Reklama

– Babciu! Ale ten pan wygląda dziwnie, jakby połknął piłkę! – Kacper wskazał palcem na starszego mężczyznę prowadzącego na smyczy małego psa.

Reklama

Spojrzałam na chłopca z dezaprobatą.

– Kacperku, to nieładnie tak komentować czyjś wygląd. Może jest chory – wyjaśniłam spokojnie.

Mężczyzna, około 70-tki, szedł powoli, kołysząc się lekko na boki, z widocznym trudem poruszając nogami. Jego zmęczoną twarz zdobił ciepły uśmiech, który rzucił w naszym kierunku.

– Dzień dobry – powiedział uprzejmie.

– Dzień dobry panu – odpowiedziałam.

Kacper zmarszczył czoło i zapytał szeptem:

– Znasz go?

– Nie, ale jeśli ktoś cię pozdrawia, zawsze trzeba odpowiedzieć. Uśmiech to taka drobna rzecz, która może poprawić dzień – powiedziałam, lekko ściskając jego ramię.

Wnuczkowi spodobał się pies

Starszy pan usiadł na ławce niedaleko nas. Jego piesek, mały kudłaty stwór z ogonem poruszającym się jak wahadło, obwąchał Kacpra, a potem wlepił w niego swoje czarne, bystre oczy.

– Ale śmieszny pies – mruknął Kacper, nieco bardziej zainteresowany zwierzakiem. – Babciu, czy możemy mieć takiego psa? – zapytał nagle Kacper, wpatrując się w kudłatego czworonoga.

Uśmiechnęłam się.

– To nie takie proste. Piesek to odpowiedzialność. Musiałbyś się nim opiekować, karmić go, wychodzić na spacery – przypomniałam.

Mężczyzna na ławce zauważył naszą rozmowę.

– Precel to wspaniały towarzysz – powiedział, głaszcząc psa za uchem. – Lekarz kazał mi więcej spacerować, więc postanowiłem adoptować psa. Dzięki niemu się ruszam i mam kogoś do towarzystwa.

Kacper spojrzał na psa z mieszanką zaciekawienia i niepewności. Precel lekko zawarczał, wyraźnie wyczuwając niepokój chłopca.

Nie bój się, on nic ci nie zrobi – zapewnił pan, wyciągając smycz w stronę Kacpra. – Może chcesz spróbować?

Zanim się obejrzałam, Kacper prowadził Precla dookoła skweru, a ja usiadłam obok mężczyzny.

– Jestem Grzegorz – przedstawił się. – Niedawno się tu wprowadziłem.

Tak zaczęła się rozmowa, która szybko przerodziła się w coś więcej.

Byliśmy bliskimi sąsiadami

Okazało się, że Grzegorz mieszka w naszej klatce, na pierwszym piętrze.

Niedawno sprzedałem gospodarstwo i przeprowadziłem się tutaj – powiedział.

Opowiadał o swoim życiu na wsi, o pracy, której poświęcił całe swoje młode lata. W jego głosie słyszałam nutę tęsknoty, ale i ulgi, że nie musi już walczyć z trudami prowadzenia gospodarstwa.

Kacper wrócił zziajany, z błyszczącymi oczami.

– Babciu, ten pies jest super! – oznajmił z entuzjazmem.

Grzegorz uśmiechnął się.

– Precel lubi dzieci, ale sam już ma swoje lata. Nie biega tak szybko jak kiedyś – zauważył z ciepłem w głosie.

Od tego dnia, ilekroć spotykaliśmy pana Grzegorza, Kacper wypytywał, czy może pobawić się z Preclem. Mężczyzna zawsze chętnie się zgadzał, choć widziałam, że czasem wydaje się zmęczony.

Grzegorz był miły, rozmowny, ale jednocześnie nie mówił wiele o swoim życiu tutaj. Z czasem zaczęłam zauważać pewne dziwne rzeczy, które nie dawały mi spokoju.

To było smutne

Czasem widziałam Grzegorza, jak siedział w oknie mieszkania, które według niego dzielił z młodym małżeństwem. Nigdy nie widziałam, żeby wychodzili razem na spacery czy choćby rozmawiali. Wyglądało to, jakby mieszkali osobno, mimo wspólnego lokum.

Pewnego dnia zapytałam wprost:

Panie Grzegorzu, ta para, z którą pan mieszka, to pańska rodzina?

Zawahał się na chwilę, jakby nie chciał odpowiadać.

– Wnuczka z mężem i dziećmi. Ale mają swoje życie, a ja swoje – powiedział krótko.

Zmienił temat, jakby chciał uniknąć dalszych pytań. Mimo to czułam, że coś jest nie tak.

Jagoda, moja sąsiadka, znała więcej szczegółów.

– Maryla, on sprzedał gospodarstwo i oddał pieniądze wnuczce na mieszkanie. W zamian dostał pokoik. Ale to nie rodzina, tylko obcy ludzie pod jednym dachem. Wnuczka podobno robi mu awantury o wszystko – wyjaśniła.

Historia Grzegorza była smutniejsza, niż przypuszczałam.

Czuł się samotny tak jak ja

Zaczęłam zwracać większą uwagę na Grzegorza. Zauważyłam, że unika kontaktu z wnuczką. Kiedy wracaliśmy z jednego ze spacerów, zobaczyłam, jak jego wnuczka spogląda przez okno z wyrazem niezadowolenia.

– Ma pan naprawdę świetnego psa – powiedziałam z uśmiechem, by przerwać ciszę.

Grzegorz skinął głową, ale widziałam, że nie był do końca obecny.

Dziękuję, że zawsze ma pani czas, żeby porozmawiać – powiedział nagle.

– Miło mieć towarzystwo na spacery – odpowiedziałam szczerze.

Czułam, że Grzegorz potrzebuje wsparcia. W jego samotności widziałam odbicie własnych doświadczeń. Od śmierci męża mieszkałam sama, choć otoczona rodziną. Zaczęłam namawiać Grzegorza na dłuższe spacery, a jego smutna twarz powoli zaczynała się rozjaśniać.

To było coś więcej niż tylko rozmowa – to była przyjaźń, której oboje potrzebowaliśmy.

Zaprzyjaźniliśmy się

Z każdym kolejnym spacerem Grzegorz stawał się bardziej otwarty. Choć wciąż unikał mówienia o wnuczce, zaczęłam dostrzegać, jak bardzo jest samotny. Jego życie w ich mieszkaniu było pełne chłodu. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak musi się czuć, gdy wraca do miejsca, które miało być jego domem, a które tak naprawdę było tylko pustym lokum.

Pewnego popołudnia, gdy wracaliśmy z Preclem przez skwerek, powiedział:

– Marylo, dziękuję ci za te spacery. Wiesz, Precel to jedyny, kto zawsze czeka na mnie z radością, ale ty… ty przypominasz mi, że ludzie też potrafią być dobrzy.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

– Wszyscy potrzebujemy czasem trochę ciepła.

Zanim zdążył odpowiedzieć, zza zakrętu wyłoniła się jego wnuczka z dziećmi. Znowu to samo – spojrzenie pełne niezadowolenia i chłód, który można było wyczuć z daleka. Grzegorz natychmiast przyspieszył kroku.

– Przepraszam, Marylo, muszę iść. – Jego głos był zmęczony.

Gdy odchodził, Precel obejrzał się na mnie z przepraszającym spojrzeniem.

Czułam, że muszę zrobić coś więcej. Grzegorz był dobrym człowiekiem, ale życie w takiej atmosferze go przytłaczało. Mogłam przynajmniej sprawić, by czuł, że ma w kimś oparcie.

Jutro zapraszam na herbatę – powiedziałam głośno, zanim zniknął za rogiem.

Nie odpowiedział, ale widziałam, że lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Maryla, 63 lata

Czytaj także: „Dostałam od babci suszone grzyby na Święta. Pomiędzy borowikami znalazłam bardzo cenną niespodziankę”
„Wróciłem na Święta z zagranicy. Chciałem zrobić żonie niespodziankę, ale zamiast niej pocałowałem klamkę”
„W Wigilię podzieliłem się kromką chleba z bezdomnym. Pierwszy raz nie czułem się samotny w Święta”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama