„W nowej pracy chciałam się wykazać. Po godzinach klikania w tabelki szlifowałam umiejętności na biurku kierownika”
„Spojrzałam na niego, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się wyjątkowa. Może to był błąd, ale tego wieczoru po raz pierwszy nie cofnęłam dłoni. Od tamtej nocy wszystko przyspieszyło”.

- Redakcja
Nowa praca. Nowa szansa. Nowy świat. Stałam przed ogromnym szklanym budynkiem, który połyskiwał w porannym słońcu. Po raz pierwszy miałam wejść do tej korporacyjnej twierdzy – miejsca, gdzie zaczynało się moje dorosłe życie. Czułam podekscytowanie, ale i nerwy, które ściskały mnie w żołądku.
Marzyłam o tym
– Dasz radę, Aga – szepnęłam do siebie.
Kiedy przekroczyłam próg biura, poczułam zapach drogich perfum i świeżo zmielonej kawy. Pracownicy w garniturach i eleganckich sukienkach mijali mnie, skupieni na rozmowach przez telefony. Przy recepcji czekała na mnie Daria, dziewczyna, z którą miałam dzielić biurko.
– Pierwszy dzień? – zapytała, uśmiechając się ciepło.
– Tak. Trochę się stresuję – przyznałam szczerze.
– Spokojnie, wszyscy kiedyś zaczynaliśmy. Chodź, pokażę ci wszystko.
Weszłyśmy do biura, które było nowoczesne, pełne przeszkleń i błyszczących powierzchni. Ledwo zdążyłam usiąść przy biurku, gdy nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Spojrzałam w bok i zobaczyłam dyrektora finansowego. Przystojny, elegancki, mężczyzna z charyzmą, której nie dało się zignorować.
– Witaj na pokładzie – powiedział z lekkim uśmiechem, podając mi rękę.
Nie zdążyłam jeszcze dobrze przyswoić jego obecności, gdy dodał:
– Może wyskoczymy na lunch? Opowiem ci więcej o firmie.
Był uprzejmy
Daria spojrzała na mnie szybko i znacząco.
– O, nasz Marek już się tobą zainteresował – szepnęła, gdy tylko odszedł.
– Co masz na myśli? – zapytałam zaskoczona.
– Nic… Po prostu uważaj. On ma w zwyczaju faworyzować nowe pracownice.
Z początku nie zwracałam większej uwagi na Marka. Oczywiście, imponował mi – jego pewność siebie, sposób, w jaki poruszał się po biurze, jak wszyscy słuchali go uważnie podczas zebrań. Ale byłam tu nowa, chciałam skupić się na pracy, udowodnić, że się nadaję, a nie wdawać się w niejasne układy. Jednak on nie dawał mi o sobie zapomnieć.
Zaczęło się niewinnie – kilka uprzejmych rozmów, pytania o moje pierwsze dni w pracy, niby przypadkowe spotkania przy ekspresie do kawy. Potem przyszły dłuższe rozmowy, wspólne lunche, podczas których Marek opowiadał mi o firmie, o tym, jak tu naprawdę działają pewne mechanizmy, których oficjalnie nikt nie opisuje w regulaminach.
– Widzisz, Aga, w korporacji nie chodzi tylko o to, co masz na papierze. Liczą się relacje, zaufanie. Nie każdy to rozumie i dlatego wielu nigdy nie wychodzi poza pewien poziom – mówił, a ja chłonęłam każde słowo.
Robiło się niebezpiecznie
Daria ostrzegała mnie kilka razy.
– Uważaj, on tak działa. Wciąga cię w swój świat, a potem nagle nie wiesz, w co się wplątałaś.
– Przesadzasz – odpowiedziałam jej pewnego dnia.
– Mam nadzieję. Ale nie mów, że cię nie ostrzegałam.
Nie sądziłam, że to w ogóle jest temat do rozmowy. Marek był dla mnie kimś, od kogo mogłam się uczyć. Miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się wyróżniona, ale to wszystko. Do czasu.
Pewnego wieczoru pracowałam po godzinach, próbując dokończyć raport, z którym nie zdążyłam uporać się w ciągu dnia. W biurze było już pusto, światła przygaszone, w powietrzu unosił się zapach papieru i kawy, która zdążyła wystygnąć. Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos.
– Ambitna. To mi się podoba.
Odwróciłam się i zobaczyłam Marka opartego o framugę drzwi. Trzymał w dłoni kubek z kawą i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
– Muszę skończyć ten raport na rano – powiedziałam, starając się brzmieć neutralnie.
– Pomogę ci.
– Nie chcę przeszkadzać…
– Gdybyś przeszkadzała, już bym wyszedł – uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko.
Spędziliśmy nad tym raportem ponad godzinę. Był cierpliwy, wskazywał mi rzeczy, na które sama bym nie zwróciła uwagi. W końcu odłożyłam długopis i przeciągnęłam się zmęczona.
– Dobra robota. Teraz powinnaś się zrelaksować.
Uwodził mnie
Patrzył na mnie w sposób, który trudno było zignorować.
– Chodźmy coś zjeść – dodał, zanim zdążyłam zaprotestować.
Skończyło się na kolacji w małej, eleganckiej restauracji. Rozmawialiśmy o wszystkim, ale najbardziej uderzyło mnie to, jak łatwo było mi się z nim dogadać. Potrafił słuchać, zadawał pytania, sprawiał, że czułam się ważna. W pewnym momencie ujął moją dłoń.
– Nikt nie musi wiedzieć. To nasza sprawa.
Spojrzałam na niego, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się wyjątkowa. Może to był błąd, ale tego wieczoru po raz pierwszy nie cofnęłam dłoni.
Od tamtej nocy wszystko przyspieszyło. Marek wysyłał mi wiadomości, dzwonił, znajdował preteksty, byśmy mogli spędzać więcej czasu razem. Niby nic się nie zmieniło, ale czułam, że jego uwaga skupiła się wyłącznie na mnie.
– Musimy być dyskretni – przypominał mi raz po raz.
Nie przeszkadzało mi to. Byłam przekonana, że nie jestem dla niego jedną z wielu. W końcu mówił, że jego poprzedni związek to tylko formalność, że wszystko się układa, ale potrzebuje czasu.
Chciałam mu wierzyć
Pewnego dnia do biura przyszła kobieta – wysoka, elegancka, z pewnością siebie, której nie dało się zignorować. Przedstawił ją jako starą znajomą. Wymieniłam z nią uśmiech, ale coś we mnie drgnęło. Wieczorem zapytałam Marka wprost.
– Kim dla ciebie jest Julia?
Uśmiechnął się uspokajająco.
– To przeszłość.
Ale w mojej głowie pojawił się pierwszy cień wątpliwości.
Wyjazd integracyjny miał być okazją do spędzenia czasu razem bez ukrywania się. Cieszyłam się jak dziecko, wyobrażając sobie nasze wspólne chwile, daleko od biurowych spojrzeń i szeptów. Gdy dotarłam na miejsce, entuzjazm stanął mi w gardle. Marek wysiadł z samochodu… razem z Julią. Śmiali się, otoczeni grupą współpracowników. Nie mogłam oderwać wzroku. Przez całe popołudnie unikał mnie, zajęty „ważnymi rozmowami”. Wieczorem znalazłam go na tarasie.
– Co to ma znaczyć? – wyrzuciłam z siebie, ledwo panując nad głosem.
– Aga, nie tutaj – szepnął, rozglądając się nerwowo. – Nie mogłem ci powiedzieć. To… skomplikowane.
– Skłam jeszcze raz, a odejdę teraz.
Byłam w szoku
Westchnął.
– Julia to moja narzeczona.
Świat zawirował mi przed oczami. Zanim zdążył powiedzieć coś więcej, odwróciłam się i odeszłam. Wtedy zobaczyłam Darię, opartą o ścianę.
– A nie mówiłam? – rzuciła cicho.
Wściekłość buzowała we mnie przez całą noc. Marek próbował mnie zatrzymać, tłumaczyć się, ale każde jego słowo brzmiało jak kolejne kłamstwo. Nie byłam naiwna. Już nie.
Podczas kolacji integracyjnej, przy wszystkich, podeszłam do jego stolika. Julia siedziała obok niego, uśmiechnięta, nieświadoma.
– Marek, może powiesz Julii, co mówiłeś mi w zeszłym tygodniu w swoim apartamencie?
Cisza. Czułam, jak dziesiątki spojrzeń wbijają się we mnie, ale patrzyłam tylko na niego. Julia zmarszczyła brwi.
– O co chodzi?
Marek próbował się uśmiechnąć, ale jego twarz zrobiła się blada.
– Aga…
– Nie udawaj, że mnie nie znasz.
Jego maska opadła
Julia wstała gwałtownie, a on chwycił ją za rękę, próbując coś wyjaśnić. Inni pracownicy zaczęli szeptać. Wyszłam, nie oglądając się za siebie. Następnego dnia wezwano mnie do gabinetu dyrektora.
– Dla dobra firmy przenosimy cię do innego działu.
Marek stracił twarz, ale to ja poniosłam konsekwencje. W nowym dziale nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Pracowałam w ciszy, ignorowana, jakbym była niewidzialna. Marek nadal pełnił swoją funkcję, choć jego reputacja legła w gruzach. Słyszałam, że Julia odwołała zaręczyny.
Wieczorem Daria usiadła obok mnie w pustej kuchni firmowej.
– I co teraz? – zapytała cicho.
Wzruszyłam ramionami.
– Teraz… próbuję to przetrwać.
Wiedziałam, że się nie poddam. Może straciłam pozycję, może ludzie patrzyli na mnie z dystansem, ale przynajmniej znałam prawdę. I wiedziałam, że więcej nie dam się oszukać.
Czy było warto? Nie wiem. Ale w tej grze przynajmniej przestałam być pionkiem.
Aga, 30 lat
Czytaj także:
„Od jakiegoś czasu znikały mi pieniądze z emerytury. Okazało się, że znam złodzieja lepiej, niż mogłam przypuszczać”
„Romantyczne ferie w górach wyczyściły nam portfel. Gospodarz oszukał nas na wszystkim, co się dało”
„Mam pełne konto, dom i złamane serce. Choć bezdzietna kobieta to łakomy kąsek, na miłość już dla mnie za późno”