Reklama

Jeszcze niedawno byłem mężem i ojcem — tym drugim wciąż jestem, choć nie zawsze wiem, jak dobrze tę rolę odegrać. Po rozwodzie z Basią przeprowadziłem się z Hanią do innego miasta. Miała iść do nowej szkoły, a ja miałem zacząć wszystko od nowa. Nowe mieszkanie, nowa praca w urzędzie, której nienawidziłem już od pierwszego tygodnia, nowe życie.

Czułem się nieswojo

Nie jestem typem faceta, który łatwo się odnajduje w nowych miejscach. Może dlatego ciągle czuję się obco wśród matek rozmawiających o wypiekach i baletach, wśród ojców, którzy albo nie istnieją, albo są zbyt zajęci, żeby przyjść na zebranie.

Siedziałem na małym plastikowym krześle w klasie Hani. Nie znałem nikogo, czułem się jak dzieciak, którego nikt nie zaprosił do zabawy. Może dlatego moje nieudane próby randkowania kończyły się zazwyczaj po drugiej wiadomości – czułem, że nie mam już nic, co mógłbym komuś dać. Poza Hanią – ją kocham najmocniej, choć czasem nie wiem, jak jej to pokazać.

Sala była już prawie pełna, kiedy wszedłem. Krzesła zajmowały głównie kobiety – matki, babcie. Gwar rozmów był mi obcy. One znały się dobrze, mówiły skrótami, dopowiadały sobie nawzajem myśli. Przysiadłem w ostatnim rzędzie, czując na sobie spojrzenia: co on tu robi sam?

Nauczycielka mówiła szybko, punkt po punkcie. Notowałem coś bez sensu w notesie, który zabrałem z pracy, tylko po to, żeby mieć czym zająć ręce. Kiedy padło pytanie o chętnych do pomocy przy wycieczce, nie podniosłem ręki. Nie chciałem rzucać się w oczy. I wtedy obok mnie usiadła kobieta.

Intrygowała mnie

Nie zwróciłem na nią uwagi od razu. Dopiero gdy nachyliła się i szepnęła:

– Pierwszy raz? Spokojnie, też tak się czułam rok temu.

Spojrzałem na nią zaskoczony. Miała ciemne włosy spięte niedbale, ale w tym bałaganie było coś łagodnego. Zareagowałem odruchowo:

– Zdradziło mnie coś?

Uśmiechnęła się, nie patrząc wprost.

– Ten wzrok pełen paniki.

Zaskoczyło mnie, że się nie przedstawiła, nie czekała na żadną odpowiedź. Jakby z góry wiedziała, że nie potrafię powiedzieć nic sensownego. Po zebraniu wstała pierwsza, ale przy drzwiach zatrzymała się i powiedziała:

– Miło, że jacyś ojcowie się jeszcze pojawiają. Do zobaczenia.

Wyszła, zanim zdążyłem coś dodać. Próbowałem zrozumieć, czemu po tej krótkiej rozmowie poczułem coś więcej niż tylko ulgę, że przetrwałem zebranie. Nie wiedziałem, jak się zachować. Ale pierwszy raz od dawna czułem się jak człowiek, nie tylko ojciec.

Kiedy nauczycielka rozesłała przez dziennik elektroniczny prośbę o pomoc przy wycieczce do parku krajobrazowego, przez kilka minut wpatrywałem się w ekran. Nie wiem, co mnie wtedy popchnęło do odpowiedzi. Może czułem się winny, że tak rzadko mam czas dla Hani, a może wciąż gdzieś w tyle głowy miałem tamtą kobietę z zebrania.

Zgodziłem się

Odpisałem, że mogę pojechać i zapomniałem o tym, aż do dnia, kiedy stanąłem obok autokaru, w dżinsach, z plecakiem i termosową kawą, czując się znowu jak obcy we własnej klasie.

Hania stała koło mnie z uśmiechem i przez chwilę pomyślałem, że może nie wszystko jeszcze przegrałem. I wtedy zobaczyłem kobietę z zebrania, jak podaje nauczycielce listę obecności i patrzy na mnie z rozbawieniem.

– Termosowy luksus? – zapytała, zerkając na rękę, w której trzymałem kawę.

– Zdecydowanie. Gorąca kawa w chłodny dzień. Reszta to już tylko chaos – odpowiedziałem zaskakująco naturalnie.

– To piękne – powiedziała cicho i ruszyła za dziećmi.

Nie było w tym nic więcej. Żadnego spojrzenia, które by coś sugerowało. Ale poszedłem za nią, jakbym nie miał innego wyboru.

Mieliśmy pilnować jednej z grup – sześcioro dzieci, w tym Hania i chłopiec o krzywych okularach, który wciąż gubił plecak. Dzieliliśmy się zadaniami naturalnie. Kiedy ona podawała dzieciom jabłka, ja rozwiązywałem supeł w sznurówkach. Kiedy ja szukałem drogi, ona przywoływała dzieci z lasu.

Zaproponowałem kawę

W pewnym momencie usiedliśmy na drewnianej ławie. Dzieci biegały gdzieś w pobliżu, zmęczone i szczęśliwe.

– Samotny tata? – zapytała.

Spojrzałem na nią uważnie.

– Tak. Teraz uczę się być ojcem. A pani?

– Rozwód cztery lata temu. Mam jedną córkę.

Milczeliśmy chwilę.

– Trochę łatwiej, gdy widzi się, że inni też układają sobie życie od nowa – powiedziała. – To daje jakąś nadzieję.

Zaprosiłem ją na kawę po kolejnym spotkaniu z wychowawcą. Dzieci miały wspólne przedstawienie, trzeba było omówić jakieś robienie dekoracji o jesieni. Gdy wyszliśmy z sali, nie chciałem jeszcze wracać do domu.

– Ma pani czas? – zapytałem, a potem, poprawiając się, dodałem – Masz?

Przytaknęła. Poszliśmy do kawiarni na rogu. Usiedliśmy obok siebie, ale nie za blisko. Na stole – dwie kawy i dwie ręce.

Było naturalnie

Rozmawialiśmy o byłych partnerach. Bez goryczy, bez porównań. Ona powiedziała, że rozstali się cicho, przestali się widzieć nawzajem. Ja przyznałem, że długo nie zauważałem, że coś się sypie. A kiedy zorientowałem się, że wszystko już leży w gruzach, nie było czego ratować.

– Czuję się przy tobie… mniej niewłaściwy – powiedziałem nagle.

Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, ale nie wyśmiała mnie.

– Bo nie jesteś niewłaściwy. Może po prostu wszędzie indziej nie było miejsca dla ciebie.

To zdanie zostało ze mną. Wychodząc, powiedziała tylko:

– Czasem lepiej napić się kawy z kimś, kto milczy, niż rozmawiać z kimś, kto nic nie słyszy.

Wróciłem do domu. W kuchni nalałem sobie herbaty, chociaż nie miałem ochoty na nic. Patrzyłem przez okno i nagle zrozumiałem, że nie wiem, czy to, co właśnie się zaczęło, ma jakąkolwiek nazwę. Ale wiedziałem jedno – pierwszy raz od dawna chciało mi się rano wstać.

W dniu przedstawienia sala gimnastyczna była udekorowana papierowymi liśćmi i wyciętymi z brystolu kasztanami z uśmiechami. Usiedliśmy obok siebie, jakby to było zupełnie naturalne.

Zbliżyliśmy się

Natalia miała na sobie granatowy sweter. Nie patrzyliśmy na siebie za dużo. Dzieci występowały, śpiewały o złotej jesieni, recytowały rymowanki. Hania pomachała mi z estrady. Natalia uśmiechnęła się i powiedziała cicho:

– Twoja córka ma w sobie dużo ciebie. Widać to kiedy się śmieje.

W pewnym momencie Natalia przesunęła dłoń i dotknęła mojej. Czułem ciepło jej palców na grzbiecie dłoni i nie chciałem, żeby zabrała rękę. Zwykłe trwanie obok czasem znaczyło więcej niż słowa.

Po występie dzieci rozbiegły się do sal, a dorośli zostali jeszcze chwilę, rozmawiając, śmiejąc się, planując coś na kolejne dni. Natalia i ja staliśmy z boku. Było cicho, mimo tłumu.

– Hania mówi czasem o tobie „ciocia Natalia” – powiedziałem, sam nie wiedząc, czy to wyznanie, czy ostrzeżenie.

Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Później podeszła do nas Hania, obejmując mnie w pasie.

– Idziemy do domu, tato?

Spojrzałem na Natalię. Kiwnęła lekko głową. Nie umawialiśmy się na kolejne spotkanie, ale oboje wiedzieliśmy, że ono będzie.

Nie planowaliśmy tego

Wracając z Hanią przez plac zabaw, myślałem o tym, że może nie zawsze trzeba coś zaczynać, żeby coś mieć. Czasem wystarczy być czyimś spokojem, wystarczy być obecnym.

Nie wiem, kiedy to się dokładnie stało. Nie umiem wskazać dnia, od którego poczułem się inaczej. Może to był ten moment na szkolnym korytarzu, gdy Natalia podała mi kartkę z planem lekcji, a może gdy dotknęła mojej dłoni podczas przedstawienia, albo kiedy w kawiarni powiedziała, że nie szuka opowieści, tylko obecności.

Nie mówimy, że jesteśmy parą, nie wysyłamy sobie serduszek, nie planujemy wakacji we dwoje, nie tłumaczymy dzieciom, co się właściwie dzieje. I może właśnie dlatego to działa.

Maciej, 40 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama