„Wujek w spadku zapisał nam wszystko, co miał. Zbyt szybko podzieliliśmy skórę na niedźwiedziu”
„– Muszę jednak poinformować państwa, że spadek nie jest tak duży, jak mogłoby się wydawać – kontynuował. – Pan Henryk miał liczne zobowiązania finansowe. Jego oszczędności zostały przeznaczone na spłatę długów, a dom, o którym mowa, jest obciążony hipoteką”.

- redakcja
Wujek Henryk zawsze był dla naszej rodziny postacią osobliwą. Nieczęsto pojawiał się na spotkaniach, a gdy już przychodził, mówił niewiele i spędzał większość czasu z nosem w gazetach. Wiedzieliśmy, że mieszkał w dużym domu na obrzeżach miasta i ponoć miał jakieś oszczędności, ale poza tym niewiele o nim wiedzieliśmy.
Interesował ich tylko spadek
Kiedy dotarła do nas wieść, że Henryk zmarł, poczuliśmy naturalny smutek. Ale prawdziwe emocje wybuchły, gdy usłyszeliśmy, że zostawił rodzinie spadek. Matka i ojciec byli pełni nadziei. Moja siostra Alicja od razu zaczęła snuć plany na przyszłość, a brat Piotr, pragmatyk, analizował, jak najlepiej spożytkować potencjalną fortunę. Ja, jako najmłodsza, starałam się patrzeć na to wszystko trzeźwo.
– Tylko nie róbmy z tego tematu wojny – powiedziałam, gdy po raz pierwszy zaczęliśmy rozmawiać o spadku.
Byłam jednak naiwna, wierząc, że pieniądze mogą zbliżyć ludzi. W rzeczywistości potrafią wyrządzić więcej szkody, niż mogłam sobie wyobrazić. Nie zdążyliśmy jeszcze odebrać żadnych dokumentów związanych ze spadkiem, ale już tego samego wieczoru rodzina zebrała się w salonie, by omówić przyszłość. Ekscytacja unosiła się w powietrzu, a każdy miał swoją wizję tego, jak najlepiej spożytkować majątek wujka Henryka.
– Chciałabym otworzyć kawiarnię – zaczęła Alicja, przerywając ciszę. – Od lat o tym marzę. Te pieniądze mogłyby być idealnym początkiem.
Piotr prychnął pod nosem.
– Kawiarnia? Wiesz, ile ryzykujesz, inwestując w taki biznes? Te pieniądze powinny pójść na coś bardziej trwałego, na przykład mieszkanie. Możemy je wynajmować i mieć stały dochód.
Alicja zmarszczyła brwi i uniosła ręce w obronnym geście.
– A może przestań być taki praktyczny i daj mi marzyć?
Ojciec westchnął, odstawiając kubek z herbatą.
– A co z domem? – zapytał spokojnie, ale stanowczo. – Od lat mówimy, że trzeba go wyremontować. Dach przecieka, instalacje elektryczne są przestarzałe. To powinien być nasz priorytet.
Matka pokiwała głową.
– Henryk by tego chciał. Ten dom był dla niego symbolem rodziny.
Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Alicja i Piotr wymieniali się uszczypliwymi komentarzami, ojciec próbował ich uciszyć, a matka z założonymi rękami patrzyła na wszystkich z rezygnacją.
– Może poczekamy, aż dowiemy się, ile naprawdę jest tych pieniędzy? – wtrąciłam, próbując załagodzić sytuację.
Alicja spojrzała na mnie z irytacją.
– Marta, zawsze jesteś taka zachowawcza. Nie rozumiesz, że to może być nasza jedyna szansa na coś lepszego?
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego patrzyłam, jak rozmowa zamienia się w kłótnię. W tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy, że to dopiero początek.
Każdy miał swój pomysł
W kolejnych dniach atmosfera w domu stawała się coraz bardziej napięta. Niby każdy z nas próbował się skupić na codziennych obowiązkach, ale wystarczyło jedno niewinne pytanie, by rozmowa znowu zmieniła się w awanturę.
Alicja, zawsze pewna siebie, nie mogła powstrzymać się od podkreślania, jak bardzo zasługuje na pieniądze.
– To ja od lat ciężko pracuję, żeby się utrzymać – mówiła, gestykulując gwałtownie. – Jeśli ktoś ma prawo skorzystać z tych pieniędzy, to właśnie ja.
Piotr, jak zwykle z chłodnym spokojem, odpowiadał:
– Każdy pracuje. Ale jeśli naprawdę chcesz coś z tego mieć, musimy myśleć racjonalnie. Inwestowanie w coś ryzykownego, jak kawiarnia, to głupota.
– Głupota?! – Alicja niemal krzyknęła. – A kupowanie mieszkania to twoja jedyna wizja życia? Co ja z tego będę miała?
Ojciec, który przysłuchiwał się tej wymianie zdań, nie wytrzymał.
– A co z nami? Zawsze tylko wy i wasze potrzeby. A dom? To was nie obchodzi, że żyjemy w ruinie?
Matka, która do tej pory siedziała w ciszy, nagle wtrąciła:
– Może przestańcie się obrzucać błotem i zastanówcie się, co Henryk by powiedział. To były jego pieniądze.
Byłam zmęczona. Czułam, że muszę coś zrobić, by przerwać ten krąg oskarżeń.
– Przestańcie – powiedziałam głośno. – Nie wiemy jeszcze, ile dostaniemy. Dlaczego nie możemy zaczekać?
– Bo każdy myśli tylko o sobie – rzuciła Alicja, patrząc na Piotra.
Wiedziałam, że jeśli tak to będzie wyglądało dalej, coś w naszej rodzinie może się nieodwracalnie złamać.
Ogromnie się zawiedliśmy
Nadszedł dzień, w którym mieliśmy spotkać się z prawnikiem, by usłyszeć szczegóły dotyczące spadku. Wszyscy byliśmy podekscytowani, choć napięcie było wyczuwalne w każdym spojrzeniu i słowie. Alicja ubrana w najlepszą sukienkę siedziała z rękami założonymi na piersi, Piotr jak zwykle notował coś w telefonie, a rodzice trzymali się za ręce, jakby czekali na cud.
Prawnik, elegancki mężczyzna w średnim wieku, spojrzał na nas zza okularów i zaczął przemawiać powoli, ważąc każde słowo.
– Przede wszystkim chciałbym złożyć kondolencje z powodu śmierci pana Henryka – zaczął, ale nikt nie odpowiedział. Wszyscy czekaliśmy na to, co miało nadejść. – Muszę jednak poinformować państwa, że spadek nie jest tak duży, jak mogłoby się wydawać – kontynuował. – Pan Henryk miał liczne zobowiązania finansowe. Jego oszczędności zostały przeznaczone na spłatę długów, a dom, o którym mowa, jest obciążony hipoteką.
W pokoju zapadła cisza. Spojrzeliśmy na siebie z niedowierzaniem.
– Co? – wybuchła Alicja, niemal wstając z krzesła. – Przecież to niemożliwe! Henryk miał oszczędności.
Prawnik spojrzał na nią z wyrozumiałością.
– Niestety, wszystkie dokumenty to potwierdzają. Obecnie zobowiązania przewyższają wartość majątku, co oznacza, że przejęcie spadku wiązałoby się z koniecznością spłaty tych długów.
Piotr pokręcił głową, uśmiechając się gorzko.
– Mówiłem, żebyśmy nie robili planów, zanim cokolwiek będzie jasne. Teraz widzicie, jak to się kończy.
Rodzice patrzyli w milczeniu na stół. Matka trzymała ojca za rękę, a w jej oczach pojawiły się łzy.
– To jakaś pomyłka – wyszeptała.
Alicja zgrzytnęła zębami.
– I co teraz? Cała ta kłótnia na nic?
Czułam, że słowa prawie nie chcą przejść mi przez gardło.
– To my musimy zdecydować, co dalej – powiedziałam w końcu.
Ale już wtedy wiedziałam, że decyzje, które mieliśmy podjąć, mogą rozbić naszą rodzinę na zawsze.
Spadek zniszczył naszą rodzinę
Po spotkaniu z prawnikiem wróciliśmy do domu w ciszy. Każdy zdawał się zamknięty we własnym świecie, trawiąc wiadomość o długach wujka Henryka. Jednak to milczenie nie trwało długo. Wystarczyło, by Alicja odezwała się pierwsza.
– To wszystko wasza wina – powiedziała, wskazując palcem na rodziców. – Gdybyście mieli plan, moglibyśmy coś z tym zrobić. A teraz? Zostaliśmy z niczym!
Ojciec spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem, jakby te słowa go nie zaskoczyły.
– Jaki plan? – zapytał z rezygnacją. – Jak mieliśmy się przygotować na coś, o czym nic nie wiedzieliśmy?
Alicja nie ustępowała.
– Zawsze tak jest. Nie myślicie o przyszłości, tylko o tym, co tu i teraz. To dlatego od lat żyjemy w tym rozwalającym się domu!
Piotr, który do tej pory milczał, parsknął śmiechem.
– Przestań robić z siebie ofiarę. Gdybyś naprawdę chciała coś zmienić, przestałabyś bujać w obłokach i wzięła się do pracy.
– Pracuję! – odkrzyknęła, zaciskając pięści. – Ale nie mam szczęścia, jak ty, Piotrek. Wszystko zawsze spadało ci z nieba.
Matka w końcu nie wytrzymała.
– Dość! – zawołała, a jej głos odbił się echem w salonie. – Czy naprawdę chcecie, żeby to się tak skończyło? Henryk by tego nie chciał.
Ale nikt nie chciał już słuchać. Piotr wstał i wyszedł bez słowa, trzaskając drzwiami. Alicja rzuciła wściekłe spojrzenie na rodziców i mnie, zanim również opuściła dom. Zostałam tylko ja, siedząc przy stole i patrząc na rodziców, którzy wyglądali, jakby w jednej chwili postarzało ich dziesięć lat.
Pieniądze szczęścia nie dają
Wieczorem, gdy dom w końcu pogrążył się w ciszy, usiadłam sama w swoim pokoju. Myśli krążyły mi po głowie jak niechciani goście. Przypominałam sobie każdą rozmowę, każdą kłótnię, która rozpaliła się na temat spadku. Wszystkie te marzenia i plany, które teraz wydawały się tak absurdalne, wydobyły z nas najgorsze cechy.
Miałam żal do wujka Henryka, choć wiedziałam, że nie zasłużył na takie emocje. Czy naprawdę mógł przewidzieć, jak jego długi wpłyną na naszą rodzinę? W końcu był tylko człowiekiem, który popełnił swoje błędy. Prawdziwy problem tkwił w nas – w naszej niezdolności do rozmowy, do zrozumienia siebie nawzajem.
Rodzice milczeli od czasu powrotu Piotra i Alicji. Matka wyglądała na zmartwioną, a ojciec, który zwykle miał coś do powiedzenia, wydawał się zbyt zmęczony, by próbować. Ja z kolei czułam się rozdarta. Z jednej strony chciałam spróbować nas wszystkich pogodzić, a z drugiej wiedziałam, że być może to już niemożliwe.
„Co by się stało, gdybyśmy nigdy nie usłyszeli o tym spadku?” – zastanawiałam się, patrząc przez okno na ciemny ogród. Czy byłoby lepiej, gdyby pieniądze nigdy nie pojawiły się w naszych rozmowach? Nie mogłam pozwolić, żeby tak to się skończyło. Być może Piotr i Alicja potrzebowali czasu, ale ja musiałam spróbować. Napisałam do każdego z nich wiadomość, prosząc o rozmowę. Wyjaśniłam, jak bardzo zależy mi na naszej rodzinie.
Rano stanęłam przed drzwiami Alicji, czując mieszankę lęku i nadziei. Czy otworzy? Czy możemy jeszcze naprawić to, co pieniądze zrujnowały?
Marta, 28 lat
Czytaj także:
„Życie naszej rodziny toczyło się pod dyktando ojca. Chodziliśmy na smyczy, byle tylko był zadowolony”
„Miałam zostać wybitnym prawnikiem, ale popełniłam 1 błąd. Romans z szefem otworzył mi drogę do dziury pod Rzeszowem”
„Moje dziecko jest owocem romansu z teściem. Czy powinnam wyznać mężowi, że urodzę mu brata a nie syna?”