w gardle. Czy ja naprawdę zaczęłam wariować?

Wątek podpisany literą „N”

Nie spałam całą noc. Rano Marek był chłodny, jakby mnie wczoraj nie było. Natalia zniknęła, wróciła dopiero przed południem z kawą „na zgodę”.

– Przesadziłam – powiedziała cicho. – Ale ty też.

Spojrzałam na nią długo. Coś mi nie grało. Może instynkt? A może po prostu zaczęłam łączyć kropki. Przypomniałam sobie, jak kiedyś pożyczała ode mnie laptopa. Jak Marek odbierał jej telefon, kiedy zostawiła go w salonie. Zawsze było między nimi… coś. Za dużo.

Po południu, szukając ładowarki, otworzyłam szufladę Marka. Leżał tam jego stary telefon – pęknięty ekran, zakurzony. Z ciekawości go podłączyłam. Po godzinie się włączył.

Nie powinnam była grzebać. Ale zrobiłam to. W wiadomościach – wątek podpisany literą „N”. Serce mi zamarło. „Nie przestaję o tobie myśleć”. „Wczoraj było cudownie”. „Tylko ty rozumiesz, jak się czuję przy niej”.

Wpatrywałam się w ekran, czując, jak świat osuwa mi się spod nóg. To nie był jeden raz. To trwało. Od lat.

Natalia siedziała na tarasie z książką. Wyszłam bez słowa i rzuciłam telefon na stół.

Spojrzała. Zbladła.

– Chcesz coś powiedzieć? – zapytałam.

– Anita… To było… – zaczęła, ale nie skończyła.

– Tylko fizyczne? – syknęłam. – I co, Marek był „nieszczęśliwy”? Biedaczek.

Zamilkła. A ja poczułam, jak we mnie coś umiera.

Dzień, w którym wszystko się wydało

Tego wieczoru schowałam się na tarasie obok jej pokoju. Było chłodno, ale nawet nie czułam zimna. Siedziałam cicho, serce waliło mi jak oszalałe. Usłyszałam, jak Marek zamyka drzwi sypialni.

– Musimy pogadać – powiedział. – Ona się domyśla.

– Myślisz, że coś wie?

– Wczoraj zrobiła scenę. A dziś... Patrzyła na mnie inaczej.

– Może pora skończyć tę farsę – westchnęła Natalia. – Ile jeszcze można?

– Przecież próbuję... Ale dzieci, dom...

– Od sześciu lat próbujesz.

Zamilkli na chwilę. Wstrzymałam oddech.

– Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Chciałem się zakochać jeszcze raz, ale nie w tobie – Marek mówił cicho. – To się po prostu stało.

Natalia zaśmiała się sucho.

– Nie chrzań. Przyszedłeś do mnie po kłótni z Anitą. Płakałeś. A potem... jakoś poszło.

– Nie byłem szczęśliwy.

Nie wytrzymałam. Wpadłam do środka jak burza.

– Od ilu lat to trwa? Mówcie!

Odsunęli się od siebie jak dzieci przyłapane na kradzieży. Patrzyli na mnie bez słowa.

– Sześć lat. Sześć pieprzonych lat! – krzyczałam. – Udawaliście przyjaciół, partnerów, a ja wam ufałam!

Natalia zaczęła coś mówić, ale uciszyłam ją ruchem ręki.

– Jedno słowo więcej i nie ręczę za siebie.

Marek spuścił głowę.

– Przepraszam – szepnął.

To słowo brzmiało jak kpina.

Zaczęło się sześć lat temu

Wyszłam z domu i szłam przed siebie bez celu. Noc była zimna, ale nie czułam chłodu. Czułam tylko ciśnienie w skroniach i ten znajomy, duszący ucisk w gardle, który pojawia się, gdy za długo się nie płacze.

Natalia odnalazła mnie nad ranem. Przyniosła kurtkę. Usiadła obok na ławce, milcząc. Dopiero po dłuższej chwili zaczęła mówić. Cicho, spokojnie, jakby opowiadała o czymś, co wydarzyło się komuś innemu.

Zaczęło się sześć lat temu. Marek pojawił się u niej po ostrej kłótni ze mną. Pijany, rozbity. Tego wieczoru go nie odesłała. A potem… był jeszcze jeden raz. Potem kolejny. Obiecywali sobie, że to koniec. Ale nie potrafili przestać.

Tłumaczyła się wyrzutami sumienia, strachem, że mnie skrzywdzi. Mówiła, że to było uzależnienie, że potrzebowała jego obecności, a on jej zrozumienia. Każde zdanie wbijało się we mnie jak igła. W końcu przestałam słuchać. Patrzyłam tylko w dal, na molo oświetlone mdłym światłem latarni. Nie czułam już gniewu. Była tylko pustka.

Mój świat, który znałam – Marek, Natalia, dom, wspólne wspomnienia – rozpadł się jak domek z kart. Najbardziej bolało, że ta zdrada nie była chwilą słabości. To było życie równoległe, które prowadzili tuż obok mnie. Przez lata. I ja, naiwna, niczego nie widziałam.

Rozmowa z Markiem

Marek siedział w kuchni przy zgaszonym świetle, z kubkiem herbaty, której nie tknął. Weszłam bez słowa i usiadłam naprzeciwko.

– Chcesz wiedzieć, od kiedy to trwało? – spytał cicho.

– Nie. Już wiem. Chcę wiedzieć jedno: czy ty mnie kiedykolwiek kochałeś?

Spojrzał na mnie, jakby próbował coś w sobie znaleźć.

– Kochałem – powiedział. – Ale… dawno.

– A potem?

– Potem było wygodnie. Stabilnie. Ale ciebie było coraz mniej.

– Czyli to moja wina? – uniosłam brwi.

– Nie. Po prostu Natalia... była obok, gdy to, co między nami się rozpadało.

Zamknęłam oczy, żeby nie zacząć krzyczeć.

– Spałeś z moją najlepszą przyjaciółką. Latami. A teraz siedzisz tu i mówisz, że było „wygodnie”?

– Nie wiedziałem, jak odejść – mruknął. – Mieliśmy dzieci, dom…

– Ale miałeś też ją. Na boku. I codziennie patrzyłeś mi w oczy, jak gdyby nigdy nic.

Milczał.

– Pytam ostatni raz. Dlaczego nie powiedziałeś prawdy?

– Bo się bałem.

– Czego?

– Że cię stracę.

Parsknęłam śmiechem. Gorzkim, zmęczonym.

– Straciłeś mnie dawno temu, Marek. Tylko ja o tym nie wiedziałam.

Wstałam i wyszłam, zostawiając go w ciemności.

Czy się rozwiodę? Nie wiem

Marek spakował się tydzień później. Powiedział, że zamieszka u siostry. Że potrzebuje czasu. Nie zapytałam, czy chodzi o czas dla siebie, czy dla nich. Nie obchodziło mnie to już.

Dzieci zostały u moich rodziców. Nie chciałam, żeby widziały mnie taką – rozbitą, z pustym spojrzeniem i wymazanym makijażem od płaczu. Musiałam się pozbierać, zanim wrócą.

Siedziałam wieczorem na tarasie z kubkiem kawy. Patrzyłam w ciemność. Światło latarni rysowało cienie drzew na trawie. Było cicho. Nienaturalnie cicho. Dom bez ludzi, bez śmiechu, bez codziennego hałasu... był martwy.

W myślach wracałam do wszystkiego. Do wspólnych kolacji, wyjazdów, żartów przy winie. Do śmiechu Natalii, który zawsze był mi bliski. Zastanawiałam się, co było kłamstwem, a co prawdą.

Nie wiedziałam, co zrobię dalej. Czy rozwiodę się z Markiem? Czy porozmawiam z Natalią? Czy kiedykolwiek jeszcze zaufam?

Ale jedno wiedziałam na pewno.

Nigdy już nie uwierzę nikomu tak, jak uwierzyłam im.

Anita, 45 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj dalej:


Reklama
Reklama
Reklama