Reklama

Czwartkowy poranek. Na dworze wciąż mróz, a ja, jeszcze zaspana, wślizgnęłam się do biura, próbując opanować chaos moich myśli. Nikt w pracy nie wiedział, że tłusty czwartek jest dla mnie czymś więcej niż dniem, w którym bezkarnie mogę objadać się pączkami. To była mała tradycja z dzieciństwa, kiedy to babcia piekła dla mnie te pyszności, które przypominały mi smak beztroski i rodzinnego ciepła.

Wchodząc do swojego boksu, pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę, było eleganckie pudełko, które spoczywało na moim biurku. Karteczka na nim głosiła:

„Dla Kamili od tajemniczego wielbiciela. Smacznego!”

Serce zabiło mi mocniej, a jednocześnie poczułam dreszczyk niepewności. Kto mógłby zrobić coś takiego? I dlaczego? Usiadłam na krześle, wpatrując się w pudełko, zastanawiając się nad całą tą sytuacją.

Czułam się nieswojo

Podczas przerwy na kawę, siedziałam w stołówce obok Magdy, mojej najlepszej koleżanki z pracy. Na stoliku leżało wspomniane pudełko z pączkami. Magda z ciekawością podniosła brwi, spoglądając to na mnie, to na prezent.

– Kamila, nie mogę uwierzyć, że masz tajemniczego wielbiciela! – zachichotała, podnosząc do ust kubek z kawą. – To jest po prostu urocze! No dalej, otwórz!

– Sama nie wiem – odpowiedziałam, nerwowo bawiąc się serwetką. – To trochę dziwne, prawda? Nie mam pojęcia, kto mógłby to zrobić.

– Nie bądź taka nieufna – roześmiała się Magda. – Może to ktoś z naszej ekipy? Marek z marketingu? Zawsze patrzy na ciebie takim wzrokiem, jakby cię chciał zjeść razem z tymi pączkami!

Zaśmiałam się, choć w środku czułam się niepewnie. Pomimo żartów Magdy, nie mogłam przestać się zastanawiać nad intencjami tajemniczego wielbiciela. Czy to był jakiś żart? A może ktoś rzeczywiście chciał mi sprawić przyjemność?

– No dobra, nie rozmyślaj tyle, otwieraj! – ponagliła Magda, wskazując głową na pudełko.

Westchnęłam i zdjęłam wieczko. Wewnątrz były trzy idealne pączki, a zapach ich słodkiego nadzienia unosił się w powietrzu. Magda przyglądała się z błyskiem w oku.

– No widzisz? Chciał dobrze! – powiedziała triumfalnie. – Może to ten nowy z IT? Widziałam, jak cię zagaduje przy automacie z kawą.

– Może... – odpowiedziałam niepewnie, choć w głowie kłębiły mi się wątpliwości.

Byłam wdzięczna za te pączki, ale jednocześnie czułam się nieswojo.

Musiałam odkryć, kto za tym stoi

Zdecydowana odkryć, kto zostawił mi pączki, ruszyłam przez biuro. Miałam zamiar subtelnie wypytać kilku współpracowników i dowiedzieć się, czy ktoś przypadkiem nie wspomniał o tej niespodziance. Na początek wybrałam Marka z marketingu, którego Magda zasugerowała jako potencjalnego autora niespodzianki.

– Hej, Marek – zaczęłam niewinnie, podchodząc do jego biurka. – Słyszałam, że lubisz pączki – i subtelnie zagadnęłam o prezent zostawiony u mnie.

Marek uśmiechnął się szeroko.

– Kto nie lubi? Ale nie wiem, o czym mówisz. Przynajmniej nie dziś – puścił do mnie oko, ale w jego zachowaniu nie było nic podejrzanego.

– A widziałeś może, kto zostawił mi pudełko z pączkami na biurku? – próbowałam dowiedzieć się więcej, udając, że to tylko ciekawość.

– Kamila, gdybym to był ja, już byś o tym wiedziała – zaśmiał się serdecznie.

Podziękowałam mu i ruszyłam dalej. Kolejny na mojej liście był Paweł z IT. Znany z tego, że zawsze wie, co się dzieje w biurze, Paweł mógł mieć jakąś wskazówkę.

– Paweł, wiesz może coś o tych pączkach, które znalazłam na biurku? – zapytałam, gdy tylko udało mi się go złapać na chwilę.

– Nie mam pojęcia, kto mógłby to zrobić – odpowiedział z lekkim uśmiechem. – Ale muszę przyznać, że to niezła zagadka. Może powinnaś pobawić się w detektywa?

Jego odpowiedź była pełna żartów, ale nic konkretnego. Z każdym kolejnym pytaniem czułam, jak narasta we mnie niepokój. Czyżby wszyscy w biurze grali ze mną w jakąś dziwną grę?

Wracając do swojego biurka, próbowałam poskładać wszystko w logiczną całość, ale im więcej o tym myślałam, tym bardziej czułam się zagubiona.

Może to naprawdę jest żart... – pomyślałam, ale coś w środku mówiło mi, że nie powinnam tego tak zostawiać.

Dowiedziałam się przypadkiem

W miarę jak dzień mijał, coraz bardziej nie mogłam się skupić na pracy. W myślach wciąż analizowałam, kto mógł zostawić te pączki. Przechodząc obok pokoju socjalnego, usłyszałam dwóch kolegów, którzy rozmawiali o czymś, co przyciągnęło moją uwagę.

– Naprawdę, nie mogę uwierzyć, że Jurek coś takiego wymyślił – mówił jeden z nich z niedowierzaniem w głosie. – Żonaty facet, a takie numery?

– No, ale przynajmniej miało to być niewinne – dodał drugi, ściszając głos. – Z tego co wiem, pączki to tylko gest przyjaźni.

Słysząc imię Jurka, poczułam, jak serce podskakuje mi do gardła. Przerywając ich rozmowę, weszłam do środka z determinacją.

– O czym wy mówicie? – zapytałam bez wahania, stając między nimi.

Zaskoczeni moim nagłym pojawieniem się, wymienili szybkie spojrzenia. Jeden z nich, nieco zakłopotany, chrząknął.

– Kamila, to... to nic takiego – próbował wymigać się od odpowiedzi.

– Nic takiego? – Powtórzyłam, krzyżując ręce na piersi. – Właśnie usłyszałam coś o Jurku i pączkach. Czy to on jest tym tajemniczym wielbicielem?

Po chwili niezręcznej ciszy, jeden z kolegów nie wytrzymał.

– Tak, Kamila. To Jurek. Powiedział nam, że chciał cię zaskoczyć w tłusty czwartek. Ale, proszę, nie myśl o tym źle – to miał być przyjazny gest.

Zamurowało mnie. Jurek? Żonaty mężczyzna, mój przełożony? W tej chwili nie wiedziałam, co myśleć ani jak się czuć. Z jednej strony gest był niewinny, z drugiej – czułam się zaniepokojona i zakłopotana. Dlaczego Jurek to zrobił? Wzięłam głęboki oddech, wiedząc, że muszę z nim porozmawiać i dowiedzieć się, co miał na myśli.

Poszłam to wyjaśnić

Zbierając się na odwagę, zapukałam do drzwi gabinetu Jurka. Serce biło mi jak oszalałe, gdy usłyszałam jego głos zapraszający mnie do środka. Weszłam, zamykając za sobą drzwi. Jurek siedział przy biurku, zajęty papierkową robotą. Podniósł wzrok, widząc mnie stojącą niepewnie przed nim.

– Kamila, co mogę dla ciebie zrobić? – zapytał uprzejmie, odkładając długopis.

– Chciałam porozmawiać o... pączkach – zaczęłam, starając się zachować spokój. – Dowiedziałam się, że to od ciebie.
Jurek uniósł brwi, a na jego twarzy pojawił się uśmiech zmieszany z zakłopotaniem.

– Ach, to... – powiedział, pocierając szyję dłonią. – To miał być tylko mały prezent na tłusty czwartek. Nic więcej, Kamila. Chciałem sprawić ci przyjemność.

– Ale dlaczego tylko dla mnie? – zapytałam bez ogródek. – Jesteś przecież moim przełożonym. I żonatym mężczyzną.

Jurek westchnął ciężko, patrząc na mnie z pewnym żalem.

– Wiem, Kamila. To naprawdę miało być tylko coś miłego, taki przyjacielski gest. Przepraszam, jeśli poczułaś się tym zakłopotana.

Poczułam, jak napięcie we mnie rośnie. Czy naprawdę mogłam to zignorować i uznać za niewinną uprzejmość? W jego głosie była szczerość, ale wciąż czułam się nieswojo.

– Nie powiem, że nie jestem zaskoczona – przyznałam, usiłując zebrać myśli. – Ale muszę przemyśleć, jak to wpłynie na moją pracę tutaj.

Jurek spojrzał na mnie uważnie, jakby próbując zrozumieć moje zmagania.

– Nie chciałem, by to wpłynęło na nasze relacje w pracy – dodał, wyraźnie skruszony.

Kiwnęłam głową, czując, że potrzebuję czasu, aby zrozumieć, co powinnam dalej zrobić. Wiedziałam jedno – nie mogłam tego tak zostawić. Musiałam zastanowić się nad swoją przyszłością w tej firmie.

Nie wiedziałam, co robić

Po pracy spotkałam się z Anią, moją przyjaciółką, która zawsze służyła dobrą radą w trudnych momentach. Usiedliśmy w naszej ulubionej kawiarni, a ja opowiedziałam jej o całym dniu, poczynając od niespodzianki z pączkami po rozmowę z Jurkiem. Ania słuchała mnie uważnie, w międzyczasie sącząc gorącą herbatę.

Kamila, to brzmi jak niezła zawierucha – powiedziała, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Rozumiem, że jesteś zdezorientowana, ale co tak naprawdę czujesz?

– Sama nie wiem, Ania – westchnęłam, opierając głowę na dłoni. – Z jednej strony, wiem, że Jurek nie miał złych intencji. Ale z drugiej... czuję, że przekroczył pewną granicę. Czuję się niekomfortowo.

– To całkiem zrozumiałe. Ale musisz się zastanowić, co to dla ciebie oznacza – odpowiedziała spokojnie. – Czy myślisz, że to jednorazowy przypadek, czy może jest coś więcej, czego nie zauważyłaś wcześniej?

– Właśnie o to chodzi, Ania. Nie chcę robić dramatu z czegoś, co mogło być tylko niewinną pomyłką. Ale... też nie chcę pracować w miejscu, gdzie będę się czuła nieswojo – przyznałam, czując ciężar na sercu.

– Może powinnaś przemyśleć zmianę pracy, jeśli to cię dręczy. Ale zanim podejmiesz decyzję, może warto porozmawiać jeszcze z kimś z działu HR, żeby zrozumieć, jakie masz opcje?

– Masz rację. Nie chcę działać pochopnie, ale czuję, że coś musi się zmienić – powiedziałam, decydując, że kolejny krok będzie rozmowa z działem HR.

Ania uśmiechnęła się do mnie ciepło, dodając mi otuchy. Wiedziałam, że czeka mnie trudna decyzja, ale dzięki niej czułam się mniej samotna w tym wszystkim.

Musiałam to przemyśleć

Po powrocie do domu usiadłam na kanapie z kubkiem gorącej herbaty, starając się uporządkować myśli. Cała ta sytuacja z pączkami zmusiła mnie do refleksji nad tym, co jest dla mnie ważne w pracy i jak chcę, by wyglądały moje relacje zawodowe.

Nocą, w ciszy mojego mieszkania, zaczęłam analizować wszystkie za i przeciw. Czy mogłam zaufać Jurkowi, że jego intencje były naprawdę niewinne? A może to był sygnał, że potrzebuję zmiany? Zawsze byłam osobą, która ceni sobie spokój i klarowność w miejscu pracy. Ta sytuacja, choć z pozoru błaha, wstrząsnęła moim poczuciem bezpieczeństwa.

Postanowiłam porozmawiać z działem HR, by dowiedzieć się, jakie mam opcje. Chciałam zrozumieć, jak w przyszłości mogę unikać takich sytuacji i co firma może zrobić, by zapewnić mi komfort pracy. Wiedziałam też, że nie chcę pozostawać w miejscu, gdzie mogłabym być nieodpowiednio traktowana, nawet jeśli to tylko nieporozumienie.
Ostatecznie podjęłam decyzję, że zacznę poszukiwania nowej pracy. Potrzebowałam świeżego startu, miejsca, gdzie znów będę mogła skupić się na swoich ambicjach zawodowych bez niepotrzebnego stresu. Może to było drastyczne posunięcie, ale czułam, że to jedyna droga do odzyskania równowagi i spokoju ducha.

Kiedy kładłam się do łóżka, poczułam się dziwnie spokojna, choć niepewna, co przyniesie przyszłość. Wiedziałam jednak, że to decyzja, którą muszę podjąć dla siebie, by móc ruszyć dalej. I choć nie było to proste, poczułam ulgę, wiedząc, że zrobiłam krok we właściwym kierunku.

Kamila, 30 lat

Czytaj także: „Po 50-tce mąż chciał bardzo świętować karnawał. Nie sądziłam, że bal przebierańców zrobi w naszym łóżku”
„Opiekowałam się chorą babcią Zosią. Rodzina myślała, że mam dobre serce, a mi chodziło tylko o jej kasę”
„Synowa wpadła w furię, bo posprzątałam jej mieszkanie. Chciałam tylko pomóc, a jeszcze musiałam przepraszać”

Reklama
Reklama
Reklama