Reklama

Zawsze powtarzałem, że delegacje to nic takiego — człowiek jedzie, robi robotę, wraca. Ale prawda była taka, że im dłużej byłem w Anglii, tym bardziej tęskniłem. Zwłaszcza za nią. Za jej śmiechem, tym lekkim, trochę nerwowym, kiedy opowiadała o swoim dniu. Za tym, jak dotykała mnie przelotnie, zupełnie jakby od niechcenia, kiedy mijała mnie w kuchni.

Ostatnio jednak… coś się między nami popsuło. Na początku mówiłem sobie, że to zmęczenie, jej projekty w pracy, moje ciągłe wyjazdy. Krótkie odpowiedzi, jej spuszczony wzrok, kiedy mówiłem, że wrócę w piątek. To wszystko odkładałem do tej samej szuflady: „stres, to minie”. Ale czułem niepokój i zastanawiałem się, jak to naprawić.

To miała być niespodzianka

Chciałem ją zaskoczyć. Wrócić wcześniej, wpaść do mieszkania z bukietem róż. Kupiłem też czekoladki, te jej ulubione — ciemne, gorzkie, z nadzieniem malinowym. Pamiętałem, co lubi i to dawało mi satysfakcję. A jednak… kiedy pakowałem się po cichu w hotelu w Anglii, kiedy sprawdzałem, czy kwiaty nie zwiędną po drodze, poczułem to pierwsze ukłucie. Niepokój. Sam nie wiedziałem czego dotyczący. Coś jak mrowienie pod skórą, które nie chce zniknąć, chociaż udajesz, że go nie czujesz.

W drodze na lotnisko zadzwonił Tomek z pracy.

– Kamil, jesteś? Szef pytał o raport.

– Jestem, jestem… po prostu dzisiaj mam urwanie głowy z tym przylotem – powiedziałem, zaciskając dłoń na rączce walizki.

– Okej, to jutro wszystko ogarniemy.

– Jutro, pewnie. Tylko nie mów nikomu, że mnie nie ma w firmie.

– A niby czemu?

– Bo robię niespodziankę żonie. Chcę, żeby wyszło idealnie.

Zaśmiał się, powiedział, że jestem „starym romantykiem”, ale nie tłumaczyłem mu, że ta niespodzianka była dla mnie ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Jakby miała coś naprawić, zanim mi się wymknie.

Całą drogę widziałem jej reakcję: jej szeroki uśmiech, błysk w oczach, jak rzuca mi się na szyję, mówiąc, że tęskniła. Widziałem to tak wyraźnie, jakby stała przede mną. Nie wiedziałem wtedy, że wrócę do domu, który pachniał już czymś zupełnie obcym.

Stanąłem jak wryty

Kiedy otworzyłem drzwi do mieszkania, pierwsze co poczułem, to aromat świeżo zaparzonej kawy. Normalnie byłoby to miłe, bo uwielbiałem ten zapach, ale coś mi od razu nie zagrało. Kawa o tej porze? W środku dnia, kiedy ona zazwyczaj była w pracy? Postawiłem torbę i ruszyłem w głąb korytarza, starając się zrobić jak najmniej hałasu. I wtedy to poczułem. Obcy zapach. Perfumy, których nie znałem. Nie były kobiece. Miały ciężką, intensywną nutę, która gryzła się z zapachem naszej kawy.

Zatrzymałem się na moment, jakby coś we mnie próbowało odwlec tę chwilę. Przez głowę przeszła mi głupia myśl: może ktoś wpadł tylko na chwilę, sąsiad, kurier, ktokolwiek. Ale potem uderzyła mnie cisza. Nie ta normalna, codzienna, tylko nienaturalna, jakby ktoś wstrzymał oddech. Powoli wszedłem do salonu.

Ona siedziała na kanapie. A obok niej, na fotelu, siedział jakiś mężczyzna. Nie znałem go. Trzymali w dłoniach filiżanki. Jej oczy rozszerzyły się, jakby zobaczyła ducha. Mężczyzna osunął się w fotelu, jakby nie wiedział, w którą stronę ma spojrzeć.

Co tu się dzieje? – zapytałem, czując, jak fala gorąca przechodzi mi po plecach.

Ona odłożyła filiżankę, jakby nagle zrobiła się ciężka.

– Kamil… miałeś wrócić dopiero w przyszły piątek.

Mężczyzna spoglądał to na mnie, to na nią.

To twój mąż?

Nie odpowiedziałem. Stałem jak wmurowany, próbując ogarnąć sytuację. Ona nerwowo poprawiła włosy, potem podniosła wzrok, ale nie potrafiła go utrzymać. Jej palce drżały na uchu filiżanki. Mężczyzna przełożył nogę przez nogę, jakby szukał ucieczki w każdym możliwym ruchu.

Myśli w mojej głowie przetaczały się jak burza. Zastanawiałem się, dlaczego ona patrzy na mnie tak, jakby zrobiła coś niewłaściwego, a jednocześnie nie wypowiada ani jednego zdania wyjaśnienia. Obserwowałem każdy jej ruch, każde drgnięcie powieki, jakby to miało mi zdradzić prawdę. Złość ścierała się we mnie ze strachem, bo chociaż nie wiedziałem jeszcze niczego na pewno, coś mówiło mi, że przekroczyłem próg domu, który już nie był mój.

Ona w końcu wstała, ale nie podeszła. Stała kilka kroków ode mnie, a między nami było coś więcej niż przestrzeń salonu. Niepewność osiadała we mnie jak ciężki pył. Wiedziałem tylko jedno: cokolwiek usłyszę dalej, nie spodoba mi się to.

Chciałem poznać prawdę

Mężczyzna poderwał się z fotela, jakby czekał tylko na okazję.

– Nie będę przeszkadzał – rzucił krótko i ruszył w stronę drzwi. Minął mnie bez jednego spojrzenia. – Przepraszam.

Nie odpowiedziałem. Patrzyłem, jak wychodzi, zamyka za sobą drzwi, a wraz z nim ucieka ostatni powiew obcych perfum. Zrobiło się cicho. Za cicho. Ona stała przy oknie, jakby liczyła, że świat za szybą podpowie jej, co powiedzieć.

Kim on jest? – zapytałem. Nie krzyczałem, ale mój głos i tak zabrzmiał twardo.

– Znajomym… po prostu znajomym.

– Po prostu? Dlatego pachnie tu jego perfumami? Dlatego siedzicie razem, kiedy mnie nie ma?

Zacisnęła dłonie.

Nie rób scen. Przysięgam, to nie jest tak, jak myślisz.

– To może powiedz, jak jest.

Unikała mojego wzroku. Przesuwała dłonią po blacie stołu, jakby ten ruch miał ją uratować. Czułem, jak we mnie rośnie napięcie. Gdyby to było niewinne, odpowiedziałaby od razu. Powiedziałaby cokolwiek konkretnego.

– Kamil… proszę cię, nie teraz. To nie jest dobry moment.

– A kiedy będzie dobry? Kiedy znów wyjadę?

W tej samej chwili zrozumiałem, że bardziej była zła niż przerażona. Jakbym wdarł się w sytuację, w którą nie powinienem wchodzić. To bolało bardziej niż wszystkie przypuszczenia.

– Musimy porozmawiać… ale nie teraz – powtórzyła.

Jej głos drżał. A moje podejrzenia zaczynały mi podpowiadać najgorsze scenariusze.

Jej słowa nie pozostawiały złudzeń

Tej nocy nie zmrużyłem oka. Przewracałem się z boku na bok, wsłuchując w każdy dźwięk w mieszkaniu. Ona wyszła z sypialni, kiedy myślała, że śpię. Ciche kroki, szelest szlafroka, potem odległy stuk filiżanki, jakby próbowała się czymś zająć. W końcu usłyszałem jej głos. Dochodził z kuchni. Drzwi były przymknięte, ale nie na tyle, żebym nie usłyszał słów.

– Nie wiem, czy mam mu powiedzieć… On nie miał wrócić tak szybko – mówiła cicho, niemal szeptem.

Potem dłuższa pauza, w której słyszałem tylko jej przyspieszony oddech. W końcu westchnęła ciężko.

– Nie jestem gotowa. On mnie znienawidzi.

Poczułem, jak serce zatrzymało mi się na ułamek sekundy. Te słowa nie pozostawiały wiele przestrzeni na niewinne interpretacje. Stałem jak przyklejony do podłogi, walcząc z odruchem natychmiastowego wejścia. W końcu nie wytrzymałem. Otworzyłem drzwi kuchni. Oparła telefon o blat i szybko zakończyła rozmowę. Twarz miała bladą, jakby ktoś zgasił w niej światło.

Powiedz mi prawdę. Wszystko słyszałem – powiedziałem, próbując utrzymać głos w ryzach.

Odsunęła krzesło i usiadła. Patrzyła na dłonie, jakby tam było rozwiązanie.

– Kamil… – zaczęła, ale nie dokończyła.

Co przede mną ukrywasz?

Podniosła wzrok. I w jej oczach zobaczyłem, że decyzja zapadła. Miała mi powiedzieć. Już wiedziałem, że to będzie bolało.

Nie chciałem tego słuchać

Usiadłem naprzeciwko niej, ale miałem wrażenie, jakby między nami stał mur. Przez chwilę tylko oddychała ciężko, jakby każde słowo musiała wcześniej przełknąć.

– Zaczęło się wtedy, kiedy byłeś w tej długiej delegacji w Londynie – powiedziała w końcu. – Wróciłeś tylko na chwilę, pamiętasz? Byłeś zmęczony, rozkojarzony. Rozmawialiśmy ze sobą jak obcy ludzie.

Przypomniałem sobie tamten czas. To prawda, byłem wtedy z głową zupełnie gdzie indziej, myślałem o projektach, o tym, że się nie wyrabiam. Byłem przekonany, że to minie.

– Spotkałam go przypadkiem – dodała, spuszczając wzrok. – W pracy. Pomagał przy pewnym projekcie. Zaczęliśmy rozmawiać. To miało być tylko tyle. Rozmowa.

– A potem? – zapytałem, czując, jak napina mi się szczęka.

– Potem… potem to potoczyło się za szybko. Nie chciałam tego, nie planowałam. Po prostu było mi łatwiej zwierzać się jemu niż tobie. On mnie słuchał.

Dlaczego przyprowadziłaś go do naszego domu? – przerwałem jej, bo to nie dawało mi spokoju od samego początku.

Zacisnęła dłonie na kolanach.

– Chciał tylko… porozmawiać. Powiedział, że jest przejazdem, że wpadnie na kawę. Nie myślałam, nie zastanowiłam się. Nie powinnam była…

Słyszałem słowa, ale miałem wrażenie, że stoję obok siebie. Jakby ktoś inny przeżywał tę scenę. W środku pulsował ból, który rozszerzał się z każdą sekundą. Upokorzenie też. I niedowierzanie, bo wciąż nie mogłem pojąć, jak doszło do tego, że to nasze mieszkanie stało się tłem do jej tłumaczeń. Wstałem od stołu, bo dłużej nie potrafiłem tam siedzieć.

– Muszę wyjść – powiedziałem. – Nie dam rady słuchać dalej.

Narzuciłem kurtkę i wyszedłem, choć nie wiedziałem gdzie. Szedłem bez celu, byle dalej od kuchni, od jej słów, od obrazów, które zaczynały sklejać się w całość. Starałem się złapać oddech, ale im dłużej myślałem, tym bardziej czułem w środku pustkę. Nie wiedziałem, co mam z tym zrobić, jak z tym żyć. Jakie słowa mogłyby to naprawić. Kiedy wróciłem, było już ciemno. Stałem pod drzwiami, zastanawiając się, czy wejść, czy odejść. Nie miałem odpowiedzi.

Czułem się osamotniony

Nie wróciłem od razu do mieszkania. Zamiast tego skręciłem w stronę bloku, w którym mieszkał mój przyjaciel. Wiedziałem, że o tej porze będzie w domu. Musiałem z kimś porozmawiać, chociaż sam nie byłem pewien, co właściwie chcę usłyszeć. Otworzył mi od razu, jakby przeczuwał, że przyjdę. Spojrzał na mnie i nie pytał, co się stało. Wystarczyło mu jedno spojrzenie. Wszedłem do środka i usiadłem na jego kanapie.

– Powiedz mi… – zacząłem, czując, że głos ledwo mi się nie łamie. – Wiedziałeś?

Zmarszczył brwi, odsunął kubek z herbatą i usiadł naprzeciwko.

– O czym?

– O nim. O tym, że ona… że się z kimś spotykała.

Spuścił wzrok. I to jedno spojrzenie wystarczyło. Nie musiał nic mówić.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałem. Tym razem nie potrafiłem ukryć goryczy.

– Kamil… Nie chciałem mieszać się w wasze małżeństwo. Myślałem, że to chwilowe. Że jej przejdzie.

– Chwilowe? – poczułem, jak coś we mnie rośnie. – A ja gdzie byłem? Na wakacjach?

Podniósł ręce w geście bezradności.

– Bałem się, że jeśli powiem, to zniszczę coś, czego może nie da się już naprawić. Nie wiedziałem, jak daleko to zaszło.

Wstałem. Musiałem wyjść, zanim powiem coś, czego później będę żałował. W drzwiach spojrzałem na niego jeszcze raz, ale nie czułem już złości. Czułem tylko samotność. Tak silną, że zrobiło mi się niedobrze. Wyszło na to, że wszyscy widzieli coś, czego ja nie chciałem dostrzec.

Moje życie się rozpadło

Kiedy wróciłem pod nasze mieszkanie, stałem przed drzwiami dłużej, niż powinienem. Nie miałem odwagi wejść, ale też nie potrafiłem odejść. Ostatecznie przekręciłem klucz. W środku panowała cisza, jakby nikogo tu nie było. Ona siedziała przy stole, dłonie miała splecione, a spojrzenie utkwione w jeden punkt na blacie.

Nie zapytała, gdzie byłem. Nie zapytała też, czy wrócę. To milczenie było jak ściana, której nie dało się ruszyć. Usiadłem naprzeciwko, a między nami nadal coś wisiało. Coś ciężkiego, czego nie dało się dotknąć, ale trudno było oddychać, kiedy się o tym myślało. Nie wiedziałem, od czego zacząć, więc po prostu powiedziałem:

– Nie rozumiem, jak mogłaś mi to zrobić.

Podniosła na mnie wzrok. W jej oczach nie było już paniki, tylko zmęczenie.

– Nie wiem, czy potrafię to naprawić – odpowiedziała cicho. – Nie wiem nawet, czy powinnam prosić cię, żebyś dał mi szansę.

Siedzieliśmy tak dłuższy czas. Ja z pytaniami, których bałem się zadać. Ona z odpowiedziami, na które nie byłem gotowy. I choć znajdowałem się zaledwie kilka kroków od niej, czułem, jakbym siedział po drugiej stronie jakiejś granicy, której nie da się przekroczyć.

Zacząłem zastanawiać się, co dalej. Czy mam spakować swoje rzeczy i wyjść? Czy zostać jeszcze jedną noc, udając, że wszystko jakoś się ułoży? Nie umiałem podjąć decyzji. Czułem jedynie, że cokolwiek zrobię, nic nie wróci do stanu sprzed tego dnia.

Zrozumiałem coś jeszcze. Kiedy otwierałem drzwi tego popołudnia, myślałem, że wracam do domu. Tymczasem wróciłem do miejsca, które już do nas nie należało w taki sposób, jak kiedyś. Patrzyłem na nią, na to mieszkanie, na wszystko, co budowaliśmy razem, i uświadomiłem sobie, że moje życie właśnie się rozpada na dwie części: przed i po zapachu męskich perfum, których nie powinno tu być.

Kamil, 42 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama