Reklama

Oddałam Magdzie wszystko. Całe życie zaciskałam pasa, odkładałam każdą złotówkę, by jej było łatwiej, by nigdy nie musiała martwić się o jutro. A teraz? Teraz siedzę sama w zimnym, pustym mieszkaniu, w którym każdy kąt przypomina mi, jaką byłam idiotką.

Reklama

Po śmierci męża Magda była moją jedyną rodziną, moją nadzieją.

– Mamo, przecież nie będziesz sama na starość, zamieszkasz z nami – mówiła, kiedy jeszcze liczyła na moje pieniądze.

Gdy ona i jej mąż Tomek oznajmili, że chcą kupić dom, nie wahałam się ani chwili. Sto tysięcy złotych – oszczędności mojego życia – miało stać się fundamentem nowego, wspólnego życia. Wierzyłam, że oddaję je w dobre ręce.

Dziś, kilka miesięcy później, już wiem, jak bardzo się myliłam. Domu nie ma. Magda i Tomek nie wspominają o przeprowadzce, a gdy o to pytam, uciekają wzrokiem. Wczoraj przypadkiem usłyszałam ich rozmowę – śmiali się, że „matka i tak nic nie zrobi”. Poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Moja własna córka mnie oszukała.

Mocno mnie rozczarowali

Siedziałam na sztywnej, niewygodnej kanapie w salonie Magdy. Moja własna córka stała nade mną z kubkiem herbaty, jakby byłam gościem, a nie matką, która oddała jej wszystko. Czekałam, aż sama poruszy temat domu, ale rozmowa wciąż krążyła wokół błahostek – pogody, nowego serialu, promocji w supermarkecie. W końcu nie wytrzymałam.

– Magda, czy coś się ruszyło w sprawie przeprowadzki? – zapytałam ostrożnie. – Moje zdrowie już nie to… coraz trudniej mi jest samej.

Córka na moment zastygła, jakby się tego nie spodziewała. Zerknęła na męża, który siedział w fotelu i bawił się telefonem, zupełnie nie zainteresowany rozmową.

– Mamo… – westchnęła i odstawiła kubek na stolik. – Wiesz, czasy są ciężkie. Kredyty poszły w górę, banki robią problemy. Musieliśmy trochę zmienić plany.

Serce zaczęło mi bić szybciej.

Zmienić plany? – powtórzyłam. – To znaczy jak?

Tomek wreszcie podniósł wzrok.

Kupiliśmy samochód – oznajmił obojętnie. – Stary się sypał, a ja potrzebuję porządnego auta do pracy.

Zamarłam. Poczułam, jak odpływa mi krew z twarzy.

– Samochód? – głos mi zadrżał. – A co z domem?

Magda nerwowo poprawiła kosmyk włosów za ucho.

– Oj, mamo… Przecież i tak masz swoje mieszkanie. Nie ma się co martwić na zapas…

Patrzyłam na nią, jakby była obcą kobietą. W jej głosie nie było cienia wstydu, żadnej skruchy. Jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło. Jakby nie zabrała mi moich oszczędności i nie złożyła obietnic, które właśnie rozsypywały się w pył.

Wtedy to do mnie dotarło – oni nigdy nie mieli zamiaru dotrzymać słowa.

Nie mogłam tego znieść

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Przewracałam się z boku na bok, ściskając w dłoniach telefon. W głowie wciąż dudniły mi słowa Magdy: „Przecież i tak masz swoje mieszkanie”. Jakby moje poświęcenie nie miało żadnego znaczenia. Jakbym była tylko starą, upartą kobietą, która powinna się cieszyć, że w ogóle ma dach nad głową.

O świcie nie wytrzymałam. Ręce mi się trzęsły, kiedy wybierałam numer Magdy.

– Mamo? – odezwała się zaspanym głosem. – Co się stało?

Musimy to wyjaśnić – powiedziałam twardo. – I to natychmiast.

– Teraz? – sapnęła. – Przecież jest szósta rano!

– Teraz – powtórzyłam. – Albo ja przychodzę do ciebie, albo ty do mnie.

W tle usłyszałam pomruk Tomka. Magda westchnęła ciężko.

– Dobrze, mamo. Przyjedź za godzinę.

Chciałam znać prawdę

Kiedy otworzyła drzwi, wyglądała na rozdrażnioną. Miała na sobie szlafrok, a w dłoni trzymała kubek kawy.

– Możemy to załatwić szybko? – mruknęła, zapraszając mnie do środka. – Tomek jeszcze śpi.

Usiadłam przy stole, ale nie czekałam na uprzejmości.

– Powiedz mi prawdę. Co będzie z kupnem domu? – wyrzuciłam z siebie od razu.

Magda odruchowo zacisnęła palce na uchu kubka.

– Mamo… po co te nerwy? Po prostu inaczej rozłożyliśmy priorytety.

– Priorytety?! – podniosłam głos. – Samochód i wakacje były dla was ważniejsze niż dom i obietnica, którą mi złożyliście?

– Mamo, nie dramatyzuj – rzuciła Magda, krzyżując ręce na piersi.

Czułam, jak krew uderza mi do głowy.

– Nie dramatyzuję! Oddałam ci moje oszczędności życia, a ty mi nawet nie powiedziałaś, że zrezygnowaliście z domu! Myśleliście, że się nie domyślę? Że nie zauważę, że nie robicie żadnych planów?

W tym momencie do kuchni wszedł Tomek, przecierając oczy.

– Co tu się dzieje? – mruknął.

Mama robi nam awanturę – powiedziała Magda lodowato.

Poczułam, jak coś we mnie pęka.

– Robię awanturę?! – wstałam tak gwałtownie, że krzesło omal się nie przewróciło. – Ty mnie okłamałaś! Praktycznie okradłaś! I teraz śmiesz mi mówić, że przesadzam?

Tomek westchnął i usiadł przy stole.

– Mamo, spokojnie. Przecież nic złego się nie stało.

– Nic złego?! Oddałam wam sto tysięcy złotych! A wy zamiast kupić dom, wydaliście je na byle co!

Magda przewróciła oczami.

– Mamo, przestań się zachowywać, jakbyśmy cię okradli! To były nasze pieniądze! Oddałaś je nam dobrowolnie. Wcale o nie nie prosiłam.

Zaniemówiłam.

– To były moje oszczędności… – wyszeptałam.

– Które nam dałaś! – rzuciła Magda. – A my zdecydowaliśmy, jak je wykorzystać w tej chwili.

Patrzyłam na nią, próbując zrozumieć, kiedy moja córka stała się kimś tak obcym.

– Dobrze – powiedziałam cicho. – W takim razie chcę je z powrotem.

Zapadła cisza. Tomek zaśmiał się pod nosem.

– No chyba żartujesz.

Magda unikała mojego wzroku.

Nie mamy już tych pieniędzy, mamo.

Poczułam ucisk w piersi.

– To co ja mam teraz zrobić? – szepnęłam.

– Mamo, daj spokój – westchnęła Magda. – Masz swoje mieszkanie, masz emeryturę. Po prostu… zapomnijmy o tym na chwilę.

Zerwałam się na równe nogi.

– Zapomnijmy?! – krzyknęłam. – Mam zapomnieć, że moja własna córka mnie oszukała?!

Tomek wzruszył ramionami.

Takie jest życie.

Patrzyłam na nich, czując, jak moje serce rozpada się na kawałki.

Nigdy wam tego nie wybaczę – powiedziałam cicho i wyszłam, trzaskając drzwiami.

Kiedy wróciłam do swojego mieszkania, ręce mi się trzęsły. Usiadłam na kanapie i zapatrzyłam się w ścianę. Czułam się pusta. Oni nawet nie poczuwali się do winy. Dla nich byłam tylko głupią staruszką, która dała się nabrać. Łzy same zaczęły płynąć mi po policzkach. Byłam sama. Została mi tylko ta gorzka prawda – moja córka mnie sprzedała.

Czułam się upokorzona

Nie mogłam tego dusić w sobie. Potrzebowałam porozmawiać z kimś, kto mnie zrozumie. Zawiązałam chustkę pod szyją i wyszłam z mieszkania. Kroki same poniosły mnie na pierwsze piętro, do drzwi sąsiadki Zofii.

Otworzyła niemal od razu.

– Teresko, co ty taka blada? – spytała z troską.

Nie odpowiedziałam. Po prostu weszłam do środka i usiadłam na kanapie. Dopiero wtedy poczułam, jak moje ciało się trzęsie.

– Magda… – zaczęłam, ale głos mi się załamał.

Zofia usiadła obok, złapała mnie za rękę.

Co znowu zrobiła?

Z trudem przełknęłam ślinę.

Oszukała mnie, Zosiu. Zabrała wszystkie moje oszczędności i nawet nie widzi w tym nic złego.

Sąsiadka pokręciła głową.

– A ja ci mówiłam, żebyś to spisała na papierze…

– To moja córka! – wybuchnęłam. – Jak miałam jej nie ufać?!

Zofia westchnęła ciężko.

– I co teraz?

Objęłam się ramionami, jakby miało mi to dodać siły.

– Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Nigdy jej tego nie zapomnę.

Nie mogłam tego tak zostawić

Szłam znów do mieszkania Magdy z ciężkim sercem. Nie miałam już złudzeń, nie liczyłam na cud. Ale nie mogłam zostawić tego tak, jak było. Musiała usłyszeć, co zrobiła. Musiała wiedzieć, jak bardzo mnie zawiodła.

Kiedy otworzyła drzwi, spojrzała na mnie z obojętnością, jakbym była listonoszem, który przyszedł wręczyć rachunek, a nie matką, która oddała jej wszystko.

– Mamo, naprawdę musimy o tym znowu rozmawiać? – westchnęła, krzyżując ręce na piersi.

Weszłam do środka, ale czułam się tam obco. Tomek siedział na kanapie, nawet nie spojrzał w moją stronę.

– Tak, musimy – powiedziałam cicho.

Magda przewróciła oczami.

– Mamo, ile razy mam powtarzać? Nie mamy tych pieniędzy. Nie rozumiem, czego jeszcze oczekujesz.

Poczułam, jak ściska mnie w gardle.

– Nie pieniędzy… – wyszeptałam. – Przeprosin.

Magda milczała.

– Chciałam ci tylko powiedzieć, że mnie zdradziłaś – kontynuowałam. – Że oddałam ci wszystko, co miałam, a w zamian dostałam kłamstwa i obojętność.

Jej twarz pozostała niewzruszona.

– Mamo, daj spokój…

Zerknęła na Tomka, który prychnął pod nosem.

Wszystkim teraz ciężko – mruknął. – Nie jesteś jedyna.

Spojrzałam na nich i zrozumiałam, że dla nich to już przeszłość. Że przestali mnie potrzebować, tak jak wyrzucony paragon po dawno wydanych pieniądzach.

– Ale tylko ja zostałam sama – wyszeptałam i wyszłam, czując, jak serce pęka mi na pół.

Muszę liczyć tylko na siebie

Wróciłam do swojego mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz, jakby to mogło mnie ochronić przed tym, co się stało. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było na swoim miejscu – ten sam stół, ta sama kanapa, ta sama filiżanka na parapecie. A jednak wszystko wydawało się inne. Puste.

Usiadłam ciężko przy stole, wsparłam głowę na dłoniach. Wciąż słyszałam głos Magdy: „Mamo, daj spokój”. Jakby to wszystko było niczym, jakby moje poświęcenie, moja miłość, moje zaufanie nie miały znaczenia.

Łzy same popłynęły mi po policzkach. Nie płakałam z powodu pieniędzy. Płakałam za córką, którą myślałam, że miałam. Za rodziną, którą straciłam. Za latami wyrzeczeń, które okazały się na nic.

Przez kolejne dni nie wychodziłam z domu. Nie miałam na to siły. Tylko Zofia co jakiś czas pukała do drzwi, przynosząc zupę albo świeże bułki.

– Musisz coś jeść, Teresko – mówiła cicho.

Któregoś dnia, patrząc na nią, zrozumiałam jedno. Nie miałam już rodziny, ale wciąż miałam siebie. I miałam wybór. Mogłam do końca życia siedzieć w tym mieszkaniu i rozpamiętywać krzywdę… albo mogłam spróbować jeszcze raz stanąć na nogi.

Teresa, 71 lat

Reklama

Czytaj także:
„Szykowałam się do trumny, ale życie sobie o mnie przypomniało. Nie sądziłam, że na stare lata ktoś mnie jeszcze pokocha”
„Teściowa ma gdzieś moje zasady. Ja uczę córkę oszczędzać, a ona daje jej kasę i spełnia wszystkie zachcianki”
„Przez syna nie śpię po nocach. Związał się z kobietą po 40-stce, a przecież ona już nie da mu dziecka”

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...