„Wszyscy byli zaproszeni na święta do siostry. Ja dostałam tylko sms-a z przepisem na sałatkę”
„W jednej chwili życie, które znałam, rozpadło się na kawałki. Tata, którego kochałam – nie był moim ojcem. Siostra – wiedziała od zawsze i pozwalała mi się czuć gorszą. Mama – milczała. A ja? Ja żyłam w iluzji”.

Poprosiłam siostrę o przepis. Tak po prostu. Bez podtekstów. Chciałam zrobić sałatkę jarzynową, bo przypomniało mi się, że w tamtym roku wyszła jej wyjątkowo dobra. Wysłałam SMS-a z pytaniem: „Hej, mogłabyś mi podrzucić przepis na tę jarzynową, co robisz na święta?”. Odpisała po piętnastu minutach. „Jasne, zaraz ci podeślę” – a potem przyszła lista składników, punkt po punkcie: marchewka, ziemniaki, jajka, ogórki, majonez... Przepis dokładny jakby wyjęty z bloga kulinarnego.
Czytałam to kilka razy i czekałam. Może doda jeszcze: „Wpadnij do nas, jak zawsze”, albo „Będzie mama i Paweł, dzieciaki się stęskniły”. Ale nic takiego nie przyszło. Nie zaprosiła mnie. Nawet jednym słowem nie wspomniała o Wigilii. Siedziałam na kuchennym krześle z telefonem w ręce i czułam, jak serce mi się kurczy. I nie chodziło o tę jedną wiadomość. Chodziło o wszystko, co za nią stało.
Nikt mnie nie zaprosił
Napisałam jeszcze raz.
– A wy jak robicie Wigilię w tym roku? Znowu u ciebie?
Minęło dziesięć minut, może więcej. Wreszcie: „Tak, jak zwykle. Wszyscy wpadają, dzieci już się nie mogą doczekać prezentów”.
Zacisnęłam zęby.
„A mama będzie?”.
„No pewnie. Paweł z Ewą też. Będzie pełna chata”.
Pełna chata. Wpatrywałam się w ekran, czekając, że może teraz padnie to zdanie. To jedno proste: „Przyjedź też”. Ale nic. Ani słowa. Jakbym była sąsiadką, co pyta z ciekawości, nie siostrą.
Zadzwoniłam do mamy. Odebrała trochę zdyszana.
– Mamo, a ty będziesz u Magdy na święta?
– Tak, tak. Już się nie mogę doczekać. Magda piecze piernik, dzieci będą śpiewać kolędy...
– A ja?
Zapadła cisza.
– Anetko... myślałam, że... Nie jesteś zaproszona?
– Nie – powiedziałam cicho. – Ale dostałam przepis na sałatkę. To chyba się liczy, co?
Mama westchnęła.
– Może Magda myślała, że nie chcesz. Że masz swoje plany...
– Mam. Usiąść sama przy stole i zjeść swoją idealną sałatkę jarzynową.
Rozłączyłam się.
Pojechałam do mamy
Spotkałyśmy się w sobotę. Uparłam się, że przyjadę „na herbatę”, ale wiedziałam, że nie chodzi o herbatę. Weszłam do mieszkania i od razu, bez zdejmowania płaszcza, powiedziałam:
– Powiedz mi szczerze – czemu ja nie jestem zapraszana? Co ja wam zrobiłam?
Mama nawet nie spojrzała. Krzątała się przy czajniku, jakby to pytanie nie padło.
– Chcesz z cytryną?
– Nie chcę herbaty. Chcę wiedzieć, co się dzieje. Jakim cudem wszyscy jesteście razem, a mnie nie ma?
Westchnęła, ale nadal mnie nie patrzyła.
– Aneta, to tylko święta. Nie przesadzaj.
– Święta. Co roku to samo. Od śmierci taty nie ma mnie na zdjęciach, nie ma mnie przy stole, nie ma mnie w planach. A potem dostaję wiadomość z przepisem na sałatkę i nic więcej.
Usiadła naprzeciwko, już bez udawania, że gotuje.
– To nie jest takie proste...
– Nie? A co jest? Zasady, które ustala Magda? Lista gości, na której nigdy mnie nie ma? Bo co – nie mam męża, dzieci, kredytu?
– Aneta... proszę cię...
– Nie, mamo. Powiem to wprost. Czuję się jak śmieć. Jak natręt. Jakbyście się mnie wstydzili. Jakby mnie tu nigdy nie było.
Zamilkła. I pierwszy raz zobaczyłam, że nie chodzi o wymówki. Że boi się czegoś, czego nie umie powiedzieć.
– To... to nie tak. Ja nie wiem, jak ci to wytłumaczyć...
– Spróbuj. Albo chociaż zacznij.
Nie odpowiedziała. Wstałam i wyszłam. Trzasnęłam drzwiami. Ale po pięciu minutach wróciłam po torbę, którą zostawiłam przy wieszaku.
I wtedy usłyszałam, jak mówi do kogoś przez telefon:
– Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Ona czuje, że coś jest nie tak...
Byłam w szoku
– Nie możesz jej wiecznie okłamywać – usłyszałam głos brata. – Ile lat jeszcze będzie żyła w nieświadomości?
– Paweł... nie wszystko da się tak po prostu powiedzieć – wyszeptała mama. – Jak mam jej powiedzieć, że Henryk... że on nie był jej ojcem?
Zrobiło mi się gorąco. Drzwi przede mną, ciężkie jak mur. Serce waliło mi w uszach.
– Prędzej czy później się dowie – naciskał Paweł. – A jeśli nie od ciebie, to od Magdy. Wiesz, jaka ona jest. Powie jej złośliwie, w najgorszym możliwym momencie.
– Boże... – jęknęła mama. – Ona myśli, że Henryk ją kochał jak własną...
– A nie kochał? – w głosie Pawła było napięcie. – Przecież ją wychował. Kochał ją bardziej niż nas wszystkich razem. Ale to nie zmienia faktu, że nie był jej ojcem.
Nie wytrzymałam. Zapukałam. Raz. Głośno. Weszłam bez pytania. Mama zbladła i upuściła telefon.
– Już usłyszałam – powiedziałam, patrząc im prosto w oczy. – Wszystko.
Mama usiadła ciężko na fotelu, jakby nagle jej ciało nie mogło utrzymać ciężaru tej prawdy.
– To prawda? – zapytałam.
– Tak – wyszeptała mama. – To prawda.
Zamarłam. W tej jednej chwili poczułam, że nie wiem, kim jestem. Ani do kogo należę. Tyle lat życia w kłamstwie. W byciu „gorszą”, choć nie wiedziałam, dlaczego.
– I Magda to wie? – zapytałam cicho.
Mama spojrzała na mnie i nie odpowiedziała. Ale już wiedziałam.
Jak mogli to ukrywać?
Siedziałyśmy w ciszy. Mama wpatrywała się w filiżankę, jakby tam miała znaleźć odpowiedź. Ja wciąż nie zdjęłam płaszcza.
– Kto jest moim ojcem? – zapytałam, bardziej jak obca niż jak córka.
– Byłam młoda. Sama. Twój... biologiczny ojciec... to nie była miłość. Bardziej przypadek. Przygoda, z której zostało coś więcej. Ty.
– Wiedział o mnie?
– Nie. Zniknął, zanim się dowiedział. A ja poznałam Henryka. I on... on się nie zawahał. Powiedział, że mnie kocha i wychowa cię jak własną. I tak zrobił. Kochał cię, Aneta. Bardzo.
– Ale nie na tyle, żeby mi powiedzieć prawdę.
– To był jego wybór. Mówił, że nie chce cię zranić. Że nie jesteś „mniej” tylko dlatego, że nie jesteś z jego krwi. A Magda... ona nie mogła zrozumieć, czemu tyle ci wybaczamy. Czemu jesteś „inna”. I nigdy mu tego nie wybaczyła.
Zamilkłam. W jednej chwili życie, które znałam, rozpadło się na kawałki. Tata, którego kochałam – nie był moim ojcem. Siostra – wiedziała od zawsze i pozwalała mi się czuć gorszą. Mama – milczała. A ja? Ja żyłam w iluzji.
– Czyli całe moje życie było kłamstwem – wyszeptałam.
– Nie chciałam, żebyś czuła się inna – mama mówiła łamiącym się głosem. – Ale to nigdy nie zniknęło. Ciążyło nad nami.
Wstałam. Nogi miałam jak z waty.
– W takim razie... Może się jednak zjawię na te wasze rodzinne święta – rzuciłam gorzko. – Skoro i tak już nie mam nic do stracenia.
Chciałam spojrzeć im w oczy
Nie uprzedziłam, że przyjdę. Po prostu stanęłam w drzwiach Magdy tuż po osiemnastej. W rękach niosłam miskę tej cholernej sałatki. Otworzył Grzegorz. Zrobił minę, jakby zobaczył kontrolę z sanepidu.
– A ty co tu robisz? – zapytał od razu.
– Przyniosłam sałatkę – uśmiechnęłam się sztucznie. – Jak zwykle.
Z kuchni wyjrzała Magda. Miała na sobie fartuch w świąteczne renifery i minę, jakby ktoś jej splunął w zupę.
– Aneta? Przecież mówiłam, że w tym roku...
– Tylko najbliższa rodzina. Wiem. Ale coś mnie tknęło, żeby zajrzeć. Tak... po ludzku.
Weszłam dalej, zanim zdążyli mnie zatrzymać. W salonie choinka, dzieci biegały, Paweł przy stole, a mama stała przy komodzie z opłatkiem w ręce. Zamarła, gdy mnie zobaczyła.
– Wesołych Świąt – powiedziałam, kładąc sałatkę na stole. – Chciałam wam tylko spojrzeć w oczy. I zapytać: dlaczego?
Zapadła cisza. Paweł wstał. Mama sięgnęła po chusteczkę. Magda podeszła bliżej.
– Bo nigdy nie byłaś częścią tej rodziny. I dobrze o tym wiesz – powiedziała chłodno.
Patrzyłam na nią, nie wierząc. Ale w jej oczach nie było ani cienia wstydu.
– W takim razie... już więcej wam nie będę przeszkadzać.
Odwróciłam się i wyszłam. Za plecami usłyszałam tylko, jak Grzegorz prychnął śmiechem.
– I jeszcze przyniosła tę głupią sałatkę.
Aneta, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż nie kiwnął palcem podczas przygotowań do świąt. Na szczęście na szwagra mogę liczyć nie tylko przy pierogach”
- „Siostra po latach rozłąki zaprosiła mnie na rodzinne święta. Nie wiem, czy to bożonarodzeniowy cud, czy zwykły podstęp”
- „Święta dla emeryta to trudny okres, ale znalazłem na to sposób. Stałem się Mikołajem dla potrzebujących”

