„Wynajęłam pokój u kolegi z pracy, ale łączył nas nie tylko czynsz. Nasionko kiełkowało, a ja bałam się mu powiedzieć”
„Test leżał na półce w łazience. Mały kawałek plastiku z dwiema czerwonymi kreskami, które w jednej chwili zmieniły całe moje życie. Patrzyłam na niego w kółko, jakby za którymś razem miał pokazać inną odpowiedź. Ale wynik był nieubłagany”.

- Redakcja
Kiedy pierwszy raz przekroczyłam próg mieszkania Kamila, czułam się jak intruz. On – starszy, doświadczony, pewny siebie, z opinią „ogarniętego faceta” w pracy. Ja – świeżo po studiach, z kartonami książek i walizką ubrań, trzęsąca się, że znowu komuś będę przeszkadzać.
Pokój, który mi wynajął, był niewielki, ale miał duże okno wychodzące na ulicę. „Pokój z widokiem” – tak sobie pomyślałam, choć bardziej pasowałoby „pokój z niepewnością”, bo nie wiedziałam, jak to wszystko się potoczy.
Na początku starałam się być jak najmniej widoczna. Wracałam późno, żeby nie wchodzić mu w drogę, gotowałam tylko wtedy, gdy wiedziałam, że jest w pracy. Ale Kamil nie pozwalał mi zamykać się w moim pokoiku. Zawsze znalazł sposób, żeby mnie wciągnąć do kuchni na kawę, zapytać o dzień, skomentować głupi żart z internetu. To było dla mnie nowe – że ktoś słuchał i naprawdę chciał odpowiedzi.
Z czasem nasze wieczory przerodziły się w rytuał. Ja siadałam przy stole, on otwierał wino i puszczał listę swoich ulubionych piosenek. Rozmawialiśmy o wszystkim: o pracy, gdzie ja wciąż się uczyłam, a on zdawał się wiedzieć wszystko; o podróżach, które ja dopiero planowałam, a on miał już za sobą; o relacjach, w których każde z nas nosiło jakieś rany.
Bywały momenty, gdy patrzył na mnie w taki sposób, że czułam, jak ściska mnie w żołądku. To były ułamki sekund – jego dłuższe spojrzenie, żart, który brzmiał jak półwyznanie, dotknięcie dłoni przy podawaniu kieliszka. Chciałam wierzyć, że to coś znaczy. Ale zaraz tłumaczyłam sobie: „Ola, to tylko współlokator. Nie dorabiaj sobie historii”.
Problem w tym, że moje serce nie znało takich zakazów. Z każdym dniem coraz mocniej biło nie w moim, ale w jego rytmie.
Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu
– To dziwne, wiesz? – powiedziałam, obracając w palcach kieliszek. – Jeszcze rok temu myślałam, że będę siedzieć gdzieś w korpo, z kawą na wynos i wiecznym stresem. A teraz… no cóż, mam ciebie i ten pokój z widokiem na ulicę.
– Brzmi jak opis współczesnej bajki – roześmiał się Kamil. – Korpo, kawa, stres. Może lepiej, że skończyło się inaczej.
– Bajki? – uniosłam brew. – Może prędzej koszmaru.
– Wiesz, każdy ma swoje koszmary. Ja też myślałem, że będę żyć zupełnie inaczej. Ale widać życie ma własne scenariusze – odparł i na moment spoważniał.
Wzięłam łyk wina, żeby ukryć drżenie rąk. Zawsze tak było – wystarczyło, że zmieni ton głosu, a ja już zaczynałam szukać w jego słowach ukrytego znaczenia.
– Na przykład? – zapytałam cicho.
– Na przykład… – zawiesił głos, bawiąc się korkiem od butelki. – Myślałem, że będę miał rodzinę, dzieci. A teraz mam lodówkę pełną piwa i współlokatorkę, która podjada mi czekoladę.
– Ej! – oburzyłam się teatralnie. – To były tylko dwa kawałki!
– Trzy – uśmiechnął się krzywo. – Ale w sumie nie narzekam. Lepsze to niż wracać do pustego mieszkania.
Zamilkłam. To jedno zdanie sprawiło, że poczułam ukłucie gdzieś głęboko. Chciałam odpowiedzieć, że też tak mam. Że jego obecność sprawia, iż pustka przestaje być taka straszna. Ale zabrakło mi odwagi.
– Wiesz… – zaczęłam niepewnie. – Ty… jesteś fajnym człowiekiem, Kamil.
Spojrzał na mnie uważnie, jakby chciał odczytać coś z mojej twarzy.
– Ty też, Ola – odparł po chwili.
Nagle cisza zrobiła się cięższa niż wszystkie rozmowy tego wieczoru. Jego wzrok zatrzymał się na moich ustach tylko na sekundę, ale wystarczyło, żebym poczuła dreszcz.
Dlaczego on nie przekraczał tej granicy? Czy naprawdę nic nie czuł? A może bał się tego samego, czego ja – że wszystko runie, jeśli choć raz pozwolimy sobie na szczerość?
Tego wieczoru długo nie mogłam zasnąć. Leżałam w ciemnym pokoju i słyszałam, jak woda spływa w łazience, a potem jak on zamyka swoje drzwi. Byliśmy tak blisko, a jednocześnie jakby dzieliła nas cała przepaść.
Przekroczyliśmy pewną granicę
Noc była chłodna, a ja chwiałam się lekko na obcasach, śmiejąc się z własnych potknięć. Kamil szedł obok, jego ręka co chwilę muskała moją, jakby przypadkiem.
– No i co, gwiazdo? – szturchnął mnie lekko. – Wszystkich oczarowałaś. Widziałem, jak Wojtek z marketingu ciągle się w ciebie wpatrywał.
– Daj spokój – machnęłam ręką. – Wojtek? Przecież on zagaduje każdą. Mnie tylko czasem.
– A ja nie? – odparł z udawanym oburzeniem.
– Ty? – roześmiałam się. – Ty tylko wtedy, kiedy chcesz, żebym ci zrobiła herbatę.
– I zawsze działa – uśmiechnął się, a w jego oczach mignęło coś, czego nie chciałam nazwać.
Kiedy weszliśmy do mieszkania, od razu zdjęłam buty i usiadłam na podłodze w przedpokoju.
– Koniec, nie ruszam się stąd – zaśmiałam się, opierając głowę o ścianę.
– No pięknie. Moja współlokatorka padła w przedpokoju – westchnął teatralnie Kamil. – Będę musiał cię chyba zanieść.
– Spróbuj tylko… – zagroziłam, ale już czułam, że uśmiech nie chce zejść mi z twarzy.
On jednak nie żartował. Pochylił się, wsunął ręce pod moje kolana i plecy i zanim zdążyłam zaprotestować, uniósł mnie.
– Kamil! – zapiszczałam, bijąc go lekko po ramieniu. – Postaw mnie, bo…
– Bo co? – spojrzał prosto w moje oczy.
Wtedy czas się zatrzymał. Byliśmy tak blisko, że czułam zapach jego wody kolońskiej i ciepło skóry. Moje serce waliło jak oszalałe.
– Bo… bo to głupie – wyszeptałam.
Ale on mnie nie postawił. Zamiast tego zaniósł do salonu i opuścił na kanapę. Śmialiśmy się, droczyliśmy, a potem śmiech ucichł. Nasze twarze dzieliły centymetry, które nagle wydawały się nie do pokonania.
– Ola… – zaczął cicho.
– Wiem – przerwałam, bo bałam się, że jeśli wypowie cokolwiek, już się nie wycofam.
Wtedy mnie pocałował – delikatnie, niepewnie, jakby pytał o zgodę. A ja odpowiedziałam mu wszystkim, co we mnie narastało przez te tygodnie: tęsknotą, pragnieniem, strachem i ulgą jednocześnie.
„To nie powinno się wydarzyć” – krzyczała we mnie jakaś część rozsądku. Ale kiedy jego dłonie objęły moją twarz, a moje palce zacisnęły się na jego koszuli, wiedziałam, że nie ma odwrotu. Granica została przekroczona.
Dwie kreski zmieniły wszystko
Test leżał na półce w łazience. Mały kawałek plastiku z dwiema czerwonymi kreskami, które zmieniły całe moje życie. Patrzyłam na niego w kółko, jakby za którymś razem miał pokazać inną odpowiedź. Ale wynik był nieubłagany. Ciąża.
Przez kilka dni chodziłam jak w transie. W pracy udawałam skupienie, w mieszkaniu uśmiechałam się, gdy Kamil zagadywał, ale w środku wrzałam. Musiałam mu powiedzieć. To przecież jego dziecko. Ale co, jeśli on wcale nie będzie go chciał?
Wieczorem zebrałam się na odwagę. Siedział w kuchni, jak zwykle z herbatą i laptopem.
– Kamil… musimy o czymś pogadać – zaczęłam drżącym głosem.
Podniósł wzrok znad ekranu. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale mnie uprzedził.
– Ola, zanim zaczniesz… ja też muszę ci coś powiedzieć.
– Okej… – wyszeptałam, serce miałam w gardle.
– Spotkałem się ostatnio z Anką – powiedział, a jego ton był dziwnie spokojny. – Wiesz, moją byłą.
Zamarłam. Wiedziałam o niej – wspominał raz czy dwa, że kiedyś byli razem. Ale myślałam, że to przeszłość.
– I? – spytałam ledwo słyszalnie.
– Ona… chce spróbować jeszcze raz. I ja też – patrzył na mnie, jakby czekał na moją reakcję. – Ola, to dla mnie ważne. Byliśmy ze sobą długo. Nie mogę udawać, że tego nie ma.
Czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Chciałam krzyknąć: „Ale ja jestem w ciąży!”, „To twoje dziecko!”, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
– Rozumiem… – wyszeptałam, choć niczego nie rozumiałam.
– Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym – dodał szybko, jakby chciał złagodzić cios. – Ale Anka… to inna historia.
Uśmiechnęłam się blado, żeby nie zobaczył łez, które cisnęły mi się do oczu.
– Jasne. Powodzenia – powiedziałam tonem, który miał brzmieć neutralnie, ale głos mi się załamał.
Odsunęłam krzesło i wyszłam do swojego pokoju. Oparłam się o drzwi i wreszcie pozwoliłam łzom płynąć. Trzymałam dłonie na brzuchu i zadawałam sobie pytanie, które rozrywało mnie od środka: powiedzieć mu prawdę czy ukrywać? Jeśli wybierze tamtą, czy będę w stanie zmusić go do odpowiedzialności?
Czułam się jak w pułapce
– Ola, ty od tygodnia chodzisz jak duch. Co się dzieje? – Karolina przyglądała mi się uważnie, mieszając kawę w kubku.
Patrzyłam na nią chwilę, nie wiedząc, jak zacząć. W końcu po prostu wypaliłam:
– Jestem w ciąży.
Łyżeczka wypadła jej z ręki.
– Żartujesz?! – syknęła, odgarniając włosy z twarzy. – Z… Kamilem?
Skinęłam głową.
– I co on na to? – spytała od razu.
– Jeszcze nie wie – przełknęłam ślinę. – Bo… zanim zdążyłam mu powiedzieć, on oznajmił, że wraca do swojej byłej.
Karolina otworzyła usta, ale przez chwilę nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
– Ola, czy ty oszalałaś?! – wreszcie wybuchnęła. – Chcesz to przed nim ukryć?
– Nie chcę niszczyć mu życia… – zaczęłam cicho.
– A twoje życie to niby co?! – przerwała mi ostro. – Ty naprawdę myślisz, że chronisz go, kiedy tak naprawdę robisz z siebie ofiarę?
– Karola, ja nie wiem, czy on chce mieć to dziecko. Widziałam, jak mówił o niej. Był pewny, że chce wrócić… – głos mi się załamał. – Może lepiej, jeśli poradzę sobie sama.
– Ty nie poradzisz sobie sama! – niemal krzyknęła. – Będziesz potrzebowała wsparcia, pieniędzy, obecności ojca dziecka. On musi wiedzieć. To nie jest tylko twoja sprawa.
– To moje ciało, moje życie, moje dziecko – odparłam twardo, choć oczy miałam pełne łez. – Może właśnie dlatego chcę sama podjąć decyzję.
Karolina milczała chwilę, po czym westchnęła i spojrzała na mnie z mieszaniną współczucia i złości.
– Ola, ja cię kocham jak siostrę. Ale czasem jesteś największym tchórzem, jakiego znam.
Zabolało. Ale wiedziałam, że mówi to, bo się o mnie martwi.
Wróciłam do mieszkania rozbita jeszcze bardziej niż wcześniej. Miała rację – uciekałam. Ale czy byłam gotowa stawić temu czoła?
Wyrzuciłam to z siebie
Kamil siedział w salonie, obracając w dłoniach kubek z herbatą. Wyglądał na zmęczonego, ale i spokojnego. Zebrałam się w sobie – wiedziałam, że to musi się wydarzyć.
– Kamil, masz chwilę? – zapytałam, stając w drzwiach.
– Jasne, siadaj – skinął głową, wskazując miejsce obok siebie na kanapie.
Usiadłam, ale zostawiłam między nami trochę przestrzeni. Serce waliło mi jak oszalałe.
– Chcę, żebyś wiedziała – zaczął pierwszy – że naprawdę cieszę się, że Anka wróciła. Mam wrażenie, że… że mogę jeszcze coś naprawić w swoim życiu – mówił powoli, jakby chciał upewnić siebie samego.
– Rozumiem – odparłam cicho, próbując brzmieć neutralnie. – To twoja decyzja.
– Ola, nie chcę, żebyś myślała, że… że to, co było między nami, nic nie znaczyło – spojrzał mi w oczy. – Ale ja naprawdę muszę spróbować z nią jeszcze raz.
Przytaknęłam, choć w środku coś się we mnie gotowało.
– Jasne. Tylko… jest coś, co musisz wiedzieć – głos mi się załamał.
Kamil zmarszczył brwi.
– O co chodzi?
Wzięłam głęboki wdech.
– Jestem w ciąży.
Zapadła cisza. Tak długa, że zaczęłam się bać, że nie oddycham. On patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nie rozumiał słów.
– Co? – wyszeptał w końcu. – Jak to… w ciąży?
– Tamtej nocy... – wbiłam wzrok w podłogę. – To twoje dziecko, Kamil.
Zamarł. Oparł się plecami o kanapę, jakby ktoś go uderzył.
– To… to niemożliwe – pokręcił głową. – Ola, ja… ja nie wiem, co powiedzieć.
– Nie musisz nic mówić – głos mi drżał, ale starałam się być spokojna. – Chciałam tylko, żebyś wiedział.
– Ale… Anka… – jęknął. – Jak ja mam to wszystko pogodzić?
– Nie wiem – przerwałam mu. – I szczerze mówiąc, to nie moja rola, żeby ci podpowiadać. Ja wiem tylko jedno – będę miała dziecko. I muszę być na tyle silna, żeby sobie poradzić, nawet jeśli ty zdecydujesz, że cię tu nie ma.
Milczał. Patrzył gdzieś w bok, jakby uciekał od moich słów. Ja natomiast czułam, że grunt pod naszymi nogami pękł na pół i nie ma już powrotu.
Znalazłam w sobie siłę
Patrzyłam przez okno na ruchliwą ulicę, a w mojej głowie panował chaos. Od dnia rozmowy z Kamilem nic się nie zmieniło – przynajmniej z jego strony. Nie podjął żadnej decyzji. Raz był cichy i spięty, innym razem udawał, że wszystko jest jak dawniej. Ale ja wiedziałam, że między nami pękła bariera, której nie da się już naprawić.
Zostałam sama. Sama z tą wiedzą, że w moim brzuchu rośnie życie, którego jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie planowałam. Sama z poczuciem, że zawisłam gdzieś pomiędzy pragnieniem miłości a brutalną rzeczywistością.
Nie miałam złudzeń – Kamil nie był gotowy. Zbyt mocno ciągnęło go do przeszłości, do tej, która go raniła, ale której wciąż chciał się trzymać. Ja musiałam spojrzeć przed siebie. Już nie chodziło tylko o mnie samą.
Czułam się okropnie samotna, a jednocześnie dziwnie silniejsza. Wiedziałam, że to dziecko stanie się częścią mnie, niezależnie od tego, co postanowi jego ojciec. Że jeśli będę musiała, poradzę sobie. Może nie od razu, może nie bez łez, ale dam radę.
Kamil tego wieczoru znów wyszedł do Anki. Zostałam w mieszkaniu sama. Zaparzyłam herbatę i położyłam rękę na brzuchu.
– Jesteśmy we dwoje – wyszeptałam. – A to wystarczy, żeby przeżyć ten bałagan.
Na dnie serca tliła się nadzieja, że kiedyś znajdę kogoś, kto nie będzie się wahał. Ale nie wiedziałam, czy to będzie Kamil, czy ktoś zupełnie inny.
Aleksandra, 27 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Moja żona zobaczyła mnie z koleżanką z pracy i afera gotowa. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle robi ten ambaras”
- „Moja córka zmienia facetów jak rękawiczki. Mówi, że korzysta z życia, ale ja wiem, że grzeszy”
- „Zdradziłam męża w noc przed ślubem. Długo nie potrafiłam mu wyznać, że wychowuje cudze dziecko”

