„Wychowywałam dzieci na katolików, a wyrośli z nich heretycy. Nie wiem, do kogo się modlić, by wybłagać ich nawrócenie”
„– Wiesz, czasem mam wrażenie, że dla ciebie ważniejsza jest religia niż ja – powiedziała nagle. Zatkało mnie. – Jak możesz tak mówić? – Bo to prawda – wzruszyła ramionami. – Więcej ciepła masz dla krzyża na ścianie niż dla własnych dzieci”.

- redakcja
Siedziałam przy kuchennym stole, obracając w palcach paciorki różańca. To był ten sam, który dostałam od matki na osiemnaste urodziny. Drewniane kulki były już wygładzone od lat modlitwy, a srebrny krzyżyk lekko starty od dotyku. Modliłam się na nim za mojego męża, kiedy miał wypadek.
Modliłam się za dzieci, kiedy były małe i chore. Teraz modliłam się za ich dusze. Za Darię. Za Tomka. Tylko że... miałam wrażenie, że moje słowa odbijały się od sufitu i wracały do mnie puste.
Przecież przysięgała przed Bogiem
Daria zostawiła męża, choć przysięgała mu przed Bogiem miłość i wierność do końca życia. Tomek... Tomek już nawet nie udawał, że wiara cokolwiek dla niego znaczy. Żył z kobietą na kocią łapę. Gdzie popełniłam błąd? Pytanie pulsowało mi w głowie jak natrętna mucha, nie pozwalając zasnąć.
– Mamo, ja nie mogłam dłużej tak żyć! – Daria odsunęła talerz, choć zupa nawet nie zdążyła wystygnąć.
Patrzyłam na nią, próbując zrozumieć, kiedy stała się tak obca. Moja córka. Moja mała dziewczynka, którą uczyłam pacierza, która siadała mi na kolanach i zadawała pytania o Boga.
– Ale przysięgałaś mu – powiedziałam cicho.
Daria przewróciła oczami.
– Nie zaczynaj znowu.
– Nie mogę nie zaczynać – ścisnęłam dłońmi brzeg stołu. – Małżeństwo to nie kaprys. To sakrament.
– Mamo, błagam – westchnęła i potarła skronie. – Nie rozumiesz, że to było piekło? Że Marek mnie tłamsił, kontrolował, traktował jak własność?
– Trzeba było walczyć – odparłam. – Małżeństwo to nie jest coś, co się po prostu wyrzuca, kiedy przestaje być wygodne.
Daria milczała przez chwilę. Widziałam, jak zaciska szczękę, jak walczy sama ze sobą.
– A może ty nigdy nie walczyłaś? – zapytała w końcu lodowatym tonem.
Zamarłam.
– Co to ma znaczyć?
– Może ty po prostu zaakceptowałaś to, co cię spotkało – wzruszyła ramionami. – Może nigdy nie chciałaś niczego więcej.
Serce zabiło mi mocniej.
– O czym ty mówisz?
– O waszym małżeństwie – powiedziała powoli, jakby ważyła każde słowo. – O tym, jak ojciec rządził w domu, a ty nigdy się nie sprzeciwiłaś. Może ja po prostu nie chciałam skończyć tak jak ty?
Poczułam, jak w gardle rośnie mi gula.
– Wyszłam za twojego ojca, bo go kochałam – wycedziłam.
– I ja wyszłam za Marka, bo go kochałam. Tylko że ja miałam odwagę odejść, kiedy przestałam.
Był taki niedojrzały
Kilka dni później postanowiłam odwiedzić Tomka. Może chociaż on mnie zrozumie. Może on posłucha. Otworzył mi drzwi i uśmiechnął się ciepło, ale w jego oczach zobaczyłam ostrożność.
– Mamo, wejdź.
Zrobiłam krok do środka i nagle poczułam się nieswojo. W jego mieszkaniu było przytulnie, ale obce mi zapachy, obce zdjęcia na ścianach sprawiały, że czułam się jak intruz.
– Chcesz herbaty?
– Wystarczy mi woda – odparłam sztywno.
Kiedy stawiał szklankę przede mną, w końcu się odezwałam.
– Jak ci się układa?
– Dobrze – wzruszył ramionami. – Praca w porządku, Alicja…
Urwał, jakby się zawahał.
– Alicja też? – dokończyłam za niego.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
– Mamo – zaczął powoli. – Nie przyszłaś tutaj, żeby pytać, jak mi się układa. Przyszłaś, bo chcesz mnie nawracać.
– Chcę cię uratować – poprawiłam go.
– Uratować przed czym? – zapytał, pochylając się do przodu. – Przed miłością? Przed szczęściem?
– Przed grzechem – powiedziałam stanowczo.
Tomek pokręcił głową.
– Wiesz, co jest zabawne? – Uśmiechnął się smutno. – Że ja w ogóle nie czuję, żebym robił coś złego.
– Bo się pogubiłeś.
– A może po prostu odnalazłem siebie?
Wbiłam wzrok w swoje dłonie. Spojrzałam na niego, ale nie potrafiłam znaleźć w nim tego chłopca, którego wychowywałam. Zamiast tego widziałam dorosłego mężczyznę, który patrzył na mnie z czymś na kształt smutnego współczucia.
– Mamo, ja cię kocham – powiedział. – Ale nie zmienię się tylko po to, żebyś mogła spokojniej spać.
Tamtej nocy modliłam się długo, ale po raz pierwszy nie czułam żadnej ulgi.
„Panie Boże, dlaczego?” – szepnęłam. Nie dostałam odpowiedzi.
Po raz pierwszy w życiu zaczęłam się zastanawiać, czy Bóg w ogóle mnie słucha.
To była ostatnia próba
Przez kilka dni unikałam rozmów z dziećmi. Nie miałam siły. Każda myśl o nich bolała jak otwarta rana. Ale potem, kiedy samotność stała się nie do zniesienia, wpadł mi do głowy pomysł: rodzinny obiad. Może w spokojnej atmosferze uda mi się do nich dotrzeć. Może jak usiądziemy przy jednym stole, jak dawniej, coś się zmieni. Daria zgodziła się od razu.
– Ale mamo, jeśli chcesz mnie zapraszać tylko po to, żeby znowu zaczynać gadkę o rozwodzie, to sobie daruj – uprzedziła mnie.
– Chcę tylko, żebyśmy spędzili razem czas – zapewniłam, choć sama nie wiedziałam, czy to prawda.
Zadzwoniłam do Tomka.
– Obiad? – powtórzył powoli. – A Alicja też jest zaproszona?
Zacisnęłam usta.
– Może innym razem – powiedziałam wymijająco.
– Wiesz co, mamo? – usłyszałam chłód w jego głosie. – Nie będę się czuł dobrze na obiedzie, gdzie moja druga połówka jest dla ciebie niewygodnym tematem.
– Tomek…
– Nie przyjdę – uciął i się rozłączył.
Wpatrywałam się w telefon, czując w środku pustkę. Nie mogłam stracić ich obojga.
Może coś do niej dotrze
Daria przyszła punktualnie, jakby chciała pokazać, że nie robi mi żadnej łaski. Przyniosła ciasto, tak jak kiedyś. Przez chwilę poczułam nadzieję, że może jednak… Siadłyśmy do stołu.
– Cieszę się, że przyszłaś – powiedziałam cicho.
– Mamo, błagam, tylko nie rób z tego jakiegoś wielkiego wydarzenia. To zwykły obiad.
Jadłyśmy w milczeniu. Chciałam porozmawiać, ale nie wiedziałam, jak zacząć.
– Widziałaś się ostatnio z Markiem? – zapytałam w końcu.
Daria odłożyła widelec.
– Naprawdę? Już?
– Chcę wiedzieć, co u ciebie.
– Mamo, czy ty naprawdę myślisz, że kobieta bez męża jest skazana na nieszczęście?
– Nie każda kobieta. Ale kobieta, która porzuca swoje małżeństwo, tak.
Widziałam, jak w jej oczach błysnęła złość.
– Wiesz, czasem mam wrażenie, że dla ciebie ważniejsza jest religia niż ja – powiedziała nagle.
Zatkało mnie.
– Jak możesz tak mówić?
– Bo to prawda – wzruszyła ramionami. – Więcej ciepła masz dla krzyża na ścianie niż dla własnych dzieci. Dziękuję za obiad – przerwała, podnosząc się od stołu. – Ale nie będę tego słuchać.
Patrzyłam, jak wychodzi, jak zamyka za sobą drzwi. I znowu zostałam sama.
Zbuntowałam się przeciwko Bogu
Tamtej nocy nie mogłam spać. Czułam, że moje dzieci uciekły ode mnie tak daleko, że nie miałam już jak ich dogonić. Tylko że… to nie one odeszły. To ja je straciłam. Kiedyś myślałam, że jeśli będę się modlić wystarczająco mocno, Bóg mi pomoże. Teraz miałam wrażenie, że modlitwa odbija się od ścian jak echo.
Wstałam i podeszłam do krzyża wiszącego nad łóżkiem.
– Dlaczego? – szepnęłam.
Oczywiście nie dostałam odpowiedzi.
– Całe życie ci służyłam – mówiłam dalej, coraz głośniej. – Całe życie wychowywałam dzieci w wierze! A Ty mi je odebrałeś!
Łzy paliły mnie pod powiekami.
– Jeśli to była jakaś próba… – ścisnęłam dłonie w pięści. – To wygrałeś.
Nie wiedziałam już, czy się modlę, czy kłócę się z Bogiem. Ale On i tak milczał. Od tamtego wieczoru unikałam dzieci. Nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam na wiadomości. Każda myśl o nich bolała mnie bardziej, niż byłam w stanie znieść.
A potem pewnego dnia, idąc ulicą, zobaczyłam Marka, mojego byłego zięcia.
– Dzień dobry, pani Heleno – powiedział cicho.
Zatrzymałam się.
– Jak się trzymasz?
Westchnął ciężko.
– Staram się.
Jego wzrok mówił mi, że nadal cierpiał. Że rozwód z Darią wciąż był dla niego raną.
– Niech pani nie traci nadziei – dodał nagle, ściskając mi dłoń.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie znalazłam słów. Tylko że ja już nie wiedziałam, czy mam jeszcze jakąkolwiek nadzieję.
Helena, 64 lata
Czytaj także:
„Od 20 lat kochałem moją żonę, ale sypiałem z jej przyjaciółką. Ten układ był korzystny dla całej naszej trójki”
„Złota rada teściowej uratowała moje małżeństwo. Nigdy nie sądziłam, że ta jędza ma jednak jakieś ciepłe uczucia”
„Zapłaciłam za ferie syna, by spędził czas z ojcem. Drań zamiast zająć się dzieckiem, zwiedzał góry i doliny kochanki”