„W starej piwnicy odnalazłam tajemniczy list miłosny. Mama miała sekret, przez który patrzę na nią z odrazą”
„Półki uginały się od rupieci, a ja, przesuwając stare kartony, zauważyłam coś, co wyglądało jak mała, drewniana skrzynka. Otworzyłam ją z ciekawości. W środku, między wyblakłymi zdjęciami, leżała pożółkła koperta. Nie była zaklejona. Na niej – tylko jedna litera: A”.

- Redakcja
Wychowałam się w domu, w którym nie mówiło się głośno o emocjach. Wszystko musiało być „w porządku”, „na swoim miejscu”, „jak należy”. Mama – Dorota – była mistrzynią w kreowaniu tej fasady. Zawsze uśmiechnięta, zawsze schludna, z obiadem na stole i wyprasowaną koszulą dla taty. A jednak... między nami coś zgrzytało.
– Aneta, co to za chłopak, z którym cię widziałam ostatnio pod uczelnią? – zapytała pewnego ranka, kiedy weszłam do kuchni. Oczy miała już podmalowane, choć była dopiero siódma rano.
– Może kolega, mamo? A może prywatny detektyw, śledzący twoją przeszłość – rzuciłam sarkastycznie, siadając do stołu.
Mama zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że taki ton oznaczał, że nie mam ochoty na rozmowę. Ojciec jak zwykle milczał. Siedział przy kuchennym stole, czytając gazetę, choć nie sądzę, by coś z niej zapamiętywał. On zawsze był bezpieczny – taki, który raczej przeczeka, niż się odezwie. Czułam, że go kocham, ale nigdy nie potrafiłam z nim naprawdę porozmawiać. A potem jeszcze ciotka Marta – siostra mamy. Temat tabu. Od lat się z nią nie widujemy, a jeśli już padnie jej imię, to tylko z niechęcią. Kiedy raz zapytałam, dlaczego nie mamy kontaktu z jej rodziną, mama odpowiedziała krótko:
– Bo niektórzy ludzie lubią mieszać w cudzym życiu.
Nie zrozumiałam wtedy, o co chodzi. Dziś myślę, że to niektórzy po prostu mówią prawdę. Od tamtego poranka minęły trzy tygodnie. I właśnie wtedy, porządkując komodę w piwnicy, znalazłam list.
List, który wszystko zmienił
Nie lubię piwnic. Są duszne, pachną stęchlizną i zawsze przypominają mi o przemijaniu – o porzuconych rzeczach, o przeszłości, której nikt już nie potrzebuje. Ale tego dnia zeszłam tam na prośbę mamy. Chciała, żebym przyniosła słoiki. Półki uginały się od rupieci, a ja, przesuwając stare kartony, zauważyłam coś, co wyglądało jak mała, drewniana skrzynka. Otworzyłam ją z ciekawości. W środku, między wyblakłymi zdjęciami, leżała pożółkła koperta. Nie była zaklejona. Na niej – tylko jedna litera: „A.”
Wyciągnęłam delikatnie list. Drżały mi palce.
„Tęsknię za tobą każdej nocy. Każdy dotyk twojej skóry pamiętam, jakby to było wczoraj. Jesteś moją największą słabością i największą miłością…”.
Zamarłam. List był namiętny, intymny, pełen uczuć – takich, o których nikt nie pisze do własnej żony po dwudziestu latach małżeństwa. To nie był list od mojego ojca. Zastygłam z kartką w dłoni. Słowo „kocham” powtarzało się kilka razy, za każdym razem bardziej rozpaczliwie.
– A... jak Adam? – powiedziałam półgłosem, choć nikt mnie nie słyszał. Taki był dawny sąsiad. Cichy, elegancki. Zniknął, gdy miałam jakieś pięć lat.
Zabrałam list ze sobą. Serce waliło mi jak oszalałe. Wieczorem, próbując się uspokoić, zagadnęłam tatę.
– Tato… Znasz może jakiegoś Adama, który był kiedyś blisko z mamą?
Ojciec nawet nie podniósł wzroku znad krzyżówki.
– Adamów wielu bywało... – mruknął. – Ale nikt szczególny.
Coś mi jednak mówiło, że to kłamstwo. I że mój ojciec właśnie coś przede mną ukrywa.
Rozmowa z matką
Zabrało mi dwa dni, zanim zebrałam się na odwagę. Leżałam nocami, patrząc w sufit i zastanawiając się, kim jest „A.” i dlaczego mama ukrywała ten list. Dlaczego nigdy o nim nie wspomniała? I czemu tak nerwowo reaguje, gdy ktoś wspomina o przeszłości? W niedzielę, gdy wróciła z kościoła i zdjęła buty przy drzwiach, stałam już w kuchni z listem w dłoni. Usiadła przy stole, sięgnęła po gazetę, ale nie zdążyła jej otworzyć.
– Znalazłam coś – powiedziałam cicho, prawie szeptem.
Podniosła wzrok.
– W piwnicy. W tej starej skrzynce po babci. – Położyłam kopertę przed nią.
Przez chwilę patrzyła na nią, jakby to była bomba z opóźnionym zapłonem.
– Co to jest? – zapytała chłodno, choć dobrze wiedziała.
– List. Od A. Do ciebie.
Spojrzała na mnie, w jednej sekundzie tracąc całą swoją fasadę. Twarz jej pobladła, dłonie zaczęły drżeć.
– To nie twoja sprawa, Aneta – powiedziała ostro. – Nie powinnaś tego ruszać.
– Może i nie powinnam, ale to twoja przeszłość. Moja też. Kim jest A.?
– To był... tylko epizod – rzuciła. – Bez znaczenia. Wszyscy popełniamy błędy.
– Tato o tym wie? – zapytałam cicho.
Wstała gwałtownie, krzesło zaskrzypiało. Odeszła kilka kroków od stołu.
– Nie rozumiesz, co to znaczyło być kobietą w tamtych czasach – wymamrotała, jakby to wszystko ją bolało.
– Mam prawo znać prawdę.
Odwróciła się do mnie plecami. I wtedy po raz pierwszy poczułam, że się boi. Ale nie mnie. Prawdy.
Mam prawo wiedzieć!
Kilka dni później wróciłam wcześniej z zajęć. W mieszkaniu panowała cisza, ale z salonu dobiegły mnie przytłumione głosy. Zatrzymałam się na korytarzu, tuż za drzwiami. To byli oni – mama i tata.
– Dorota, ile jeszcze będziemy to ukrywać? – usłyszałam niski, zmęczony głos ojca. – Ona jest dorosła, może powinniśmy jej wreszcie powiedzieć.
– Andrzej, nie teraz – odpowiedziała mama. – Jeszcze nie.
– Ale przecież… nie jestem jej ojcem – jego głos zadrżał. – I nigdy nim nie byłem. A mimo to kocham ją jak własną córkę.
Serce mi stanęło. Zamarłam, czując, jak robi mi się słabo. Moje dłonie spociły się momentalnie, nogi jakby wrosły w podłogę. To zdanie dudniło mi w głowie, rozrywając na kawałki wszystko, co do tej pory uważałam za pewnik. Wpadłam do pokoju, drzwi uderzyły o ścianę.
– Co to miało znaczyć?! – wrzasnęłam, łapiąc powietrze jak po przebiegnięciu maratonu. – „Nie jestem jej ojcem”? Co wy przede mną ukrywacie?!
Mama zerwała się z fotela, blada jak kreda. Ojciec powoli podniósł wzrok znad dłoni, które ściskał na kolanach.
– Aneta… – zaczął, ale głos ugrzązł mu w gardle.
– Dość! – krzyknęłam. – Mam prawo wiedzieć! Macie mówić teraz, bo zwariuję!
Zapadła cisza, tak gęsta, że czułam, jak dzwoni mi w uszach. Mama ukryła twarz w dłoniach. Ojciec w końcu westchnął ciężko, jakby właśnie runął mur, który budował całe życie.
– To nie ja… jestem twoim ojcem – powiedział.
Świat zatrząsł się pode mną.
Wyznanie matki
Usiadłam na kanapie, bo miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę. Mama podeszła powoli, jakby każdy krok ważył tonę.
– Aneta… – zaczęła drżącym głosem. – Nie chciałam, żebyś dowiedziała się w taki sposób.
– To powiedz mi wreszcie prawdę – powiedziałam przez zęby. – Kim jest mój ojciec?
Mama spojrzała na Andrzeja. On skinął głową, jakby oddając jej prawo do spowiedzi.
– To był Adam – powiedziała w końcu. – Nasz dawny sąsiad.
Imię przeszyło mnie jak nóż. Przypomniałam sobie mężczyznę, którego czasem widywałam w dzieciństwie. Zawsze elegancki, zawsze z uśmiechem. I nagle zniknął.
– Zakochałam się w nim – wyszeptała mama. – Byłam młoda, naiwna. Twojego ojca… Andrzeja, traktowałam jak bezpieczną przystań, ale z Adamem… wszystko było inne. Namiętne. Prawdziwe.
– I zdradziłaś – przerwałam jej, czując w ustach gorycz.
– Tak – przyznała, a w jej oczach pojawiły się łzy. – To trwało krótko. On chciał, żebym odeszła od Andrzeja, ale… bałam się. Nie miałam odwagi rozwalić rodziny, którą wszyscy uważali za wzorową. Niedługo potem dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
– I co? – spytałam z niedowierzaniem. – Po prostu udawałaś, że wszystko jest normalnie?
– Tak – szepnęła. – Andrzej wiedział. Od początku wiedział, że nie jesteś jego córką. Ale został. Bo cię pokochał.
Odwróciłam wzrok. Łzy napłynęły mi do oczu, ale tym razem nie chciałam ich pokazać. Wszystko, w co wierzyłam, nagle okazało się kłamstwem.
Ciotka Marta
Od dnia wyznania matki chodziłam jak we śnie. Patrzyłam na Andrzeja, który od dwudziestu dwóch lat udawał ojca, i nie wiedziałam, jak powinnam się do niego zwracać. Patrzyłam na mamę i czułam tylko gniew. Nie potrafiłam tego udźwignąć. Patrzyłam na nich teraz inaczej. Nie wiedziałam, czy potrafię im wybaczyć. Wiedziałam tylko jedno – prawda, nawet bolesna, daje wolność.
Adam był gdzieś tam, wciąż żywy w mojej krwi i spojrzeniu w lustro. Ale czy chciałam go odnaleźć? Jeszcze nie wiedziałam. Na razie musiałam nauczyć się żyć z tym, że moja rodzina nigdy nie była taka, jaką mi przedstawiano.
Aneta, 22 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Latem sąsiad zapraszał mnie do swojego sadu, a ja korzystałam. Teraz w moim brzuchu rośnie mała brzoskwinia”
- „Na wakacjach podrywałam tylko bogatych mężczyzn. Jednak to biedny kelner odmienił moje życie”
- „Mąż zabrał mnie na grzyby do lasu. Miało być romantyczne, a skończyło się kłótnią o kanapki z pasztetem”

