„Wakacje w Bułgarii miały nas znów do siebie zbliżyć. Mąż miał dla mnie jednak inną niespodziankę”
„Już po pierwszym dniu w Bułgarii wiedziałam, że łatwo nie będzie. Mój mąż zupełnie nie zwracał na mnie uwagi. I pewnie natychmiast uwierzyłabym, że to ja jestem beznadziejna i nie zasługuję na jego zainteresowanie, gdyby nie fakt, że faceci ewidentnie się za mną oglądali”.

- Listy do redakcji
Jako nastolatka nie miałam powodzenia u płci przeciwnej. Byłam taką raczej szarą myszką, zakompleksioną i do tego niezbyt dobrze ubraną. Nie umiałam o siebie zadbać, na dodatek nie wierzyłam w siebie, w swoje możliwości, no po prostu poczucie własnej wartości miałam na poziomie dna i wodorostów. Nie wiem, z czego to wynikało, ale zdecydowanie rzutowało na moje relacje z rówieśnikami, a zwłaszcza z kolegami.
Na studiach zaprzyjaźniłam się z fajnymi dziewczynami, były takie bardziej z gatunku „hej do przodu”, więc trochę się przy nich „wyrobiłam”. Co prawda, nadal miałam mizerne poczucie własnej wartości, ale nauczyłam się wychodzić do ludzi, nawiązywać relacje, również z facetami. Zmieniałam się powoli, ale chyba na lepsze. Do tego stopnia, że po studiach podjęłam pracę w miejscu, gdzie kontakt z klientem był bardzo ważny i wiele od niego zależało.
Poznałam go w pracy
W pracy radziłam sobie coraz lepiej, natomiast moje życie poza pracą było, delikatnie mówiąc, niezbyt ciekawe. Poza wyjściami z przyjaciółkami czas spędzałam właściwie samotnie. Od czasu do czasu spotykałam się z kimś (z reguły dlatego, że znajomi bardzo chcieli mnie wyswatać), ale zwykle po trzech – czterech randkach relacja umierała śmiercią naturalną. Właściwie to już się pogodziłam z tym, że zostanę starą panną. Czy raczej singielką.
Nie spodziewałabym się, że swojego przyszłego męża poznam w pracy. Gdy Andrzej po raz pierwszy zawitał u nas jako klient, na palcu miał obrączkę. Zwróciłam na to uwagę, bo był bardzo przystojnym i eleganckim mężczyzną z wypielęgnowanymi dłońmi… Tak, wpadł mi w oko, ale był żonaty i z całą pewnością nie należał do „mojej ligi”. Jak to się mówi „za wysokie progi na moje nogi” – tak wówczas myślałam.
Andrzej pojawiał się u nas co jakiś czas, aż pewnego razu uśmiechnął się do mnie i zapytał:
– A nie miałaby pani, pani Karolino, ochoty umówić się ze mną na kawę?
– A co na to pana żona? – zapytałam, zanim zdążyłam pomyśleć, co mówię.
– Moja była żona raczej nie będzie miała nic przeciwko – odpowiedział, a ja spojrzałam na jego dłoń i stwierdziłam, że faktycznie, obrączka zniknęła.
– Przepraszam, nie chciałam pana urazić – bąknęłam zmieszana.
– Drobiazg. Nawet pochlebia mi to, że zainteresował panią mój stan cywilny. To co, da się pani zaprosić?
Dałam się zaprosić. Jakiś czas później zostaliśmy parą, a ja nie potrafiłam uwierzyć w swoje szczęście. W końcu tacy faceci jak on nie spotykają się z takimi szarymi myszkami, jak ja…
Miało być jak w bajce
Andrzej tak pięknie mnie zdobywał! Romantyczne gesty, czułość okazywana na każdym kroku… Wreszcie zaczęłam czuć się kobietą, wyjątkową, piękną, wartą zainteresowania. W końcu wzięliśmy ślub. W naszej relacji niczego to nie zmieniło, oprócz tego, że Andrzej znów nosił obrączkę na palcu. Na dzieci się nie zdecydowaliśmy. Mój mąż nie nalegał na powiększenie rodziny, a ja uważałam, że jestem już za stara na pieluchy. Zresztą, macierzyństwo jakoś nigdy mnie nie pociągało, a ponadto bałam się, że Andrzej straci mną zainteresowanie, gdy zostanę matką. Uważałam, że świat we dwoje jest piękny i nie warto tego zmieniać…
Z biegiem czasu jednak zaczęłam zauważać, że mój ukochany zaczyna się ode mnie jakby odsuwać. Coraz rzadziej okazywał mi czułość, coraz mniej interesował się tym, co myślę i czuję, coraz szybciej irytował się, gdy go o coś pytałam. Wracał z pracy później niż kiedyś, coraz częściej też wychodził na jakieś „spotkania biznesowe”. Z przerażeniem obserwowałam, że Andrzej traci mną zainteresowanie…
Zaniedbałam się
Nie wiedziałam, co robić. Byłam zdruzgotana, że moje love story zaczyna być tylko wspomnieniem. Musiałam z kimś o tym pogadać, umówiłam się więc na ploty z Angeliką. Gdy powiedziałam jej, co mi leży na wątrobie, wydęła swoje świeżo zrobione usta i powiedziała:
– A czemu ty się dziwisz? Spójrz na siebie!
– Ale że co?... – nie zrozumiałam.
– Zaniedbałaś się, kochana.
– Jak to?
– Przybyło ci kilogramów, cerę masz szarą, worki pod oczami… Włosy nie widziały fryzjera od niepamiętnych czasów.
– Dawno nie usłyszałam tylu komplementów – rzuciłam z przekąsem.
– Zapytałaś, to odpowiadam – ciągnęła niczym niezrażona Angelika.
– To co twoim zdaniem powinnam zrobić?
– Zadbać o siebie. Zapisać się na siłownię i basen, iść do kosmetyczki i fryzjera. Do wakacji powinnaś wrócić do formy!
– Czemu akurat do wakacji?
– Wyjedziecie gdzieś razem i zadbasz o to, by Andrzej przypomniał sobie, jak bardzo cię kocha. Albo wiem! Wyjedziemy razem, ty z Andrzejem i ja ze Stefanem.
– Że niby taka podwójna randka?
Był to jakiś plan. Pozostawało wcielić go w życie.
Zmieniłam się
Organizacją wyjazdu zajęła się Angelika. Ja nigdy nie byłam dobra w te klocki, a ona logistykę miała w małym palcu. Wyszukała jakiś fajny kurort w Bułgarii, dograła terminy tak, by każde z nas miało możliwość urlopu w odpowiednim czasie. Co ciekawe, również warunki cenowe były całkiem niezłe, zwłaszcza że nasza podwójna randka miała trwać prawie dwa tygodnie.
Ja tymczasem wzięłam sobie do serca to, co Angela powiedziała o moim wyglądzie. Zapisałam się na siłownię i basen. Byłam bardzo pilna i już po miesiącu efekty bardzo mnie zaskoczyły. Waga wskazywała zupełnie nowe dla mnie wartości, a trener personalny twierdził, że to jeszcze nie koniec. Z wielką przyjemnością obiecałam sobie wyjście na zakupy – należała mi się wymiana garderoby na ten wyjazd.
Moja metamorfoza nie byłaby pełna, gdyby nie kilka wizyt w salonie piękności. Ale „kropkę nad i” postawił fryzjer… A, nie, przepraszam, to nie był fryzjer, tylko stylista fryzur! Spędziłam u niego kilka godzin, nasłuchałam się złych rzeczy na temat stanu moich włosów, ale efekt faktycznie był oszałamiający. Odważne cięcie sprawiło, że wyglądałam o parę lat młodziej, a nowy kolor zdecydowanie ożywił moją twarz. A Andrzej … nawet nie zauważył!
Byłam rozczarowana
Już po pierwszym dniu w Bułgarii wiedziałam, że łatwo nie będzie. Mój mąż zupełnie nie zwracał na mnie uwagi. I pewnie natychmiast uwierzyłabym, że to ja jestem beznadziejna i nie zasługuję na jego zainteresowanie, gdyby nie fakt, że faceci ewidentnie się za mną oglądali. Nowa ja byłam najwyraźniej całkiem atrakcyjną kobietą, a coraz częstsze próby flirtu, jakich doświadczałam na plaży, basenie czy w restauracji hotelowej, mnie w tym utwierdzały.
Szybko zorientowałam się, że nie jestem jedyną niewiastą, którą jej partner zupełnie nie jest zainteresowany. Angelika, choć dzięki licznym zabiegom medycyny estetycznej prezentowała się nad wyraz apetycznie, również nie mogła liczyć na uwagę ze strony swojego męża. Stefan najwyraźniej zainteresowany był innymi, znacznie od nas młodszymi kobietami. To o takich, jak on, mówi się „pies na baby”.
Tego się nie spodziewałam
Gdy pewnego popołudnia chciałam wejść do mojej przyjaciółki i wyciągnąć ją na plażę, przez uchylone drzwi jej apartamentu zobaczyłam ją … w objęciach mojego męża! Oniemiała stałam w progu i obserwowałam scenę jak z taniego melodramatu. Angelika, nieźle wstawiona, łkała w ramionach Andrzeja.
– Ale Andrzej, jak Stefan mógł mi to zrobić?
– Przecież on żadnej nie przepuści! – skomentował mój mąż.
– Ale ona była ze dwadzieścia lat od niego młodsza!
– To się nazywa kryzys wieku średniego. Głupiec, nie widzi, jaki skarb ma w domu…
– Andrzej, ale przecież Karolina…
– Daj spokój. Między nami już dawno nic nie ma. I nie będzie.
Nie przejęłam się
Nie czekałam na dalszy rozwój wydarzeń w apartamencie Angeliki. Tak naprawdę było mi wszystko jedno, czy mój mąż prześpi się z moją przyjaciółką, czy nie. Zrozumiałam, że on mnie nigdy nie kochał. Byłam jedną z jego kolejnych zdobyczy, którą po czasie znudził się tak, jak pierwszą żoną. Fascynujące, ale nigdy nie zapytałam go, czemu się rozstali. A może gdybym wiedziała, nigdy bym się z nim nie związała?
Do końca turnusu czas spędzałam z daleka od mojego męża. Codziennie towarzyszył mi inny mężczyzna – opłacało się zadbać o siebie. Miała być randka z Andrzejem, a wyszło jak wyszło – ale nie żałowałam. A gdy po powrocie do Polski dostałam od męża papiery rozwodowe – odetchnęłam z ulgą. Wreszcie będę mogła zacząć żyć własnym życiem, z dala od człowieka, który mnie nie kochał. Ważne, że to ja siebie kochałam!
Karolina, 42 lata
Czytaj także:
- „Poleciałam na wakacje do Grecji z facetem poznanym online. Po 3 dniach chciałam uciekać do domu”
- „Pojechaliśmy z rodziną męża na wakacje w Bieszczady. Od tamtej pory się do siebie nie odzywamy”
- „Nigdy nie chcieliśmy mieć dzieci, ale zmieniłam zdanie. Mąż wykrzykuje, że jestem oszustką i może zgodzić się na psa”

