„W walentynki zamiast bukietu róż, wręczyłem partnerce pożegnalną wiązankę. Nigdy nie wybaczę jej tego, co mi zrobiła”
„Stałem w drzwiach i patrzyłem na nią. Mirka, moja dziewczyna. Kobieta, którą miałem za ciepłą, dobrą, troskliwą osobę. Jak mogła tak postąpić? To nie mieściło się w głowie. Teraz czułem tylko narastający gniew”.

- Redakcja
Nigdy nie byłem fanem walentynek. Cała ta przesłodzona otoczka – serca, kwiaty, tandetne kartki z rymowanymi życzeniami – zawsze wydawały mi się trochę sztuczne. Ale w tym roku było inaczej. W tym roku miałem Mirkę.
Była dokładnie tym, czego potrzebowałem po rozstaniu z Ulą. Ciepła, troskliwa, nienarzucająca się. Nie robiła dramatów, nie strzelała fochów, nie zostawiała mnie bez słowa. Wiedziała, czego chce, i najwyraźniej chciała mnie.
Dlatego tego wieczoru szedłem przez miasto z bukietem róż w jednej ręce i biletami do kina w drugiej. W końcu może i nie wierzyłem w walentynki, ale Mirka tak. A skoro miało jej to sprawić radość, to czemu nie?
Wszystko szło zgodnie z planem – aż do momentu, kiedy zobaczyłem ją, Ulę.
Siedziała sama w kawiarni, otulona w beżowy płaszcz, z dłońmi oplecionymi wokół filiżanki herbaty. Jej twarz wyglądała tak samo, a jednak inaczej – jakby cięższa o coś, czego wcześniej w niej nie było. Może o wspomnienia. Może o sekrety.
I wtedy to zobaczyłem. Brzuch. Nie dało się tego pomylić. Ula była w ciąży. Serce mi zamarło.
Przez sekundę miałem ochotę się odwrócić i iść dalej, udając, że niczego nie widziałem. Że to nie moja sprawa. Że nie wali mi serce, jakby ktoś uderzał młotem w moje żebra. Ale nogi same poniosły mnie do środka. Stanąłem przy jej stoliku, a ona uniosła wzrok.
– Ula?
Jej oczy rozszerzyły się na mój widok, ale zamiast zdziwienia zobaczyłem w nich coś zupełnie innego. Spokój, może nawet radość?
– Karol… – uśmiechnęła się lekko, jakby naprawdę cieszyła się, że mnie widzi. – Nie sądziłam, że cię dzisiaj spotkam.
Nie miałem pojęcia, co odpowiedzieć. Bo tak się składało, że ja też nigdy nie sądziłem, że spotkam ją. W dodatku z ciążowym brzuchem.
Robiłem kalkulacje w głowie
Nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Stałem nad jej stolikiem, ściskając w ręce bukiet róż, jak idiota. Powinienem coś powiedzieć. Cokolwiek. Ale wszystko, co przychodziło mi do głowy, brzmiało głupio.
– Mogę się dosiąść? – wyrzuciłem z siebie w końcu.
Ula spojrzała na mnie dłużej, jakby się nad czymś zastanawiała, po czym skinęła głową.
– Jasne.
Usiadłem naprzeciwko niej. Mój wzrok mimowolnie zjechał na jej brzuch, ale zaraz znowu skupiłem się na jej twarzy.
– Jak się masz? – zapytałem, choć to było najgłupsze pytanie, jakie mogłem zadać.
Ula uśmiechnęła się delikatnie, unosząc filiżankę do ust.
– Dobrze. A ty?
Ja? Nie miałem pojęcia. Jeszcze dziesięć minut temu byłem facetem, który spieszył się na romantyczną kolację z nową dziewczyną. Teraz siedziałem naprzeciwko byłej, która nosiła pod sercem czyjeś dziecko.
– Też dobrze – skłamałem.
Ula odłożyła filiżankę na spodek i przesunęła dłonią po brzuchu.
– Zaskoczony?
Parsknąłem cicho.
– Słowo „zaskoczony” to mało powiedziane.
Przez chwilę panowała między nami cisza. Ludzie wokół nas śmiali się, rozmawiali, kelnerka krążyła między stolikami, ale ja słyszałem tylko bicie własnego serca. W końcu musiałem zadać to pytanie.
– To... który to miesiąc?
– Szósty – odpowiedziała spokojnie.
Szósty? Mój mózg zaczął automatycznie liczyć. My rozstaliśmy się pół roku temu. Czyli... Zamarłem. Ula spojrzała na mnie uważnie, jakby czekała, aż wszystko do mnie dotrze.
– Z kim…? – zapytałem, choć już znałem odpowiedź.
Nie odpowiedziała od razu. Ujęła w dłonie filiżankę, jakby chciała się jej uczepić. W końcu westchnęła i spojrzała mi prosto w oczy.
– A jak myślisz, Karol?
Poczułem, jak robi mi się gorąco.
– Ze mną?
Ula skinęła głową. Zrobiło mi się niedobrze.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Przecież napisałam ci w liście.
Zmarszczyłem brwi.
– Jakim liście?
– Wysłałam ci kilka listów.
Patrzyłem na nią, jakby mówiła w obcym języku.
– Ula, ja nigdy żadnych listów nie dostałem.
Ona tylko lekko przechyliła głowę, jakby w końcu zaczęła coś rozumieć.
– To dziwne – powiedziała powoli. – Bo wysyłałam je na twój domowy adres.
I nagle coś we mnie drgnęło. Przez głowę przeleciała mi jedna, bardzo niepokojąca myśl. Mirka? Ona zawsze odbierała pocztę. Zawsze mówiła, że przychodzą „tylko rachunki”.
Zacisnąłem szczękę.
– Chyba muszę z kimś poważnie porozmawiać.
Ula patrzyła na mnie długo. Nie mogłem tu dłużej siedzieć. Nie w tej chwili. Wstałem od stolika.
– Spotkamy się jeszcze? – zapytałem.
– Jeśli chcesz.
Kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę wyjścia, czując, jak w środku wszystko mi się przewraca. Musiałem porozmawiać z Mirką. I to natychmiast.
Jak mogła tak kłamać?
Gdy wróciłem do mieszkania, Mirka już na mnie czekała. Ubrana w czerwoną sukienkę, z kieliszkiem wina w dłoni, uśmiechała się zalotnie.
– Kochanie, gdzieś ty się podziewał? Myślałam, że gdzieś zasnąłeś po drodze – zaśmiała się, ale zaraz zmarszczyła brwi. – Coś się stało?
Stałem w drzwiach i patrzyłem na nią. Moja dziewczyna. Kobieta, którą miałem za ciepłą, dobrą, troskliwą osobę. Jak mogła tak postąpić? Teraz czułem tylko narastający gniew.
– Tak – powiedziałem sucho. – Stało się.
– O co chodzi? – Zmrużyła oczy.
– O listy od Uli.
Przez ułamek sekundy widziałem, jak jej twarz drgnęła. Jakby ktoś wyrwał jej grunt spod nóg.
– Jakie listy? – zapytała, zbyt szybko, zbyt nerwowo.
Podszedłem bliżej.
– Dobrze wiesz, o czym mówię. Ula mówi, że do mnie pisała. O ciąży.
Mirka się nie poruszyła, ale widziałem, jak zaciska palce na kieliszku.
– Karol, to absurd…
– Nie dostałem żadnych listów. A ty przecież to ty zawsze odbierałaś pocztę – powiedziałem. – Co zrobiłaś z tymi listami, Mirka? – zapytałem cicho, ale w moim głosie nie było już czułości.
Patrzyła na mnie przez chwilę, a potem nagle odwróciła się do okna.
– Nie mogłam pozwolić, żebyś do niej wrócił.
Coś we mnie pękło.
– Więc je zniszczyłaś?
– Tak, spaliłam je – odpowiedziała po chwili.
Poczułem, jak w gardle rośnie mi gula.
– Ty… chciałaś mi odebrać moje własne dziecko?
– Nie chciałam cię stracić – spojrzała na mnie z bólem w oczach. – Myślałam, że tak będzie lepiej…
– Lepiej dla kogo?! – wybuchnąłem. – Dla mnie? Dla Uli? Czy dla ciebie, bo bałaś się, że wrócę do niej?
Milczała. Przejechałem dłonią po twarzy, czując, że zaraz eksploduję.
– Jak mogłaś mi to zrobić?
– Bo cię kocham, Karol!
Parsknąłem gorzkim śmiechem.
– Nie, Mirka. Ty nie kochasz mnie. Ty po prostu nie chciałaś, żebym miał wybór.
– I co teraz? Zostawisz mnie? – Oczy miała pełne łez.
Patrzyłem na nią dłuższą chwilę. Jeszcze wczoraj byłem pewien, że to kobieta, z którą chcę być. Że jest moją przyszłością. Teraz nie widziałem jej już tak samo. Rzuciłem bukiet na podłogę i wyszedłem, trzaskając drzwiami.
Chciałem dać nam szansę
Nocne powietrze było lodowate, ale ja tego nie czułem. Może dlatego, że w środku cały płonąłem. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że Mirka to zrobiła. Że przez nią straciłem pół roku życia mojego dziecka.
Ta myśl uderzyła mnie z całą siłą. Będę ojcem. Byłem nim od sześciu miesięcy, a nie miałem o tym pojęcia. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, gdy stanąłem pod drzwiami Uli. Czy mnie wpuści? Czy będzie chciała rozmawiać? Czy w ogóle chce, żebym miał cokolwiek wspólnego z tym dzieckiem?
Zapukałem. Długie sekundy ciszy. A potem drzwi się otworzyły. Stała przede mną. Tylko tym razem jej spojrzenie było pełne ostrożności.
– Karol? Wejdź.
W środku pachniało lawendą i herbatą. Rozejrzałem się po mieszkaniu – było przytulne, ciepłe. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że Ula próbowała stworzyć tu sobie bezpieczny azyl.
Usiadłem na kanapie, ale nie mogłem się skupić na niczym innym niż ona i jej brzuch. Moje dziecko było tam.
– Mirka… moja dziewczyna się przyznała. Odbierała moje listy. Spaliła je. Nie chciała, żebym się dowiedział.
Nie było w niej zaskoczenia. Może gdzieś w głębi duszy podejrzewała, że coś takiego mogło się stać.
– Więc teraz wiesz.
– Ula… Ja nie chcę tego tak zostawić.
Uśmiechnęła się, ale to był smutny uśmiech.
– A co chcesz zrobić, Karol? Zacząć wszystko od nowa?
Zacząłem kręcić głową, ale urwałem.
– Nie wiem. Nie wiem jeszcze, jak to zrobić. Ale wiem, że chcę być ojcem.
– A co z nią? – zapytała cicho.
– Zostawiłem ją.
Skinęła głową, jakby właśnie tego się spodziewała.
– Karol… Nie wiem, czy mogę ci zaufać.
To bolało. Ale nie mogłem jej winić.
– Masz rację. Nie oczekuję, że mi uwierzysz od razu. Chcę po prostu… być przy tobie.
Znowu zapadła cisza. Patrzyła na mnie długo. W końcu westchnęła.
– Potrzebuję czasu.
Obiecałem, że będę czekał. I naprawdę miałem taki zamiar.
To było niesamowite
Z każdym dniem narastało we mnie poczucie winy. Przez pół roku moje dziecko rosło, a ja nie miałem o tym pojęcia. Przegapiłem pierwsze badania, pierwsze kopnięcia. Nie byłem tam, gdy Ula potrzebowała wsparcia.
Nie naciskałem jednak. Nie chciałem znowu jej do czegoś zmuszać, składać obietnic, które mogłyby brzmieć pusto. Po prostu byłem obok. Dzwoniłem, gdy szła na badania. Pytałem, jak się czuje. Raz przywiozłem jej torbę zakupów i zostawiłem pod drzwiami, bo nie chciała mnie widzieć. Nie obrażałem się. Czekałem.
A potem coś zaczęło się zmieniać. Najpierw odpisała na moją wiadomość. Potem pozwoliła, żebym ją odwiózł po wizycie u lekarza. A pewnego dnia, gdy siedzieliśmy razem na ławce w parku, po prostu położyła moją dłoń na swoim brzuchu.
I wtedy to poczułem. Delikatne, ledwo wyczuwalne kopnięcie. Serce mi stanęło. Nie mogłem mówić. Tylko pokiwałem głową. Bo oto tam, pod moją dłonią, było życie. Moje dziecko.
Dwa tygodnie później Ula w końcu powiedziała:
– Jeśli chcesz być w jego życiu, to musisz być. Ale na serio, Karol. Nie na chwilę. Nie tylko wtedy, kiedy jest łatwo.
Pokiwałem głową. Patrzyła na mnie długo.
– Damy radę?
Nie wiedziałem tego na pewno. Ale wiedziałem jedno: nigdy więcej nie pozwolę, by coś nas rozdzieliło.
– Tak, Ula. Damy radę.
Całkiem się zmieniłem
Kiedy patrzyłem na swoje odbicie w lustrze, widziałem kogoś innego niż kilka miesięcy temu. Nie byłem już tym samym facetem, który biegł na kolację walentynkową, przekonany, że jego życie jest poukładane. Nie byłem kimś, kto mógł udawać, że przeszłość nie ma znaczenia. Byłem ojcem.
Nie wiedziałem jeszcze, co będzie dalej. Czy Ula mi wybaczy? Czy naprawdę stworzymy rodzinę? Ale wiedziałem jedno: nie pozwolę, żeby moje dziecko dorastało beze mnie.
Kiedy po raz pierwszy trzymałem syna w ramionach, wszystko inne przestało mieć znaczenie. Byłem jego ojcem. I tym razem miałem zamiar być nim na serio.
Karol, 27 lat
Czytaj także:
„Z nudów zrobiłam sobie dziecko. Żałuję, bo tylko przeszkadza mi w imprezowaniu, a w domu ciągle jest syf”
„Ojciec nigdy nie kupił mamie bukietu róż nawet na Walentynki. Myślałam, że jest po prostu skąpy, ale prawda była inna”
„Moje dziecko jest owocem romansu z teściem. Czy powinnam wyznać mężowi, że urodzę mu brata a nie syna?”