„Wieczór panieński zorganizowała mi matka. Po tym, co zrobiła, do końca życia nie pozbędę się uczucia wstydu i żenady”
„Czułam się jak gość na własnym wieczorze panieńskim. A każda minuta tylko potwierdzała, że jestem tu statystką. Moje przedślubne marzenie właśnie rozpływało się w kiczowatej chmurze różowych serpentyn”.

- Redakcja
Mój wieczór panieński miał być spokojnym spotkaniem w gronie najbliższych przyjaciółek. Kolacja, wspomnienia z dzieciństwa, śmiech aż do bólu brzucha, może lampka wina, ale bez tego całego cyrku z szarfami, plastikowymi welonami i krępującymi zabawami, które przerażały mnie na samą myśl. Chciałam wieczoru, który zapamiętam za ciepło, a nie za wstyd i zażenowanie.
Zaufałam jej
Ale moja mama miała zupełnie inną wizję.
– Zasługujesz na coś wyjątkowego — oznajmiła pewnego popołudnia, odbierając mi z rąk całą inicjatywę.
Wmawiałam sobie, że robi to z troski, że chce dobrze. Przecież to tylko moja mama, która zawsze lubiła być w centrum uwagi, ale serce ma na dłoni. Próbowałam zignorować niepokój, gdy dowiedziałam się, że ona zajmie się wszystkim.
Gdy weszłam do wynajętego lokalu, zrozumiałam, że to nie będzie wieczór dla mnie. To było jej wielkie show. Różowe balony, głośna muzyka z lat osiemdziesiątych, ciotki z czerwonymi szminkami i znajome z pracy matki, których w życiu nie widziałam. Tłum obcych kobiet, ściskających mnie z radosnym piskiem. A moja mama, promieniejąca niczym gwiazda wieczoru, rozdająca uściski i żarty, jakby to ona wychodziła za mąż.
Już wtedy czułam się jak gość na własnym wieczorze. A każda minuta tylko potwierdzała, że jestem tu statystką. Moje panieńskie marzenie właśnie rozpływało się w kiczowatej chmurze różowych serpentyn.
Chciała dobrze
Gdy tylko weszłam do lokalu, poczułam się nieswojo. Tłum ludzi, gwar rozmów, muzyka, która nijak nie pasowała do mnie. W pierwszym momencie próbowałam wmówić sobie, że to tylko początek, że zaraz odnajdę się w tej sytuacji. W końcu to mój wieczór panieński, prawda? Tyle że z każdą minutą coraz trudniej było mi w to wierzyć.
Zobaczyłam mamę otoczoną wianuszkiem swoich koleżanek. Rozpromieniona, gestykulowała żywo, jakby właśnie kończyła opowiadać jakąś anegdotkę. Przedarłam się przez tłum i stanęłam przed nią.
– Mamo, przecież umawiałyśmy się na coś małego, po co to wszystko? – zapytałam cicho, choć w środku aż się gotowałam.
Mama uśmiechnęła się szeroko, położyła mi dłoń na ramieniu i powiedziała tonem, który zawsze oznaczał, że nie ma sensu się z nią spierać:
– Oj, przestań marudzić, dziecko! To twój wieczór! Musi być z pompą! Raz się wychodzi za mąż!
Patrzyłam na nią bezradnie, próbując odnaleźć choć cień zrozumienia, ale jej uwaga już dawno odpłynęła w stronę nadchodzących znajomych. Poczułam, jak zalewa mnie fala bezsilności. To nie był mój wieczór. To był pokaz mojej mamy, jej okazja do zabłyśnięcia.
Robiłam to na siłę
Podjęłam ostatnią próbę. Podeszłam do mamy, która właśnie śmiała się głośno z ciotką Helą, trzymając w dłoni kieliszek prosecco. Odwróciła się do mnie z tym swoim rozbawionym spojrzeniem, jakby oczekiwała, że zaraz dołączę do tej farsy.
– Mamo, to nie jest zabawne. Ja się tu źle czuję – powiedziałam stanowczo, choć w środku drżałam.
Nie lubiłam robić scen, ale dłużej nie mogłam tego udawać.
– Kinga, przestań. To jest impreza, baw się! Nie możesz być wiecznie spięta – odpowiedziała z szerokim uśmiechem, zupełnie jakby nie słyszała, co do niej mówię.
Poczułam, jak zaciska mi się gardło. Spojrzałam na nią i cicho, lecz z całą siłą, na jaką było mnie stać, powiedziałam:
– To nie ja jestem spięta. To ty chyba zapomniałaś, czyj to wieczór.
Mama machnęła ręką, jakby chciała odgonić natrętną muchę, i wtedy zjawili się ciotka Hela z jakąś inną kuzynką, której imienia nawet nie pamiętałam. Chwyciły mnie pod ręce i z entuzjazmem zaczęły wyciągać mnie na środek sali.
– No chodź, Kingusia, zatańczysz z nami! – wołała Hela, ciągnąc mnie w stronę parkietu, gdzie leciała piosenka z lat osiemdziesiątych.
Szłam za nimi, bo nie miałam siły walczyć, ale w środku czułam, jak narasta we mnie frustracja. Patrzyłam na znajome z pracy mamy, które przyglądały mi się z ciekawością, i miałam wrażenie, że jestem dla nich atrakcją wieczoru, dodatkiem do programu Alicji.
Świetnie się bawiła
Moje przyjaciółki, Basia i Magda, obserwowały to z kąta sali, ich spojrzenia były pełne współczucia, ale żadna z nas nie wiedziała, jak wyjść z tej farsy bez robienia jeszcze większej sceny. Czułam, że dłużej tak nie wytrzymam. Emocje kipiały we mnie z każdą minutą. Nie chciałam zrobić awantury, ale jeszcze kilka takich scen i nie ręczyłam za siebie.
Nie wytrzymałam, gdy usłyszałam pierwsze takty „Dancing Queen” i zobaczyłam moją mamę i ciotkę Helę, jak wspięły się na prowizoryczną scenkę z mikrofonami w dłoniach. Śpiewały na całe gardło, ignorując wszystko i wszystkich. Poczułam, że muszę stąd uciec. Śmiałam się w duchu z absurdu sytuacji, ale w gardle czułam tylko gulę, która nie chciała zniknąć.
Przez chwilę jeszcze stałam, patrząc, jak moja mama w uniesieniu wyciąga ręce w stronę tłumu, a ciotka Hela robi piruety, ale zaraz potem odwróciłam się i wyszłam z sali. Drzwi zamknęły się za mną z lekkim trzaskiem, a ja poczułam na policzkach chłodne powietrze.
Miarka się przebrała
Zastanawiałam się, czy to ja jestem przewrażliwiona. Może powinnam się po prostu dostosować, udawać, że się bawię? Ale nie potrafiłam, było mi wstyd. Nie wiedziałam już, co bardziej mnie boli – czy to, że matka mnie zignorowała, czy to, że ja sama na to pozwoliłam.
Zebrałam się w sobie i wróciłam do środka. Impreza trwała w najlepsze. Mama właśnie kończyła kolejną piosenkę, trzymając mikrofon wysoko nad głową, jak gwiazda koncertu.
Przeszłam przez salę, widząc spojrzenia moich koleżanek. Były pełne zażenowania, ale starały się to ukryć, co tylko potęgowało mój wstyd. Podeszłam do mamy.
– Mamo, czy ty naprawdę nie widzisz, że nikt z moich znajomych nie bawi się tutaj dobrze? – zapytałam cicho, ale z naciskiem.
Mama westchnęła, poprawiając swoje piórkowe boa.
– A może po prostu masz złe nastawienie? Ja tu widzę ludzi, którzy świetnie się bawią – odparła z uśmiechem, który zadziałał na mnie jak policzek.
– Tak, twoje koleżanki z pracy. To nie jest ich wieczór, mamo – powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy.
Nie widziała problemu
Nie odpowiedziała. Rozejrzała się po sali, po czym wróciła do rozmowy z ciotką Helą, jakby nic się nie stało. To już nie była złość. Było mi zwyczajnie przykro.
Pierwszy raz w życiu pomyślałam, że jeśli nie postawię granic teraz, zawsze będę tą cichą dziewczyną w cieniu swojej matki. To był dla mnie przełomowy moment. Wiedziałam, że czeka mnie trudna rozmowa z mamą. Pewnie niejedna. I być może nie będzie łatwo, może nawet będzie bolało. Ale po raz pierwszy czułam się gotowa, by zawalczyć o swoje zdanie.
Tego wieczoru wróciłam do domu z uczuciem rozczarowania i smutku. Wieczór, który miał być mój, stał się symbolem tej relacji, w której zawsze byłam tylko tłem.
Kinga, 27 lat
Czytaj także:
- „Zabraliśmy teściów na wakacje nad jezioro, bo chciałam mieć rodzinę jak z reklamy. To był pierwszy i ostatni raz”
- „Na wakacjach w Chorwacji chcieliśmy zaoszczędzić, a daliśmy sobie zniszczyć urlop. Wszystko przez obcą parę z Polski”
- „Na wakacjach z moim narzeczonym czułam się jak 5 koło u wozu. Okazało się, że był tam ktoś ważniejszy ode mnie”

