Reklama

Każdy dzień mojego życia wyglądał podobnie. Pobudka, przygotowanie dzieci do szkoły, sprzątanie domu, gotowanie. Adam, mój mąż, coraz rzadziej wracał o normalnych godzinach. Czasem żartował, że jego biuro jest drugim domem. Kochałam go, ale czułam, jak coś powoli nas oddala. Wspólne rozmowy stały się zdawkowe, a intymność wyblakła w natłoku codziennych obowiązków.

Reklama

Tamtego popołudnia szukałam baterii do pilota. Dzieciaki oglądały bajki, a ja nie miałam ochoty iść do sklepu. Przeszukiwałam biurko Adama, gdy w jednej z szuflad znalazłam coś, co zmieniło wszystko. Różową kopertę. Machinalnie ją otworzyłam. W środku był list. Jego treść była krótka, ale wystarczająco wyrazista, by wzniecić burzę w mojej głowie.

„Tęsknię za każdą wspólną chwilą, gdy cię nie widzę. Twój dotyk jest moim schronieniem. Twoja M.”.

Stałam oszołomiona, czując, jakby ktoś wyrwał mi grunt spod nóg. Czy to możliwe, że Adam mnie zdradza? Kto to jest „M.”? I jak długo to trwa? Wzięłam list, zamknęłam szufladę i usiadłam w salonie. Dzieci śmiały się do ekranu telewizora, a ja nie potrafiłam złapać oddechu.

Wieczorem, kiedy Adam wrócił do domu, starałam się zachowywać normalnie. Mąż był jak zwykle uśmiechnięty i spokojny.

– Jak minął dzień? – zapytał, odkładając torbę na krzesło.

– Jak zawsze – odpowiedziałam zdawkowo, zmuszając się do uśmiechu.

Chciałam go zapytać o list, ale coś mnie powstrzymało. Może strach przed prawdą? Wiedziałam jednak, że będę musiała kiedyś wrócić do tego tematu.

Wciąż miałam wątpliwości

Przez kilka następnych dni nie mogłam myśleć o niczym innym. Zaciskałam zęby, patrząc na Adama, który zachowywał się tak, jakby nic się nie działo. A może naprawdę nic się nie działo? Może ten list to jakaś pomyłka albo żart? Może nie było do niego? Ale dlaczego list był w jego biurku?

W końcu postanowiłam podzielić się swoimi wątpliwościami z Karoliną, moją najlepszą przyjaciółką. Spotkałyśmy się w kawiarni, a ja od razu przeszłam do rzeczy.

Znalazłam list w biurku Adama – zaczęłam, bawiąc się filiżanką kawy. – Od jakiejś „M.”.

Koleżanka spojrzała na mnie z zaciekawieniem.

– Co było w liście? – zapytała cicho.

Powtórzyłam jej treść, a ona westchnęła.

– Zuza, to wygląda źle. Może powinnaś z nim szczerze porozmawiać?

– A jeśli się mylę? Jeśli to tylko głupie podejrzenia? Może jest jakieś inne wytłumaczenie – zapytałam, próbując się uspokoić.

Karolina zmarszczyła brwi.

– Jeśli to nic, Adam powinien być w stanie to wyjaśnić. Ale jeśli coś jest na rzeczy... Lepiej wiedzieć.

Jej słowa brzmiały rozsądnie, ale w mojej głowie wciąż kłębiły się wątpliwości. Nie chciałam robić scen, ale nie mogłam też żyć w niepewności.

Zaczęłam drążyć temat

Postanowiłam działać na własną rękę. Adam miał w zwyczaju odkładać telefon na nocny stolik przed snem. Znałam jego kod, choć nigdy wcześniej nie miałam potrzeby z niego korzystać. Tamtego wieczoru, gdy tylko zasnął, wzięłam telefon do ręki.

Przeglądając jego wiadomości, trafiłam na konwersację z osobą podpisaną jako „M.”, a później padło jej imię – Monika. Wiadomości były krótkie, ale wystarczająco niepokojące:

„Jutro o 19?”

„Nie mogę się doczekać”.

Zamknęłam telefon, czując, jak serce bije mi jak oszalałe. Czy to była ona? Autorka listu?

Następnego dnia Adam oznajmił, że musi zostać w pracy dłużej.

– Mamy pilny projekt, wrócę późno – powiedział, zakładając płaszcz.

– Jasne – odpowiedziałam, starając się ukryć narastającą wściekłość.

Gdy wyszedł, szybko wsiadłam do samochodu i pojechałam pod jego biuro. Czekałam w środku auta, aż wyjdzie. Po kilkunastu minutach zobaczyłam, jak rozmawia z wysoką brunetką. Śmiali się, a on podał jej płaszcz. Usiadłam niżej w fotelu, obserwując ich, gdy wsiedli razem do taksówki. Pojechałam za nimi, a oni wysiedli pod włoską restauracją.

Wróciłam do domu, czując, jakby cały świat mi się zawalił.

Próbował się wykręcać

Wieczorem Adam wrócił do domu, jakby nigdy nic.

– Jak minął dzień? – zapytałam, starając się nie wybuchnąć.

– Dobrze – odpowiedział, uśmiechając się lekko.

Nie wytrzymałam.

Kim jest dla ciebie Monika? – zapytałam nagle.

Adam zamarł, jego uśmiech zniknął.

– Co masz na myśli?

Widziałam cię z nią dzisiaj. Wsiedliście razem do taksówki i pojechaliście do restauracji.

Patrzył na mnie przez chwilę, jakby zastanawiał się, co powiedzieć.

– Monika to koleżanka z pracy. Pomagam jej przy projekcie.

– Koleżanka? I dlatego spędzacie razem wieczory? – rzuciłam z ironią.

Adam westchnął.

– Zuza, to naprawdę nic takiego. Przysięgam.

Chciałam wierzyć, ale coś w jego oczach mówiło mi, że to nie cała prawda.

Postanowiłam zacząć od niej

Kilka dni później postanowiłam pójść dalej. Pojechałam do biura Adama i poczekałam na tę kobietę, Monikę przed budynkiem. Gdy ją zobaczyłam, podeszłam.

– Monika? – zawołałam.

Spojrzała na mnie z zaskoczeniem.

– Tak?

– Jestem Zuzanna, żona Adama – powiedziałam chłodno.

Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

– Domyślałam się, że w końcu się spotkamy.

Kim jesteś dla mojego męża? – zapytałam bezpośrednio.

– Myślałam, że Adam ci powiedział – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Spotykamy się od kilku miesięcy.

Te słowa były jak uderzenie w twarz.

– Jak śmiesz niszczyć moje małżeństwo?! – wykrzyknęłam.

Monika uniosła brew.

– Przecież Adam mówił, że od dawna nie jesteście szczęśliwi i że praktycznie się rozwodzicie...

Nie chciałam dłużej tego słuchać. Odwróciłam się i odeszłam, czując, jak moje życie się rozpada.

Już mu nie wierzyłam

Kiedy wróciłam do domu, Adam już na mnie czekał.

Monika do mnie dzwoniła – powiedział cicho.

– A więc to prawda – odparłam, patrząc na niego z zimną determinacją.

Przez chwilę milczał, po czym skinął głową.

– Tak, Zuza. Ale to już koniec. Zrozumiałem, że to był błąd.

– Koniec? – prychnęłam. – Myślisz, że tak łatwo się z tego wyplączesz?

Adam spuścił wzrok.

Chcę to naprawić. Dla nas i naszej rodziny.

Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, czy mówi szczerze.

– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć – powiedziałam cicho.

Będę czekał na twoją decyzję, Zuza.

Tamtego wieczoru jednak podjęłam decyzję. Zgodziłam się, by Adam został w domu, ale postawiłam warunki: szczerość, terapia małżeńska i czas. Wiedziałam, że nie będzie łatwo. Nie miałam jeszcze pojęcia, czy nasz związek przetrwa. Ale musiałam spróbować – dla siebie i naszych dla dzieci.

Zuzanna, 35 lat

Reklama

Czytaj także:
„Rozwód wisiał w powietrzu, ale ja nie miałam zamiaru się poddać. Wymyśliłam, jak sprawić, by mąż został ze mną”
„Od lat rozbierałem wzrokiem żonę przyjaciela. Czekałem, aż sami się rozstaną, ale takiej akcji się nie spodziewałem”
„Gdy żona każe mi pościć, kochanka rozpieszcza mnie na całego. Nie mam zamiaru żyć w celibacie, bo żonę wiecznie boli głowa”

Reklama
Reklama
Reklama