Reklama

Życie nauczyło mnie pokory. A jak się ma kredyt, dziecko i pensję na trzy tygodnie – uczy jeszcze oszczędności. Skończyłam pić kawę, włożyłam beżowy żakiet. Ten z przetartą metką. Za dwadzieścia złotych. „Piękny” – powiedziała ekspedientka w lumpeksie, „z angielskiego transportu, jak nowy”. I był. Dla mnie był jak żakiet z katalogu – miał wcięcie w talii, ładny kołnierz i nie cuchnął starym pudłem. Kiedy go przymierzałam, poczułam się jak ktoś. Może nawet jak ktoś ważny.

Ale już wtedy, w przymierzalni, przyszła myśl:

„A co, jeśli ktoś go rozpozna? Co, jeśli Iwona go zobaczy?”

Iwona. Moja koleżanka z pracy. Pachnie jak perfumeria i śmieje się jak kobieta z reklamy banku – beztrosko, z głową lekko odchyloną w tył. Jej paznokcie zawsze są świeżo zrobione. Jej usta mają kolor róży. Ja rano wyglądam jak cień siebie.

A jednak dziś wkładam ten żakiet. Bo nie mam innego. I... bo mimo wszystko go lubię. Zanim wychodzę, zerkam w lustro. Staram się wyglądać „urzędniczo”, cokolwiek to znaczy. Skromnie, czysto, nie za modnie, nie za biednie. Czasem czuję się niewidzialna. Ale obserwowana.

– Może nikt nie zauważy metki – mówię do siebie, chwytając torebkę. – Może uda mi się przetrwać bez wstydu.

A potem zamykam drzwi i idę. W kierunku biura, w kierunku dnia, w którym znów spróbuję nie dać się zdemaskować.

„Czemu w ogóle tak bardzo mnie to rusza?” – pytam siebie, czekając na tramwaj. – „Przecież to tylko ubrania”.

Jak bliźniaczki...

Zajęłam swoje miejsce przy biurku o ósmej zero dwa. Czułam, jak pot spływa mi po plecach, chociaż nie było gorąco. Od kiedy założyłam ten żakiet, miałam wrażenie, że każdy krok robię pod lupą.

Na korytarzu minęłam dwie dziewczyny z księgowości. Jedna z nich spojrzała na mnie i coś szepnęła drugiej do ucha. Nic nie usłyszałam, ale i tak zaczęłam się zastanawiać, czy nie zauważyły tej wytartej metki. Czy nie przyszło im do głowy, że mam na sobie coś, co ktoś inny już kiedyś nosił. I wyrzucił.

W pokoju czekała już Iwona. Stała przy oknie, z telefonem w ręce, i machała drugą dłonią w powietrzu, jakby odganiała jakąś natrętną myśl. Kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i zakręciła w miejscu, prezentując swój strój.

– Zobacz, jaki piękny! – powiedziała, rozpinając swój żakiet i kręcąc się jeszcze raz. – Nowa kolekcja, kosztował majątek.

Poczułam, jak robi mi się gorąco. Zobaczyłam ten sam beżowy materiał, ten sam fason, ten sam detal przy kieszeni, który tak mnie urzekł. Nawet guziki się zgadzały. Miałam na sobie dokładnie ten sam żakiet.

– Też taki mam – powiedziałam, zanim zdążyłam się powstrzymać. – Tylko że mój kosztował dwadzieścia złotych. Z lumpeksu.

Iwona zamarła. Jej spojrzenie utknęło na moim kołnierzu, potem przesunęło się w dół, jakby próbowała doszukać się różnic. Milczała przez chwilę, a potem kiwnęła głową i cicho wypuściła powietrze.

– Serio? – zapytała. – Wygląda… jak nowy.

– Był prawie nowy – odpowiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć, ale coś mi nie wyszło. – Przetarta metka, dlatego puścili go za grosze.

Zapanowała cisza. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie, w dwóch identycznych żakietach, oddzielone biurkiem i czymś jeszcze, czego nie umiałam nazwać. Spuściłam wzrok na klawiaturę, choć przecież nie mogłam jeszcze zacząć pracy. Ręce miałam sztywne, serce biło za szybko.

Byłam pewna, że zaraz coś powie. Że zażartuje, albo się roześmieje, albo – co gorsza – zacznie tłumaczyć się ze swojego zakupu. Ale Iwona tylko usiadła i zaczęła przeglądać papiery, jakby temat był zamknięty.

Zaczęłam sobie zadawać pytania, których wcześniej unikałam. Dlaczego właściwie tyle lat żyłam z lękiem, że ktoś się zorientuje, że moje ubrania są z drugiej ręki? Dlaczego to, ile coś kosztowało, było ważniejsze niż to, czy dobrze się w tym czuję? I dlaczego tak bardzo zależało mi, żeby niczym się nie wyróżniać?

Szata nie czyni człowieka

Następnego dnia przyszłam do pracy w tym samym żakiecie. Nie miałam innego. Weszłam do pokoju wcześniej niż zwykle, po cichu, z myślą, że może Iwona jeszcze nie przyszła. Ale już siedziała, przeglądała coś na ekranie i nawet uniosła na chwilę wzrok.

– Cześć – rzuciła zwyczajnie. – Dobrze ci w tym kolorze.

Zamrugałam, zaskoczona. Nie było ironii, tylko prosty, suchy fakt. Usiadłam i od razu zaczęłam klikać myszką, udając zajętą. Ale w środku… było dziwnie spokojnie.

Wieczorem, kiedy dzieciak już zasnął, zadzwoniłam do Basi. Siedziałam z telefonem przy uchu i patrzyłam na wiszącą na wieszaku kurtkę.

– Powiedziałam jej – powiedziałam cicho do słuchawki. – Że żakiet z lumpeksu. Że dwadzieścia złotych.

Basia milczała przez chwilę, potem spytała:

– I co?

I nic. Nie spaliłam się. Nie zniknęłam. A może... wreszcie zaczynam oddychać?

Z drugiej strony usłyszałam cichy śmiech.

– Tylko dwadzieścia złotych, a jaka lekcja.

Rozłączyłam się i długo jeszcze siedziałam w przedpokoju, patrząc na swój żakiet. Tak, był tani. Ale zaczęłam się zastanawiać, ile mnie do tej pory kosztowało to udawanie. Ten nieustanny wysiłek, żeby nikt nie zauważył.

Wyznanie Iwony

W poniedziałek w szatni uśmiechnęłam się do pani Krysi, która zawsze siedziała z gazetą i przymykała oko, gdy ktoś przyniósł zbyt duży termos. Odwzajemniła uśmiech i kiwnęła głową. Niby nic, ale nie pamiętałam, kiedy ostatni raz tak po prostu, bez powodu, się do kogoś uśmiechnęłam.

Na korytarzu spojrzałam w lustro obok windy. Ten sam żakiet. Ta sama twarz. Ale coś było inaczej. Już nie trzymałam się ścian.

Iwona przy ekspresie do kawy wyglądała na zmęczoną. Trzymała papierowy kubek i gapiła się w okno.

– Wiesz – zaczęła, zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek – zazdroszczę ci.

Spojrzałam na nią zaskoczona.

Ja bym się nie przyznała. A to głupie, nie?

Zastanowiłam się chwilę, zanim odpowiedziałam.

– Nie wiem, czy głupie. Ale wiem, że mi ulżyło.

Przygryzła wargę, jakby coś sobie przypomniała.

– Może ja też spróbuję.

Odwróciła się i poszła, zostawiając mnie przy dźwięku bulgoczącej kawy. Patrzyłam, jak oddala się w swoim drogim, identycznym żakiecie.

Po raz pierwszy od lat ktoś mnie docenił

We wtorek po południu dostałam maila od szefowej. Jedno zdanie: „Proszę zajrzeć do mnie na chwilę”. Zrobiło mi się duszno.

Siedziała za biurkiem i wertowała jakieś papiery. Wskazała mi krzesło.

– Pani Elu, myślę o pani przy nowym projekcie. Dotyczy wizerunku urzędu.

Zamrugałam, zdezorientowana.

– Zawsze była pani sumienna. I... ma pani klasę. Taką autentyczną. To się rzadko zdarza.

Chciałam coś powiedzieć, ale zdołałam tylko:

– Dziękuję. Nie spodziewałam się.

Uśmiechnęła się lekko i wróciła do dokumentów. Wyszłam jak na miękkich nogach. Po raz pierwszy od lat ktoś zauważył mnie nie za to, co próbuję udawać, ale za to, kim naprawdę jestem.

Dziękuję za tę lekcję

W sobotę weszłam do tego samego lumpeksu, w którym kupiłam żakiet. Było pusto. Tylko ekspedientka układała coś na wieszaku, mrucząc pod nosem melodię z radia.

– Pamięta pani może ten beżowy żakiet, co miał przetartą metkę?

Spojrzała na mnie, zmrużyła oczy.

– Taki z paskiem i dwoma guzikami z tyłu? Jasne, myślałam, że nikt go nie weźmie.

– Zmienił mi życie – powiedziałam.

Zawahała się przez chwilę, po czym się uśmiechnęła.

Czasem tak bywa. Dwadzieścia złotych to dobra cena za odwagę.

Wychodząc, jeszcze raz spojrzałam na ulicę. Nic się nie zmieniło, a jednak wszystko wyglądało inaczej.

Już nie musiałam udawać

Wróciłam do domu przed południem. Zdjęłam żakiet i powiesiłam go ostrożnie, jak coś ważnego. Przesunęłam dłonią po wewnętrznej stronie. Metka wciąż była przetarta, ale już mnie to nie ruszało.

– Nie jestem mniej – powiedziałam na głos. – I nigdy nie byłam.

Podeszłam do kuchni, włączyłam czajnik. Dzień był jak każdy inny, ale ja już nie musiałam udawać.

Usiadłam przy stole z kubkiem herbaty i spojrzałam w okno. Po raz pierwszy od dawna nie czułam ciężaru porównań, które zawsze ciągnęły mnie w dół. Świat za szybą był ten sam – zwyczajny, nieco szary – ale ja widziałam w nim więcej barw. Bo może wcale nie chodzi o to, żeby mieć rzeczy „jak nowe”, tylko żeby wreszcie poczuć się nową sobą.

Ela, 42 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama