Reklama

Moje życie we wspólnym mieszkaniu zaczęło się od marzenia o niezależności i nowych przyjaźniach. Wydawało się, że Klaudia będzie idealną współlokatorką – zawsze uśmiechnięta, otwarta na rozmowy o życiu i gotowa do wspólnego spędzania czasu. Nasze wspólne poranki z kawą i wieczorne seanse filmowe szybko jednak przestały być przyjemnością.

Reklama

Okazało się, że Klaudia ma jedną, irytującą cechę: niechęć do płacenia rachunków. Początkowo myślałam, że to tylko chwilowe, ale z czasem unikanie rozmów o pieniądzach stało się regułą. Klaudia była mistrzynią w udawaniu, że „akurat nie ma przy sobie gotówki”. Najbardziej frustrowało mnie jednak to, że potrafiła całymi dniami siedzieć przed ekranem komputera, korzystając z internetu, na który ja regularnie się zrzucałam, a ona nie.

Próbowałam ją przekonać

To był zwykły poniedziałek, kiedy postanowiłam po raz kolejny skonfrontować się z Klaudią. Siedziała na kanapie, oglądając serial na swoim laptopie. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niej z rachunkami w ręku.

– Klaudia, musimy porozmawiać o rachunkach – zaczęłam, starając się brzmieć spokojnie.

– Jasne, Marta, później to załatwimy. Teraz oglądam ważny odcinek – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Wiesz, później to już słyszałam wiele razy. To tylko internet, ale nie mogę ciągle płacić za nas obie – powiedziałam z lekką irytacją w głosie.

Klaudia spojrzała na mnie przelotnie i machnęła ręką.

– Spokojnie, przeleję ci to później. Internet to przecież groszowe sprawy – rzuciła lekceważąco.

Zacisnęłam zęby, czując narastającą frustrację. Dlaczego przez tyle miesięcy pozwalałam się wykorzystywać? Może dlatego, że miałam nadzieję, że coś się zmieni. Ale teraz wiedziałam, że Klaudia nie szanuje mnie ani mojej pracy. Postanowiłam, że nie zostawię tego tak. Wiedziałam, że nadszedł czas na małą, bezprzewodową zemstę.

Obmyśliłam małą zemstę

Przez kolejne dni w mojej głowie kształtował się plan. Wiedziałam, że muszę się wyprowadzić, ale nie zamierzałam zostawić Klaudii bez małego prztyczka w nos. Rozmawiając z Anią, moją koleżanką z pracy, podzieliłam się z nią swoim pomysłem. Siedziałyśmy przy kawie i opowiadałam jej o zmodyfikowanym routerze, który zamierzałam zostawić Klaudii.

– To naprawdę genialne – powiedziała Ania, śmiejąc się. – Ale jak to zrobisz?

Wystarczy kilka ustawień w routerze. Przestanie działać, gdy tylko odłączę od niego mój komputer – wyjaśniłam z dumą.

Kiedy wróciłam do mieszkania, Klaudia siedziała na swoim zwyczajowym miejscu. Zaczęłam pakować swoje rzeczy, ignorując jej zaskoczone spojrzenie.

– Ej, co robisz? Czemu się pakujesz? – zapytała, unosząc brwi.

– Zmiana planów, muszę się wyprowadzić – odpowiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej niewinnie. – Nie martw się, zostawiam ci internet.

Klaudia wzruszyła ramionami, wracając do swojego ekranu. Czułam, że niczego się nie domyśla. Mój plan był w pełni gotowy do realizacji, a ja czułam w sobie rosnące podekscytowanie.

Teraz potrzebowała mojej pomocy

Gdy tylko wyprowadziłam się z mieszkania, mój telefon zaczął wibrować. Wiedziałam, że to kwestia czasu, zanim Klaudia odkryje, że internet nie działa. Wsiadłam do autobusu i w drodze do nowego mieszkania nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

Wieczorem, kiedy usiadłam z kubkiem herbaty w nowym miejscu, zadzwoniła do mnie Klaudia. Odrzuciłam połączenie, ale po chwili przyszedł SMS: „Ej, coś się stało z internetem. Możesz mi pomóc?”. Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że zacznie panikować.

Wyobrażałam sobie, że Klaudia szybko zadzwoniła do dostawcy internetu. Niemal słyszałam jej podniesiony głos, gdy próbowała wyjaśnić problem serwisantowi. Wiedziałam też, że serwis nie będzie mógł jej pomóc. Mogła jedynie interesować się wspólnymi sprawami i płaceniem rachunków na czas. Tylko tyle, a byłoby w porządku

Przez kolejne dni telefon dzwonił bez przerwy, a moja skrzynka odbiorcza pękała od wiadomości od Klaudii. Z każdą kolejną jej prośbą o pomoc mój uśmiech stawał się szerszy. Była zdesperowana. Kolejne rozmowy z serwisantami nie przynosiły efektów. Wszyscy powtarzali jej to samo – technicznie wszystko działa poprawnie, ale urządzenie nie chce się połączyć z internetem.

Postanowiłam całkowicie ignorować jej wiadomości. Czułam satysfakcję, której nie potrafiłam z niczym porównać. Wiedziałam, że dla Klaudii brak internetu to prawdziwa katastrofa. Każdy dzień bez dostępu do sieci był dla niej nie do zniesienia. A ja? Ja byłam wolna. Mogłam wreszcie cieszyć się spokojem i ciszą nowego mieszkania.

Po tygodniu zaczął do mnie docierać delikatny wyrzut sumienia. Czy może przesadziłam? Jednak szybko uciszyłam te myśli. Przypomniałam sobie wszystkie momenty, kiedy nie mogłam pracować przez Klaudię i jej niechęć do płacenia rachunków. To była mała nauczka, której potrzebowała.

Dostała za swoje

Minął miesiąc, odkąd opuściłam mieszkanie dzielone z Klaudią. W międzyczasie spotkałam ją przypadkiem w centrum handlowym. Od razu zauważyłam jej wściekły wzrok. Nie mogłam się powstrzymać, by nie podejść do niej z uśmiechem.

– Marta! Coś zrobiłaś z tym routerem, prawda?! – wypaliła bez żadnych wstępów.

Spokojnie podniosłam brew, przybierając niewinny wyraz twarzy.

– A działał, dopóki tam byłam, prawda? I płaciłam za internet – odpowiedziałam, wiedząc, że jej brak dowodów uniemożliwia dalsze oskarżenia.

Klaudia zacisnęła usta, a ja widziałam, jak w jej oczach płonie złość. Jednak bez dowodów na moje działanie, nie miała podstaw, by cokolwiek zrobić.

Przez cały ten czas, jak się dowiedziałam później od wspólnych znajomych, Klaudia walczyła z dostawcą internetu, próbując wymusić wymianę sprzętu. Ostatecznie, po wielu nieudanych próbach, zmuszona była kupić nowy router na własny koszt i podpisać umowę od nowa na siebie.

Wiedziałam, że moje działanie mogło być uznane za małostkowe, ale nie mogłam się powstrzymać od satysfakcji. W końcu czasem drobna zemsta to jedyne, co pozostaje, by przypomnieć komuś o granicach, których nie należy przekraczać.

Nauczka przyniosła skutek

Siedząc przy oknie w moim nowym mieszkaniu, obserwowałam ludzi śpieszących się na ulicy. W głowie ciągle krążyła myśl o tej niewielkiej, choć słodkiej zemście, którą urządziłam Klaudii. Czułam, jak we mnie samą wkrada się pewien rodzaj satysfakcji – nie ze złośliwości, ale z poczucia, że nauczyłam się walczyć o swoje.

Początkowo zastanawiałam się, czy moja decyzja była słuszna. Jednak teraz widziałam, że to, co zrobiłam, było konieczne. Pozwoliło mi odzyskać kontrolę nad swoim życiem i pokazało, że czasem warto postawić granicę, której inni nie mogą przekraczać. Klaudia musiała zrozumieć, że w życiu nic nie jest za darmo, a unikanie odpowiedzialności ma swoje konsekwencje.

Z uśmiechem na ustach zastanawiałam się, jak to doświadczenie mnie zmieniło. Teraz wiedziałam, że potrafię stawić czoła trudnościom, nawet jeśli wymaga to nietypowych rozwiązań. Nauczyłam się, że czasem drobna zemsta może być bardziej ożywcza niż najbardziej poprawne i dyplomatyczne podejście.

Ostatecznie, moje życie w nowym miejscu zaczęło się lepiej układać. Poznałam nowych ludzi, nawiązałam wartościowe znajomości, a każdy dzień przynosił nowe wyzwania. Czułam się silniejsza i bardziej niezależna niż kiedykolwiek wcześniej. A Klaudia? Cóż, jestem pewna, że znajdzie sposób, by znów stanąć na nogi. Może nawet kiedyś się z tego pośmiejemy. Na razie jednak pozostaje mi cieszyć się nowym początkiem i życiem wolnym od niepotrzebnych stresów.

To była moja historia bezprzewodowej zemsty. Mam nadzieję, że Klaudia zrozumiała lekcję, a ja mogłam iść dalej, wolna i pełna nadziei na przyszłość.

Marta, 26 lat

Reklama

Czytaj także:
„Harowałam w pocie czoła, żeby wychować córkę. Gdy wyszła za mąż, okazało się, że byłam tylko bankomatem”
„Zdrada męża spadła na mnie jak klątwa, ale i błogosławieństwo. Dzięki temu wreszcie spełniłam marzenie swojego życia”
„Koleżanka z warsztatów była niczym blondynka z kawałów. Śmiałem się z niej, aż odkryłem, że nie mogę bez niej żyć”

Reklama
Reklama
Reklama