„W zimowej kurtce męża znalazłam paragon za drogie perfumy. Szkoda, że to nie był prezent dla mnie”
„Od tamtego dnia przestałam spać spokojnie. Patrzyłam na Adama jak na obcego człowieka, którego znałam kiedyś, ale teraz próbuję sobie przypomnieć, kim właściwie jest. Kiedy kładł się obok mnie, udawałam, że śpię. Nie miałam siły udawać, że wszystko jest w porządku”.

Nie wiem, kiedy to się stało. Kiedy z „my” zrobiło się „on i ja”. Nasze dni zaczęły przypominać kopiuj-wklej – kawa, praca, kolacja, sen. Bez rozmów, bez śmiechu, bez dotyku. Tylko rutyna, w której każdy z nas znał swoją rolę. Ja – cicha graficzka za monitorem. On – czarujący sprzedawca luksusowych aut. Mijaliśmy się między kuchnią a łazienką, jakbyśmy mieszkali razem tylko przypadkiem.
Kiedyś było inaczej. Pamiętam, jak w pierwszych miesiącach potrafiliśmy nie spać do rana, gadając o wszystkim. A teraz? Dziś nawet nie zauważył, że ścinałam włosy. Przeszedł obok mnie z telefonem przy uchu, mruknął „hej” i zniknął za drzwiami. Została tylko cisza.
Czasem się zastanawiam, czy to ze mną coś nie tak. Może zbyt dużo wymagam. Może dorosła miłość właśnie tak wygląda – cicha, bezpieczna, przewidywalna. Tylko dlaczego w tej „dorosłości” czuję się taka samotna? Nie płaczę, nie robię awantur. Wkładam sweter, włączam komputer i robię kolejną grafikę dla klienta. I tylko wieczorami, kiedy siadam na łóżku z kubkiem herbaty, tęsknię. Za tym, jak trzymał mnie za rękę. Za tym, że czułam się ważna. Za nami.
Znalazłam paragon
Zawsze to ja robię porządki w szafie. Sięgnęłam na najwyższą półkę po jego puchówkę. Czarna, elegancka, prawie nowa. Pachniała jeszcze jego perfumami. Wsunęłam rękę do kieszeni, sprawdzając, czy nie zostawił tam jakiejś starej chusteczki. Zamiast tego – kartka.
Paragon. Z drogerii w centrum. Flakon damskich perfum za ponad osiemset złotych. Luksusowa marka. Spojrzałam na datę: początek grudnia. Miał wtedy pilne spotkanie z klientem. Nie było mnie wtedy w domu, wyjechałam na dwa dni do mamy.
– Iza, znalazłam paragon. Perfumy. Dla kobiety. Na pewno nie dla mnie – mówiłam przez telefon, siedząc na brzegu łóżka.
– I co? Co ci powiedział?
– Jeszcze nic. Nie pytałam.
– Julia… – westchnęła ciężko. – Kto kupuje tak drogie perfumy innej kobiecie, jeśli nie sypia z nią albo nie zamierza?
– Może to prezent… dla mamy? Siostry? Klientki?
– A on ma jakąś siostrę? – zapytała z ironią.
Zamilkłam.
Moje serce waliło jak oszalałe, a ja uparcie trzymałam się wersji „to pewnie nic”. Może planuje niespodziankę na rocznicę? Choć nigdy wcześniej tego nie robił. Może to wcale nie on kupił? Ale przecież jego karta… jego sklep… data się zgadza. Włożyłam kurtkę z powrotem na półkę, ale paragon zostawiłam na komodzie.
Zrobiłam się podejrzliwa
Od tamtego dnia przestałam spać spokojnie. Patrzyłam na Adama jak na obcego człowieka, którego znałam kiedyś, ale teraz próbuję sobie przypomnieć, kim właściwie jest. Kiedy kładł się obok mnie, udawałam, że śpię. Nie miałam siły udawać, że wszystko jest w porządku.
Zaczęłam go obserwować. Otwierałam jego szuflady, przeglądałam koszule w poszukiwaniu zapachów, których nie znałam. Telefonu nie tknęłam. Jeszcze nie. Bałam się, co mogę tam znaleźć.
– Co się z tobą dzieje? – zapytał pewnego wieczoru, kiedy zupa na stole już dawno ostygła, a ja nadal siedziałam w milczeniu, mieszając łyżką.
– Nic – rzuciłam, zbyt szybko. – Praca mnie męczy.
– Pracujesz z domu – przypomniał z lekkim uśmiechem.
– No właśnie – odcięłam się.
W jego spojrzeniu było coś, czego nie potrafiłam rozszyfrować. Cień niepokoju? Podejrzliwość? A może kompletny brak zainteresowania. Adam westchnął, wstał od stołu i włączył telewizor. Następnego dnia spotkałam się z Izą w kawiarni.
– Daj spokój z tą ciszą. On musi wiedzieć, że coś jest nie tak – powiedziała, siorbiąc herbatę. – Albo rozmawiacie, albo będziesz się w tym dławić miesiącami.
– Ale jeśli to tylko moja paranoja?
– Julia, błagam cię. Nie jesteś głupia. Znasz faceta. Jak często kupuje kobiece perfumy? I to za tyle kasy?
Zamilkłam. Wiedziałam, że ma rację. Ale bałam się odpowiedzi, którą mogłabym usłyszeć. Bałam się, że już ją znam.
Wiedziałam, że mąż kłamie
Wieczorem w końcu się zebrałam. Wzięłam paragon do ręki. Stałam z nim w kuchni, jakby to był dowód zbrodni. Adam właśnie wrócił z pracy, rzucił klucze na półkę, ziewnął.
– Adam – powiedziałam spokojnie, aż zbyt spokojnie. – Możesz mi coś wytłumaczyć?
Odwrócił się powoli. W mojej dłoni zobaczył mały, biały papierek.
– Co to?
– To ja ciebie pytam. Kupiłeś perfumy. Luksusowe. Dla kobiety. Ale nie dla mnie. Więc?
Znieruchomiał. Dosłownie. Patrzył na mnie przez sekundę, dwie, może trzy, ale wydawało się, że czas stanął.
– Julia, to nie tak…
– To bardzo konkretne „tak”. Pamiętasz? Wtedy miałeś być w delegacji.
– To był prezent – powiedział po chwili.
– Dla kogo?
Zawahał się. Nie uciekł wzrokiem, nie spojrzał w bok. Ale jego ciało było spięte, jakby ktoś miał go zaraz zdemaskować. Bo właśnie miał.
– Dla klientki. Rocznica współpracy. Takie firmowe rzeczy.
– Kłamiesz – powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. – Nigdy nie kupowałeś klientkom perfum. W ogóle nigdy nikomu nic nie kupujesz bez okazji.
Nie odpowiedział. Westchnął. Nerwowo. Odwrócił się, jakby ten temat był zakończony. A ja stałam, z tym cholernym paragonem w ręce, wiedząc dokładnie, co się właśnie wydarzyło. Nie miałam dowodu na zdradę. Ale miałam coś gorszego – instynkt. I jego wzrok, w którym nie było żalu. Była irytacja. Jakbym to ja robiła z igły widły. A ja? Ja tylko chciałam wiedzieć, czy jeszcze jestem dla niego kobietą. Czy już tylko współlokatorką.
Straciłam zaufanie
Od tamtej rozmowy między nami już nic nie było normalne. Nie kłóciliśmy się, nie rzucaliśmy słów, które ranią – nie było nawet krzyku. Tylko ta cisza. Ciągnąca się między nami jak zimny mur.
Adam wracał późno, siadał z kolacją przed telewizorem, czasem zerkał w telefon i uśmiechał się sam do siebie. Mnie prawie nie dotykał. Jakbyśmy byli dla siebie niewidzialni.
– Jula, ty tak nie możesz – powiedziała mama, gdy do niej pojechałam na weekend. – Cała zgasłaś.
– Nie wiem, co robić – przyznałam. – Czuję, że coś jest nie tak. Ale on nic nie mówi. Nie zaprzeczył, nie przeprosił. Po prostu... nic.
– Bo jak człowiek milczy, to nie musi kłamać – odpowiedziała spokojnie, dotykając mojej dłoni. – Ale ty też już nic nie mów. Po prostu popatrz na to, jak się czujesz przy nim. To ci powie wszystko.
Wieczorem, przy kolacji, zebrałam się na odwagę, żeby choć trochę porozmawiać.
– Jak w pracy?
– Spoko.
– Będziesz późno w piątek?
– Raczej tak.
– To może… coś razem zaplanujemy na sobotę? Chociażby film?
– Zobaczymy – mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu.
Zamknęłam oczy. To nawet nie bolało. Byłam zbyt zmęczona, żeby jeszcze czuć ból.
Nazajutrz zadzwoniłam do Izy.
– Iza, ja już nie wiem. On się nawet nie broni. Jakby mu było wszystko jedno.
– A może tak właśnie jest? Może on już podjął decyzję.
W tamtym momencie po raz pierwszy pomyślałam: a jeśli Iza ma rację?
Prawda czy nieprawda?
To był przypadek. Adam zostawił telefon na stole, wyszedł do łazienki. Z ekranu zaświeciła wiadomość. Nie chciałam czytać. Ale spojrzałam.
„Tęsknię za twoim zapachem. Myślisz czasem o tamtym wieczorze?”
Serce zamarło. Imię: Magda. Nie miałam pojęcia, kim jest. Ale już nie musiałam. Wiedziałam, że to nie koleżanka z pracy. Kiedy wrócił, siedziałam już przy stole z jego telefonem w ręce. Nie powiedziałam nic. Podałam mu go powoli.
– Przyszła wiadomość – powiedziałam cicho.
Spojrzał na ekran. Oczy mu pociemniały. Westchnął.
– Julia…
– Nie. Tylko nie mów, że to nie to, co myślę. Bo dobrze wiem, co myślę.
Usiadł naprzeciwko mnie. Nie był zły. Nie był też skruszony. Był zmęczony. Jakby cała ta sytuacja była dla niego ciężarem, który wreszcie można zrzucić.
– To był… moment słabości. Nic nie znaczyło.
– Naprawdę chcesz, żebym w to uwierzyła? To dla niej były te perfumy?
– Już się z nią nie spotykam. To skończone.
– A co ze mną? Ze mną też skończone?
Nie odpowiedział. Patrzył gdzieś poza mnie, jakby chciał, żebym sama dokończyła rozmowę.
Wstałam. Poszłam do sypialni i zamknęłam drzwi. Może on naprawdę tego żałował. A może nie. Nie wiedziałam, co robić.
Julia, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Te święta miały być spokojne. Zamiast tego mama wypomniała mi każdą złotówkę, którą mi kiedyś pożyczyła”
- „Siostra żyje skromnie, ale święta ma jak milionerka. Potem płacze i spłaca raty świątecznej pożyczki”
- „Od lat spędzałam Wigilię sama, ale nagle wydarzył się świąteczny cud. Zupełnie obcy ludzie podali mi pomocną dłoń”

