„We Wszystkich Świętych matka potraktowała ciotkę jak smiecia. Miała powód, by urządzić taki cyrk na cmentarzu”
„– Nie wiem, co o tobie myśleć, ciociu. Chciałabym ci współczuć, ale póki co tylko czuję wstręt. I żal – powiedziałam. I wyszłam, zostawiając ją samą z niedopitą kawą i całą tą elegancją, która nie potrafiła zakryć brudu z przeszłości”.

- Redakcja
Zawsze wiedziałam, że w naszej rodzinie coś jest nie tak. Ale jak miałam to rozgryźć jako dziecko, skoro nikt nigdy niczego nie mówił wprost? Cisza była u nas dziedziczna – przekazywana z pokolenia na pokolenie, jak srebrne sztućce po babci Danucie, które mama trzymała w kredensie, ale nigdy nie używała.
Mama i ciotka Marta – siostry. A jednak przez całe moje życie nie słyszałam ich rozmawiających. Nie było wspólnych świąt, urodzin, ani nawet suchych życzeń na Messengerze. Pytałam kiedyś mamę, dlaczego nie odwiedzamy cioci. Odpowiedziała krótko, bez emocji:
– Bo nie mamy o czym rozmawiać.
Miała wtedy wzrok tak zimny, że aż mnie przeszedł dreszcz. I tak już zostało – Marta była dla mnie cieniem, wspomnieniem, którego nikt nie chciał mi opisać.
Ojca pamiętam jako czułego, ale jakby… zamyślonego. Zdarzało mu się odpływać podczas rozmów, zapatrywać się w jeden punkt i wracać do mnie dopiero po dłuższej chwili. Mówił, że to przez pracę. Ale mama patrzyła wtedy na niego tak, jakby doskonale wiedziała, że to przez coś zupełnie innego.
Od kiedy zmarł, dzień Wszystkich Świętych był dla nas zawsze twardym rytuałem. Mama szykowała się jak do opery – makijaż idealny, włosy ułożone, palce zaciskające się na torebce, jakby trzymała w niej coś więcej niż tylko chusteczki i znicze. Ja chodziłam posłusznie, bo tak trzeba. I chociaż miałam już 23 lata, wciąż czułam się przy niej jak mała dziewczynka.
Ale tego roku coś było inaczej. Mama była zdenerwowana – bardziej niż zwykle. W drodze na cmentarz nie odezwała się ani słowem, a na światłach zapaliła papierosa, chociaż rzuciła palenie pięć lat temu. I choć nie powiedziała nic, ja czułam pod skórą, że ten dzień będzie inny niż wszystkie poprzednie. Nie wiedziałam jeszcze, że w ciągu godziny moja rodzina rozpadnie się na kawałki. I że zrobi to z hukiem, przy grobie mojego ojca.
Byłam w szoku
Na cmentarzu było jak zawsze – pachniało parafiną. Mama postawiła znicz, poprawiła wstążkę na wiązance i poprawiła swój płaszcz. Stałam obok, niepewnie. Cisza między nami ciążyła jak mgła.
– Zapal jeszcze ten mały znicz – rzuciła w końcu, nie patrząc na mnie.
Pochyliłam się nad grobem ojca, kiedy usłyszałam za sobą kroki. Dwa, trzy, a potem zatrzymanie – jakby ktoś stanął tuż za plecami. Odwróciłam się powoli.
To była ciocia Marta. Wyglądała... dobrze. Zbyt dobrze jak na kogoś, kto przez lata nie odwiedzał rodzinnego grobu. Czarne futro, czerwona szminka, włosy idealnie ułożone. W dłoniach trzymała znicz w kształcie serca.
– Dzień dobry, Karolino – uśmiechnęła się lekko, jakby nic się nie stało. – Michał zasługuje na pamięć.
Mama od razu zesztywniała. Odwróciła się do niej powoli, jak ktoś, kto właśnie zobaczył duchy.
– Nie masz prawa tu być – syknęła. – Nie po tym wszystkim.
– To był mój szwagier – odpowiedziała Marta spokojnie.
– Twój kochanek, raczej! – wrzasnęła mama, wyrwała jej znicz z rąk, rzuciła nim w nią, aż upadł na ziemię. Szkło rozprysło się z trzaskiem.
Zamarłam. Ludzie dookoła odwrócili głowy. Ktoś szeptał. Mama stała nad grobem ojca, drżąca z furii, a Marta nie ruszyła się z miejsca.
– Myślałaś, że nigdy tego nie powiem? – syknęła mama. – Że będę milczeć do końca życia?
Spojrzałam na nią, potem na Martę, potem znowu na grób. Co tu się właśnie wydarzyło?
Mama wyznała mi wszystko
Droga powrotna była ciężka. Milczenie ciążyło między nami bardziej niż deszczowy listopad. Mama prowadziła z zaciśniętą szczęką, z twarzą bez emocji. Nawet nie włączyła radia, jak zwykle. Ja siedziałam z boku, jak dziecko, które pierwszy raz widziało, jak matka rzuca się do gardła własnej siostrze. Kiedy tylko zamknęły się drzwi mieszkania, nie wytrzymałam.
– Mamo… co to miało znaczyć?
Nie odpowiedziała. Zdjęła płaszcz, powiesiła go na wieszaku i ruszyła do kuchni, jakby miała mi właśnie zrobić herbatę i zapomnieć, że dziesięć minut temu na cmentarzu wykrzyczała jedno z najbardziej szokujących zdań, jakie można usłyszeć w rodzinie.
Poszłam za nią.
– Mamo, nie uciekaj. Co znaczyło „twój kochanek”?
Zatrzymała się w pół ruchu. Stała odwrócona do mnie plecami, ręka wciąż na czajniku.
– Michał… twój ojciec – zaczęła cicho – miał romans z twoją ciotką.
Zamrugałam. Dwa razy. Bo nie zrozumiałam. A może nie chciałam zrozumieć.
– Co?
Odwróciła się. W oczach miała ten sam lodowaty błysk co zawsze, ale teraz był w nim też ból. Prawdziwy, surowy.
– To nie był jednorazowy błąd. To trwało. Miesiącami. Mieli romans. I ja się o wszystkim dowiedziałam, kiedy jeszcze byłaś dzieckiem. Ale nie miałam komu tego powiedzieć. Nikomu. Więc milczałam. I udawałam, że mamy rodzinę.
Oparłam się o blat, bo świat lekko zawirował.
– Ciotka Marta? Z tatą?
– Tak. Własna siostra – splunęła niemal słowami. – A ja wtedy jeszcze wierzyłam w rodzinę. Rozumiesz? W dom. W zaufanie. A oni zrobili ze mnie idiotkę.
Patrzyłam na nią i czułam, jak coś się we mnie rozpada.
Babcia potwierdziła
Było już dobrze po północy, kiedy zeszłam do kuchni po wodę. Myślałam, że mama śpi, ale zastałam ją przy stole, skuloną, z czerwonymi oczami. Obok niej siedziała babcia Danuta. Głos miała niski, zmęczony. Obie wyglądały, jakby siedziały tam od godzin.
Zatrzymałam się w korytarzu. Nie chciałam podsłuchiwać. Naprawdę nie. Ale usłyszałam imię mojego ojca. I nie mogłam odejść.
– Nie żałuję, mamo. Dobrze, że w końcu to powiedziałam. Że wykrzyczałam to przy tym jego grobie. Po tylu latach. – Mama mówiła cicho, ale z siłą, która rozcinała ciszę na kawałki.
– Jak można przespać się z mężem siostry i udawać, że nic się nie stało?
– Aniu… – babcia tylko tyle zdołała powiedzieć, jakby brakowało jej siły na resztę.
– Nie mów, że „to były inne czasy”, albo „Marta była młoda i zagubiona”, błagam cię – syknęła mama. – Mnie nikt nie tłumaczył, kiedy leżałam po nocach i czekałam, aż Michał wróci. Nikt mi nie mówił, że mam prawo być wściekła, że mam prawo nienawidzić własnej siostry.
Stałam jak wmurowana. Aż w końcu nie wytrzymałam.
– Więc to prawda – powiedziałam, wchodząc do kuchni. – Marta i tata mieli romans?
Mama zamarła. Babcia też.
– Karolina… – zaczęła babcia, ale przerwałam jej.
– Dlaczego mi nigdy nie powiedziałyście? Dlaczego przez całe życie musiałam żyć w rodzinie, w której nic nie było prawdą? – głos mi drżał, ale mówiłam dalej. – Udawałyście normalność. A tymczasem... przecież wszyscy się tu nienawidzili!
– Chciałam cię chronić – wyszeptała mama.
– A może po prostu nie umiałaś się z tym pogodzić – powiedziałam. – I wolałaś milczeć.
Wyszłam, zanim któraś z nich zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Bo ja już nie chciałam słuchać.
Spotkałam się z ciotką
Spotkałyśmy się w kawiarni przy rynku, tej samej, gdzie kiedyś chodziłyśmy razem z mamą na gorącą czekoladę, zanim wszystko zaczęło się kruszyć. Marta przyszła punktualnie. Jak zawsze z nienagannym makijażem, pachnąca drogimi perfumami. I tylko oczy miała starsze niż zwykle – jakby ktoś wymazał z nich połowę blasku.
– Dziękuję, że przyszłaś – powiedziała, siadając naprzeciw mnie.
– Chcę tylko jednej rzeczy – spojrzałam na nią prosto. – Prawdy. Żadnych ładnych słów. Bez gry.
Zamilkła na chwilę, spojrzała przez okno.
– Tak. Miałam romans z twoim ojcem – powiedziała spokojnie, ale nie bez emocji. – Zaczęło się przypadkiem. Pomagałam mu przy jakimś projekcie… spotykaliśmy się częściej. On mówił, że z Anną się mijają, że wszystko między nimi wygasło. Że czuje się samotny. Że tylko przy mnie czuje się sobą.
– I co? Zakochałaś się w nim? – zapytałam ostro.
Zadrżała lekko. Pokiwała głową.
– Tak. I nienawidzę się za to. Ale wtedy… wtedy wydawało mi się, że to coś wyjątkowego. Że serce nie wybiera.
– Serce nie wybiera?! – syknęłam. – Serce nie wybiera męża własnej siostry.
Zacisnęła dłonie na filiżance tak mocno, że pobielały jej kostki.
– Masz rację. To było obrzydliwe. I żałuję każdego dnia. Ale… to też nie było tak, że planowałam ci odebrać rodzinę. To on przyszedł do mnie. Ja tylko... nie umiałam go odepchnąć.
– Ale potem już umiałaś się nie przyznać, prawda? Pozwoliłaś, żeby mama przez lata żyła z tym sama. Udawałaś niewinną, kiedy na nią spadał cały ciężar – wyrzucałam z siebie słowa jak pociski.
– Ona mnie odcięła. I słusznie – głos jej się załamał. – Nie miałam odwagi się bronić.
Nie odpowiedziałam. Wstałam od stolika, drżąc z emocji.
– Nie wiem, co o tobie myśleć, ciociu. Chciałabym ci współczuć, ale póki co tylko czuję wstręt. I żal – powiedziałam.
I wyszłam, zostawiając ją samą z niedopitą kawą i całą tą elegancją, która nie potrafiła zakryć brudu z przeszłości.
Czułam się rozdarta
Wróciłam do mieszkania, jakbym wracała nie do domu, a do obcego miejsca, w którym ktoś porozrzucał wspomnienia w losowym porządku. Spojrzałam na komodę, gdzie od lat stało wspólne zdjęcie moich rodziców – z wakacji nad morzem. Tata trzymał mnie na barana, mama śmiała się. Zatrzymałam się przy tej fotografii i nagle poczułam, że nie wiem, kto jest na tym zdjęciu.
– Kim ty właściwie byłeś? – szepnęłam do taty z ramki. – Kogo kochałeś? Mnie? Mamę? Ją?
Z każdą minutą to pytanie brzmiało głośniej. Nie miałam już nawet pewności, czy te wszystkie dobre wspomnienia z dzieciństwa były prawdziwe, czy tylko częścią dobrze zagranej roli. Weszłam do kuchni. Mama siedziała przy stole, z kubkiem herbaty. Oczy miała podpuchnięte.
– Spotkałam się z Martą – powiedziałam cicho.
Nie zareagowała. Wpatrywała się w ścianę, jakby mnie nie słyszała.
– Mamo, ona nie udawała. Widziałam, że jej przykro.
– Za późno – wyszeptała. – Jej żal niczego już nie zmieni.
– A ty? Ty żałujesz, że mi o tym powiedziałaś?
Spojrzała na mnie – zmęczonym wzrokiem. Przez chwilę myślałam, że zaraz coś powie, że jakoś to podsumuje. Ale tylko potrząsnęła głową.
Karolina, 23 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Wszystkich Świętych to rodzinna licytacja. W tym roku znowu przegrałam, bo nie kupiłam drogich zniczy”
- „Chciałam zapalić mężowi znicz w spokoju, ale była teściowa musiała wylać na mnie swoją nienawiść nawet na cmentarzu”
- „Kupiłam tanie chryzantemy na promocji. Przy grobie babci ciotka zrobiła z tego dramat godny telenoweli”

