„W tym roku na Mikołajki mąż ani trochę się nie wysilił. Kupił mi zestaw kosmetyków w promocji i nawet nie zdjął ceny”
„Zajrzałam do środka. Zestaw kosmetyków – peeling i balsam do ciała, oba w opakowaniach z wielkim czerwonym napisem »Promocja 19,99«. Zanim coś powiedziałam, przejrzałam torbę jeszcze raz. Żadnego bileciku, żadnej kartki”.

Kiedyś mój mąż potrafił mnie zaskoczyć – przynosił mi rano bułki z pobliskiej piekarni, znał mój ulubiony zapach, moje marzenia. Teraz nawet nie pyta, czy zrobić mi rano kawę i nie zauważa, że przed chwilą płakałam.
Czekałam na niespodziankę
W pracy się śmieją, że Mikołajki to święto dzieci, ale ja wciąż naiwnie czekałam. Nie na prezent, a na jakiś znak, że mój mąż wciąż pamięta i że mu jeszcze zależy. Kiedyś świętowaliśmy Mikołajki z dreszczykiem – pakowaliśmy sobie drobiazgi do butów, zostawialiśmy romantyczne liściki, a teraz liczę, że może chociaż powie mi coś miłego, że spojrzy inaczej. Bo przecież nie chodzi o złoto, tylko o to, żeby ktoś cię zauważył.
W Mikołajki Tomek wrócił do domu po pracy jak zwykle – bez uśmiechu, bez spojrzenia, tylko rzucił klucze na komodę, buty kopnął gdzieś na bok, kurtkę powiesił byle jak na oparciu krzesła. Patrzyłam na to wszystko z kuchni. Przez moment miałam złudzenie, że może coś powie, że zauważy świecę zapaloną na stole, że poczuje zapach cynamonu. Podszedł do szafki, wyjął torbę papierową z logo drogerii i położył ją przede mną.
– Masz, dla ciebie na Mikołajki – rzucił obojętnie.
Zajrzałam do środka. Zestaw kosmetyków – peeling i balsam do ciała, oba w opakowaniach z wielkim czerwonym napisem „Promocja 19,99”. Zanim coś powiedziałam, przejrzałam torbę jeszcze raz. Żadnego bileciku, żadnej kartki. Nawet nie wyciągnął paragonu. Poczułam, jak rośnie we mnie złość.
Byłam wściekła
– Naprawdę? To wszystko? – spytałam, trzymając zestaw w rękach. – Nie chodzi mi o cenę, tylko… Naprawdę wystarczyło podejść do pierwszego lepszego marketu i złapać cokolwiek?
Tomek usiadł na krześle, wzruszając ramionami.
– No przecież dostałaś prezent, czego ty jeszcze chcesz?
– Wiesz, że dla mnie to ważne – odpowiedziałam spokojnie, choć głos mi się lekko załamał. – Wystarczyłoby, żebyś się trochę wysilił, kupił mi jakiś drobiazg, coś z serca.
– Przestań, naprawdę. Ludzie mają poważniejsze problemy – burknął, zerkając na telefon.
Wstałam i poszłam do łazienki. Przez chwilę patrzyłam na swoją twarz w lustrze, potem sięgnęłam po jego starą golarkę. Leżała w szufladzie, porysowana, z urwanym plastikowym zabezpieczeniem. Bez ładowarki, bo się jeszcze nadaje.
Zemściłam się
Wróciłam do kuchni, cisza wisiała w powietrzu. Tomek nawet nie uniósł wzroku znad ekranu. Podeszłam do stołu, wsunęłam golarkę do tej samej torby, z której wyjął mi prezent. Postawiłam ją przed nim.
– Wesołych – powiedziałam tylko i usiadłam z powrotem.
Przez kilka sekund milczał. W końcu podniósł wzrok i spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
– Co to ma być?
– Twój prezent. Też na szybko, też bez sensu – odpowiedziałam, nie odwracając wzroku.
Przez chwilę siedzieliśmy naprzeciw siebie, obcy i cisi. Potem on odsunął torbę na bok i wstał, a ja już wiedziałam, że tego wieczoru nie będziemy ze sobą rozmawiać. Zamknęłam się w sypialni. Usiadłam na łóżku i zapatrzyłam się w pustą ścianę. Nie chodziło mi wcale o ten nieszczęsny zestaw za dziewiętnaście dziewięćdziesiąt dziewięć, nie chodziło o pieniądze, tylko o to, że zrobił to tak od niechcenia.
Kiedyś znał zapach moich perfum, wiedział, że nie lubię lawendy, że wolę goryczkę grejpfruta niż waniliową słodycz. Kiedyś potrafił mnie rozśmieszyć samym spojrzeniem, planował weekendy, zabierał mnie nad jezioro, nawet jak padało. Teraz kupił mi balsam i peeling z promocji. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie nasze pierwsze Mikołajki. Wrzucił mi do buta srebrny pierścionek z cyrkonią i liścik: „Zawsze będziesz moją niespodzianką”. Wtedy płakałam ze wzruszenia.
Byliśmy sobie obcy
Tomek zapukał lekko do drzwi, ale nie wszedł. Po chwili uchylił je i stanął w progu z miną, która miała wyrażać skruchę, choć bardziej wyglądała na znużenie.
– Zawsze coś źle zrobię, co? – Powiedział, jakby to miało zakończyć temat. – To tylko kosmetyki.
Podniosłam głowę.
– Nie chodzi o kosmetyki. Chodzi o to, że tyle lat jesteśmy razem, a nadal nie masz pojęcia, kim jestem, co lubię, czego mi brakuje.
– A co ja mam wiedzieć? Wszystko ci przeszkadza. Jak coś kupię to źle, jak nie kupię to jeszcze gorzej.
– Bo przestałeś próbować – rzuciłam bez zastanowienia.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, jakby nie wierzył, że to właśnie powiedziałam.
– Nie umiem cię uszczęśliwić – powiedział cicho, ale twardo.
– Bo już nie próbujesz – powtórzyłam. – To nie to samo, co nie umieć.
Usiadł w fotelu. Przez moment miałam nadzieję, że powie coś, zapyta, zacznie rozmowę, ale tylko siedział, jakby czekał, aż minie burza.
Zrobiło mi się przykro
Wyszłam z domu bez słowa. Potrzebowałam powietrza, chłodu, jakiegokolwiek ruchu, żeby nie zwariować. Poszłam do galerii handlowej. Nogi same mnie tam zaprowadziły, pewnie dlatego, że był tam sklep, w którym Tomek kupił ten zestaw.
Zobaczyłam wtedy parę – szli wolno, trzymając się za ręce, uśmiechnięci, jakby byli w swoim świecie. Nie młodzi, nie wymuskani, ale zapatrzeni w siebie. Patrzyli sobie w oczy, nie w telefony. Pomyślałam, że zazdroszczę im tej prostoty. Nam z Tomkiem zostały już tylko osobne pokoje i wspólne rachunki.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słysząc każde skrzypnięcie podłogi w salonie. Tomek nie przyszedł do sypialni ani żeby się tłumaczyć, ani żeby się położyć. Kiedyś potrafiliśmy się pokłócić i już po godzinie leżeć wtuleni, śmiejąc się przez łzy, teraz nawet na kłótnię brakowało siły. Została cisza.
Przemyślałam to
Patrzyłam w sufit i myślałam o tym, jak bardzo się zmieniliśmy. Nie przez jedną kłótnię, nie przez jeden prezent. To się działo latami. Małe rzeczy, których nie naprawialiśmy, obietnice składane mimochodem i zapomniane, wspólne plany, które nie miały daty. Każdy dzień oddalał nas od siebie coraz bardziej.
Tomek był kiedyś moim prawdziwym przyjacielem. Potrafił mnie rozbawić jednym słowem, znał moją historię lepiej niż ja sama. Gdy coś się działo, dzwoniłam najpierw do niego. Teraz czasem łapię się na tym, że piszę do siostry, zanim zdołam pomyśleć jego imię. Nie jestem idealna, też się pogubiłam. Przestałam mówić o tym, co mnie boli, przestałam pytać, jak się czuje. Myślałam, że się domyśli, że wystarczy patrzeć, ale chyba żadne z nas już nie patrzyło. Nad ranem Tomasz przyszedł do sypialni. Usiadł na brzegu łóżka.
– Nie chciałem cię zranić – wyszeptał. – Po prostu już nie wiem, jak się robi te wszystkie rzeczy dobrze.
Nie odpowiedziałam. Po prostu nie miałam słów. Tamtej nocy dotarło do mnie jedno – muszę znów siebie usłyszeć. To pierwszy krok, by cokolwiek zbudować albo zostawić za sobą.
Dagmara, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Całe życie myślałem, że prawdziwa miłość nie istnieje. A potem zobaczyłem Renatkę tańczącą do mojej ulubionej piosenki”
- „Ukrywałem romans z narzeczoną najlepszego przyjaciela. Zdradziła nas grzeszna chwila pod jemiołą na firmowej wigilii”
- „Miałam go za snoba i lizusa. Przypadkowy lunch sprawił, że pod maską chłodu dostrzegłam duszę wrażliwca”

