„Włączyłam aplikację randkową dla żartu. Przestałam się śmiać, gdy wśród propozycji zobaczyłam bardzo znajomą twarz”
„Zaczęłyśmy przeglądać profile. Jeden w łazience. Drugi z psem. Trzeci bez koszulki w windzie. Śmiałyśmy się, komentowałyśmy fryzury i opisy. – Czekaj… – powiedziała nagle Oliwia i zamarła. – Chwila… To nie jest…? Zerknęłam na ekran. Zamarłam”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęliśmy się oddalać. Może wtedy, gdy śniadania przestały mieć smak, a kolacje zamieniły się w milczenie. Pracuję jako graficzka zdalnie, więc większość dnia spędzam sama. Dawid – mój mąż – wychodzi rano, wraca późnym wieczorem. Zawsze coś mu wypada. Spotkanie. Klient. Projekt. Od sześciu lat jesteśmy małżeństwem. Kiedyś było między nami ciepło, śmiech, głupie żarty przy śniadaniu, czułość. Teraz… żyjemy obok siebie. Jakbyśmy byli współlokatorami, a nie mężem i żoną. Kiedy go dotykam – odsuwa się. Kiedy próbuję rozmawiać – odpowiada półsłówkami.
Ostatni piątek. Siedzę na kanapie z kubkiem herbaty. Dawid wchodzi do mieszkania o 22:15.
– Znowu wracasz po 22? – pytam bez złości, ale z bólem.
– Miałem spotkanie z klientem. Tak wyszło – odpowiada, nie podnosząc wzroku znad telefonu.
– Jak zawsze ostatnio.
– Robię to też dla nas – dodaje po chwili. Sucho. Bez przekonania.
Nie wierzę już w te słowa. Jeszcze niczego nie wiem na pewno, ale coś ściska mi gardło. Intuicja. A może po prostu... kobiecy instynkt?
To musiała być pomyłka
– Milena, zróbmy coś szalonego – powiedziała Oliwia, siadając na kanapie i podkładając sobie poduszkę pod plecy. – Otwórz wino, albo nie – czekaj – mam coś lepszego.
Wyciągnęła z torebki telefon i spojrzała na mnie tym swoim spojrzeniem, które zawsze oznaczało jedno: kłopoty.
– Zobaczysz, co się teraz robi, kiedy jesteś singielką. Aplikacja randkowa, kochana. Sama śmietanka męskości i najgorsze typy w jednym.
– Randkowa? – uniosłam brwi. – Przecież jestem mężatką.
– No i co z tego? Dla śmiechu, Milena. Tylko pooglądamy. Obiecuję, nie będziesz nikomu wysyłać serduszek. No dawaj…
Westchnęłam. Oliwia była impulsywna, głośna i nie do zdarcia. A ja potrzebowałam choć na chwilę się rozerwać. Kliknęłam „Zainstaluj”. Zaczęłyśmy przeglądać profile. Jeden z sześciopakiem w łazience. Drugi z psem. Trzeci bez koszulki w windzie. Śmiałyśmy się, komentowałyśmy fryzury i opisy.
– Czekaj… – powiedziała nagle Oliwia i zamarła. – Chwila… To nie jest…?
Zerknęłam na ekran. Krew odpłynęła mi z twarzy.
– Nie. To nie może być on.
– Milena… To Dawid, prawda? Twój Dawid?
Zdjęcie zrobione przy kawie. Jego ulubiona koszula. Podpis: „Lubię długie rozmowy przy winie”. Ostatnia aktywność: 2 godziny temu.
– Dwie godziny temu podobno był w pracy… – powiedziałam półgłosem.
Zrobiłam zrzut ekranu. Ręce mi się trzęsły. Coś się zmieniło.
Chciałam go sprowokować
Wróciłam do domu później niż zwykle. Specjalnie. Musiałam najpierw ochłonąć. Obejrzeć zrzut ekranu jeszcze z dziesięć razy. Przewinąć rozmowę z Oliwią. Poczuć ten piekący wstyd, zanim przekroczę próg mieszkania, w którym on – mój mąż – siedzi jak gdyby nigdy nic.
W kuchni pachniało jedzeniem. Dawid krzątał się przy blacie.
– Hej – rzucił, nawet na mnie nie spojrzał. – Zrobiłem coś na ciepło.
– Dzięki – odpowiedziałam chłodno, ściągając płaszcz.
Usiadłam przy stole. Obserwowałam go ukradkiem. Wydawał się spokojny. Albo świetnie grał.
– Dużo dziś pracy? – zapytałam niby od niechcenia.
– Tak, bardzo. Dwa spotkania, potem poprawki, a jeszcze wieczorem klient się doczepił.
– Wieczorem?
– No, koło osiemnastej.
Osiemnasta. A w aplikacji „aktywny 2 godziny temu”. Równało się dziewiętnasta. Kłamał.
– A Oliwia dzisiaj pokazała mi aplikację randkową – rzuciłam nagle, żeby go sprawdzić. – Śmieszna. Sporo tam żonatych typów, jak się okazuje.
Dawid zamarł z chochlą nad garnkiem. Odwrócił się powoli.
– Nie wiem, nie używam – odparł za szybko.
– Nie ciekawi cię, kto tam siedzi?
– Nie. Po co miałbym tam być?
Wzruszyłam ramionami. Odsunęłam talerz. W środku mnie wrzało, ale nie mogłam wybuchnąć. Jeszcze nie. Potrzebowałam dowodu. Czegoś więcej niż zdjęcie. Potrzebowałam jego słów. Jego intencji. Prawdy, która wyjdzie prosto z jego ust. Wtedy postanowiłam: założę profil. Będę kimś innym. Zobaczę, co powie tej „obcej”.
Szybko się wygadał
Tworzenie fałszywego profilu zajęło mi dwadzieścia minut. Nowe imię – Lena. Zdjęcie – z banku fotek, naturalna brunetka, uśmiechnięta, w tle kawa i książka. Opis: „Lubię rozmawiać. Niekoniecznie tylko o pogodzie”. Ustawiłam zasięg, który obejmował nasze miasto. Serce waliło mi jak młotem.
Minęło kilka godzin. W niedzielę wieczorem pojawiło się powiadomienie: „Masz nową parę! Dawid, 35 lat”. Zamknęłam oczy. A potem… zaczęłam z nim pisać.
„Hej” – napisał pierwszy. – „Znasz ten moment, kiedy nie wiesz, po co tu jesteś, ale zostajesz?”.
Poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła.
„Może szukasz rozmowy?” – odpisałam jako „Lena”.
„Rozmowy, bliskości, tego, czego od dawna brakuje mi w domu” – odpisał niemal natychmiast.
Każda wiadomość była jak cios. Pisał, że czuje się samotny. Że w domu panuje cisza. Że nie pamięta, kiedy ostatnio ktoś patrzył na niego z zainteresowaniem.
„Z tobą mogę być sobą” – napisał. – „W domu mi tego brakuje”.
Czytałam to raz za razem. Znaczy, że podobno ze mną tego nie ma. Ze mną nie jest sobą. Kręciłam głową z niedowierzaniem.
Nie czekałam długo na propozycję z jego strony. Umówiliśmy się. Kawiarnia, czwartek, 18:00. „Lena” miała mieć rude włosy, niebieski płaszcz i książkę pod pachą. Tyle że o 18:00 w kawiarni pojawiłam się ja – Milena. Bez peruki, bez uśmiechu, z pustką w oczach. Siadłam przy stoliku i czekałam.
To było aż zbyt proste
Siedziałam przy stoliku, wpatrując się w wejście. Każdy dźwięk otwieranych drzwi powodował, że serce mi przyspieszało, jakby chciało mi wyskoczyć z piersi. Czułam się jak aktorka tuż przed najważniejszą sceną życia.
W końcu wszedł Dawid. W tej samej koszuli, którą miał na zdjęciu w aplikacji. Rozejrzał się z uśmiechem, pewny siebie. Szukał „Leny”. Wstałam. On zamarł. Jego uśmiech zniknął. Zrobił krok do tyłu, jakby ktoś go popchnął.
– Milena… Co ty tu…?
– Zaskoczony? Spodziewałeś się kogoś innego?
Otworzył usta, ale przez chwilę nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.
– To… to nie tak miało wyglądać…
Usiadłam z powrotem i wskazałam mu krzesło naprzeciwko.
– No to jak miało wyglądać? Opowiedz. Jestem bardzo ciekawa tej twojej wersji rzeczywistości.
Usiadł powoli. Spuścił wzrok.
– To była tylko rozmowa…
– Tylko rozmowa? Umawiałeś się z „Leną”, której mówiłeś, że jesteś samotny. Że „w domu tego ci brakuje”. Że potrzebujesz bliskości. To tylko rozmowa?
– Nie chciałem robić ci przykrości – szepnął.
– Ale zrobiłeś. Wielokrotnie. Każdą wiadomością, każdą kłamliwą „nadgodziną”, każdym wyjściem, którego nie było.
Nie krzyczałam. Nie płakałam. Nie musiałam. Moje milczenie było bardziej wymowne niż wszystko, co mogłabym powiedzieć. On siedział cicho. Jak dziecko przyłapane na kradzieży. A ja już wtedy wiedziałam, że coś we mnie umarło..
Przestałam mu ufać
Wróciliśmy do domu w milczeniu. Szliśmy obok siebie jak dwójka przypadkowych ludzi, którzy przez pomyłkę wysiedli na tej samej stacji. Drzwi zamknęły się za nami z cichym kliknięciem. Dawid usiadł przy stole, jakby czekał na werdykt. Ja nalałam sobie wody. Ręce mi się już nie trzęsły.
– Chcę wiedzieć wszystko – powiedziałam, siadając naprzeciwko. – Ile było tych „rozmów”? Czy „Lena” to jedyna?
Zacisnął dłonie.
– Nie spałem z nikim – powiedział cicho. – Przysięgam. Ale tak… to nie był pierwszy raz. Czasem pisałem. Szukałem… odskoczni. Kogoś, kto mnie nie ocenia.
Pokręciłam głową.
– A to ja cię oceniałam? Ja czekałam każdej nocy, aż wrócisz. Pytałam, jak się czujesz, a ty odpowiadałeś „normalnie” i siadałeś do telefonu.
– Nie chciałem, żeby tak to wyglądało.
– Ale tak było.
Zapanowała cisza. Taka, która nie ciąży – taka, która boli.
– To był błąd. Daj mi to naprawić – powiedział nagle, jakby to wszystko można było skleić jak stłuczony talerz.
Spojrzałam na niego długo.
– To nie był jeden błąd, Dawid. To był wybór. Wielokrotny. Świadomy. I każda kolejna wiadomość była jak gwóźdź do trumny. Wbijałeś je po cichu. Aż przestałam czuć.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się w stół. Tak jak wtedy. Jak zawsze.
Miłość gdzieś wyparowała
Wyprowadziłam się tydzień później. Spakowałam się w jedną noc – tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Ciuchy, komputer, kubek od Oliwii. Dawid nie pytał, gdzie jadę. Powiedział tylko:
– Jeśli zdecydujesz, że chcesz wrócić… będę czekał.
Zamieszkałam u siostry. W małym pokoju z niepasującym do siebie zestawem mebli i zbyt miękkim materacem. Ale przynajmniej w tym pokoju oddychałam. Nikt mnie nie okłamywał.
Dawid napisał do mnie w sobotę wieczorem. „Nie chcę cię stracić”. Krótkie zdanie, jakby wszystko zależało od tego, czy zechcę odpisać. Nie odpisałam. Zamiast tego siedziałam na balkonie z herbatą i kocem, i wpatrywałam się w ciemne okna sąsiadów. Myślałam o tych wszystkich wieczorach, które spędziłam obok niego – zamiast z nim. O jego „nadgodzinach”. O moim milczeniu. O tym, jak bardzo chciałam, żeby się obudził. Jak bardzo przestałam na to liczyć.
Nie wiem jeszcze, co zrobię. Czy wrócę. Czy dam mu szansę. Ale jedno wiem na pewno: Nie wiem, co boli bardziej – to, że mnie zdradził… czy to, jak łatwo przyszło mi przestać go kochać.
Milena, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Przystojniak z aplikacji miał klasę, willę i pieniądze. Zapomniał mi tylko wspomnieć, że w domu czeka żona i dzieci”
- „Córka przyłapała mnie z kochankiem. Dziecko nie powinno oglądać takich scen i nie wiem, jak teraz spojrzę jej w oczy”
- „Z SMS-a od kochanki dowiedziałam się o zdradzie męża. Nie potrafił wytrzymać nawet do pierwszej rocznicy ślubu”

