Reklama

Jak skutecznie oduczyć się gadania o innych za ich plecami? Otóż trzeba samemu paść ofiarą plotki – tak właśnie stało się w moim przypadku. Myślę, że po prostu karma mnie dopadła i dała nauczkę. Niemniej wyciągnęłam z tej lekcji odpowiednie wnioski i zmieniłam swoje postępowanie. Wiem już doskonale, że niewinne z pozoru słowa mogą nieźle namieszać.

Starałam się być miła

Zawsze wydawało mi się, że jestem lubiana w miejscu pracy. Starałam się być miła, chętnie plotkowałam przy kawie, a moje żarty uważałam za zabawne. Z drugiej strony starałam się sumiennie wykonywać swoje zadania. Często zostawałam po godzinach i angażowałam się w różne projekty, nawet jeśli wykraczały poza zakres moich obowiązków.

Jednakże najwyraźniej nadepnęłam komuś na odcisk – do dzisiaj nie wiem, komu, ponieważ nie udało się tego ustalić. W każdym razie naprawdę lubiłam swoją pracę i miałam nadzieję na dalszy rozwój w tej firmie. Niestety, los chciał inaczej – zamiast tego zostałam zmuszona do znalezienia sobie nowej posady, co przez pewien czas było dość frustrujące.

To był początek problemów

Któregoś dnia pan Jacek, mój przełożony, poprosił mnie o przyniesienie kawy. Co prawda nie leżało to w zakresie moich obowiązków, ale machnęłam ręką. I tak szłam po kawę do siebie, a poza tym tego typu prośby ze strony szefa zdarzały się sporadycznie. Kiedy pojawiłam się w jego gabinecie z dwoma kubkami wypełnionymi aromatycznym płynem, zaproponował, abym chwilę została.

– Mam jedną sprawę do omówienia – wyjaśnił.

Chodziło o projekt dla ważnego klienta, nad którym mój dział pracował od paru tygodni i który ja pilotowałam. Pan Jacek mnie pochwalił i zapytał o kilka szczegółów. Staliśmy pochyleni nad jego laptopem, analizując tabelki i wymieniając uwagi. Ot, najzwyczajniejsza pod słońcem pogadanka z szefem. Przez myśl by mi nawet nie przemknęło, że dla kogoś będzie ona solą w oku.

Ktoś zrobił nam zdjęcia – nie było to trudne, gdyż drzwi w biurze są przeszklone. Fotki zaczęły krążyć po całej firmie. Wyraźnie sugerowały, że mnie i pana Jacka łączy coś więcej, niż jedynie zawodowe relacje. Na tych zdjęciach wyglądaliśmy tak, jak byśmy się świetnie bawili. To niesamowite, jak pewne rzeczy można zmanipulować poprzez przedstawienie ich w kompletnie innym świetle, aniżeli było w rzeczywistości. Chyba nie było w firmie osoby, która nie zobaczyłaby tych nieszczęsnych fotografii. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, niektórzy przestali ze mną rozmawiać. W końcu jedna z koleżanek, gdy spotkałyśmy się w biurowej toalecie, zapytała wprost, czy mam romans z szefem.

– Zwariowałaś? – popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. – To są pomówienia, komuś zależy na tym, abym miała kłopoty.

– Aha, rozumiem – przytaknęła, ale nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, że niczego nie zrozumiała.

Nie wyglądała na kogoś, komu w ogóle zależy na tym, aby poznać mój punkt widzenia. W tym momencie dotarło do mnie, że bez względu na to, jak będę się starać, i tak już zostałam oceniona. Wyrok został wydany. Są tacy, dla których byłam jedną z tych osób, które karierę budują poprzez łóżko.

Plotki dotarły do żony szefa

Niedługo po tym, jak zdjęcia rozeszły się po firmie, w biurze pojawiła się żona szefa. Wcześniej widziałam ją przelotem tylko raz, nie składała tu wizyt. W holu zawzięcie dyskutowała o czymś z mężem, co chwilę posyłając w moim kierunku zionące chłodem spojrzenia. Nie łudziłam się – doskonale wiedziała, co się dzieje, ktoś „uprzejmy” na bank wysłał jej fotografie. A potem wylała na mnie wiadro pomyj.

– Nie zabierzesz mi męża, latawico – powiedziała ostro.

Tego dnia zostałam trochę dłużej, ponieważ chciałam zamienić kilka słów z przełożonym bez świadków. On zawsze wychodził później, więc cierpliwie poczekałam, aż zostaniemy sami. Ludzie będą plotkować? I tak już mi cztery litery obdarowali, więc było mi to obojętne.

– Czy pan także dostał maila ze zdjęciami? – zapytałam.

– Tak.

– Pragnę powiedzieć, że nie ma na to mojej zgody. Niech dział IT to sprawdzi, może się są wykryć nadawcę tych wiadomości.

– Zleciłem to im, czekam na odpowiedź – oznajmił pan Jacek.

– Ta sytuacja jest niedorzeczna i stawia mnie w bardzo złym świetle.

– Może dla uspokojenia nerwów weźmie pani kilka dni wolnego?

Trudno było orzec, czy jest to jasna sugestia, abym na jakiś czas zeszła wszystkim z oczu, czy koleżeńska propozycja wynikająca z troski. Tak czy siak, nie zamierzałam z niej skorzystać w obawie przed odebraniem tego w kategoriach przyznania się do winy. A ja przecież winna nie byłam.

Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta

Zdarzyło mi się znaleźć na biurku karteczki z obelgami pod moim adresem, były to bardzo wulgarne słowa. Chodzenie do pracy kosztowało mnie dużo. Pracownicy z IT ponoć nie zdołali namierzyć nadawcy maila ze zdjęciami z uwagi na, jak to określili, zbyt solidne zabezpieczenia, o które ktoś niby zadbał. Nie wierzyłam w ani jedno ich słowo. Dla mnie było całkowicie jasne, że oni także uczestniczą w nagonce na mnie. Mieli w nosie moje samopoczucie i dobre imię.

Nie dało się wytrzymać. Miałam problemy ze snem i byłam strasznie znerwicowana. Moja produktywność w pracy poleciała na łeb i na szyję. Wzięłam urlop, bo rozpaczliwie potrzebowałam odpoczynku, ale potwornie stresowała mnie perspektywa rychłego powrotu do firmy.

Wtedy podjęłam trudną decyzję. Złożyłam wypowiedzenie. Miałam świadomość, że prędzej czy później tak by się to skończyło. Nie zagrzałabym tam dłużej miejsca, bo bym się psychicznie wykończyła. Znalezienie nowej posady trwało dłużej, niż to sobie zaplanowałam. Zapomniałam, że plotki mają to do siebie, że zwykle nabierają prędkości błyskawicy. Rozeszły się poza firmę, ale moje poszukiwania zostały zwieńczone sukcesem. P

an Jacek zwolnił się niedługo po mnie, bo jemu też dali równo do wiwatu. To wszystko, co się wydarzyło, skłoniło mnie do refleksji nad swoim postępowaniem. Niejednokrotnie obmawiałam innych, nie dostrzegając niczego złego w „niewinnych” ploteczkach. W ogóle nie zastanawiałam się nad tym, czy szkodzę komuś. I teraz najwidoczniej to do mnie wróciło.

Iza, 33 lata

Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama