„W walentynki dostałam zaproszenie na tajemniczą randkę. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam jego twarz za wielkim bukietem róż”
„Kawiarnia była zatłoczona. Rozejrzałam się nerwowo. Niby byłam tu z własnej woli, ale czułam się jak bohaterka kiepskiego romansu. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy w kącie sali zobaczyłam stolik, a na nim – czerwoną różę”.

- Redakcja
Moje życie było spokojne, wręcz przewidywalne. Praca w biurze od ósmej do szesnastej, popołudnia z książką albo w kinie z przyjaciółką. Nie narzekałam, ale nie mogłam też powiedzieć, że działo się w nim coś ekscytującego.
Byłam ciekawa
Dlatego, gdy pewnego dnia dostałam anonimową wiadomość, serce zaczęło mi bić szybciej. To było tuż przed walentynkami. „Spotkajmy się w kawiarni o 19, poznasz mnie po czerwonej róży”. Pierwsza myśl? Żart. Może Monika z pracy postanowiła zrobić mi psikusa? Albo to jakaś głupia kampania reklamowa? A może to pomyłka? Ale z drugiej strony… co, jeśli naprawdę ktoś chciał mnie poznać?
Przez resztę dnia nie mogłam się skupić. Ostatecznie ciekawość zwyciężyła. O 18:50 poprawiłam włosy, założyłam płaszcz i wyszłam z mieszkania.
Kawiarnia była zatłoczona. Rozejrzałam się nerwowo. Niby byłam tu z własnej woli, ale czułam się jak bohaterka kiepskiego romansu. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy w kącie sali zobaczyłam stolik, a na nim – czerwoną różę. I mężczyznę, który ją trzymał.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, nagle zrobiło mi się gorąco. To Adam, mój sąsiad z bloku. Ten cichy mężczyzna, który zawsze spuszczał wzrok, kiedy mijał mnie na klatce schodowej. Nigdy bym nie pomyślała, że to on.
Nie spodziewałam się
Zatrzymałam się w pół kroku. Jeszcze mogłam się wycofać, udawać, że przyszłam tu zupełnie przypadkiem, zamówić kawę i uciec? Ale było już za późno.
– Magda – Adam podniósł się z krzesła. Uśmiechał się nieśmiało.
Z wahaniem podeszłam do stolika.
– Adam?! Co ty tutaj robisz?
– Czekałem na ciebie…
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Rozbawienie mieszało się z lekkim rozczarowaniem. Spodziewałam się tajemniczego adoratora, a tymczasem to Adam – facet, którego znałam od lat, choć właściwie nic o nim nie wiedziałam.
– To ty wysłałeś tę wiadomość?
– Tak. Wiem, że to dziwne… ale nie wiedziałem, jak inaczej cię zaprosić.
Wzięłam głęboki oddech. No dobrze. Może ten wieczór jednak nie był zmarnowany.
– Więc… – zaczęłam, starając się nadać temu spotkaniu jakiś sens. – Dlaczego akurat teraz?
– Bo nie chciałem już dłużej żałować, że nie spróbowałem – powiedział w końcu.
Nie chciałam go zranić
Moje serce zabiło szybciej. Nie dlatego, że poczułam nagły przypływ uczuć, ale dlatego, że nie spodziewałam się takiej szczerości.
– Znamy się od lat. Wiem, że nigdy nie patrzyłaś na mnie w ten sposób, ale ja od dawna o tobie myślę. Zawsze brakowało mi odwagi. Widziałem, jak masz kogoś, potem jak znowu jesteś sama… I zrozumiałem, że jeśli nie teraz, to nigdy.
Przełknęłam ślinę. To było za dużo jak na jeden wieczór.
– Nie wiem, co powiedzieć… – przyznałam szczerze.
– Nie musisz nic mówić – Adam uśmiechnął się smutno. – Chciałem tylko, żebyś wiedziała.
Wieczór w kawiarni upływał w dziwnej atmosferze. Adam mówił o tym, jak długo się zastanawiał nad tym spotkaniem, jak wiele razy chciał coś powiedzieć, ale zawsze brakowało mu odwagi. Słuchałam go, ale w mojej głowie panował chaos.
– To dla mnie duża niespodzianka.
– Wiem – przerwał mi szybko. – I nie chcę cię do niczego zmuszać. Naprawdę.
Był uroczy
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Adam był inny niż mężczyźni, z którymi się spotykałam. Nie próbował mnie zdobywać, nie naciskał, nie bawił się w gierki. Po prost… chciał, żebym wiedziała, co czuje.
– Powinnam już iść – powiedziałam w końcu, choć nie byłam pewna, czy chcę uciekać, czy po prostu potrzebuję czasu.
– Odprowadzę cię – zaproponował od razu.
Pokręciłam głową.
– Nie trzeba. Dziękuję za wieczór. Naprawdę.
Wstałam i wzięłam płaszcz. Adam zrobił to samo.
– Mogę cię jeszcze o coś poprosić? – zapytał, gdy ruszyłam w stronę wyjścia.
Zatrzymałam się.
– Jasne.
– Nie unikaj mnie. Jeśli uznasz, że nic z tego nie będzie, w porządku. Ale nie chcę, żebyśmy przestali się do siebie odzywać.
Patrzyłam na niego przez chwilę, a potem skinęłam głową.
– Dobrze.
Znów napisał
Następnego dnia unikałam wyjścia na klatkę schodową, jakby za drzwiami czyhało jakieś niebezpieczeństwo. Wiedziałam, że to irracjonalne, ale nie potrafiłam się przemóc. A potem, tuż przed wyjściem do pracy, znalazłam pod drzwiami karteczkę. „Nie chcę cię do niczego zmuszać. Jeśli chcesz porozmawiać, będę w parku o 18”.
Przez cały dzień myślałam o tej wiadomości. W pracy koleżanki zauważyły, że jestem rozkojarzona. Monika nawet spytała:
– Magda, ty się zakochałaś czy co?
Roześmiałam się nerwowo.
– Coś w tym stylu…
O 17:50 wciąż nie wiedziałam, co zrobić. O 17:55 włożyłam płaszcz. O 18:05 byłam w parku. Adam siedział na ławce, patrząc w dal. Kiedy mnie zauważył, uśmiechnął się lekko i wstał. Było coś dziwnie miłego w tym, że czekał. Usiadłam obok i wzięłam głęboki oddech.
I właśnie wtedy, pierwszy raz od naszego spotkania, pomyślałam, że może warto spróbować.
– Nie spodziewałam się tego – przyznałam. – Nigdy nie myślałam o tobie w ten sposób.
– Wiem.
– I… to nie tak, że cię nie lubię. Po prostu… nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłoby być coś więcej.
– A teraz?
Potrzebowałam tego
Zaczęłam patrzeć na Adama inaczej, dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie zauważałam. Nie było fajerwerków. Nie było nagłego olśnienia, że oto przede mną stoi miłość mojego życia. Ale było coś innego. Spokój. Może właśnie tego potrzebowałam?
Pierwsza randka była trochę niezręczna. Adam zabrał mnie do małej knajpki z pizzą, twierdząc, że „romantyczne kolacje to nie jego bajka”. Siedzieliśmy przy drewnianym stoliku, jedząc pepperoni i śmiejąc się z kelnera, który pomylił nasze zamówienia.
Było normalnie. Może właśnie tego mi brakowało. Z czasem zaczęłam przyzwyczajać się do jego obecności. Do krótkich wiadomości o poranku, do spacerów po parku, do rozmów o niczym. Nie myślałam o tym jako o wielkim uczuciu, ale… było mi dobrze.
Pewnego wieczoru, gdy odprowadzał mnie pod drzwi, zatrzymałam się na chwilę.
– Wiesz… – zaczęłam cicho. – Może nie zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia. Ale lubię cię coraz bardziej.
Spojrzał na mnie uważnie, jakby ważył każde moje słowo.
– A ja lubię cię od dawna – odpowiedział z uśmiechem.
Nie całowaliśmy się tego wieczoru. Po prostu patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu weszłam do mieszkania.
Magdalena, 33 lata
Czytaj także:
„Od 20 lat kochałem moją żonę, ale sypiałem z jej przyjaciółką. Ten układ był korzystny dla całej naszej trójki”
„Złota rada teściowej uratowała moje małżeństwo. Nigdy nie sądziłam, że ta jędza ma jednak jakieś ciepłe uczucia”
„Mówiłam, że idę do pracy, a przesiadywałam w kawiarni. Na 4 godziny teściowa może przejąć opiekę nad wnuczkiem”