„W walentynki zamiast sufletu czekoladowego, najadłam się wstydu. Żałuję, że przy rozwodzie nie wcisnęłam syna jego ojcu”
„Ostatnio zaczęłam marzyć o tym, by znów poczuć się kobietą, a nie tylko matką, która wiecznie pilnuje planu lekcji, gotuje obiady i wyciera rozlane mleko ze stołu. Postanowiłam, że spróbuję kogoś poznać. Nie liczyłam na wielką miłość”.

- Redakcja
Bycie samotną matką to niełatwa sprawa. Każdy dzień to balansowanie na linie między pracą, obowiązkami domowymi a wychowywaniem dziecka, które – choć kochane nad życie – potrafi wyssać całą energię. Gdy rozstałam się z mężem, myślałam, że najgorsze już za mną. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że prawdziwa walka dopiero się zacznie. Nie z byłym mężem, nie z codziennymi trudnościami, ale z moim własnym synem.
Był absorbujący
Filip to inteligentny chłopak, może nawet za bardzo. Ma czternaście lat i wykształcił w sobie niezwykłą zdolność do podważania każdego mojego słowa. Czasem mam wrażenie, że w jego oczach jestem tylko bohaterką jakiegoś kiepskiego sitcomu, który on ogląda z ironicznym uśmieszkiem.
Oczywiście kocham go nad życie, ale są dni, kiedy mam ochotę wyjść z domu i nie wracać przez kilka godzin, byle tylko nie słyszeć jego ciętych uwag. Jego ojciec nigdy nie był autorytetem, więc wychowywałam Filipa właściwie sama. Teraz coraz częściej zastanawiam się, czy nie popełniłam gdzieś błędu.
Ostatnio zaczęłam marzyć o tym, by znów poczuć się kobietą, a nie tylko matką, która wiecznie pilnuje planu lekcji, gotuje obiady i wyciera rozlane mleko ze stołu. Postanowiłam, że spróbuję kogoś poznać. Nie liczyłam na wielką miłość, ale choćby na to, że znajdzie się ktoś, kto zapyta, jak minął mi dzień i nie przewróci przy tym oczami.
Tak trafiłam na Pawła – ciepłego, kulturalnego mężczyznę, z którym rozmowa od pierwszej chwili była swobodna i przyjemna. Nie powiedziałam o nim Filipowi. Po co? Znałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że natychmiast wszystko obróci w żart, a ja nie miałam ochoty znów słuchać jego uszczypliwości.
Dosłownie oniemiałam
Umówiłam się z Pawłem na pierwszą randkę w walentynkowy wieczór, pełna nadziei, że może wreszcie coś w moim życiu się zmieni. Chciałam po prostu napić się kawy, porozmawiać z kimś, kto nie będzie podważał każdego mojego słowa.
Wybraliśmy kawiarnię w centrum – miejsce eleganckie, ale bez przesady. Czułam się trochę niepewnie, bo już dawno nie miałam okazji spotkać się z kimś w takich okolicznościach. Paweł czekał już przy stoliku, uśmiechnięty i lekko zdenerwowany. To było urocze. Pierwsze minuty minęły nam na rozmowie o filmach, które ostatnio widzieliśmy. Było lekko, naturalnie, jakbyśmy znali się od lat.
Wtedy go zauważyłam. Filip siedział przy stoliku obok, otoczony grupą swoich kolegów. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłam błysk w jego oczach – ten sam, który pojawiał się zawsze, gdy miał zamiar zrobić coś, co doprowadzi mnie do szału. Uśmiechnął się pod nosem i teatralnym gestem uniósł brwi, jakby właśnie odkrył największą tajemnicę świata.
– O, mamo! – jego głos, głośniejszy niż potrzeba, rozległ się w całej kawiarni. – Nie wiedziałem, że umawiasz się na randki!
Zamarłam. Paweł spojrzał na mnie pytająco, a ja wzięłam głęboki oddech, próbując zachować spokój.
– Filip, to nie jest twoja sprawa – powiedziałam, starając się, by mój głos nie drżał.
Był bezczelny
Mój syn oparł się wygodnie na krześle, wyraźnie rozbawiony.
– Spoko, spoko. Po prostu nigdy nie widziałem cię w takim wydaniu… – jego koledzy zaczęli chichotać. – No dobra, chłopaki, dajcie trochę przestrzeni, przecież to romantyczna kolacja!
Śmiechy przy stoliku obok nasiliły się. Czułam, jak cała twarz mi płonie. Paweł nerwowo poruszył się na krześle.
– Może przenieśmy się gdzie indziej? – zaproponował cicho.
Zacisnęłam dłonie na serwetce.
– Nie, nie… on zaraz sobie pójdzie – powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
Ale Filip nie miał zamiaru nigdzie iść. Wręcz przeciwnie, rozsiadł się jeszcze wygodniej, a jego koledzy śledzili naszą rozmowę z wyraźną uciechą. Wiedziałam, że jeśli teraz wstanę i ucieknę, dam mu dokładnie to, czego chciał – satysfakcję z tego, że zniszczył mi ten wieczór.
Paweł próbował kontynuować rozmowę, ale atmosfera była napięta. Ja byłam spięta, on wyraźnie zakłopotany, a Filip siedział kilka metrów dalej i z każdą minutą bawił się coraz lepiej. W końcu Paweł spojrzał na zegarek.
– Wiesz, chyba będę musiał się zbierać – powiedział z wymuszonym uśmiechem.
Wiedziałam, że to koniec
Gdy Paweł wyszedł, odwróciłam się do Filipa. Mój syn patrzył na mnie z niewinnym uśmiechem, jakby cała sytuacja była jedynie niewinnym żartem.
– Jesteś z siebie dumny? – spytałam cicho.
– Ale o co ci chodzi? Przecież nic złego nie zrobiłem – odparł z udawanym zdziwieniem.
Nie odpowiedziałam. Wstałam, wzięłam płaszcz i wyszłam z kawiarni, czując, że to był dopiero początek tej rozmowy.
Czekałam na niego w salonie, siedząc na kanapie ze skrzyżowanymi ramionami. Słyszałam, jak trzaska drzwiami wejściowymi, jak wchodzi do kuchni po wodę, jak grzebie w szufladzie, jakby kompletnie nie czuł, że wisi nad nim burza. W końcu pojawił się w drzwiach, ze swoją niewzruszoną miną, gotowy na każdą konfrontację.
– Co ty sobie wyobrażasz?! – rzuciłam od razu, nie dając mu nawet sekundy na przygotowanie się do obrony.
Filip westchnął i oparł się o framugę.
– O co ci chodzi?
– O to, że upokorzyłeś mnie przy obcej osobie! O to, że zrobiłeś scenę w kawiarni! O to, że… – przerwałam, bo nagle zabrakło mi słów. – Po co to zrobiłeś?
Rządził mną
Filip wzruszył ramionami i podszedł do lodówki, jakby ta rozmowa w ogóle go nie obchodziła.
– Przecież tylko sobie siedzieliśmy. To nie moja wina, że się wstydzisz randkować.
Zacisnęłam pięści.
– Nie masz prawa mnie tak traktować. Nie masz prawa decydować, z kim się spotykam!
W końcu spojrzał na mnie, ale zamiast skruchy zobaczyłam w jego oczach coś zupełnie innego – obojętność.
– Nie przesadzaj. Ten koleś i tak nie był dla ciebie.
Zatkało mnie.
– Co ty właśnie powiedziałeś?
Oparł się o blat i spojrzał na mnie z tym swoim nieznoszącym sprzeciwu spokojem.
– No weź, mamo. Przecież widziałaś, jak szybko się ulotnił. Gdyby mu na tobie zależało, nie przejmowałby się moimi głupimi tekstami.
Poczułam, jak we mnie narasta bezsilność.
– To nie ty decydujesz, komu na mnie zależy.
– Może nie – przyznał spokojnie. – Ale zaoszczędziłem ci czasu.
Nie miałam siły
Patrzyłam na niego i czułam, jak powoli przegrywam. Bo jak się walczy z kimś, kto w ogóle nie chce tej walki podjąć?
– Wiesz co? Jesteś cholernie… – urwałam, bo nie chciałam przekraczać granicy, której jeszcze nigdy nie przekroczyliśmy. – Samolubny.
Filip wzruszył ramionami.
– Po prostu dbam o ciebie, mamo.
Odwróciłam się i wyszłam z kuchni, czując, że jeśli zostanę tam dłużej, to zacznę krzyczeć albo płakać. A żadnej z tych rzeczy nie chciałam mu dać. Weszłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy.
Próbowałam zrozumieć, dlaczego to zrobił. Czy naprawdę nie chciał, żebym była z kimś innym? Czy bał się, że straci swoją pozycję w naszym małym dwuosobowym świecie? A może po prostu nie potrafił znieść myśli, że mogę mieć własne życie, niezależne od niego?
Wzięłam telefon i przez chwilę wahałam się, zanim kliknęłam numer Pawła. Po trzech sygnałach odebrał.
– Cześć – powiedział cicho.
– Cześć – odparłam, nagle nie wiedząc, co dalej powiedzieć.
Wszystko zepsuł
Chwila ciszy, po której Paweł westchnął.
– Rozumiem, że masz syna, który… no, jest trudny. Ale wiesz, co było najgorsze? Nie on, tylko to, że nie powiedziałaś mu wcześniej.
Zacisnęłam powieki.
– Wiedziałam, że od razu wszystko skrytykuje.
– Może. A może po prostu nie umiesz postawić granicy.
To zdanie zabolało mnie bardziej niż wszystko, co powiedział Filip.
– Paweł…
– Jesteś świetną kobietą – przerwał mi. – Ale jeśli zawsze będziesz pozwalała mu decydować, to nigdy nikogo nie zaakceptuje.
Zamilkłam.
– Trzymaj się – dodał.
I się rozłączył.
Leżałam w ciemności, czując, jak całe napięcie dnia powoli mnie dopada. Paweł miał rację. Pytanie tylko, czy mam w sobie siłę, żeby coś z tym zrobić.
Był samolubny
Następnego dnia Filip zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Jadł śniadanie, przeglądał telefon, rzucał jakieś luźne komentarze o szkole. Ja milczałam.
– Długo będziesz się boczyć? – zapytał w końcu, unosząc brwi.
– Nie boczę się – odparłam spokojnie. – Po prostu zastanawiam się, kiedy zrozumiesz, że moje życie nie należy do ciebie.
Filip westchnął teatralnie.
– Znowu to samo?
– Tak, znowu. Bo nie zamierzam już udawać, że twoje zachowanie było w porządku.
Spojrzał na mnie uważnie.
– Chcesz się z nim jeszcze spotkać?
– A gdybym chciała?
Filip przez chwilę nic nie mówił.
– I tak się nie odezwie – rzucił w końcu, wzruszając ramionami.
– Bo go do tego zmusiłeś?
Nie odpowiedział.
– Wiesz, co jest najgorsze? Że nie chcesz, żebym była szczęśliwa.
Zobaczyłam, jak coś przemyka przez jego twarz, może cień zdziwienia, może… poczucia winy. Ale zanim zdążyłam to uchwycić, odwrócił wzrok i wrócił do telefonu. Nie powiedział już nic.
A ja zaczęłam zastanawiać się, jak długo jeszcze będę pozwalać mu rządzić moim życiem.
Joanna, 44 lata
Czytaj także:
„Gardziłam małżeństwem, ale rodzina wciąż marudziła o ślubie. Mój facet wpadł na diabelski pomysł, żeby dali nam spokój”
„W Walentynki mąż dał mi tylko bukiet róż. Wściekłam się, bo liczyłam na perfumy i błyskotki, a nie na tanie badyle”
„Teściowa wprasza się do nas na weekendy i wszystkich rozstawia po kątach. Nie mogę wytrzymać z tą sekutnicą”