Reklama

Mocno przeżyłam rozstanie z narzeczonym, który zdradził mnie i porzucił na kilka miesięcy przed ślubem. Wtedy postanowiłam pojechać na samotne wakacje, aby odpocząć i oderwać się od tego wszystkiego, co mnie spotkało. Jednak nie było mi dane dojechać zbyt daleko. W drodze na urlop popsuł mi się samochód i unieruchomił mnie w jakieś nieznanej mi mieścinie. Na szczęście mechanik okazał się całkiem kompetentny.

Mój narzeczony okazał się kłamcą

Z Tomkiem spotykałam się od liceum. Ujął mnie swoim poczuciem humoru, zawadiackim uśmiechem i cudownymi dołeczkami w policzkach. Zakochałam się w nim niemal od pierwszego wejrzenia i przez całą szkołę średnią nie mogłam wyjść z zachwytu, że spośród tylu dziewczyn wybrał właśnie mnie.

Będziemy razem już do końca życia – oznajmiałam wszystkim wkoło. I chociaż miałam świadomość, że z miłościami szkolnymi różnie bywa, to byłam przekonana, że nasza przetrwa do grobowej deski.

I przez długi czas wszystko wskazywało na to, że tak właśnie będzie. Pomimo zakończenia liceum wciąż się spotykaliśmy, a po ukończeniu studiów postanowiliśmy kontynuować naszą wspólną drogę.

– Wyjdziesz za mnie? – zapytał mnie któregoś wieczoru Tomek, wyciągając z kieszeni niewielkie puzderko. I chociaż początkowo nie bardzo wiedziałam, jak mam zareagować, to koniec końców zgodziłam się. I tylko wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mój narzeczony okaże się człowiekiem niewartym zaufania.

Ustaliliśmy datę ślubu na czerwiec. A na kilka tygodni przed naszym wielkim dniem, nakryłam Tomka ze swoją koleżanką. I niestety sytuacja była bardzo klarowna.

Jak mogłeś mi to zrobić? – zapytałam go ze łzami w oczach. W naszej sypialni walały się porozrzucane przez kochanków ciuchy, a ja wiedziałam, że jeszcze długo nie będę potrafiła o tym zapomnieć.

– To nie tak... – próbował się tłumaczyć. I chociaż potem jeszcze wielokrotnie mnie przepraszał i obiecywał, że to się nigdy nie powtórzy, to ja nie byłam w stanie mu zaufać.

Oddałam mu pierścionek i ze złamanym sercem poszłam w swoją stronę. A kilka miesięcy później dowiedziałam się, że mój dawny narzeczony zaręczył się z jakąś dziewczyną. I to właśnie ta świadomość, że tak szybko się po mnie pocieszył kompletnie mnie dobiła. Byłam przekonana, że już nigdy w życiu nie będę szczęśliwa.

Samotne wakacje miały być antidotum

Rzuciłam się w wir pracy. Siedziałam w biurze od świtu do nocy, a na weekendy zabierałam pracę do domu.

– Nie możesz tyle pracować, bo się wykończysz – co kilka dni słyszałam zatroskany głos przyjaciółki, która robiła wszystko, abym jakoś się pozbierała. Ale to nie było takie proste. Samotne wieczory w domu przypominały mi o Tomku, a gdy miałam zbyt wiele wolnego czasu, to wciąż rozmyślałam o naszych wspólnych chwilach.

– Ale to właśnie ona mi pomaga – odpowiadałam. I znowu zabierałam się za służbowe projekty, tabelki i zestawienia. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to dzięki ciągłemu zajęciu jeszcze jakoś funkcjonuję.

Jednak w końcu i ja musiałam zwolnić. Pewnego dnia poczułam się w pracy na tyle źle, iż nie byłam w stanie wykonywać swoich obowiązków. A potem okazało się, że mój organizm jest tak przemęczony, że potrzebuje solidnego wypoczynku.

– Wysyłam panią na przymusowy urlop – powiedział mi szef, gdy po kilku dniach wróciłam do biura. – I nie przyjmuje absolutnie żadnej odmowy – dodał surowym tonem głosu.

W pierwszej chwili chciałam odmówić. Nie wyobrażałam sobie, że ktoś mógłby mnie zastąpić. Nie wiedziałam też, co niby miałabym robić na tym urlopie.

– Ale... – już chciałam argumentować swoją odmowę. Ale gdy tylko spojrzałam na szefa, to wiedziałam, że ona nie przejdzie. – Dobrze – powiedziałam tylko. I dotarło do mnie, że ten urlop nie jest wcale taki zły. „Może faktycznie odpoczynek mi się przyda” – pomyślałam podpisując wniosek urlopowy. A w myślach już widziałam siebie odsypiającą wszystkie te ciężkie tygodnie.

Jeszcze tego samego wieczoru zmieniłam swoje plany. Postanowiłam, że wyjadę na samotne wakacje, podczas których nie tylko odpocznę, ale też wszystko przemyślę. Mój wybór padł na Podlasie. W tamtym rejonie Polski nie znałam nikogo, a to gwarantowało, że te wakacje będą autentycznie samotne. A ja czułam, że właśnie tego potrzebuję.

Samochód nie wytrzymał trudów podróży

Jeszcze tego samego wieczoru zarezerwowałam pobyt w jednym z podlaskich pensjonatów i zaczęłam układać plan podróży. Postanowiłam pojechać samochodem, bo to dawało mi dużą swobodę.

Nie boisz się jechać sama? – zapytała przyjaciółka, którą wtajemniczyłam w swoje plany.

– Nie ma czego – zapewniłam ją z uśmiechem. I od razu zaczęłam się pakować. Wreszcie poczułam coś na kształt radości. Już nie mogłam doczekać się wyjazdu, który miał mi pomóc dojść do siebie i zamknąć pewien rozdział mojego życia.

Wyruszyłam z samego rana. I początkowo wszystko szło dobrze, a ja byłam coraz bardziej zadowolona z podjętej decyzji. Jednak kilkadziesiąt kilometrów za rogatkami miasta, poczułam, że z moim samochodem dzieje się coś złego. Nie tylko tracił moc i wytracał prędkość, ale spod jego maski zaczął się unosić gęsty dym. Szybko zjechałam na pobocze.

– Kiedy przyjedziecie? – zapytałam, gdy tylko dodzwoniłam się do pomocy drogowej. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że najbliższy wolny termin mają na następny dzień. A co gorsza – musiałabym zapłacić za tę usługę, bo moje najniższe ubezpieczenie nie obejmowało takich usług. „Niech to szlag” – pomyślałam wściekła i ze złości oraz rozpaczy kopnęłam oponę swojego grata. Osiągnęłam tylko to, że dodatkowo zaczęła boleć mnie noga. A jednocześnie uświadomiłam sobie, że najprawdopodobniej czeka mnie noc na jakimś bezludziu.

Na mojej drodze pojawił się przystojny mechanik

Kolejne kilkadziesiąt minut spędziłam na poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy drogowej, jednak jak na złość żadna nie była wolna. I kiedy już myślałam, że przyjdzie mi spędzić noc w popsutym aucie, to kątem oka zobaczyłam, że przy drodze zatrzymuje się jakieś auto.

Potrzebuje pani pomocy? – usłyszałam męski głos. A kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że pytanie padło z ust bardzo przystojnego bruneta.

– Auto mi się popsuło – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. I niemal natychmiast pożałowałam swojej szczerości. Przecież nie miałam pojęcia co to za facet. A jeżeli okaże się jakimś złodziejem lub mordercą? – Ale dam sobie radę – dodałam szybko, licząc na to, że nieznajomy straci zainteresowanie. Jednak nic z tego.

– Jestem mechanikiem – usłyszałam. I już po chwili zobaczyłam, że wysiada z auta i zaczyna iść w moim kierunku. – Zaraz zobaczymy, czy da się coś zrobić – powiedział.

Szczerze powiedziawszy, to facet nie wyglądał na przestępcę. Był wysoki, umięśniony i opalony. A gdy się uśmiechał, to w jego policzkach pojawiały się urocze dołeczki.

– Niestety, nie ma mam dobrych wieści – powiedział po chwili. – Auto jest całkowicie unieruchomione i nie obejdzie się bez pomocy drogowej – dodał. Ale już po chwili poinformował mnie, że ma znajomego, który szybko się tym zajmie.

Zrobił tak, jak obiecywał

I faktycznie dotrzymał słowa. Po kilkudziesięciu minutach pojawiła się pomoc drogowa, a mój samochód sprawnie wylądował na jej pace.

– Podwiozę panią do miasta, ok? – zapytał nieznajomy. I chociaż początkowo chciałam odmówić, to szybko uświadomiłam sobie, że tak naprawdę to nie mam innego wyjścia.

– Ok – powiedziałam. A potem wsiadłam do jego auta i dałam się odwieźć do miejskiej cywilizacji.

– Zajmę się pani autem – powiedział nieznajomy na pożegnanie, wręczając mi swoją wizytówkę. – Proszę zadzwonić za jakieś kilka dni – dodał z uśmiechem. A ja biorąc wizytówkę przypadkowo dotknęłam jego dłoni. I poczułam się tak, jakby przez moje ciało przebiegł prąd. On chyba poczuł to samo, bo szybko zabrał swoją dłoń. Ale potem jeszcze przez kilka sekund wpatrywał się prosto w moje oczy.

Zadzwoniłam do niego po kilku dniach.

– Dzień dobry panie Kamilu. Tu Malwina, dziewczyna od popsutego auta – przedstawiłam się. Okazało się, że przystojny mechanik doskonale mnie pamięta. I na dodatek ma dobre wieści.

– To była drobna usterka, którą naprawiłem niemal od ręki – powiedział. A potem zaproponował, że następnego dnia odstawi mój samochód.

Od tego dnia minął ponad rok, a my z Kamilem właśnie szykujemy się do ślubu. W dniu odstawienia auta zaprosił mnie na kawę, a już pół roku później wspólnie pojechaliśmy na Podlasie. To właśnie tam mój narzeczony mi się oświadczył. I to właśnie tam mamy zamiar pojechać w podróż poślubną. Do dzisiaj śmiejemy się z mojego pecha, który umożliwił mi spotkanie mojego największego szczęścia.

Malwina, 28 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama