„W prezencie od teściowej dostałam taniutki flakon perfum. Czułam się upokorzona do momentu, w którym poznałam prawdę”
„Usiadłam na kanapie, trzymając w rękach opakowanie zawinięte w błyszczący papier. Wszyscy patrzyli, więc nie mogłam się wycofać. Rozdarłam opakowanie i zobaczyłam małą, plastikową buteleczkę perfum z logo, które kojarzyło mi się z marketową półką przy kasie. Uśmiechnęłam się blado”.

- Redakcja
Święta u teściowej zawsze były dla mnie testem cierpliwości. Od kiedy wyszłam za mąż, co roku spędzaliśmy Wigilię w jej domu – z tłumem krewnych, hałasem i niekończącymi się porównaniami. Tego roku wyjątkowo nie miałam nastroju. Byłam zmęczona pracą, dziećmi i udawaniem, że wszystko jest w porządku.
Kiedy przyszło do wręczania prezentów, starałam się uśmiechać, choć marzyłam tylko o ciszy. Gdy teściowa podała mi paczkę z podpisem „coś specjalnego”, nie potrafiłam ukryć rozczarowania. Mała, tandetna buteleczka perfum z dyskontu? Wtedy naprawdę załamałam ręce. Nie wiedziałam, że to dopiero początek historii.
To było rozczarowanie
Zawsze starałam się być uprzejma wobec teściowej, nawet gdy wbijała szpile pod płaszczykiem „troski”. Uważała się za kobietę z klasą – elegancką, doświadczoną, z dobrym gustem. Nigdy nie zapomnę, jak rok wcześniej dała mi książkę kucharską z zakładką na stronie „Jak ugotować rosół, żeby nie był wodnisty”. Nie skomentowałam tego, uśmiechnęłam się. I tym razem postanowiłam zrobić to samo.
Usiadłam na kanapie, trzymając w rękach opakowanie zawinięte w błyszczący papier. Wszyscy patrzyli, więc nie mogłam się wycofać. Rozdarłam opakowanie i zobaczyłam małą, plastikową buteleczkę perfum z logo, które kojarzyło mi się z marketową półką przy kasie. Uśmiechnęłam się blado.
– Mam nadzieję, że ci się spodobają – powiedziała teściowa z satysfakcją w głosie. – Prawdziwa perełka, nie do dostania w zwykłym sklepie.
– Dziękuję… bardzo – wydusiłam, próbując nie spojrzeć na męża, który już wtedy wiedział, co myślę.
Zapach był duszący. Słodki, kwiatowy, ale sztuczny. Typ perfum, które nosiło się w liceum, gdy nie miało się jeszcze gustu. Włożyłam je z powrotem do pudełka i odstawiłam na bok, obok prezentu dla mojego syna – plastikowego traktorka, który rozpadł się po trzech minutach.
Wieczór dłużył się niemiłosiernie, a perfumy z każdą chwilą drażniły mnie coraz bardziej – nie tylko zapachem, ale i tym, że teściowa naprawdę myślała, że sprawiła mi radość. Albo… po prostu chciała się ze mnie po raz kolejny pośmiać.
Czułam się zlekceważona
Wieczerza wigilijna miała swoją tradycyjną oprawę: sianko pod obrusem, dwanaście potraw, wspólne kolędowanie. Jednak tego wieczoru wszystko było jakby podszyte napięciem, które czułam tylko ja. Może dlatego, że choć usta wypowiadały życzenia, myśli błądziły wokół tej nieszczęsnej buteleczki. Stawiałam ją na równi z innymi „prezentami” od teściowej: poradnikami, swetrami o dwa rozmiary za dużymi, opakowaniem herbatki na uspokojenie. Wszystkie z nich miały jakiś ukryty przekaz.
– Wiesz, te perfumy to podobno ekskluzywna linia – powiedziała mi cicho, gdy zostawałyśmy same przy stole. – Nie każdemu przypadną do gustu… wymaga to dojrzałego nosa.
Wzięłąm łyk kompotu z suszu, by nie wybuchnąć śmiechem.
– Dziękuję, naprawdę… bardzo się postarałaś – odpowiedziałam z wymuszonym spokojem.
Z kuchni dobiegł śmiech dzieci, a potem zgrzyt rozbitego talerza. Mąż poszedł zobaczyć, co się stało, a ja została sama z teściową i jej krytycznym wzrokiem.
– Nie pachną za mocno? Może ciut za intensywne, ale na wyjścia będą idealne – dodała niby mimochodem.
Miałam ochotę odpowiedzieć coś złośliwego, ale ugryzłam się w język. Może rzeczywiście wyolbrzymiałam. Może to tylko perfumy. Z drugiej strony, nie pierwszy raz czułam się przez nią zlekceważona.
Reszta wieczoru minęła w sztucznym uśmiechu i pustych słowach. Nikt nie zauważył, że nie pożegnałam się z teściową serdecznym uściskiem. A buteleczka? Leżała na dnie mojej torebki. Nie planowałam jej używać. Nigdy.
Chyba jej nie doceniłam
Wróciliśmy do domu późnym wieczorem. Dzieci od razu zasnęły w samochodzie, więc mąż wyniósł je do łóżek, a ja zaczęłam rozpakowywać torby z prezentami. Wśród opakowań, papierków i kokard, na dnie jednej z toreb znalazłam perfumy od teściowej. Usiadłam przy kuchennym stole i patrzyłam na tę buteleczkę jak na symbol wszystkiego, co mnie uwierało w relacji z jego matką.
Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby jeszcze raz otworzyć opakowanie. Może to była ciekawość, może zwykła złość. Wyjęłam flakonik i tym razem przyjrzałam mu się dokładniej. Miał w sobie coś dziwnego. Niby tandetny, a jednak jego szkło było cięższe, a zakrętka precyzyjnie wykonana. W środku, pod etykietą, dostrzegłam niewielkie wytłoczenie. Mały, złoty symbol – coś, czego wcześniej nie zauważyłam.
Zajrzałam do internetu, wpisując nazwę i próbując znaleźć jakiekolwiek informacje. Ku mojemu zaskoczeniu, strona po stronie pokazywały się ogłoszenia, w których ludzie pisali o „specjalnej kolekcji” pewnej ekskluzywnej marki, która wypuściła limitowaną linię perfum… właśnie pod nazwą, która widniała na moim flakonie.
Zamarłam. Cena, którą zobaczyłam, zwaliła mnie z nóg.
– Kochanie, co robisz? – spytał mój mąż, stając w drzwiach z kubkiem herbaty.
– Patrzę na prezent od twojej mamy… – odpowiedziałam powoli. – Chyba nie doceniłam jej gustu.
Wtedy jeszcze nie byłam pewna, czy to możliwe. Może to tylko jakaś kopia? Może złudzenie? Ale zaczęło mnie to intrygować.
To była niespodzianka
Następnego dnia postanowiłam działać. Wzięłam wolne z pracy i pojechałam do perfumerii w centrum miasta – tej drogiej, gdzie zwykle tylko zaglądałam przez szybę. Trzymałam flakonik w torebce jak coś niebezpiecznego, co za chwilę miało zmienić moje życie. Podeszłam do kobiety przy ladzie i wyciągnęłam perfumy.
– Przepraszam, czy mogłaby pani rzucić okiem na ten zapach? Zastanawiam się, czy to oryginał.
Zlustrowała mnie z góry na dół, potem przyjrzała się flakonikowi. Jej brwi uniosły się lekko.
– Skąd pani to ma? – zapytała, przekręcając buteleczkę w dłoniach.
– Prezent… od teściowej – odpowiedziałam, lekko zakłopotana.
Kobieta zniknęła na zapleczu, zabierając flakonik. Wróciła po kilku minutach z mężczyzną, zapewne kierownikiem. Spojrzeli na mnie inaczej. Już nie jak na kobietę z ulicy.
– To jest bardzo rzadka edycja – powiedział mężczyzna. – Wyprodukowano tylko tysiąc egzemplarzy. Ten numer… proszę spojrzeć tutaj… potwierdza oryginalność.
Poczułam, jak robi mi się gorąco. W głowie miałam tylko jedno pytanie: Czy ona wiedziała, co mi daje? Dowiedziałam się, że perfumy są warte kilka tysięcy złotych i że kolekcjonerzy potrafią za nie zapłacić jeszcze więcej. Zanim wyszłam, zaproponowali, że je ode mnie odkupią. Odmówiłam, na razie.
Wróciłam do domu z głową pełną myśli. Już nie mogłam patrzeć na te perfumy jak na śmieszny gest. To był prezent z ukrytym znaczeniem – tylko czy serdecznym, czy perfidnie ironicznym?
Tym razem się postarała
Zadzwoniłam do teściowej dwa dni po świętach. O dziwo, odebrała od razu, jakby czekała na mój telefon.
– Cześć, to ja. Możemy porozmawiać? – zaczęłam ostrożnie.
– Oczywiście, kochanie. Coś się stało?
Zamilkłam na chwilę, po czym powiedziałam wprost:
– Chodzi o ten prezent… Wiesz, że to bardzo rzadkie i drogie perfumy?
Usłyszałam, jak cicho się śmieje.
– Tak. Kupiłam je dawno temu i czekałam na odpowiednią okazję. Zastanawiałam się, czy ruszy cię ciekawość.
– Czyli to nie była złośliwość? – zapytałam niepewnie.
– Nie wszystko, co robię, ma być złośliwe – odparła z lekką ironią. – Chciałam zobaczyć, czy potrafisz spojrzeć głębiej niż tylko na opakowanie. Sama dobrze wiesz, że często zakładasz najgorsze.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Czy miała rację? Może rzeczywiście oceniałam ją przez pryzmat naszych wcześniejszych spięć. Może każda jej uwaga bolała mnie bardziej, bo nie umiałam oddzielić przeszłości od teraźniejszości.
– Przepraszam – powiedziałam cicho.
– To nie o przeprosiny chodzi – westchnęła. – Po prostu... nie zawsze wszystko musi mieć jakiś podtekst. Czasem po prostu chcę sprawić ci radość. I tak, wiem, że nie zawsze trafiam. Ale tym razem się postarałam.
Rozłączyłam się, siedząc jeszcze długo z telefonem w dłoni. Nie mogłam uwierzyć, że coś tak niepozornego jak perfumy mogło popchnąć nas do najpoważniejszej rozmowy od lat.
To zmieniło moją perspektywę
Perfumy stoją teraz na mojej toaletce, obok flakoników, które wybierałam latami – jedne z sentymentu, inne z próżności. Te od teściowej wciąż wyróżniają się niepozornym wyglądem. Gdybym nie znała prawdy, pewnie dalej uznałabym je za tanią pomyłkę. A jednak mają w sobie coś więcej. Jakby nie chodziło tylko o zapach, ale o całą historię, która za nimi stoi.
Od tamtej rozmowy z teściową coś się zmieniło. Nie stałyśmy się przyjaciółkami od serca, nie zaczęłyśmy dzwonić do siebie co tydzień, ale zniknęła ta cicha wojna, którą toczyłyśmy przez lata. Po raz pierwszy obie zrobiłyśmy krok w stronę porozumienia, a nie tylko udawania.
Zaczęłam inaczej patrzeć na jej wcześniejsze „wpadki”. Może ta książka kucharska rzeczywiście miała mi pomóc, a nie mnie upokorzyć. Może te za duże swetry wynikały z braku wiedzy, a nie ze złośliwości. Zaczęłam się zastanawiać, ile razy w życiu błędnie interpretowałam intencje ludzi tylko dlatego, że zbyt długo nosiłam swoje żale.
Zrozumiałam, że czasem warto się zatrzymać i zadać pytanie: czy na pewno dobrze to odczytuję? W końcu nie wszystko, co wygląda na tandetne, musi być bezwartościowe. Czasem prawdziwe znaczenie ukryte jest głęboko – pod warstwą uprzedzeń, emocji i złych wspomnień. A może wystarczy tylko odważyć się otworzyć niepozorne pudełko.
Alicja, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „W grudniu teściowa wpada z paczkami i znika na 11 miesięcy. Luksusowymi prezentami chce wynagrodzić wnukom brak babci”
- „Teściowa na sylwestra dyrygowała mną jak na noworocznym koncercie. Miałam serdecznie dość tego rodzinnego teatru”
- „Syn w Anglii, córka w Szwecji, a o mnie nikt nie pamięta. Czekają mnie kolejne samotne święta i przepłakana Wigilia”

