Reklama

Pracuję niemal od świtu do zmierzchu. Jestem oddany swojej pracy z pełnym zaangażowaniem, czasami aż do przesady. Kiedyś myślałem, że to właśnie moja determinacja i ambicja przyczyniają się do sukcesu zawodowego i zadowolenia z życia. Praca była dla mnie wszystkim. Moja żona Sylwia często powtarzała mi, że nasz dom potrzebuje mnie bardziej niż moje biuro, ale jakoś nie mogłem się z tym pogodzić.

Reklama

Byłem zszokowany

Patrząc wstecz, widzę, jak wiele błędów popełniłem. Niezliczone godziny spędzone nad dokumentami, telefony w późnych godzinach nocnych. Być może gdzieś po drodze zapomniałem, co naprawdę jest najważniejsze. Nasze rozmowy z żoną stały się krótkie, sporadyczne, niemal bez znaczenia.

W dzień naszej rocznicy ślubu postanowiłem zrobić coś wyjątkowego. Chciałem wrócić wcześniej z pracy, zaskoczyć Sylwię, zabrać ją na kolację, na której tak dawno nie byliśmy. Przez cały dzień myślałem o jej uśmiechu, kiedy wręczę jej bukiet białych róż i zobaczy mnie stojącego w progu. Jednak kiedy otworzyłem drzwi, zrozumiałem, że moja niespodzianka miała zupełnie inny finał.

Sylwia i jakiś obcy facet zabawiali się na naszej kanapie. Świat zawirował mi przed oczami, jakby ktoś nagle odciął dźwięk i zatrzymał czas.

– Co tu się dzieje?! – wyrzuciłem z siebie z niedowierzaniem i gniewem.

Wszystko we mnie krzyczało, by zrobić coś, cokolwiek, ale stałem jak sparaliżowany. Sylwia ruszyła w moją stronę, a jej kochanek najwyraźniej chciał uciec, ale ona unieruchomiła go gestem dłoni. Podniosła głowę i spojrzała na mnie twardo.

– Twoja wieczna nieobecność zabiła wszystko, co było między nami – powiedziała ostro, nie próbując nawet się tłumaczyć. – Byłam sama, zawsze sama.

Dosłownie zaniemówiłem

Te słowa brzmiały jak oskarżenie, którego nie mogłem pojąć. Chciałem zapytać, jak długo, dlaczego, ale żadne słowa nie przechodziły mi przez gardło. Czy faktycznie nie zauważyłem, jak bardzo zaniedbałem nasze małżeństwo? Stałem tam, próbując zrozumieć sytuację, która wydawała się nierealna, jakby była częścią jakiegoś koszmaru.

– Dlaczego? – zapytałem w końcu, starając się uspokoić chaotyczne myśli. – Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że coś jest nie tak?

Sylwia spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłem smutek, który mnie zaskoczył. Myślałem, że zobaczę w nich jedynie złość.

– Sebastian, próbowałam – zaczęła, a jej głos zadrżał. – Zawsze byleś zajęty. Praca była na pierwszym miejscu, nie ja.

Starałem się zrozumieć jej słowa. Może rzeczywiście byłem głuchy na jej potrzeby? Zacząłem dostrzegać, jak bardzo moja obsesja na punkcie pracy mogła wpłynąć na naszą relację.

– Ale dlaczego… – przerwałem, szukając właściwych słów – …dlaczego to się stało? Z nim? – wskazałem na mężczyznę, który wciąż stał bez ruchu, unikając mojego wzroku.

Czułem się winny

Sylwia westchnęła ciężko i spojrzała w stronę okna, jakby szukała tam odpowiedzi.

– Nie chciałam tego – powiedziała cicho. – Ale byłam taka samotna. Poczułam się, jakbym nie istniała dla ciebie, jakbyś mnie nie zauważał. On po prostu był, słuchał mnie.

To, co powiedziała, uderzyło mnie jak piorun. Poczułem falę emocji: złość, zranienie, żal. Czy naprawdę byłem tak ślepy? Czy nie zauważyłem, jak bardzo się oddaliliśmy od siebie? Sylwia obróciła się do mnie, jej twarz wyrażała ból i determinację.

– Wiem, że nie wiedziałeś. Ale musisz zrozumieć, że dla mnie to był krzyk o pomoc, którego nie usłyszałeś – powiedziała, a w jej głosie zabrzmiała nutka desperacji.

Czułem, jak grunt usuwa mi się spod nóg, jak świat, który budowałem, nagle rozsypuje się na kawałki. Musiałem zrozumieć jej perspektywę, choć wszystko we mnie krzyczało, by po prostu się odwrócić i wyjść.

Chciałem zrozumieć

Gdy opadły pierwsze emocje, usiedliśmy w milczeniu na przeciwległych końcach kanapy. W mojej głowie krążyły tysiące pytań. Jak mogłem być tak ślepy?

– Sebastian, musisz zrozumieć, że nie planowałam tego – zaczęła, a jej słowa brzmiały niemal jak prośba o przebaczenie. – Byłam zdesperowana. Czułam się niewidzialna, a on... on po prostu mnie zobaczył.

Zaczęła opowiadać o chwilach, kiedy jej samotność stawała się nie do zniesienia, o wieczorach spędzonych w pustym domu, o rozmowach, których brakowało. Mówiła o tym, jak wiele razy próbowała do mnie dotrzeć, ale ja byłem pochłonięty własnym światem.

Słuchając jej, zacząłem dostrzegać, jak wiele przegapiłem. Moja praca stała się tarczą, za którą ukrywałem się przed problemami, nie zauważając, że tym samym odcinam się od najważniejszej osoby w moim życiu.

– Wiem, że zawiodłem cię jako mąż – powiedziałem cicho, wpatrując się w swoje dłonie. – Myślałem, że zapewniając nam stabilność finansową, daję ci to, czego potrzebujesz.

– A ja potrzebowałam ciebie – odparła. – Potrzebowałam twojej obecności, twojego wsparcia.

Potrzebowała mnie

Ta rozmowa, choć bolesna, była dla mnie jak zimny prysznic. Zrozumiałem, że nie mogę winić wyłącznie jej za to, co się stało. Byłem nieobecny, zaniedbałem nas, a Sylwia tylko próbowała znaleźć coś, czego jej brakowało.

W jej oczach widziałem teraz nie tylko ból, ale i ulgę. Jakby w końcu mogła zrzucić ciężar, który nosiła na swoich barkach. Było jasne, że musimy podjąć decyzje dotyczące naszej przyszłości, ale w tej chwili jedyne, co mogłem zrobić, to starać się zrozumieć jej perspektywę.

– To był jeden z tych dni, kiedy po prostu nie mogłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. – Siedziałam sama w domu, czekając, aż zadzwonisz, aż powiesz, że jesteś w drodze. Ale nie zadzwoniłeś.

W jej głosie brzmiały teraz gorycz i smutek, które tak długo tłumiła.

– Wtedy poszłam na spotkanie z przyjaciółmi, szukając czegoś, co odciągnie moje myśli od tej pustki – kontynuowała, a w jej głosie pojawiło się zawahanie. – I tam poznałam Piotrka. Był miły, słuchał mnie… Po prostu był obecny.

Poczułem się rozdarty. Chciałem krzyczeć, płakać, zniknąć, ale jedyne, co mogłem zrobić, to wstać i wyjść na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza, spróbować uporządkować myśli. Musiałem zrozumieć, co teraz powinienem zrobić, jak sobie z tym wszystkim poradzić.

Sebastian, 30 lat

Reklama

Czytaj także:
„Gdy ja uganiam się za dziećmi, mąż wychodzi z kolegami. Później ma pretensje, że wyglądam jak fleja”
„Po 5 latach mieszkania z teściami osiągnęłam kres wytrzymałości. Mąż dostał ultimatum – albo oni znikną, albo ja”
„Żona rzuciła mnie na stare lata, więc postawiłem na sobie krzyżyk. Na emeryturze wypada już tylko myśleć o cmentarzu”

Reklama
Reklama
Reklama