„W sylwestra przypadkiem zabrałam kurtkę mojej przyjaciółki. W taki sposób dowiedziałam się o podwójnej zdradzie”
„Zorientowałam się dopiero rano. Kurtka była identyczna. Różniła się tylko zapachem. Pachniała orientalnymi perfumami i... Sandrą. Po chwili usłyszałam pikanie i z kieszeni wyciągnęłam telefon. Czerwony, nie mój. Wyświetliło się powiadomienie”.

W piątki wracałam późno. Niby dlatego, że miałam dużo pracy, ale prawda była mniej efektowna – nie chciało mi się wracać do mieszkania, w którym coraz trudniej było udawać, że wszystko gra. Dawid jeszcze rok temu czekał na mnie z kolacją, dziś już nie pisał nawet, że mnie kocha. Zostawał w pracy dłużej, a może tylko tak mówił. Gdy pytałam, miał w oczach zmęczenie albo irytację. Nie umiałam ich już rozróżniać.
Żyłam według planu: 7:30 śniadanie, 8:00 metro, 9:00 biuro. Moja przyjaciółka, Sandra mówiła, że jestem „dziewczyną z kalendarzem”, ale mówiła to z czułością, nie z drwiną. Ona – ekspresyjna, wiecznie roztrzepana – była moim przeciwieństwem i, paradoksalnie, moją najlepszą przyjaciółką. Kiedyś nawet żartowała, że Dawid bardziej pasowałby do niej. Śmiałyśmy się. Dziś ten śmiech dzwonił mi w uszach jak stary alarm, którego nigdy nie umiałam wyłączyć.
Na sylwestra miał być przełom. Nowy rok, nowa ja – ten banał przyjęłam z zaskakującą łatwością. Poszliśmy razem do klubu. Było głośno, duszno, za dużo ludzi. Piłam, żeby się rozluźnić. Śmiałam się, żeby nie czuć. Sandra tańczyła jakby nic poza nią nie istniało. A potem… wyszłam w cudzej kurtce. Dopiero w niej znalazłam coś, czego wolałabym nigdy nie odkryć.
Znalazłam to przypadkiem
Zorientowałam się dopiero rano. Kurtka była identyczna – ciemnozielona, z tego samego sklepu, nawet rozmiar ten sam. Różniła się tylko zapachem. Nie moim. Pachniała jakimiś ciężkimi, orientalnymi perfumami i... Sandrą. Usiadłam na łóżku, zmęczona po nocnej imprezie, jeszcze lekko otępiała po winie i hałasie. Po chwili usłyszałam pikanie i z kieszeni kurtki wyciągnęłam telefon. Czerwony, nie mój. Zablokowany ekran, ale wyświetliło się powiadomienie.
„Dawid: Po Nowym Roku musimy to skończyć. Nie mogę jej dłużej oszukiwać. Tylko z tobą wszystko jest prawdziwe”. Serce mi stanęło. Zmarszczyłam brwi. Coś we mnie krzyknęło: odłóż to. Nie wtrącaj się. To nie twoje. jednak inna część – silniejsza, poraniona – sięgnęła dalej. Przesunęłam palcem. Telefon nie miał blokady. Zwyczajna, idiotyczna nieostrożność.
Było otwarte okno rozmowy. Sandra. Dawid. Mój Dawid, mój chłopak. Moja przyjaciółka. „Sandra: Wiem... czuję się okropnie, ale... dla mnie jesteś tylko ty”. Zimny pot wystąpił mi na plecy. Nie chciałam już czytać dalej, ale coś mnie trzymało. Tygodnie rozmów. Zaczęło się od komplementów, potem flirt. Potem... szczegóły, daty, miejsca. Jeden weekend, drugi, trzeci. Ja w tym czasie pisałam do Sandry, żeby się spotkać. Ona mi odpisywała, że „nie ma siły”, że „okres ją rozkłada”.
Zaklęłam pod nosem. Cisza w mieszkaniu nagle zrobiła się ogłuszająca. Moja współlokatorka, Maja, jeszcze spała. A ja siedziałam na brzegu łóżka, trzymając cudzy telefon i swoje roztrzaskane życie. Byłam tylko punktem odniesienia. Tłem dla ich namiętności.
Ciekawe, ile by udawała
– Jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć? – zapytałam, ledwo przekraczając próg jej mieszkania.
Sandra spojrzała znad kubka kawy. Miała za dużą bluzę i rozczochrane włosy. Zupełnie nie wyglądała jak kobieta, która przespała się z chłopakiem swojej przyjaciółki. Na moment zamarła.
– Co się stało? – zapytała z udawaną troską.
– Przypadkiem zabrałam twoją kurtkę. Znalazłam tam twój telefon. Był w kieszeni, odblokowany. Były tam... pewne wiadomości.
Jej twarz pobladła.
– Adela... ja... – zaczęła, ale nie dokończyła.
– Tak, właśnie. Ty i Dawid. Długo to trwa? – wbiłam wzrok w jej oczy. Ani łez, ani wstydu. Tylko rozbiegany wzrok i ciche:
– To się po prostu... stało.
– „Po prostu”? Serio? Rozumiem, że po prostu wpadliście na siebie w łóżku? Czy może po prostu całowaliście się po imprezie i potem było już z górki?
– Nie planowaliśmy tego. Naprawdę. My... byliśmy pijani, a potem... Adela, to nie miało znaczyć nic wielkiego.
– A potem rozmawialiście o tym tygodniami. Pół życia przegadałyśmy razem, Sandra. Myślałam, że jesteś mi bliższa niż siostra.
– Wiem, jak to wygląda, ale...
– Nie, nie wiesz – przerwałam jej, czując, jak gardło mnie pali. – Nie wiesz, co to znaczy patrzeć, jak ktoś, komu ufałaś najbardziej, wbija ci nóż prosto w serce.
Odstawiłam telefon na jej stół. Wzięłam swoją kurtkę i wyszłam. Nie oglądałam się za siebie.
Już się mną znudził
Spotkaliśmy się w parku. Na ławce, na której kiedyś całowaliśmy się pierwszy raz. Teraz siedzieliśmy daleko od siebie. Cisza była głośniejsza niż hałas z pobliskiego placu zabaw.
– Cześć – rzucił, jakbyśmy się widzieli wczoraj. Jakby wszystko było po staremu.
– Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że jesteś z moją przyjaciółką? – zapytałam bez ogródek.
Zamarł. Potem rozluźnił ramiona, spuścił wzrok.
– Skąd...?
– Z jej telefonu. Sandra zostawiła mi go w kurtce. Zajrzałam. Przeczytałam wszystko.
– Nie chciałem cię ranić – powiedział, szeptem, jakby to coś miało zmienić.
– To po co się z nią przespałeś? – spytałam twardo. – Dwa razy? Trzy? A może powinnam zapytać, który raz był „najprawdziwszy”?
Dawid westchnął i spojrzał na mnie wreszcie. Tak, jakby pierwszy raz od miesięcy naprawdę mnie widział.
– Od dłuższego czasu czułem, że coś między nami wygasa, że jesteśmy jak współlokatorzy. Z Sandrą… nie szukałem tego. Po prostu... z nią było coś żywego. Namiętność. Spontaniczność. Czego z tobą już nie było.
Pokręciłam głową.
– To ty przestałeś się starać. Ty się wycofałeś, a ja głupio myślałam, że może to tylko chwilowy kryzys.
– Może... po prostu jesteśmy zbyt różni. Ty zawsze byłaś... spokojna. Taka... bierna.
– Nie, Dawid. To ty byłeś zbyt tchórzliwy, żeby ze mną szczerze porozmawiać. Łatwiej ci było mnie zdradzić, niż zerwać.
Wstałam. Czułam, jak ziemia się pode mną ugina, ale nie mogłam tam zostać dłużej.
– Żegnaj.
Nie powiedział nic. Nawet nie próbował mnie zatrzymać.
To nie była moja wina
Drzwi mieszkania zamknęły się za mną z głuchym trzaskiem. Maja siedziała na kanapie z kubkiem herbaty, owinięta kocem, oglądała jakiś serial. Spojrzała na mnie tylko raz – wystarczyło.
– Co się stało?
– Sandra. Dawid. Są razem – powiedziałam tylko i zsunęłam się pod ścianę. Nie płakałam. Jeszcze nie.
Maja po chwili podeszła, kucnęła obok mnie i po prostu objęła. Bez pytań, bez tanich frazesów. Tylko cisza, w której mieściło się wszystko. Nie mogłam już tam siedzieć. Musiałam się ruszyć. Założyłam kurtkę i wyszłam, nawet nie tłumacząc się dokąd. Chciałam oddychać. Chciałam nie czuć.
Chodziłam bez celu. Zimne powietrze szczypało mnie w policzki, a śnieg skrzypiał pod butami. Mijali mnie ludzie – zakochani, roześmiani, obojętni. Nikt nie miał pojęcia, że świat mi się właśnie rozpadł. W głowie tłukły się wspomnienia. Dawid śpiący obok mnie, kiedy jeszcze nie trzeba było nic mówić. Sandra poprawiająca mi makijaż przed randką. Ich śmiech, ich spojrzenia – teraz wszystko wydawało się podwójnie fałszywe.
Zastanawiałam się, czy mogłam coś zrobić inaczej. Czy byłam zbyt przewidywalna, zbyt cicha, zbyt zwykła? Może rzeczywiście – nie błyszczałam jak Sandra. Nigdy nie chciałam błyszczeć. Chciałam tylko być kochana. Uczciwie. Właśnie to bolało najbardziej. Nie sama zdrada. Tylko to, że oni znali mnie tak dobrze... i zrobili to mimo wszystko. W okolicy ktoś grał na gitarze. Przystanęłam tylko na moment. Czułam w sobie ciszę. Jednak taką, która wcale nie uspokaja. Taką, która wrze.
Usunęłam ich z mojego życia
Spotkałyśmy się przy jej klatce. Poprosiłam, żeby wyszła. Sandra miała podkrążone oczy, rozczochrane włosy, nie miała już tej swojej buty w spojrzeniu.
– Po co chciałaś się spotkać? – zapytała cicho.
– Nie po to, żeby się godzić, ani żeby wybaczać.
Zamilkła. Stałyśmy naprzeciw siebie, a ja czułam, że to pierwszy raz, kiedy patrzę na nią bez tego starego przywiązania. Bez tego ciepła, które zawsze się zapalało, kiedy ją widziałam. Teraz była jak obca osoba.
– Chciałam tylko powiedzieć, że nie chcę was znać. Ani ciebie, ani Dawida.
– Adela, naprawdę cię kochałam jak siostrę...
– To wybrałaś cholernie dziwny sposób, żeby to okazać – przerwałam jej ostro. – Tak się nie traktuje nikogo. Ani siostry, ani nawet wroga.
– Myślałam, że... nie wiem. Że może kiedyś mi wybaczysz.
– Nie wybaczę. I nie chcę, żebyś kiedykolwiek jeszcze była częścią mojego życia.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale podniosłam rękę.
– Nie próbuj się tłumaczyć. Już nie musisz. Po prostu... pozwól mi odejść.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę przystanku. Nie oglądałam się. Nie chciałam widzieć, czy płacze, czy stoi z kamienną twarzą. Nie miało to już żadnego znaczenia.
Wieczorem zablokowałam ich oboje. Usunęłam numery, zdjęcia, wiadomości. Zostawiłam tylko jedno zdjęcie – moje, z uśmiechem. Zrobiłam je tego lata. Dla przypomnienia. Nie jestem tłem.
Wyjdę z tego silniejsza
Zdrada boli. Nie jak skaleczenie, bardziej jak długie wbijanie szpilek – każda rozmowa, każde wspomnienie, które nagle zyskuje inne znaczenie. Kiedyś myślałam, że największy ból to strata miłości. Teraz wiem, że gorsze jest poczucie, że ktoś znał cię naprawdę dobrze… i mimo to zrobił ci krzywdę.
Nie wiem, jak będą wyglądały moje kolejne dni. Pewnie znów będę zapominać o śniadaniu i przypominać sobie o sobie samej dopiero wieczorem. Przynajmniej nie będę się grzała w cudzym cieple. Nie będę czekać, aż ktoś się mną zajmie. Już wiem, że jeśli sama nie stanę po swojej stronie, nikt tego nie zrobi.
Nie odzyskałam jeszcze zaufania do ludzi, do siebie. Wiem jednak, że ten ból, ten wstyd i ta samotność – one nie będą wieczne. Może zostaną we mnie jak blizna, ale nie będą już rządzić moim życiem.
Adela, 27 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „W sylwestra uwierzyłam, że 2026 rok przyniesie mi miłość. 1 stycznia moje marzenia rozsypały się w drobny mak”
- „Przed świętami odkryłam, że mąż mnie zdradza. 20 lat naszego małżeństwa rozbiło się w drobny mak jak bombka choinkowa”
- „Załamałam się, że sylwestra spędzę sama z teściową. To miał być wieczór z horroru, ale skończył się zupełnie inaczej”

