„Wstyd mi przed rodziną, że jestem samotną matką. Nikt z najbliższych nie wie, że Wielki Post trwa u mnie cały rok”
„Byłam młoda, naiwna i wpatrzona w niego niczym w obrazek. W ogóle nie słuchałam ostrzeżeń rodziców, sarkania babci i rad dalszej rodziny. Byłam przekonana, że oni po prostu niczego nie rozumieją. A Krystiana zazdrościły mi wszystkie dziewczyny”.

- Redakcja
Życie nie ułożyło mi się tak, jak chciałam. Niestety trochę na własne życzenie. Rodzice od początku ostrzegali mnie przed Krystianem, z którym zaczęłam się spotykać.
– Ja nie mówię, że masz cały czas tylko siedzieć w książkach, chociaż zależy mi, żebyś zdała maturę i poszła na dobre studia. Sama widzisz, ile my z ojcem musimy się napracować, żeby utrzymać dom na przyzwoitym poziomie. Gdybyśmy w młodości bardziej zainwestowali w wykształcenie, pewnie teraz byłoby nam łatwiej. Ale czasu już nie da się cofnąć. Przed tobą jednak jest przyszłość, nie zaprzepaszczaj jej dla takiego chłopaka – matka starała się wszelkimi sposobami zniechęcić mnie do Krystka.
Zakochałam się do szaleństwa
Ale ja byłam młoda, naiwna i wpatrzona w niego niczym w obrazek. W ogóle nie słuchałam ostrzeżeń rodziców, sarkania babci i rad dalszej rodziny. Byłam przekonana, że oni po prostu niczego nie rozumieją. A Krystiana zazdrościły mi wszystkie dziewczyny. Kończyłam technikum ekonomiczne. Do matury został mi jeszcze rok. On był po zawodówce mechanicznej i zaczepił się w jakimś warsztacie samochodowym w większym mieście, do którego dojeżdżał z naszego miasteczka.
Był wysoki, doskonale zbudowany, a raczej wyrzeźbiony na siłowni. Nic więc dziwnego w tym, że miał szalone powodzenie. Dla mnie, szarej myszki, która na co dzień nie wyróżniała się niczym szczególnym, jego zainteresowanie było jak prawdziwa gwiazdka z nieba. Nawet najbardziej popularne dziewczyny z klasy patrzyły na niego z błyskiem w oczach. Doskonale widziałam ich spojrzenia i słyszałam zarzucane po cichu uwagi, gdy mój chłopak podjeżdżał pod szkołę na motocyklu i zabierał mnie na randki.
Byłam wniebowzięta. Dotychczas spędzałam czas głównie pomiędzy domem i szkołą, czasami spotykając się z dwoma najlepszymi przyjaciółkami. Dzięki Krystianowi poznałam zupełnie inne życie. On wydawał mi się taki dorosły, mimo że był ode mnie starszy jedynie o cztery lata. Wówczas to była jednak prawdziwa przepaść.
Tuż po maturze dowiedziałam się o ciąży
Poznałam jego znajomych, zaczęliśmy wyjeżdżać w różne fajne miejsce, spotykać się ze świetnymi ludźmi na dyskotekach czy koncertach. Dobrze, że przez te randki całkowicie nie zawaliłam matury. Tuż po ogłoszeniu jej wyników, dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
– Dziecko, jeszcze wcale nie jest wszystko stracone. My z ojcem ci pomożemy. Ja zajmę się wnukiem lub wnuczką, a ty pójdziesz na studia zaoczne. Wybierz finanse i bankowość. Wiesz, że ciocia Zosia jest kierowniczką banku i obiecała, że poleci cię na początek na stanowisko doradcy, nawet jeszcze bez studiów – mama starała się przemówić mi do rozumu, ale jej nie słuchałam.
– My chcemy zacząć wspólne życie z Krystianem. On ma pracę, obiecał, że wynajmiemy coś w mieście i będziemy prawdziwą rodziną – byłam przekonana, że przy moim chłopaka czeka mnie świetlana przyszłość.
– Czy ty już całkowicie oślepłaś z miłości? – matka była wyraźnie zdenerwowana. – Sądzisz, że na tego chłopaka można liczyć? Widzisz przecież, że cały czas ogląda się za dziewczynami. Nie sądzę, żeby nagle zmienił się w przykładnego męża i kochającego tatusia.
– Przecież mnie kocha, będziemy mieć dziecko – nie rozumiałam, dlaczego matka tak nieprzychylnie patrzy na nasze wspólne plany. Powinna być zadowolona, że mój chłopak przyznaje się do ojcostwa i chce wziąć za nas odpowiedzialność.
– Czy ty nie widzisz, co się wokół ciebie dzieje? Nie słyszysz, co ludzie gadają? Przecież ten twój Krystian to patentowany leń, któremu jedynie dobra zabawa w głowie. Do tego ponoć ten jego warsztat to jedynie przykrywka. Tam robią jakieś przekręty z samochodami. Nie pozwolę, żeby moja córka zamieszała się w coś takiego. Zobaczysz, ani się obejrzysz, a przyjdzie po niego policja.
Rodzinne życie szybko go przerosło
Ale ja nie słuchałam dobrych rad. Rzeczywiście wyjechaliśmy razem z Krystianem do miasta. Wynajęliśmy ciasną kawalerkę w odrapanym bloku na szarym osiedlu i zaczęliśmy wspólne życie. Nic jednak nie wyglądało tak, jak sobie zaplanowałam. Wiecznie mieliśmy problemy z czynszem, właściciel mieszkania był wkurzony, bo ponoć mój chłopak powiedział mu, że zamierza mieszkać sam, a nie z dziewczyną i dzieckiem.
Antoś na szczęście urodził się zdrowy. Był radosny, dobrze się chował i nie robił większych problemów. Nawet za bardzo nie płakał w nocy. Chyba chciał mi wynagrodzić trudy, którego dla niego przechodzę.
Z Krystianem coraz bardziej jednak się kłóciłam. W ogóle nie miał serca do dziecka. Gdy nasz synek podrósł i wyciągał do niego rączki, jedynie prychał i szedł położyć się przed telewizorem. Coraz mniej czasu spędzał w domu. Z naszej dawnej miłości niewiele zostało. Żyliśmy obok siebie, ale tak naprawdę nie miałam od niego żadnego wsparcia. Gdy próbowałam z nim o tym porozmawiać, irytował się.
– A co ty sobie wyobrażałaś? Wrobiłaś mnie w dziecko i jeszcze jesteś niezadowolona. Dość, że was oboje utrzymuję, to jeszcze nigdy w domu nie ma spokoju – w końcu mi wykrzyczał, trzaskając drzwiami.
Zostawił nas i wyjechał za granicę
Wrócił dopiero po trzech dniach. Ale tylko po to, żeby spakować walizkę. Gdy próbowałam go zatrzymać, stwierdził, że spotyka się z kimś innym.
– Wyjeżdżam za granicę. Kumpel nagrał mi dobrą pracę.
– A co z nami? – nie rozumiałam, co się właśnie stało.
– Wy przecież możecie wrócić do twoich rodziców. Oni i tak nigdy mnie nie lubili, to na pewno przyjmą cię z otwartymi ramionami – nie mogło mi się zmieścić w głowie, że tak zwyczajnie zrezygnował z własnego dziecka. – Ale nie martw się. Wiem, że jestem ojcem. Podeślę wam jakąś kasę. Tylko muszę zarobić. Na razie nie mam więcej – rzucił, kładąc na biurku kilka stówek.
I tak zostałam całkiem sama w obcym mieście. Z niespełna dwuletnim dzieckiem. Bez pracy, z wynajętym mieszkaniem na utrzymaniu. Nie poddałam się jednak i nie wróciłam do rodziców. Pomogła mi starsza sąsiadka, z którą często zamieniałam kilka słów na schodach czy przed blokiem.
To właśnie przy niej się rozpłakałam i opowiedziałam jej o wszystkich swoich problemach. Pani Regina nie oceniała mnie, tylko mocno przytuliła.
– Moja córka prowadzi sklep spożywczy na osiedlu. To ten zielony budynek za parkiem. Tak się złożyło, że jedna z dziewczyn odchodzi właśnie na macierzyński i poszukuje kogoś na jej miejsce. Polecę cię.
– Naprawdę? Zrobiłaby pani to dla mnie?
– Oczywiście, wiem, że jesteś uczciwą i pracowitą dziewczyną, która znajduje się w dużej potrzebie. Mnie też ktoś przed laty pomógł, teraz mam szansę się odwdzięczyć – uśmiechnęła się pokrzepiająco, a ja się popłakałam, nie wierząc w dobro tej obcej kobiety.
Dla Antosia udało mi się znaleźć żłobek. Do pracy chodziłam na siódmą i kończyłam o piętnastej. Pani Regina obiecała, że zajmie się małym, gdy będzie chory. Powoli zaczęło się mi układać.
Z pieniędzmi u mnie krucho
Niestety z kasą u nas nadal było nie najlepiej. Właściciel podniósł nam czynsz za mieszkanie, za żłobek również musiałam opłacać. Do tego dochodziły rosnące rachunki za prąd, wodę, śmieci. A ja zarabiałam najniższą krajową. Szefowa czasami wręczyła mi premię. To naprawdę uczciwa kobieta. Ale nasz sklep nie zarabia kokosów. Teraz ludzie wolą kupować w marketach, bo tam jest taniej. Na podwyżkę pensji nie mogę więc liczyć.
Jest mi naprawdę ciężko. Staram się, żeby mojemu synkowi niczego nie brakowało. Ale to oznacza, że na sobie muszę poważnie oszczędzać. Już nie pamiętam, kiedy kupiłam sobie nowy buty, kurtkę czy jakiś kosmetyk. O fryzjerze, kosmetyczce czy jakichkolwiek rozrywkach nie może być nawet mowy. Żyję z ołówkiem w ręku – od pierwszego do pierwszego.
Mimo skromnego życia i tak czasami brakuje mi pieniędzy. Głównie, gdy akurat wypadnie nam jakiś nieprzewidziany wydatek. Choroba Antosia i konieczność wykupienia droższych leków czy zepsuta pralka stają się dla mnie ogromnym problemem. Wiem, że rodzice pewnie pomogliby mi, gdybym się przyznała, jak mamy ciężko. Wstyd mi jednak przed nimi. W końcu od początku odradzali mi związek z Krystianem, a ja nikogo nie chciałam słuchać. I teraz za to płacę.
A Krystian zapadł się jak kamień w wodę i nie płaci obiecanych pieniędzy na synka. Sprawa się toczy, ale komornik nie może go znaleźć, żeby ściągnąć alimenty. Na razie staram się więc radzić sobie sama, ale jest bardzo ciężko. U mnie Wielki Post trwa cały rok. Nie mogę pozwolić sobie na luksusy. Robię podstawowe zakupy i staram się zawsze odłożyć trochę grosza na wypadek choroby dziecka lub innego nieprzewidzianego zdarzenia.
Wstydzę się poprosić rodzinę o pomoc
Tylko jak długo można tak żyć? Wiecznie oszczędzać i martwić się dziurami w budżecie. Chyba będę musiała schować dumę do kieszeni i poprosić rodzinę o pomoc. Gdyby odpadł koszt wynajmu tego mieszkania, na pewno byłoby mi lżej. Bardzo tego nie chcę, ale tłumaczę sobie, że muszę zrobić to nie dla siebie, ale dla synka. Żeby miał lepszą przyszłość.
Beata, 24 lata
Czytaj także:
„Sąsiad uwiódł mi żonę, a ja wylądowałem na bruku. Gdyby nie pomoc innych, po przegranym życiu płakałbym na chodniku”
„Wszyscy myślą, że żyję w luksusie, a mnie nie stać nawet na tanie parówki. Nikt ze znajomych nie rozumie, co przeżywam”
„Mąż nie wspierał mnie w ciąży. Gdy zrozumiałam dlaczego, pożałowałam, że będzie ojcem tego dziecka”