„Wyjechałam na biwak ze znajomymi i szybko tego pożałowałam. Teraz już wiem, że to były nasze ostatnie wspólne wakacje”
„Odwróciłam się i wróciłam do namiotu. Nie powiedziałam, że wszystko słyszałam. Nie zrobiłam awantury. Nawet nie płakałam. Byłam zaskakująco spokojna. Jakby to wszystko nie dotyczyło mnie, ale działo się gdzieś obok, a ja byłam przypadkowym widzem”.

- Listy do redakcji
Wpadłam na ten pomysł z czystej tęsknoty za młodością. Dawna paczka ze szkoły – ja, Kaśka, Marta, Karol i Bartek – znowu razem. Biwak nad jeziorem, ognisko, śmiech, wspomnienia. Brzmiało jak idealne połączenie relaksu i sentymentalnej podróży, nieprawdaż?
W liceum zawsze trzymaliśmy się razem i wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć. Odpisywaliśmy od siebie prace domowe z matematyki, podawaliśmy sobie karteczki ze ściągami na klasówkach, trzymaliśmy wspólny front przeciwko profesorce od biologii, która uchodziła za prawdziwą kosę. Ile to przerw spędziliśmy przy szkolnym sklepiku, popijając słabą kawę z automatu i plotkując na wszelkie możliwe tematy? Niezapomniane wycieczki, wieczorne ogniska, wyjścia do kina, pierwsze wieczorne imprezy, wspólne koncerty.
Eh, ci ludzie zwyczajnie przypominali mi młodość. No wiecie, te szalone nastoletnie czasy, gdy człowiekiem targają emocje, a jeśli kocha lub nienawidzi, to z całych sił. Gdy ma się wielkie plany i marzenia. I kiedy wydaje się, że wszystko jest możliwe, a świat stoi przed nami otworem.
Z czasem nasze drogi się porozchodziły. Studia, związki, praca, kariera. Żadne z nas już nie miało tyle czasu na włóczenie się po mieście, wycieczki rowerowe i umawianie się na każdy wspólny weekend. Ale naprawdę świetnie wspominałam moich kumpli i kumpele.
Gdy więc natrafiła się okazja skrzyknięcia wszystkich i wspólnego wybrania się na biwak, byłam wniebowzięta. Sądziłam, że to świetna okazja, żeby znowu poczuć się niczym szalona siedemnastolatka, której jedynym problemem jest klasówka z matematyki i to, że Łukasz z klasy 3C nie zwraca na nią uwagi.
– To co, zbieramy się? – pisała Marta na naszej grupie. – Ja biorę namiot i gitarę! Upieczemy kiełbaski na patykach, pośmiejemy się, pośpiewamy. Będzie zupełnie jak dawniej – zachęcała, a mnie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.
Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że gitara to najmniejszy z problemów, które moja szkolna koleżanka ze sobą przywiozła.
Od początku coś mi zgrzytało
Pojechaliśmy na dwa auta. Ja z Piotrkiem – moim chłopakiem od ponad roku. Poznał resztę ekipy kiedyś przy okazji grilla i wydawało mi się, że się polubili. Ale na biwaku wszystko zaczęło się kruszyć.
Już pierwszego wieczoru Marta nalała sobie za dużo wina. Piła jeden kieliszek za drugim, a nigdy przecież nie miała głowy do alkoholu. I tak było tym razem. Gdy już była nieźle wstawiona, rzuciła głośno niby mimochodem:
– A ty, Piotruś, to nie za ładny jesteś, żeby być z naszą Anką? Wiesz, ona zawsze wybierała jakichś dziwaków z długimi włosami i w czarnych ciuchach, którzy w normalnej dziewczynie wywoływali dreszcze. Ale raczej nie miłosne. A tutaj takie ciacho. No proszę, proszę – puściła oko w stronę mojego chłopaka.
Zrobiło mi się naprawdę nieprzyjemnie. Piotrek się tylko uśmiechnął pod nosem, jakby nie dosłyszał. Ale słyszał. Ja też. „Co ta Marta odstawia?” – pomyślałam ze złością, ale się nie odezwałam.
Nie chciałam psuć atmosfery. Byłam przekonana, że koleżanka się uspokoi i wszystko będzie dobrze. Ale nie było. Później, przy ognisku, coś zaczęło się między nimi tlić. Szeptali coś do siebie, śmiali się, a ja czułam się jak piąte koło u wozu. A przecież to był mój chłopak i moja paczka. Nie rozumiałam, co się dzieje. To znaczy widziałam, ale nie chciałam w to wierzyć. Zwyczajnie nie mogłam pojąć, że przyjaciółka z dawnych lat mogłabym mi wykręcić taki numer.
Podsłuchałam to przez przypadek
Drugiego dnia poszłam po wodę do auta. Wróciłam i usłyszałam głosy – Marta i Kaśka siedziały pod drzewem, myślały, że jestem dalej, dlatego mówiły głośno i całkiem swobodnie.
– Ona serio myśli, że on się nią interesuje? – Marta chichotała. – Wystarczyło, że na mnie spojrzał i już było wiadomo, kto mu się podoba. Ta nasza Ania zawsze była naiwna. Ale sądziłam, że już z tego powinna wyrosnąć. W końcu dawno już nie ma szesnastu lat.
– Ej, Marta, daj spokój – odpowiedziała Kaśka. – To przecież Anka. Znasz ją nie od dziś. Ona się zakochuje w każdym, kto ją pocałuje. Dobrze, że chociaż ten Piotrek nie wygląda jak ostatni nieudacznik. Pamiętasz tego Karola? Boże, ten chłopak to był prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy. A nasza Anka prowadzała się z nim za rączkę jak gdyby nigdy nic.
Stałam jak wryta. Przez chwilę chciałam wrócić i powiedzieć im, że wszystko słyszałam. Ale coś mnie zatrzymało. Może duma. A może to był szok? Naprawdę nie spodziewałam się takiej podłości. I to od kogo? Od dziewczyn, które przez wiele lat uważałam za swoje najlepsze przyjaciółki. I za którymi naprawdę tęskniłam.
Myślałam, że ten biwak będzie okazją, żeby cofnąć się w czasie. Powspominać dawne szkolne wydarzenia, spotkania, świetnie się bawić. Jak kiedyś. A tutaj co się okazuje? Że tej nasze sielanki nigdy nie było? Że dziewczyny już w liceum się po cichu ze mnie podśmiewały? A ja tęskniłam do naszej wspólnej młodości, która wydawała mi się piękna i beztroska. Czyżby to były tylko moje nastoletnie złudzenia?
Ten wieczór wszystko zakończył
Wieczorem Piotrek zniknął. Pomyślałam, że poszedł na spacer. W końcu otaczała nas przyroda i w takich okolicznościach każdy może potrzebować chwili tylko dla siebie. Mijały jednak kolejne minuty, a mój chłopak nie wracał. W końcu zapytałam o niego Kaśkę. Ta jednak tylko wzruszyła ramionami:
– Może się zgubił? – rzuciła od niechcenia. – A może znalazł lepsze towarzystwo? – dodała, spoglądając na mnie dziwnym wzrokiem.
Uśmiechnęła się wtedy w sposób, którego nigdy nie zapomnę. Triumfujący. Bezczelny. Jakby już doskonale wiedziała coś, czego ja nie chciałam przyjąć do wiadomości. I jakby zwyczajnie miała mnie za słodką idiotkę, która łyknie każde kłamstwo.
Wzięłam latarkę, zarzuciłam na ramiona bluzę i poszłam w stronę lasu. Po drodze zobaczyłam ich – Martę i Piotrka. Siedzieli pod dużym drzewem. Śmiali się. Zbliżyłam się ostrożnie i usłyszałam szept:
– Nie martw się, jakoś jej to wytłumaczysz. Albo nie tłumacz – i tak nie zrozumie. Po co rozmieniać się na drobne? Ona zawsze była naiwna. To takie duże dziecko, które wszystkim wierzy. Nawet w szkole się podśmiewaliśmy z tej jej ślepej wiary w ludzi i świat.
I to mówiła Marta? Dziewczyna, którą zawsze miałam za swoją przyjaciółkę. Której niejeden raz pomogłam w szkole. Ale nie to było najgorsze. Najgorsza była reakcja mojego chłopaka. Bo słuchał i jej nie przerwał.
Odwróciłam się i wróciłam do namiotu. Nie powiedziałam im, że wszystko słyszałam. Nie zrobiłam awantury. Nawet nie płakałam. Nie wtedy. Wtedy byłam zaskakująco spokojna. Jakby to wszystko nie dotyczyło mnie, ale działo się po prostu gdzieś obok, a ja jedynie byłam przypadkowym widzem całej tej sytuacji.
Czasem trzeba po prostu odpuścić
Rano wstałam wcześniej. Spakowałam swoje rzeczy i zostawiłam im kartkę: „Dzięki za wspomnienia. Byłyście świetne. Do pewnego momentu”.
Piotrek próbował do mnie dzwonić. Kilka razy. Potem napisał, że „to wcale nie było tak, jak wyglądało” i że „to tylko rozmowa”, a „Marta się upiła i przesadzała”.
Nie odpowiedziałam. Bo co miałam odpowiedzieć? Nie chciałam wysłuchiwać więcej tłumaczeń.
Czy było mi żal? Pewnie. To boli, kiedy dowiadujesz się, że ludzie, których uważałaś za przyjaciół, czerpią przyjemność z twojego upokorzenia. Że facet, któremu ufałaś, pozwala się sobą bawić innej kobiecie. I do tego jeszcze się z tego śmieje. Ale wiecie co? Lepiej wiedzieć teraz niż później.
Byliśmy ze sobą ponad rok, ale jeszcze ze sobą nie mieszkaliśmy i nie mieliśmy poważnych planów na życie. A co gdyby prawda wyszła na jaw dopiero po ślubie? Gdy już łączyłby nas papierek, kredyt i dzieci? Bardzo się zawiodłam, ale łatwiej było się rozstać teraz i zacząć wszystko od nowa.
To były ostatnie takie wakacje
Od tamtej pory minęło pół roku. Nie widziałam się z nikim z grupy. Nie utrzymuję kontaktu z Piotrkiem, a tym bardziej ze swoimi szkolnymi kumpelami. I nie żałuję. Może i ten biwak był porażką, i to bardzo przykrą. Ale to on pokazał mi prawdę, dlatego właśnie nie żałuję, że na niego pojechałam. A prawda, chociaż czasami boli, to jest lepsza niż ciągłe życie w złudzeniach.
Nigdy nie pomyślałabym, że ognisko, gitara i namioty odkryją najgorsze strony ludzi, których znałam od lat. Z którymi miałam tyle sentymentalnych wspomnień. Ale teraz wiem – to były nasze ostatnie wspólne wakacje. I dobrze. Bo okazało się, że tak naprawdę to ja nigdy ich dobrze nie znałam.
Anna, 28 lat
Czytaj także:
- „Wyrzuciłam z własnego wesela znajomych męża. Jak im nie pasuje wiejski klimat, niech się bawią gdzieś indziej”
- „Mąż kupił bilety na wyśnione wakacje we Włoszech. Jeszcze nie wiedział, że jedyne o czym marzę, to rozwód”
- „Pobyt u teściowej zupełnie zepsuł mi letni weekend. Odbił mi się czkawką bardziej niż jej szaszłyki z grilla”

