„Współczułam teściowi, gdy stracił dorobek życia. Nie wiedziałam wtedy, że przepuścił majątek na zabawę i panienki”
„– Chciałem znowu znaleźć odrobinę szczęścia. Siedziałem całymi dniami w domu i widziałem Elę w każdym kącie. Nawet czułem jej zapach. Musiałem coś wymyślić... I zadziałało, ale straciłem nad tym kontrolę”.

- listy do redakcji
Zawsze uważałam teścia za poczciwego faceta. W oczach wielu ludzi był kochającym mężem i dziadkiem, człowiekiem spokojnym, którego życie toczyło się raczej w cieniu jego ambitnej żony – Elżbiety. Teściowa była prawdziwą kobietą sukcesu, która nie tylko zajmowała się domem, ale i prowadziła własną firmę.
To ona zarabiała na rodzinę, to ona była przedsiębiorcza i zorganizowana. Roman zaś… cóż, on głównie spędzał czas na czytaniu książek, oglądaniu telewizji, a od czasu do czasu pomagał żonie przy drobnych sprawach związanych z jej interesami.
Teściowej w końcu zabrakło
Byłam pewna, że po jej śmierci Roman zostanie z ogromnym majątkiem, który zgromadziła przez lata. A jednak, kiedy Elżbieta zmarła nagle na zawał serca, okazało się, że wszystko potoczyło się inaczej. Początkowo nie miałam żadnych powodów do wątpliwości. Po pogrzebie, w dniu, gdy złożyliśmy ostatni hołd mojej teściowej, Roman wydał się załamany. To były trudne chwile dla całej rodziny, ale teść był absolutnie zrozpaczony. Martwiliśmy się o niego, baliśmy się, jak sobie teraz poradzi. A jednak, zaskoczył nas tym, jak szybko wziął się w garść.
Kilka miesięcy po pogrzebie Roman zdawał się radzić sobie całkiem nieźle. Wydawało się, że jest przyzwyczajony do życia bez żony, choć w mieszkaniu, jak i podczas wszystkich rodzinnych spotkań czuło się wyraźną pustkę po niej.
Prawdę mówiąc, miałam wrażenie, że teść nie mówi nam wszystkiego. Ciężko było mi ogarnąć rozumem, jak mógł tak szybko się pozbierać, kiedy żona była dla niego całym światem, a do tego, nie ma co ukrywać, całe życie go „holowała” i pilnowała, żeby niczego mu nie zabrakło. I wtedy, półtora roku po jej śmierci, wszystko się zmieniło.
Roman poprosił nas o pomoc
– Mam problem, muszę się z wami czymś podzielić – powiedział pewnego dnia, kiedy odwiedziliśmy go w jego domu.
Siedział przed nami, z rękami splecionymi na stole, a na jego twarzy malowały się emocje, których wcześniej u niego nie widziałam. Wstyd? Skrucha? Smutek? Nie potrafiłam rozpoznać, ale było to... dziwne.
– Co się dzieje, tato? – zapytał Michał, mój mąż. – Masz jakieś problemy zdrowotne? – dodał z troską.
Roman pokręcił głową, ale na jego twarzy malowało się zakłopotanie.
– Nie, to nie to. Chodzi o pieniądze... – odpowiedział cicho. – Zanim Elżbieta zmarła, zabezpieczyła mnie finansowo, ale teraz… no cóż, nie mam już tyle, ile myślałem. Wszystko poszło.
Z początku byłam zaskoczona.
– Poszło? – powtórzyłam, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Co to znaczy, że poszło?
– Zainwestowałem… Nie, może lepiej powiedzieć, że wydałem. W rzeczy, które dawały mi szczęście w tym trudnym czasie – odparł, patrząc w podłogę.
W głowie kłębiły się pytania. Na co mógł wydać tak dużo? Co takiego mogło mu dawać szczęście w tym trudnym czasie?
Do wszystkiego się przyznał
Roman przez chwilę milczał, a potem zaczął mówić coraz szybciej.
– Zaczęło się po jej śmierci. Szukałem czegoś, co by mnie zabawiło, bo nie potrafiłem się otrząsnąć. Nie wierzyłem, że już jej nie ma. Wiedziałem, że mamy spore rezerwy, bo przecież Ela tak ciężko pracowała. Szczerze mówiąc, byłem głupi, ale wydawałem bez opamiętania, nie liczyłem, myślałem, że wystarczy mi to do końca życia... Wydawałem je na różne wyjazdy, bardzo ekskluzywne sanatoria... Chciałem sobie dać odrobinę szczęścia, zrelaksować się po tych trudnych miesiącach. A potem poznałem kilka pań, które... dotrzymywały mi towarzystwa w tych sanatoriach i... zacząłem wydawać także na prezenty dla nich. Tak, dla pań – dodał, patrząc na Michała, jakby czekając na jego reakcję.
Mój mąż w milczeniu wstał i zaczął chodzić po pokoju. Jego twarz zdradzała złość.
– Czy ty chcesz mi powiedzieć, że przehulałeś wszystkie ciężko zarobione przez mamę pieniądze na zabawę i na baby? Przepuściłeś wszystkie pieniądze, które miały zapewnić ci spokojną przyszłość? – zapytał, nie kryjąc złości.
– Tato, ale... Przecież tych pieniędzy było naprawdę sporo – wtrąciłam nieśmiało. – Jak mogłeś wydać ich aż tyle, w niecałe dwa lata?
Roman podniósł wzrok, ale nie odpowiedział od razu. W końcu powiedział:
– Chciałem znowu znaleźć odrobinę szczęścia. Siedziałem całymi dniami w domu i widziałem Elę w każdym kącie. Nawet czułem jej zapach. Musiałem coś wymyślić... I zadziałało, ale straciłem nad tym kontrolę.
Znowu zapadła cisza.
– Czy z tymi kobietami łączyło cię coś więcej? – zapytał nagle ostro Michał.
Roman milczał przez chwilę, aż w końcu powiedział:
– Nie dawaliśmy sobie żadnych deklaracji, jeśli o to ci chodzi. Zdarza mi się do nich przedzwonić, zapytać jak się mają, ale... W żadnej z nich nie widziałem kandydatki na następczynię Eli. O to nie musisz się martwić.
Michał zacisnął zęby na wspomnienie matki w tym kontekście, ale po chwili wyraźnie się rozluźnił. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony współczułam teściowi, bo niełatwo było mu się pogodzić z utratą żony. Z drugiej jednak, nie mogłam uwierzyć, że mógł wydać cały majątek w taki sposób.
Po tym spotkaniu wszystko się zmieniło
Roman zamieszkał z nami na rok. Zdecydowaliśmy, że wynajmiemy duże mieszkanie teściów, aby trochę podratować oszczędności teścia. Chociaż Roman na każdym kroku okazywał nam wdzięczność za to, że pomogliśmy mu wyjść z tarapatów, ciężko było mi ukryć, że straciłam część respektu do teścia. Chociaż Ela już nie żyła, miałam poczucie, że teść wykazał się brakiem lojalności. Wobec niej i wobec wszystkiego, co mu ofiarowała.
Po kilku miesiącach życia z nami, Roman zaczął powoli dochodzić do siebie. Stał się spokojniejszy, a jednocześnie wyleczył poczucie winy, które doskwierało mu jeszcze długi czas po tym, jak przyznał się do przepuszczenia wszystkich oszczędności. Nie był już tym samym człowiekiem, który bezmyślnie wydawał pieniądze, żeby zapomnieć o bólu. Był znacznie bardziej świadomy, bardziej pogodzony z tym, co go spotkało.
Mimo to, choć Roman powoli wracał do życia, ja czułam, że jest coś, czego nie mówił. Pewnego dnia, kiedy zostaliśmy sami, zapytałam go wprost:
– Tato, co naprawdę się stało? Czego się tak bałeś po jej śmierci? Czego unikałeś?
Roman spojrzał na mnie, jakby analizując, czy warto dzielić się tym, co leży mu na sercu. W końcu opuścił wzrok i powiedział:
– Wiesz, zawsze brakowało mi w tym małżeństwie niezależności. Kochałem Elę całym sercem, ale nie ukrywam, że mnie zdominowała. Nie mogłem jej niczego zarzucić, dzięki niej mieliśmy wygodne życie. Czy sam zarobiłbym tyle samo, gdybym pracował? Nie wiem. Ale wiesz, jaka była Ela. Rządziła nie tylko w pracy, w finansach, ale we wszystkim. To ona planowała nasze całe życie, wakacje, wyjazdy, spotkania... Kiedy jej zabrakło, pomyślałem chyba, że zrekompensuję sobie te wszystkie lata spędzone w jej cieniu. Myślałem, że oderwie mnie to od tęsknoty. Że odnajdę siebie na nowo...
Jakoś to wszystko poukładamy
Teść przerwał opowieść, a na jego nosie zwiesiła się mała, samotna łza. Wzięłam go za rękę.
– Tato, nadal możesz szukać siebie, swoich zainteresowań, swojego miejsca. Rozumiem, że nieobecność mamy daje poczcie pustki, ale i pewną... wolność. Nie będę ci powtarzać, że nie znajdziesz jej w sanatoriach, w objęciach innych kobiet, bo już to wiesz – odparłam.
Przytaknął smutno.
– Nie musisz się bać, że będziesz sam. Jesteśmy z tobą. I choć to, co zrobiłeś, było nierozważne, to bardzo doceniamy, że nam o tym powiedziałeś. Każdy popełnia błędy. I myślę, że kiedy tracimy najważniejszych ludzi w naszym życiu, mamy prawo je popełniać. Takie, a nawet większe – zachichotałam.
Roman spojrzał na mnie z wdzięcznością, a w jego oczach znowu pojawiły się łzy.
– Dziękuję, Ula. Dziękuję za zrozumienie – powiedział cicho.
Ula, 38 lat
Czytaj także:
„Od 20 lat kochałem moją żonę, ale sypiałem z jej przyjaciółką. Ten układ był korzystny dla całej naszej trójki”
„Złota rada teściowej uratowała moje małżeństwo. Nigdy nie sądziłam, że ta jędza ma jednak jakieś ciepłe uczucia”
„Zapłaciłam za ferie syna, by spędził czas z ojcem. Drań zamiast zająć się dzieckiem, zwiedzał góry i doliny kochanki”